Zamek w ostatnich minutach stracił cenne punkty w walce o IV ligę. Pogoń Pieszyce po pewnym zwycięstwie w Stolcu zapewniła sobie awans. Sparta walczy.
Klasa okręgowa: Rollercoaster w Stroniu Śląskim. Bolesny remis Zamku
Gdy w 82. minucie Burczak zdobywał czwartego gola dla Zamku i wyprowadzał swój zespół na prowadzenie w obozie gości panowała euforia. Ekipa z Kamieńca Ząbkowickiego była bliska wywalczenia kolejnych trzech punktów i zachowania czteropunktowej przewagi nad Victorią Tuszyn. Biorąc pod uwagę, że do końca sezonu pozostały dwie kolejki, Zamek byłby o krok od wywalczenia IV ligi...
Entuzjazm trenera Albrechta i spółki w Stroniu Śląskim skutecznie ostudził jednak arbiter Kudryński, który w doliczonym czasie gry podyktował rzut karny z zagranie ręką Satanowskiego. - Nie mam pretensji do arbitra za podjęcie tej decyzji. Pretensje możemy mieć tylko do siebie, że w końcówce wypuściliśmy zwycięstwo z rąk - mówił szkoleniowiec Zamku zapytany o sytuację z ostatnich minut rywalizacji.
Najskuteczniejszy zawodnik ligi Poświstajło jedenastki nie zmarnował i spotkanie zakończyło się remisem 4:4 (0:1). Podział punktów spowodował, że przewaga Zamku w tabeli stopniała do dwóch punktów i kolejny mecz z czwartym Włókniarzem Kudowa-Zdrój gracze Zamku będą rozgrywali z przysłowiowym nożem na gardle. - Zadanie w teorii jest bardzo proste. Trzeba wygrać dwa mecze i nie oglądać się na innych. Od teorii do praktyki droga jest jednak bardzo długa - zdaje sobie sprawę trener Zamkovii.
Pierwsza połowa meczu nie wskazywała, że w Stroniu Śląskim będzie tyle emocji. Do przerwy Zamek prowadził 1:0 po golu Satanowskiego, który ładnym uderzeniem zza pola karnego pokonał bramkarza Kryształu. Było to w 44. minucie gry. Bramka do szatni paradoksalnie uśpiła czujność piłkarzy Zamku, bo już chwilę po wznowieniu stron goście stracili prowadzenie. Sadowskiego strzałem z przewrotki pokonał Haydon, choć wydaje się, że bramkarz Zamku mógł w tej sytuacji zachować się nieco lepiej. Gospodarze poszli za ciosem i w 65. minucie po błędzie w obronie bramkę dającą Kryształowi prowadzenie zdobył Poświstajło. Na jego trafienie szybko odpowiedział jednak Majewski, a chwilę później Zamek na prowadzenie wyprowadził Burczak wykorzystując sytuację sam na sam. - To był pierwszy moment w spotkaniu, w którym zabrakło nam wyrachowania i doświadczenia. W ciągu chwili odrabiamy straty, potrafimy wyjść na prowadzenie, ale cały wysiłek po chwili niweczymy - mówił Albrecht. Nawiązywał tym samym do wydarzeń z 70. minuty gry, kiedy to Sadowski po raz trzeci został zmuszony do kapitulacji i gracze Kryształu doprowadzili do remisu.
Końcówka rywalizacji była bardzo emocjonująca. W 82. minucie na listę strzelców ponownie wpisał się Burczak i znów tonął w objęciach kolegów. Co więcej, piłkarzom Kryształu zaczęły puszczać nerwy i od 88. minuty grali oni w liczebnym osłabieniu po czerwonej kartce dla Lasoty. - Tu po raz kolejny zabrakło nam chłodnej głowy i cwaniactwa. Graliśmy w przewadze, a mimo to daliśmy się zdominować i sprokurowaliśmy rzut karny - żałował Albrecht. Pewnym egzkutorem jedenastki okazał się Poświstajło, a chwilę później arbiter zakończył mecz i w Stroniu Śląskim nie wyłoniono zwycięzcy.
