Express-Miejski.pl

Ponad stu samorządowców odwiedziło Kamieniec Ząbkowicki

II Forum Samorządowe w Kamieńcu Ząbkowickim

II Forum Samorządowe w Kamieńcu Ząbkowickim fot.: UG Kamieniec Ząbkowicki

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

24 września w Kamieńcu Ząbkowickim odbyło się II Forum Samorządowe. Wzięło w nim udział ponad 120 samorządowców, a patronem wydarzenia był biskup Ignacy Dec.

Podcza spotkania była mowa o tym, że „nie tylko wyborcy, ale i Bóg będzie rozliczał polityków z tego jak służą ludziom”; o tym, że każda władza „ma boskie pochodzenie, ale dotyczy to konstrukcji systemu społecznego”; i o tym, że „geotermia jest dla samorządów szansą na tanią i bezpieczną dla środowiska energię”. Był też spacer po parku, zwiedzanie pałacu, otwarcie nowej wystawy i koncerty plenerowe.

Poprzednie takie wydarzenie odbyło się rok temu na zaproszenie prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja w nowoczesnym centrum konferencyjnym „Stara Kopalnia”. Tym razem zapraszającym był wójt Marcin Czerniec. Patronem obu wydarzeń był Biskup Diecezji Świdnickiej ks. prof. Ignacy Dec, a organizatorem Duszpasterstwo Parlamentarzystów i Samorządowców Diecezji Świdnickiej. Motywem przewodnim spotkania była idea Papieża Franciszka: „Służba to praca wszystkich dla wszystkich”.

Pierwszym punktem programu była msza św. koncelebrowana w kościele parafialnym pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Wszystkich przybyłych powitał ks. proboszcz Wojciech Dąbrowski – dziekan Dekanatu Kamienieckiego. W homilii wygłoszonej w trakcie Mszy św. Ksiądz Biskup Ignacy Dec powiedział m.in.: „Każdy samorządowiec powinien czuć się jako sługa społeczności, przez którą został wybrany, i zabiegać o dobro wspólne. Oczywiście pojawiają się pokusy, by tę władzę sprawować z korzyścią dla siebie. Dobry samorządowiec powinien jednak je oddalać, pamiętając, że powinien służyć obywatelom.” Dodał także: „Politycy działają częstokroć wiedząc, że będą rozliczani przez wyborców. Powinni pamiętać, że przede wszystkim Bóg będzie ich rozliczał!”. Na zakończenie liturgii, za obecność i budowanie fundamentów pod wspólnotę osób zaangażowanych w życie publiczne, podziękował ks. dr Sławomir Augustynowicz – diecezjalny duszpasterz parlamentarzystów i samorządowców. Do udziału w dalszym programie konferencji zaprosił wszystkim obecnych Marcin Czerniec – wójt Gminy Kamieniec Ząbkowicki.

W centrum konferencyjnym „Czerwony Kościółek” miała miejsce część robocza Forum. Prowadził ją ks. dr Sławomir Augustynowicz, a pierwszym prelegentem był ks. prof. dr hab. Mariusz Rosik – biblista z Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. Tematem pasjonującego referatu było „Boskie pochodzenie władzy”. Główną konkluzję można ująć w stwierdzeniu, że zamysłem Stwórcy jest, by zwornikiem życia każdej ludzkiej społeczności była władza. Nie oznacza to natomiast przypisywania „boskiej mocy” konkretnym władcom. Drugie wystąpienie za temat miało „geotermię jako szansę dla samorządów”, a referentem był dr inż. Piotr Długosz, który jest uznanym w Polsce praktykiem przedsięwzięć związanych z pozyskiwaniem i eksploatacją energii geotermalnej. Na slajdach można było zobaczyć najważniejsze informacje dotyczące potencjału i technologii związanych z geotermią w Europie i Polsce. Oba wystąpienia, choć bardziej drugie ze względu na praktyczne znaczenie, wywołały dyskusję i pytania stawiane publicznie, a potem w kuluarach. Warto w tym miejscu dodać, że wśród gości Forum byli reprezentujący wałbrzyski okręg wyborczy posłowie Michał Dworczyk i Ireneusz Zyska oraz senator Wiesław Kilian. Administrację rządową reprezentował wicewojewoda dolnośląski Kamil Zieliński. Wśród samorządowców byli obecni m.in.: prezydent Wałbrzycha Roman Szełemej, burmistrz Szczawna Zdroju Marek Fedoruk, burmistrz Bielawy Piotr Łyżwa, burmistrz Głuszycy Roman Głód, starosta wałbrzyski Jacek Cichura, wicestarosta ząbkowicki Mariusz Szpilarewicz, wójt Stoszowic Paweł Gancarz, wiceburmistrz Niemczy Kazimierz Figzał, Andrzej Kardaś – przewodniczący Rady Miejskiej Barda, Wojciech Maj – wiceprzewodniczący Rady Miejskiej Ząbkowic Śląskich oraz wielu radnych reprezentujących wiele gmin i wszystkie powiaty z terenu Diecezji Świdnickiej. Jednym z wątków poruszanych jeszcze w trakcie konferencji w centrum „Czerwony Kościółek” były kolejne inicjatywy mające na celu integrowanie środowiska parlamentarzystów i samorządowców w Diecezji Świdnickiej.

