Czwartoligowcy znów ze zmiennym szczęściem. Unia Bardo ograła Piasta, Orzeł nie dał rady Sokołowi. W okręgówce ekipy z powiatu bez zwycięstwa. W A-klasie bez sensacji.
IV liga: Ważne punkty Unii, Orzeł przegrał w Wielkiej Lipie
Dwa trafienia z rzutów karnych Krzysztofa Czachora dały bardzkiej Unii zwycięstwo nad Piastem Żerniki. Bardzianie wygrali 2:0 (1:0), złapali przynajmniej chwilowy oddech i odskoczyli od strefy spadkowej.
Unia wygrała zasłużenie. Podopieczni Damiana Okrojka byli zespołem dominującym, ale mimo wielu okazji długo nie potrafili zdobyć drugiego gola, pieczętującego ich wygraną i niemal do końca gry musieli drżeć o wynik.
Prowadzenie biało-niebiescy objęli w 22 minucie. Faulowany w polu karnym był Kuriata, a jedenastkę na bramkę zamienił Czachor. Unia mogła i powinna prowadzić szybciej, ale dobrych okazji w pierwszym kwadransie gry nie wykorzystali Szabat i Chęciński. Do przerwy Unia kontrolowała boiskowe wydarzenia, a jednobramkowa przewaga bardzian odzwierciedlała to, co działo się na murawie.
Po przerwie Unia nadal posiadała inicjatywę i dochodziła do znakomitych okazji. W obozie gospodarzy szwankowała jednak skuteczność. Blisko gola był Kuriata, jednak piłka po jego strzale głową trafiła tylko w poprzeczkę. Jeszcze lepszą okazję miał Gerlach, który mając przed sobą pustą bramkę tak fatalnie przyjmował futbolówkę, że wybił mu ją wracający obrońca Piasta. Ekipa z Żernik ograniczała się do sporadycznych wypadów pod bramkę Gembary, a zagrożenie stwarzała praktycznie tylko po stałych fragmentach gry. Bramkarz Unii był jednak dobrze dysponowany i po raz drugi z rzędu zachował czyste konto. Wygraną Unii na kilka minut przed końcem gry przypieczętował Czachor, trafiając do bramki Piasta po kolejnym rzucie karnym, tym razem podyktowanym za faul na Gerlachu. Goście ze względu na sporą ilość kontuzji i wykorzystane wszystkie zmiany mecz kończyli w osłabieniu.
Trzeciej porażki w rundzie rewanżowej doznał ząbkowicki Orzeł. Biało-niebiescy przegrali 1:3 (1:1) w Wielkiej Lipie i paradoksalnie, mimo braku zdobyczy punktowej, rozegrali jeden z lepszych meczów po zimowej przerwie.
Początek pojedynku w wykonaniu ząbkowiczan był jednak niemrawy, dlatego już od 10. minuty gracze Tomasza Oleksego przegrywali. W sytuacji jeden na jeden z Derbiszem znalazł się Kierat i trafił do siatki. Chwilę później mogło być 2:0 po jednej z oskrzydlających akcji, ale dograna przed bramkę futbolówka przeszła przez całe pole karne i nie wpadła do sieci. Wraz z upływem czasu Orzeł zaczął dochodzić do głosu, a efektem tego było ładne trafienie Kowerki z 28 minuty gry. Napastnik gości zwiódł obrońcę, uderzył zza pola karnego i trafił pod poprzeczkę bramki Sokoła, doprawdzając do remisu. Taki też rezultat utrzymał się do przerwy, choć gracze z Wielkiej Lipy w jednej akcji dwukrotnie powinni pokonać Derbisza. Bramkarz Orła popisał się jednak dwiema doskonałymi interwencjami, a przy trzeciej dobitce, skutecznej, sędzia wskazał pozycję spaloną gracza z Wielkiej Lipy i gola nie uznał. Pod drugą bramką blisko drugiego gola był Kowerko, ale nie trafił czysto w piłkę. Do przerwy był więc remis.