Klasa okręgowa: Miłe złego początki. Skałki zagrożone spadkiem, Pogoń w IV lidze
Bardzo zmotywowani do Stolca przyjechali gracze pieszyckiej Pogoni. Goście wiedzieli, że w przypadku wygranej zapewnią sobie awans do IV ligi i choć mecz rozpoczęli od falstartu, to szybko udowodnili, że nie przez przypadek są liderem klasyfikacji.
Lider od 5. minuty przegrywał w Stolcu 0:1. Trójkową akcję Kupiec - Idzi - Wiśniewski wykończył ten ostatni i Skałki objęły prowadzenie. Z korzystnego rezultatu podopieczni trenera Łukasza Głowaka cieszyli się ledwie kilka minut. Po akcji lewą stroną boiska i dograniu w pole karne Kota z najbliższej odległości pokonał jeden z braci Gorządów. Kolejny kwadrans gry upłynął pod znakiem optycznej przewagi gości i groźnych kontr wyprowadzanych przez stolczan. Swoje szanse mieli jedni jak i drudzy, jednak do siatki trafili tylko pieszyczanie. Lidera na prowadzenie wyprowadził jeden z niższych na boisku Gorząd, który strzałem z głowy pokonał Kota, a w kolejnej akcji było już 3:1 dla Pogoni. Taki też rezultat utrzymał się do przerwy.
Drugi 45. minut Skałki rozpoczęły z animuszem i do około 70. minuty gry mecz miał wyrównany przebieg ze sporą ilością akcji. Pod bramką Pogoni bliski szczęścia był Kupiec, po strzale którego piłka odbiła się od piłkarza z Pieszyc i trafiła w słupek. Pod drugą bramką po strzale z rzutu wolnego świetnie interweniował Kot. W tym okresie gry nie brakowało też ostrzejszych zagrań na granicy przepisów, a kilkukrotnie arbiter musiał używać gwizdka i temperować coraz odważniejsze poczyniania jednych i drugich. Z wymiany ciosów po raz kolejny lepiej wyszli goście. W 73. minucie Kot po raz czwarty musiał wyciągać piłkę z siatki. Po stracie tego gola ze Skałek całkowicie zeszło powietrze, a na boisku dominowali przyjezdni, którzy chwilę później dołożyli bramkę nr 5. W polu karnym Skałek faulował Kijak, a wynik rywalizacji mocnym i pewnym uderzeniem z rzutu karnego ustalił Rzepski.
Po końcowym gwizdku pieszyczanie rozpoczęli świętowanie, a gracze Skałek ze spuszczonymi głowami zeszli do szatni. W Stolcu wciąż nie mogą być pewni utrzymania, a ich przewaga nad strefą spadkową po tej kolejce stopniała do trzech oczek. W czwartek niezwykle istotne spotkanie - Skałki u siebie zagrają z niżej notowanym MKS Szczawno-Zdrój.
Klasa okręgowa: Arcyważna wygrana Sparty
Kolejne trzy oczka wywalczyła Sparta Ziębice. Ziębiczanie na wyjeździe ograli 5:2 (2:1) MKS Szczawno-Zdrój. Wygrana tym cenniejsza, że z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie. Sparta wciąż jest jeszcze na miejscu spadkowym, ale z realnymi szansami na podskoczenie w tabeli w ostatnich dwóch kolejkach. Jeżeli jednak ta sztuka się nie uda, to kto wie, czy czwarte miejsce od końca nie okaże się szczęśliwe i nie da utrzymania przy „zielonym stoliku”.
W Szczawnie-Zdroju ziębiczanie kiepsko weszli w mecz i już w zasadzie na początku gry mogli przegrywać, ale Łosiowi w sukurs przyszła poprzeczka. W pierwszych minutach to MKS sprawiał lepsze wrażenie, ale ziębiczanie zdołali przetrwać ten okres bez straty gola i przeszli do ofensywy. W 8 minucie dobrą okazję miał Damian Kozłowski, ale jego strzał zablokował obrońca rywali. Chwilę później Sparta już prowadziła. Rzut wolny z okolicy 25 metra sprytnie wykonał Jankowski, piłka wpadła do pustej bramki (bramkarz gości ustawiał mur i znajdował się kilka metrów przed nią), a arbiter wskazał na środek boiska. W zespole gopodarzy zapanowała chwilowa dezorientacja, a ziębiczanie świętowali objęcie prowadzenia. Nie cieszyli się z niego jednak długo, bo w 25. minucie gry ręką we własnym polu karnym zagrał Osicki i arbiter podyktował rzut karny. Z jedenastu metrów nie pomylił się Tobiasz i doprowadził do remisu.