Trzecia część forum miała charakter integracyjny. Zaczęło się od spaceru rewitalizowanym parkiem. Następnie uczestnicy forum dotarli do Pałacu Marianny Orańskiej – jednego z największych w Polsce tego typu obiektów. Tam po krótkiej prezentacji przez przewodnika miała miejsce ceremonia otwarcia nowej stałej wystawy poświęconej dziejom kamienieckiego pałacu. Należy dodać, że od 2012 r., kiedy Gmina Kamieniec Ząbkowicki odzyskała władztwo nad tym cennym zabytkiem, trwają nieustanne prace zabezpieczające i konserwatorskie. Gmina Kamieniec Ząbkowicki, dzięki pozyskiwanym dotacjom i z własnego budżetu, podejmuje olbrzymi wysiłek, aby przywrócić pałac do stanu świetności sprzed dewastacji dokonanej przez wojska sowieckie po II wojnie światowej. Wielu gości było później obecnych na koncertach muzyki hiszpańskiej i operetkowej, jakie odbyły się po południu na tarasach pałacowych w ramach III Pożegnania Lata z Marianną Orańską.

sm. / Express-Miejski.pl

9

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

  • Ponad stu samorządowców odwiedziło Kamieniec Ząbkowicki

    2016-10-03 09:29:27

    sm. / Express-Miejski.pl

    24 września w Kamieńcu Ząbkowickim odbyło się II Forum Samorządowe. Wzięło w nim udział ponad 120 samorządowców, a patronem wydarzenia był biskup Ignacy Dec.

  • 2016-10-04 08:01:17

    gość: ~takitam

    "Poprzednie takie wydarzenie odbyło się rok temu na zaproszenie prezydenta Wałbrzycha Romana Szełemeja w nowoczesnym centrum konferencyjnym „Stara Kopalnia”. Tym razem zapraszającym był wójt Marcin Czerniec. Patronem obu wydarzeń był Biskup Diecezji Świdnickiej ks. prof. Ignacy Dec, a organizatorem Duszpasterstwo Parlamentarzystów i Samorządowców Diecezji Świdnickiej."

    "Pierwszym punktem programu była msza św"

    "W centrum konferencyjnym „Czerwony Kościółek” miała miejsce część robocza Forum. Prowadził ją ks. dr Sławomir Augustynowicz, a pierwszym prelegentem był ks. prof. dr hab. Mariusz Rosik – biblista z Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu"

    ==========
    .....organizatorem Duszpasterstwo Parlamentarzystów i Samorządowców Diecezji Świdnickiej

    Ciekawe, czy rzeczone duszpasterstwo samo zapłaciło za organizację, czy też złożyli się na to uczestnicy ?

    Wymowna jest również nazwa "Czerwony kościółek" :)

    Tematem pasjonującego referatu było „Boskie pochodzenie władzy”

    Po prostu ..... Monty Python.

    No więc co to w końcu było ?
    Forum samorządowców, czy spęd owieczek i baranków pod przewodnictwem pasterzy ?

    Jeśli tak dalej pójdzie, to i bez tzw. uchodźców będziemy mieli w Polsce szariat, tyle, że katolicki.