Po zmianie stron mecz był wyrówany i nie na wyrost będzie stwierdzenie, że to Orzeł groźniej atakował. Do 82. minuty wynik nie ulegał jednak zmianie. Wówczas to ekipa z Wielkiej Lipy wyprowadziła kontrę, po której tuż przed polem karnym faulował Różana. Obrońca Orła zobaczył żółtą kartkę, a po chwili jego koledzy musieli wyciągać piłkę z siatki po kapitalnym uderzeniu z rzutu wolnego w wykonaniu Kierata. Nie mający nic do stracenia biało-niebiescy rzucili się do odrabiania strat, ale bardzo szybko zostali skarceni. W 86. minucie gry Sokół po szybkim wznowieniu gry z autu strzelił bramkę nr 3 i zapewnił sobie zwycięstwo.
Po tej porażce Orzeł spadł w tabeli na jedenaste miejsce. Unia Bardo jest dziesiąta. Obie ekipy nad strefą spadkową mają tylko trzy oczka przewagi i obie będą grały o utrzymanie. Bardzianie mają jednak ten komfort, że niemal wszystkie mecze do końca sezonu będą rozgrywać na własnym boisku, a dodatkowo są na fali wznoszącej po dwóch wygranych z rzędu.
Klasa okręgowa: Zamek nie znalazł patentu na LKS Bystrzycę Górną
Niemoc Zamku w starciach z rywalem z Bystrzycy Górnej trwa w najlepsze. Od sezonu 2013/2014 gracze z Kamieńca Ząbkowickiego tylko raz okazali się lepsi od LKS. W pozostałych dziesięciu meczach najczęściej przegrywali bądź w najlepszym przypadku remisowali. Tak było m.in. w rudzie jesiennej, gdy Zamek w Bystrzycy Górnej podzielił się punktami po dwóch trafieniach z rzutów karnych autorstwa Majewskiego. W Wielką Sobotę do siatki bystrzyczan także trafił Majewski i również z rzutu karnego. Była to jednak bramka ponownie dająca tylko remis.
Tylko remis, albo aż remis, bo spoglądając w tabelę sytuacja Zamku nadal jest bardzo dobra. Podopieczni Arkadiusza Albrechta mają nad trzecim Włókniarzem Kudowa-Zdrój sześć punktów przewagi, a nad sobotnim rywalem aż osiem i stabilną pozycję wicelidera. Są też zespołem, który po 20 kolejkach ma na swoim koncie zaledwie jedną porażkę.
- Chłopcy wiedzieli, że nie będzie to łatwy mecz. Cały czas uczulam ich na to, że przewaga, którą mamy w tabeli może bardzo szybko zostać zniwelowana. Wystarczą dwa słabsze mecze. Do końca sezonu zostało ich jeszcze dziesięć. W żadnym rywal nie położy się przed nami, a powiem więcej, zrobi wszystko żeby pokrzyżować nam plany - mówi trener Arkadiusz Albrecht.
Do przerwy Zamek przegrywał z LKS Bystrzycą Górną 0:1. Sytuacji bramkowych w pierwszych trzech kwadransach było bardzo mało. Dwie doskonałe i zdecydowanie lepsze mieli goście. Raz obronną ręką wyszedł Sadowski, ale za drugim razem on także nie zdołał zapobiec utracie gola i w 34. minucie przyjezdni wyszli na prowadzenie. - Graliśmy niemrawo. Brakowało energii. Wyszliśmy do rywala ze zbyt dużym respektem i przebudziliśmy się dopiero po przerwie - komentował Albrecht.
Zanim jednak kamieniecka ekipa zaczęła dochodzić do głosu, to najpierw doskonałą okazję na podwyższenie prowadzenia zmarnowali bystrzyczanie. Atakujący rywali w sytuacji sam na sam posłał piłkę nad poprzeczką bramki Sadowskiego. - Był to ostatni sygnał ostrzegawczy i bodziec do tego, żeby w końcu się obudzić - dodawał Albrecht. W miarę upływu czasu Zamek zaczął dochodzić do głosu, przeważać i szukał wyrównującego gola, głównie po stałych fragmentach gry. Czas mijał, a efektów brakowało. Dopiero w doliczonym czasie gry miejscowi dopięli swego. Za zagranie ręką w polu karnym przez jednego z obrońców gości arbiter podyktował jedenastkę, którą pewnym strzałem na gola zamienił Majewski i dał Zamkowi cenny remis.
