W trzecim dniu żałoby narodowej Burmistrz Krzysztof Kotowicz wraz ze swoim zastępcą Ireneuszem Woźniakowskim oraz Markiem Ciapką radnym Rady Miejskiej odbył podróż do Warszawy aby złożyć hołd tragicznie zmarłemu Prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu oraz pozostałym ofiarom katastrofy lotniczej w Katyniu.
Krzysztof Kotowicz tak opisuje ten dzień na swojej stronie internetowej:
„Krakowskie Przedmieście - ulica do której przylega Pałac Prezydencki wypełnione jest tysiącami ludzi. Morze kwiatów i lampek przykrywa już nie tylko plac przed dziedzińcem pałacowym, ale i sam trakt. Pośród ludzi, na twarzach których widać wielkie zamyślenie można dostrzec łzy, smutek. Gesty dłoni, różańce w nich, klęcząca postawa wskazuje, iż wielu z nich modli się. Wszystko to dzisiaj widziałem w Warszawie z moimi przyjaciółmi. Opuszczone na masztach flagi, nie tylko biało-czerwone, ale też flagi innych państw, bandery firm. Wszystko spowite kirem. W toni kwiatów i lampek, ale też na słupkach ze znakami drogowymi i nazwami ulic, kwiaty, szaliki kibiców, odręcznie rysowane dziecięce laurki lub różne swego rodzaju listy kierowane do tych, którzy w minioną sobotę zginęli jadąc nad groby pomordowanych w Katyniu naszych Rodaków. Naturalnie najwięcej tych ściskających serce akcentów dotyczy Pana Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i Jego Małżonki Marii. Także telebimy i miejskie słupy ogłoszeniowe, z których na co dzień można oglądać reklamy, w tych dniach, są przypomnieniem nazwisk i wizerunków wszystkich 96 osób, które uległy katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Także na Placu Marszałka Józefa Piłsudskiego, szczególnie pod Krzyżem Papieskim oraz wokół Pomnika Nieznanego Żołnierza mnóstwo kwiatów, zniczy i rozmodleni ludzie. Słychać często obce języki. Wszędzie bardzo licznie obecne ekipy reporterskie mediów z całego świata. Polska jest dzisiaj na ustach całego świata, a Polacy przeżywają niezwykle intensywnie nieznane w dziejach naszego narodu i państwa i niezwykle trudne doświadczenie. Uczestnictwo w tym wielkim poruszeniu serc i umysłów pozostawi w nas wszystkich - jak sądzę - niezatarte wrażenie. Osobiście czuję w sobie mieszaninę porażającego smutku i pochodzących zeń łez, ale też potrzebę odkrycia na nowo zasobów wiary, iż te bolesne rany, jakie wszyscy odczuwamy wyzwolą w nas dobro.
Poranek zastał nas pod Jasną Górą. Jadąc do stolicy, wraz z wiceburmistrzem Ireneuszem Woźniakowskim oraz radnym Markiem Ciapką, zatrzymaliśmy się w Częstochowie, gdzie dzień zaczęliśmy od Mszy św. koncelebrowanej w wielu intencjach, a wśród nich za Ojczyznę i szczególnie za ofiary dramatycznego wypadku lotniczego, w którym zginęło tylu naszych Rodaków. Modlitwa w duchowej stolicy naszego narodu to przede wszystkim gest współczucia wobec wszystkich, którzy kilka dni temu stracili swoich kochanych. Polska straciła swoich obywateli: zarówno tych, którzy pełnili najważniejsze urzędy publiczne, jak i tych, którzy pomagali im w różnych dziedzinach. Odeszli do wieczności Polacy, którzy oddani byli służbie swojemu Państwu, a śmierć spotkała ich na tej właśnie służbie. Liturgia, jaką przeżyliśmy u stóp wizerunku Czarnej Madonny była nam bardzo potrzebna, podobnie jak choćby wspólne modlitwy w Ząbkowicach, np. wczoraj na Placu Jana Pawła II. Kaplica Cudownego Obrazu to miejsce szczególne dla Polaków, więc tym bardziej to zatrzymanie miało dla nas wartość.