  • 2016-10-04 10:16:29

    gość: ~kamieniec

    Panie, nasza gmina mlekiem i miodem płynąca, więc nie zdziwię się jak wójt Marcin sam rzucił pieniążki na pokrycie całej imprezy

  • 2016-10-04 11:22:02

    gość: ~KILERR

    „Boskie pochodzenie władzy” o „Oddajcie tedy, co jest cesarskiego, cesarzowi, a co jest bożego Bogu.”) Słowa Jezusa skierowane do faryzeuszy, którzy podstępnie spytali go, czy należy płacić podatek Cezarowi. Fraza często używana w sporach o relację państwo–kościół.); Oddaję cesarzowi, co cesarskie – powiedział sędzia Hiernaux, wydając wyrok w sprawie, jaką wytoczył Acquaviva. – „Nowy Dzień”; Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie.
    A co ludziom.ddać
    Dość często, powołując się na Jezusową sentencję, by co cesarskie oddać Cezarowi, a Bogu, co należy do Boga, próbuje się mówić o autonomii porządku religijnego i politycznego. Autonomii rozumianej jako odrębności tak zasadniczej, że przekraczanie granicy miedzy nimi traktowane jest nieomal jak zbrodnia. Niewierzący są przy tym w komfortowej sytuacji. Oni Boga nie uznają, więc i oddawaniem Mu tego co boskie wcale się nie przejmują. Za to wierzących stawia to w dość trudnym położeniu. Nie tylko wymusza trwanie w jakimś dualizmie myślenia inaczej w kościele, inaczej w urzędzie. W konsekwencji nie pozwala katolikowi mieć żadnych poglądów niezgodnych z tym, co akurat obowiązuje w danym państwie. Bo jeśli juz je ma natychmiast jest oskarżany o to, że miesza porządki.

    Jak temu zaradzić? Chrześcijanie wierząc, że cały świat jest Bożym stworzeniem znajdują prostsze rozwiązanie tego dylematu.

    Władza to służba

    Po co w ogóle jakąś władza? Anarchia nie byłaby lepsza? Jest potrzebna – jak to mądrze mówi się w katolickiej nauce społecznej – ze względu na zadania jakie się przed nią stawia. Czyli dokładnie z tego samego powodu, z jakiego społeczeństwo potrzebuje sprzątających ulice, piekarzy, sprzedawców, lekarzy i mechaników samochodowych. Tyle że zadaniem władzy politycznej nie jest sprzątanie czy naprawa samochodów, a zapewnienie uporządkowanego i uczciwego życia wspólnoty narodowej (państwowej). Nie ma przy tym zastępować wolnego działania jednostek i grup, lecz je normować i ukierunkowywać na dobro wspólne.

    Bo władza powinna służyć dobru wspólnemu. I dlatego też powinna zawsze być sprawowana w granicach porządku moralnego. Powinna chronić prawa, które ów porządek moralny wspierają, a zmieniać na lepsze te, które będąc niesprawiedliwe nie służą dobru wspólnemu. Takiej władzy chrześcijanie zobowiązani są okazywać posłuszeństwo. Zawsze jednak – co ważne – w zgodzie z własnym sumieniem. Bo podmiotem władzy zawsze jest naród. I to on, ze względu na dobro wspólne, przekazuje rozporządzanie swoją suwerennością różnym osobom. Ciągle jednak zachowuje prawo do kontroli. Nie tylko może rozliczać władców, ale także ich zmieniać zastępując kimś innym.

    Wedle prawa, nie zachcianek

    Podstawą tych działań powinno więc być prawo moralne. Ma ono szanować i popierać istotne wartości ludzkie i moralne. Nie może być tymczasowe i zmienne, zależne od opinii społecznej. No dobrze, powie ktoś, ale jak pogodzić różne wizje tego co dobre, do sprawiedliwe i godziwe?

    Inspirując się nauka Pisma Świętego w ciągu wieków chrześcijaństwo wypracowało koncepcję praw naturalnego. To pochodzące od Boga prawo – uczy Kościół – wypisane jest w sercu każdego człowieka. I każdy człowiek – uważają chrześcijanie – jeśli tylko kieruje się dobrze ukształtowanym sumieniem wie, co jest dobre, a co złe.

    Święty Tomasz tak o tym pisał: „O tyle prawo ludzkie ma istotne znamiona prawa, o ile jest zgodne z należycie ustawionym rozumem. I wówczas jest jasne, że pochodzi od prawa wiecznego. O ile zaś odchodzi od rozumu, zwie się prawem niegodziwym. W takim bowiem razie nie ma istotnych znamion prawa, ale raczej znamiona jakieś przemocy lub gwałtu”.