Wyrównujący gol podziałał na Spartę jak płachta na byka. W kolejnej akcji z rzutu wolnego w słupek uderzył Piotr Kozłowski, a po chwili futbolówka po raz kolejny zatrzymała się na obramowaniu bramki po indywidualnej akcji Trepki. Gdy wydawało się, że do przerwy kibice więcej goli nie ujrzą gola na 2:1 dla Sparty z okolicy linii pola karnego zdobył Damian Kozłowski i do szatni to podopieczni Grzegorza Bartkiewicza schodzili w lepszym nastrojach.
Po przerwie Spartanie poszli za ciosem i w ciągu pierwszych 15. minut drugiej połowy zdobyli dwa gole. Najpierw asystą popisał się Jankowski, a do siatki rywali trafił Trepka, a po chwili role się odwróciły. Asystował Trepka, a po raz drugi na listę strzelców wpisał się Jankowski. W 84. minucie pojedynku prowadzenie Sparty podwyższył Jurkowski, a wynik spotkania chwilę po nim ustalił Korościk po raz drugi pokonując Łosia.
Sparta ma na swoim koncie 28 oczek i jest czwarta od końca. Do bezpiecznej pozycji, na której znajduje się Grom Witków, traci dwa. Teraz podopieczni trenera Bartkiewicza zagrają z LKS Bystrzycą Górną, a w ostatniej kolejce na własnym boisku z Gromem Witków. Ostatni mecz może okazać się kluczowy dla losów Sparty w klasie okręgowej, jednak sporo zależy też od wyników przedostatniej kolejki. Do Ziębic witkowianie mogą przyjechać już pewni utrzymania, bowiem w czwartek podejmują u siebie zdegradowany Górnik Boguszów-Gorce.
A-klasa: Polonia przełamała klatwę boiska w Łagiewnikach
Podopieczni Krzysztofa Cupiała zrehabilitowali się za ubiegłotygodniową porażkę na własnym boisku i w Łagiewnikach odnieśli zwycięstwo, pokonując Zielonych 2:1 (2:0). Co więcej, była to pierwsza wygrana ząbkowiczan na tym obiekcie od kilku lat.
Polonia bardzo dobrze rozpoczęła spotkanie, bo już po 18. minutach zawodów prowadziła różnicą dwóch bramek. Najpierw do siatki Zielonych trafił Kaczorowski, a chwilę później Mikulski. Zaraz po przerwie gospodarze zdobyli kontaktowe trafienie, przez co mecz do ostatnich minut trzymał w napięciu. Kibice jednak nie doczekali się większej ilości bramek i ostatecznie trzy oczka powędrowały do Ząbkowic Śląskich.
- Typowy mecz walki. Zawodnicy wzięli do siebie konsekwencję taktyczną i walczyli o każdą piłkę. Boisko nie było najlepszej jakości, przeciwnik także był z gatunku cięższych, a wynik mógł być różny. Tym razem jednak udało nam się zwyciężyć i wciąż jeszcze walczymy o pierwszą trójkę - podsumowywał trener Cupiał. - Tak skoncentrowaną i waleczną drużynę chcę widzieć w każdym meczu - dodał.
Teraz Polonia zagra u siebie z Wierzbianką Wierzbna, a sezon zakończy meczem w Złotym Stoku z miejscową Unią. Jeżeli ząbkowiczanie myślą o zakończeniu rozgrywek na podium muszą liczyć na potknięcie Bielawianki II Bielawa lub też Cukrownika Pszenno. Ci pierwsi mają tyle samo punktów co Polonia, ale lepszy bilans meczów bezpośrednich, ci drudzy mają nad ekipą Cupiała cztery oczka przewagi i już w czwartek mogą sobie zapewnić drugą pozycję w lidze. Do tego potrzebna jest im wygrana z LKS Gilów.
A-klasa: 07 zgłoś się. Ślęża rozbita przez Cukrownik
Już po 21. minutach ekipa z Pszenna prowadziła w Ciepłowodach 3:0. Ostatecznie po 90. minutach licznik bramek zatrzymał się na siedmiu. Gospodarzy nie było stać nawet na honorowe trafienie.