Następny etap naszej podróży to siedziba Komendy Głównej Państwowej Straży Pożarnej. Tam odbywam krótkie spotkanie z liderami Sekcji Krajowej Pożarnictwa NSZZ Solidarność. Jej członkiem jest Marek Ciapka. Dzięki niemu mam okazję porozmawiać o doświadczeniach strażaków z różnych zakątków Polski w zakresie współdziałania z jednostkami samorządu terytorialnego.
Kolejny punkt, w którym zatrzymujemy się to Biuro Ochrony Rządu. Uczestniczymy w krótkiej, ale pełnej emocji uroczystości wspomnienia siedmiorga funkcjonariuszy BOR, którzy zginęli w trakcie katastrofy samolotu prezydenckiego. Modlitwę poprowadził kapelan „borowików". Pod obeliskiem upamiętniającym trudną i niebezpieczną służbę ludzi chroniących najważniejsze osoby w państwie złożone zostały wiązanki kwiatów i zapalone znicze. W tle monumentu opuszczone do połowy masztu flagi Rzeczypospolitej Polskiej, Paktu Północnoatlantyckiego oraz Unii Europejskiej (ten sami widok później na dziedzińcu Pałacu Prezydenckiego). Widziałem w oczach ludzi, którzy na co dzień muszą zachowywać żelazną dyscyplinę i absolutny spokój, wielkie wzruszenie. Podziękowanie wszystkim osobom, które w tych dniach okazały solidarność z funkcjonariuszami BOR złożył generał brygady Marian Janicki - szef tej służby.
I wreszcie jesteśmy pod Pałacem Prezydenckim. I tu doświadczamy nie dającego się w prostych słowach opisać wrażenia. Z trudem przedzieramy się do barierek oddzielających dziedziniec i plac przed Pałacem od Krakowskiego Przedmieścia. Dzięki życzliwości służb chroniących ten teren przedostajemy się na dziedziniec pałacowy i tam składamy kwiaty i zapalamy lampki. Przede wszystkim jednak odmawiamy modlitwę za Pana Prezydenta i Panią Marię. Widzimy żmudną pracę harcerek i harcerzy układających non stop podawane im kwiaty i znicze. Wszędzie pełno kamer, mikrofonów. Niemal każdy obecny „pstryka" zdjęcia lub „kręci" filmiki profesjonalnymi aparatami lub z komórek. Kolejka osób oczekujących możliwości wpisania się do księgi kondolencyjnej to kilkaset osób. Długo nie mogliśmy zmobilizować się do opuszczenia tego wielkiego placu modlitwy i refleksji, jakim stało się Krakowskie Przedmieście. Przeszliśmy jednak na Plac Marszałka Józefa Piłsudskiego, gdzie przez chwilę modliłem się pod Krzyżem Papieskim i oddałem pokłon przed Pomnikiem Nieznanego Żołnierza. Tutaj, choć miejsca te nie są bezpośrednio związane z sobotnim dramatem, też pełno jest oznak przeżywanej żałoby narodowej. Zresztą w Warszawie, w tych dniach wiele jest miejsc, zwłaszcza w okolicy siedzib ważnych instytucji publicznych, gdzie nie byłoby stosów kwiatów, mnóstwa świec i zdjęć osób, które straciły życie udając się w minioną sobotę do Katynia.
Wieczorem opuszczamy stolicę Polski - miasto, które od soboty zamieniło się w wielką świątynię patriotyzmu, której centralnym miejscem jest Pałac Prezydencki. W drodze powrotnej do Ząbkowic Śląskich przejeżdżamy przez Częstochowę. Tu również telebimy przypominają o śmierci Pana Prezydenta, jego Małżonki i pozostałych osób. Jasna Góra, widoczna w zachodzącym słońcu jawi się jako znak nadziei."
UMiG Ząbkowice Śląskie
REKLAMA
REKLAMA