    Przykłady? Trudno uznać za dobra i sprawiedliwa aborcję. Jasne, w tej sytuacji ma miejsce ścieranie się różnych interesów: ci., którzy chcą się pozbyć dziecka mówią o swojej wolności wyboru. Ale zabijane dzieci, gdyby miały głos, mogłyby postawić na przeciwnej szali prawo znacznie bardziej podstawowe niż wolność: prawo do życia. Życie jest chyba ważniejsze niż możliwość wyboru, prawda? Trudno więc uznać, że ci, którzy tego prawa dzieci do życia nie chcą widzieć kierują się naprawdę rozumem, a nie swoim chciejstwem. Podobnie z różnymi przywilejami, jakie te czy inne grupy wywalczyły sobie w społeczeństwie. „Mnie się należy, bo ja ciężko pracuję”, wypowiadane przez tego czy owego uprzywilejowanego to nieuczciwe deprecjonowanie pracy pozostałych. Jeśli jesteśmy obywatelami jednego państwa. Zarówno ciężary jak i przywileje powinniśmy mieć rozłożone tak samo. Inaczej jeden żyje kosztem drugiego. I nie zmieni tej prawdy święty gniew ani robienie burd na ulicach.

    Widać z tego, ze dobre prawo stawia człowieka w sytuacji podległości Bożemu prawu. Kto by takie prawo odrzucał, odrzucałby Boga. Jeśli jednak jakaś władza nie stara się realizować dobra wspólnego zaprzecza celowi, do którego została powołana. I tym samym się delegalizuje.

    Sprzeciw, który jest obowiązkiem

    Jeśli cesarz domaga się tego, co należy się Bogu, chrześcijanin ma prawo a nawet obowiązek się sprzeciwić – uczy Kościół. „Obywatel nie jest zobowiązany w sumieniu do przestrzegania zarządzeń władz cywilnych, jeśli są one sprzeczne z wymaganiami porządku moralnego, z podstawowymi prawami osób lub wskazaniami Ewangelii” (KKK 2242).

    Kościół podkreśla, że taka odmowa jest z jednej strony obowiązkiem, ale z drugiej także prawem człowieka. Dlatego nikt nie powinien być za nią karany. Powinna być dla stanowiących prawo swoistym wyrzutem sumienia. Pisał Jan Paweł II w Evangelium vitae (74): „Kto powołuje się na sprzeciw sumienia, nie może być narażony nie tylko na sankcje karne, ale także na żadne inne konsekwencje prawne, dyscyplinarne, materialne czy zawodowe”. Jak to wygląda w polskich realiach, niedawno mogliśmy zobaczyć...

    Istnienie niemoralnego prawa nikogo nie usprawiedliwia popełnionych niegodziwości. Chyba że człowiek uczestniczy w nich wbrew swojej woli i zgadza się na uczestnictwo w tym złu dla obrony większego dobra. Na przykład adwokat zmuszany do prowadzenia sprawy rozwodowej. Ale tak czy inaczej każdy kiedyś odpowie za swoje czyny przed Bogiem. I to, że prawo coś tam nakazywało nie będzie żadnym usprawiedliwieniem. Zwłaszcza jeśli człowiek wypełnia to prawo gorliwie czy z własnej inicjatywy, gdy mógłby się od jego stosowania wykpić.

    Warto dodać, że w świetle katolickiej nauki społecznej człowiek ma prawo przeciwstawiać się władzy. Nawet w niektórych wypadkach zbrojnie *, choć Kościół pamiętając jak wiele to przynosi nieszczęść zdecydowanie preferuje tzw. bierny opór. Człowiek ma prawo sprzeciwić władzy, gdy „poważnie i często łamie ona zasady prawa naturalnego”. To prawo natury jest właśnie podstawa prawa do oporu.

    Troszcząc się o dobro wspólne ma też oczywiście prawo wymierzać kary. Ale o tym już może w jednym z następnych odcinków.

    Korzystałem z „Kompendium nauki społecznej Kościoła” opracowanego przez Papieską Radę Iustitia et Pax, Jedność, Kielce, 2005.