- Z przebiegu meczu podział punktów to dla nas dobry wynik, ale mecze u siebie musimy wygrywać. Zagraliśmy poniżej oczekiwań. Gdybyśmy taki wynik osiągnęli w Bystrzycy Górnej mógłbym być usatysfakcjonowany, ale przed własnymi kibicami musimy grać lepiej i odnosić zwycięstwa - podsumował trener Zamku.
Teraz podopieczni Albrechta udadzą się na niełatwy teren do Witkowa. W rundzie wiosenej Grom co prawda jeszcze nie zaznał smaku zwycięstwa, ale na własnym terenie zabrał punkty w tym sezonie m.in. rywalom z Tuszyna czy Bystrzycy Górnej.
Klasa okręgowa: Remis Skałek z outsiderem, Sparta nie zaskoczyła lidera
Mimo sporej przewagi przez cały mecz Skałki znów schodziły z boiska bez wygranej. Tym razem podopieczni Łukasza Głowaka zaledwie zremisowali 1:1 (0:0) z ostatnim w tabeli Górnikiem Boguszów-Gorce.
Do przerwy kibice goli nie obejrzeli, choć powinni. Najlepszej okazji w około 15. minucie spotkania nie wykorzystał Idzi. Napastnik Skałek najpierw był faulowany w polu karnym, a następie sam postanowił wymierzyć sprawiedliwość strzałem z jedenastu metrów. Jego intencje wyczuł jednak bramkarz Górnika i zdołał obronić strzał atakującego Skałek. Blisko szczęścia byli też Faron, Nowacki czy ponownie Idzi, ale golkiper Górnika za każdym razem wychodził z opresji obronną ręką i przez cały mecz był bez wątpienia najjaśniejszym punktem swojej drużyny. Goście do Stolca przyjechali usposobieni defensywie i z nastawieniem gry z kontry, ale do przerwy nie zagrozili poważnie bramce Kota.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Skałki biły głową w mur, a na domiar złego na około 20 minut przed końcem gry straciły gola po kontrze. Kota pokonał Woźniak. Ekipa z Boguszowa-Gorce z prowadzenia nie cieszyła się jednak długo, bo już kilka minut później do remisu doprowadził rezerwowy Mazur i dał nadzieję stolczanom na wygraną. Skałki ruszyły do zmasowanych ataków, ale dobrze dysponowany bramkarz Górnika nie dał się pokonać po raz drugi i Skałki zanotowały czwarty remis w sezonie.
Bez sensacji zakończył się mecz w Pieszycach, gdzie Sparta Ziębice mierzyła się z miejscową Pogonią. Gospodarze wygrali 4:1 (2:1), choć ich wygrana wcale nie była tak pewna jak może wskazywać wynik.
Mecz rozpoczął się zgodnie z przewidywaniami. Pogoń od pierwszych minut przejęła inicjatywę, narzuciła swój styl gry i po 23. minutach prowadziła 2:0. W dodatku w 10. minucie z boiska musiał zejść Jankowski, który po zderzeniu z rywalem doznał urazu głowy i sobotnie spotkanie zakończył w karetce. Nie wiadomo też jak długa przerwa czeka gracza Sparty i czy w tym sezonie pojawi się jeszcze na boisku.
Po stracie drugiego gola Sparta szybko zdołała odpowiedzieć. W 25. minucie kontaktowe trafienie zaliczył Kozłowski. Zdobyty gol dodał ziębiczanom wiatru w żagle i tuż przed przerwą przy odrobinie szczęścia goście mogli cieszyć się z remisu. Po strzale Korchana niezbyt pewnie interweniował golkiper Pogoni, ale ostatecznie piłka do bramki nie wpadła. Do przerwy 2:1.
Drugie 45. minut rozpoczęło się także od mocnych ataków Pogoni. W 49. minucie ziębiczanie cudem uniknęli straty gola, dwukrotnie wybijając futbolówkę zmierzającą do bramki. Sparta zdołała przetrwać napór gospodarzy i w 57. minucie dostała szansę od losu. Z boiska za niesportowe zachowanie wyleciał jeden z braci Gorządów i ziębiczanie grali w liczebnej przewadze. Chwilę później w polu karnym pieszyczan padł Kozłowski, arbiter użył gwizdka, ale nie wskazał na jedenasty metr, a upadek pomocnika gości odebrał jako próbę wymuszenia rzutu karnego i ukarał pomocnika Sparty żółtym kartonikiem.