Ślęża została rozbita w kolejnym meczu rundy wiosennej i na domiar złego straciła zawodnika. Z boiska z czerwoną kartką wyrzucony został Kamil Sobczyk. Po tej porażce ciepłowodzianie pozostali w tabeli na dziewiątym miejscu, jednak sporo wskazuje na to, że na koniec sezonu mogą wypaść poza czołową dziesiątkę.
Za tydzień Ślęża gra z sąsiadującym w tabeli Boxmetem Piskorzów, a na koniec sezonu z walczącym o utrzymanie zespołem z Gilowa.
A-klasa: Przetrzebiona Unia z kolejną porażką
Wąska kadra bardzo mocno daje się we znaki ekipie Waldemara Tomaszewicza. W ostatnim meczu trener miał do dyspozycji zaledwie jedenastu zawodników, a w polu z konieczności musiał zagrać nominalny bramkarz i co więcej, był on jednym z wyróżniających się zawodników. Ostatecznie złotostoczanie przegrali szósty mecz z rzędu. Tym razem 1:2 z PUO Wiśniowa.
- Chcieliśmy wreszcie zapunktować i przerwać złą passę, niestety przed meczem dowiedzieliśmy się, że zabraknie Zabrzeńskiego, Kuty i Szafarskiego. Do tego za kartki pauzował Rychter - mówi trener unitów. - Z konieczności nasz nominalny bramkarz Cupiał zagrał w polu i muszę przyznać, że jego występ był mocno pozytywny, podobnie jak i postawa Króla w bramce, który trzykrotnie uratował nas przed utratą bramek - dodawał Tomaszewicz.
Unia od 15. minuty prowadziła 1:0 po golu Klisia. Taki też wynik utrzymał się do przerwy. - Zaraz po wyjściu z szatni znów jednak popełniliśmy błędy i w rezultacie zanotowaliśmy kolejne spotkanie, w którym nie zdobyliśmy punktów - kontynuował szkoleniowiec unitów. Króla najpierw w 53. minucie pokonał Szokało, a chwilę później zwycięskiego gola dla przyjezdnych z Wiśniowej zdobył Michał Matuszak.
W czwartek przedostatnia kolejka. Unia na wyjeździe zmierzy się z walczącą o utrzymanie ekipą Czarnych Sieniawka.
ms. / em24.pl
Zamek w heroicznej walce o awans, Skałkom zajrzało w oczy widmo spadku. Sparta wciąż walczy
2019-06-19 15:04:04
gość: ~Kotlina
Co do meczu w Stroniu strasznie słabe zawody obsady sędziowskiej.W 1 połowie przy wyniku 0:0 w polu karnym był faulowany Poświstajło,ale wyżej wymieniony pan zamiast wapna od gwizdał wolnego z 16 metrów.Dziwi mnie postawa liniowego bo to widział.Co do spotkania to bardzo dobre w wykonaniu obu drużyn (pomijając sędziów)ale Zamek na tle siódmego Kryształu nic takiego nie pokazał.A główny arbiter niech sobie lepiej kopie dalej piłkę w B klasowych Braszowicach a z sędziowaniem niech sobie da spokój bo nie pierwsze tak beznadziejne w wykonaniu jego zawody.
2019-06-19 15:24:58
gość: ~Ale koleś
@~Kotlina
Kolego to nie był faul tylko ręka jak już coś i była na granicy 17 metra ;) zamek wszystkie bramki stracił po kuriozalnych błędach ;)
2019-06-20 22:12:05
gość: ~Zawodnik z kotliny
ostatnio dodany post
@~Kotlina byłem akurat na tym meczu i nie sądzę aby sędziowie w jakikolwiek sposób skrzywdzili kryształ.Mecz bardzo intensywny,naprawdę dobry jak na okręgówke.Karny w 94 minucie chyba,to trzeba mieć jaja żeby to zagwizdać.Myślę że wynik sprawiedliwy.
2019-06-19 15:49:30
gość: ~ZAMEK
ZAMKOVIA! ZAMKOVIA!
2019-06-19 22:16:19
gość: ~kibic
wyniki Stolca to wstyd!!!
REKLAMA
REKLAMA