    * Zbrojny opór przeciwko uciskowi stosowanemu przez władzę polityczną jest uzasadniony jedynie wtedy, gdy występują równocześnie następujące warunki:

    W przypadkach pewnych, poważnych i długotrwałych naruszeń podstawowych praw
    Po wyczerpaniu wszystkich innych środków
    Jeśli nie spowoduje to większego zamętu
    Jeśli istnieje uzasadniona nadzieja powodzenia
    Jeśli nie można rozumnie przewidzieć innych rozwiązań (KKK 2243)

  • 2016-10-04 19:17:23

    gość: ~ozz

    Bogu co boskie, cesarzowi co cesarskie. A co ludziom?
    -Aforyzmy
    Nie należy zagryzać toastu na cześć wolności kiełbasą wyborczą.
    Gdy kameleon przy władzy, zmienia barwę otoczenie.
    Gdy użyto cię jako instrumentu, nie czekaj na koniec pieśni.
    Ach, żeby najwyższą godnością państwową była ludzka!
    Człowiek nie jest samotny! Ktoś go przecież pilnuje.
    Każdemu ktoś czegoś zazdrości i każdy komuś.
    Zazdrość jest żółcią duszy.
    Wszyscy chcą stać przy sterze. Nikt nie chce wiosłować.
    Aby komisja rządowa mogła osiągnąć naprawdę dobre wyniki, musi składać się z trzech osób, z których jedna jest chora, a druga nieobecna.
    Nie religia, lecz rewolucja jest opium dla ludu.
    Dostojnik jest to urzędnik obdarzony dużą władzą i małą odpowiedzialnością.
    Urząd publiczny bywa ostatnim schronieniem łajdaka.
    Demokracja jest ustrojem, w którym rządzi mniejszość, potrafiąca przekonać większość obywateli, że to oni rządzą.
    Szef przedsiębiorstwa ma dwa rodzaje współpracowników: tych, na których może liczyć, i tych, z którymi musi się liczyć.
    Ambicje zawsze sięgają szczebel wyżej niż awanse.
    Charakter człowieka poznaje się dopiero wtedy, gdy staje się on przełożonym.
    Jest bardzo niebezpiecznie mieć rację w sprawach, w których możni tego świata nie mieli racji.
    Urząd: ci, którzy się urządzili.
    Rządzić to znaczy przewidywać.
    Najgorszym panującym jest taki, który nie panuje nad sobą.
    Nie wydawaj rozkazu, jeśli nie potrafisz wymusić posłuszeństwa.
    Cóż to jest tron? Kawałek drewna pokryty aksamitem.
    Wielkość człowieka ocenia się nie po stanowisku, jakie zajmuje ale po tym, czy potrafi zachować do niego dystans.
    Ze wszystkich mechanizmów najtrudniejszym do naprawienia jest mechanizm władzy.
    Przyczyną, dla której rzeki i morza otrzymują hołd tysięcy strumieni górskich, jest fakt, że trzymają się niżej od nich. I dzięki temu mogą rządzić wszystkimi górskimi strumieniami. Podobnie mędrzec, który chce być ponad ludźmi, ustawia się niżej od nich, a chcąc być przed nimi, ustawia się z tyłu. I tak oto, choć miejsce jego nad ludźmi, oni nie czują jego ciężaru, a choć miejsce jego przed nimi, nie odbierają tego jako rany.
    Źle, gdy woźnica nie pamięta, że lejce są ważniejsze od bata.
    To, co monarcha każe drukować w gazetach, nie prezentuje się dobrze. Władza bowiem powinna działać, a nie przemawiać.
    Wierzę, że tam w górze jest coś, co czuwa nad nami. Niestety, jest to rząd.
    Samochód służbowy jest czymś, co każdy uważa za rzecz zbędną dopóty, dopóki sam w nim nie siedzi.
    Bagnetami można przywrócić porządek, ale trudno na nich siedzieć.
    Świat wspiera się na czterech filarach. Na naukach mądrych, na sprawiedliwości wielkich, na modlitwach prawych i na waleczności dzielnych. Ale to wszystko jest niczym bez władcy znającego sztukę władania.
    Z władzą nie można flirtować, trzeba ją poślubić.
    Grube ryby na każdego znajdą haczyk.
    Jak krótka jest pamięć… Najkrótsza wtedy, kiedy ma się władzę.
    Wolność i władza mają tylko jedną wspólną cechę: nadużywanie.
    Tylko w tym stopniu można mieć władzę, w jakim posiada się wolność.
    Przywództwo to zdolność przekładania wizji na rzeczywistość.
    Przywództwo to zdolność przekładania wizji na rzeczywistość.
    Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy.
    Władza częściej przechodziła z rąk do rąk niż z głowy do głowy.
    Teoretycznie królem zwierząt jest lew, ale praktycznie robak.
    W czasach niespokojnych rządzą nami psychopaci, w spokojnych my ich sądzimy.
    Korupcja – choroba wywołana wirusem brudnych rąk.
    Ojciec występuje w oczach dziecka jako absolutny władca i absolutny sędzia.
    Sztuka rządzenia ludźmi jest umiejętnością mówienia kłamstw przy pomocy prawdy.
    Ludzie winią za wszystko okoliczności. Ci, którym na tym świecie się powodzi, wstają rano i szukają takich okoliczności, jakie są im na rękę. Jeśli ich nie znajdują, sami je tworzą.
    Politycy są wierni jak rzeki – trzymają się własnych koryt.
    Źli posłowie są dziełem dobrych obywateli, którzy nie czynią użytku ze swego prawa wyborczego.
    W demokracji wolno głupcom głosować, w dyktaturze wolno głupcom rządzić.
    Polityka to sztuka posługiwania się ludźmi, wmawiając im zarazem, że się im służy.
    Zwycięski rewolucjonista zostaje mężem stanu, pokonany jest tylko zbrodniarzem.
    Polityka to wielka sztuka. Trzeba ludzi przekonać, że muszą płacić za to, że się ich okrada.
    Serce męża stanu musi być w jego głowie.
    Dla rządu przed wyborami drogi jest wyborca. Po wyborach drożeje wszystko inne.
    Minister nie powinien żalić się na gazety. Nie powinien ich nawet czytać. Powinien je pisać.
    Demokracja nie powinna iść tak daleko, żeby w rodzinie większością głosów decydować, kto jest ojcem.
    Wojna nie jest niczym innym, jak sporem między rządami o władzę nad poddanymi.
    Najbardziej uczęszczaną drogą jest droga do żłobu.
    Sztukę pobierania podatków porównać można do skubania gęsi: należy wyrywać z niej jak najwięcej piór przy jak najmniejszym syczeniu ptaka.
    Uzdrawianie finansów kraju skutecznie uzdrawia finanse uzdrowicieli.
    Władza ani małżeństwo nie znoszą wspólników.
    Nie znam większego grzechu niż uciskanie słabszych w imieniu Boga.
    Dążenie do zbawienia ludzkości jest najczęściej maską, pod którą ukrywa się dążenie do zdobycia władzy.
    Daj człowiekowi koryto, a momentalnie zamieni się w świnię
    Człowiek, w którego ludzie wierzą, jest potęgą; podwójną ma moc, jeżeli sam w siebie wierzy.
    Wszystko należy poświęcić człowiekowi. Tylko nie innych ludzi.
    Tym, co odróżnia człowieka od innych stworzeń jest świadomość Boga, uznanie władzy poza i ponad samym sobą – władzy, której winniśmy lojalność i posłuszeństwo.