Na domiar złego kilka minut później ziębiczanie stracili trzeciego gola. Mocne uderzenie z rzutu wolnego w wykonaniu Stańki, piłka odbiła się od murawy, trafiła w poprzeczkę bramki Łosia i wróciła w pole gry. Tam na futbolówkę czekał już Rzepski i głową skierował ją między słupki, dając Pogoni dwa gole przewagi. Ten sam zawodnik w końcówce pojedynku dobił Spartę, ustalając wynik rywalizacji na 4:1.
Ziębiczanie po tej przegranej spadli w tabeli na przedostatnie miejsce i muszą zacząć punktować jeśli chcą myśleć o utrzymaniu w klasie okręgowej. Rywale z dołu tabeli punkty zdobywają regularniej niż Sparta co powoduje, że z tygodnia na tydzień sytuacja podopiecznych Grzegorza Bartkiewicza coraz bardzej się komplikuje. Pogoń nadal jest liderem, a po remisie Zamku ich przewaga w tabeli nad wiceliderem wzrosła do pięciu oczek.
A-klasa: Polonia na szóstkę z Gilowem, Unia Złoty Stok lepsza od Ślęży
Ząbkowicka Polonia utrzymuje pozycję wicelidera. W Wielką Sobotę ekipa Krzysztofa Cupiała bez najmniejszych problemów pokonała LKS Gilów 6:0 (3:0). Sam mecz nie miał większej historii. Choć dla niektórych graczy i trenera Polonii był to pojedynek sentymentalny, to na boisku sentymentów nie było.
Od pierwszych minut zarysowała się przewaga gospodarzy, którzy sukcesywnie punktowali gości z Gilowa. W 12. minucie prowadzenie ząbkowiczanom dał Poręba, chwilę później drugiego gola dołożył Ferenc, a przed przerwą na listę strzelców wpisał się jeszcze Damian Madej.
Po przerwie strzelanie szybko rozpoczął Molęda, a w ostatnim kwadransie gry po trafieniu dołożyli jeszcze Lisiecki oraz Mikulski.
- Nie był to dla mnie z pewnością kolejny zwykły mecz, ale pojedynek o podłożu sentymentalnym. Niemniej jednak w starciu z ostatnią drużyną w tabeli zdobycie trzech punktów to obowiązek. Szybko zarysowała się nasza przewaga, wykreowaliśmy sporo sytuacji i choć po wyniku 6:0 nie powinno narzekać się na skuteczność, to jednak trzeba przyznać, że kilka świetnych okazji w fatalny sposób zmarnowaliśmy. Za tydzień czeka nas mecz z trudniejszym przeciwnikiem, z którym koncentracja i konsekwencja będą kluczem do sukcesu. Co do drużyny z Gilowa, pomimo sytuacji w tabeli, nadal jestem ich kibicem i trzymam kciuki za utrzymanie - powiedział Krzysztof Cupiał, w przeszłości trener ekipy z powiatu dzierżoniowskiego.
W najbliższej kolejce Polonia zagra z liderem z Makowic, który w miniony weekend nieoczekiwanie przegrał z przedostatnimi Czarnymi Sieniawka.
Hat-trick wracającego do gry Stwory dał Unii Złoty Stok zwycięstwo nad Ślężą Ciepłowody. Wygrana unitom wcale nie przyszła jednak łatwo. Do przerwy przegrywali oni z przebudowanym zespołem z Ciepłowód, a później, gdy odrobili straty i objęli prowadzenie to do ostatnich minut nie mogli być pewni zwycięstwa.
W pierwszych 45. minutach jedyny gol padł w 18. minucie spotkania. Do siatki Cupiała futbolówkę skierował Zębala, wykorzystując bierność defensywy przyjezdnych po stałym fragmencie gry. Unia po stracie gola atakowała i przeważała, ale do przerwy nie potrafiła znaleźć recepty na pokonanie Sojki i po 45. minutach to piłkarze Ślęży schodzili do szatni w lepszych humorach.
- W pierwszej połowie wyglądaliśmy bardzo słabo. Przeciwnik przez cały mecz w zasadzie prezentował tyle, na ile go chyba w tej chwili stać. Nie zawiesił nam poprzeczki wysoko, a mimo to mieliśmy problemy z jej pokonaniem - mówił Waldemar Tomaszewicz.
Po przerwie unitom wystarczył kwadrans, aby wyjść na prowadzenie. Dwa razy na listę strzelców wpisał się Stwora. W 67. minucie gry trzeciego gola dla gości zdobył Rychter i wydawało się, że złotostoczanie pewnie zmierzają po zwycięstwo. Cztery minuty później kontaktowe trafienie dla Ślęży uzyskał jednak Pięta i w Ciepłowodach kibice ponownie uwierzyli, że zdobycz punktowa w derbowym starciu jest realna. Ich nadzieję na doprowadzenie do remisu rozwiał jednak Kowal trafiając do siatki w 89. minucie meczu. Wynik na 5:2 w doliczonym czasie gry ustalił Stwora, kompletując hat-tricka.
- W drugiej połowie nasza gra wyglądała nieco lepiej, ale bramek nie zdobyliśmy po wypracowanych akcjach, a raczej wykorzystując błędy gospodarzy. Jeśli spojrzymy na tabelę to można powiedzieć, że takie punkty powinny cieszyć, bo pokonaliśmy wyżej notowanego rywala. Ślęża jednak zimą przeszła sporą metamorfozę i zwycięstwa w spotkaniach z rywalami, którzy mają swoje kłopoty muszą być naszym obowiązkiem - podsumował trener Unii.
Złotostoczanie w tabeli nadal plasują się na szóstym miejscu z jednym oczkiem straty do rezerw Bielawianki Bielawa i dwoma do czwartej Ślęży. Ciepłowodzianie zgodnie z przewidywaniami zaczynają opuszczać czołówkę tabeli. Teraz ekipa Grzegorza Pierzaka zagra w Uciechowie z Koliberem, a Unia w starciu o piątą lokatę zmierzy się z drugą drużyną Bielawianki.
ms. / em24.pl
Piłkarska Wielka Sobota: Unia zwycięska, Orzeł na tarczy. Majewski uratował remis Zamkowi
2019-04-23 20:43:05
gość: ~Kibic z dala
Hej Sparta, nie zgubiliście czegoś w Pieszycach?
2019-04-23 21:49:17
gość: ~Bbq
@~Kibic z dala
Ciesz się chujujebany
2019-04-23 22:15:07
gość: ~jeba żydów z ddz
@~Kibic z dala
A co zgubili? Ganksterka zabrala a później oddali ale patola haha jebnąć flagę i oddać. Ty a gdzie wasze flagi zydki ze świdnicy???
2019-04-23 22:50:58
gość: ~Kibic z dala
@~jeba żydów z ddz
zobaczyli komu zabrali to się zlitowali i oddali
2019-04-24 10:14:35
gość: ~Ktoś tam
@~Kibic z dala
Łał, ukradliście flagę i to w okręgówce. No normalnie sukces w cholerę. Co, teraz będziesz wyrywał dupy na Golfa II i kibolstwo w ogórkowej lidze. Pogratulować. Ah te Pieszyce, okolica ładna tylko kibole półmózgi.
2019-04-24 08:49:30
gość: ~czesiek
pisakownica...zabrali flagę, tak myslę stare chlópy a mózgi wielkosci orzecha włoskiego
2019-04-24 09:25:32
gość: ~kibic
BRAWO CIEPŁOWODY!!!
2019-04-24 12:51:12
gość: ~nnnn
Stolec niech dziekuje bogu ze liga slaba bo z taka gra i zaangazowaniem gwiazdeczek to moglby spadek byc z hukiem przy nieco wyzszym poziomie ligi
2019-04-24 13:10:38
gość: ~Blake
Drużyny z okręgówki mają jakiś kibiców w sensie holsów,szalikowców?Orientuje się ktoś coś?
2019-04-25 09:04:20
gość: ~Seba
ostatnio dodany post
@~Blake
Tak w Stolcu sa Ultrasi
REKLAMA
REKLAMA