  • 2016-10-05 10:07:38

    gość: ~Ćwok

    Następne forum musi być w mieście cudów.

  • 2016-10-05 20:49:32

    gość: ~KOS

    AROGANCJA – CZYLI CHOROBA WŁADZY

    Jest we władzy jakaś choroba. Sprawujący władzę zapadają na nią niejako automatycznie. „Woda sodowa uderzyła mu do głowy” – mówiono kiedyś i była w tym chyba racja. Jest we władzy jakaś choroba, która uaktywnia się i atakuje z przerażającą skutecznością, wydaje się, że nawet najlepszych i najuczciwszych. A chorobą tą jest arogancja (rząd się sam wyżywi) i hipokryzja (immunitety dla pospolitych przestępstw i kradzieży) elit władzy. Władza interesuje się tylko sobą i tym jak nie stracić stołków, jak nie odpaść od biurek do których się dorwała. Władza każdego szczebla i w każdej rzeczywistości próbuje tak się ustawić, żeby być nietykalną, a jednocześnie niekontrolowaną lub nawet niekontrolowalną. I dlatego jej arogancja i hipokryzja w stosunku do innych przybiera karykaturalne rozmiary. Tak było chyba od początku, od zarania struktur władzy. Tak było również w czasach nam nieodległych, w epoce realnego socjalizmu. Ale tak jest również i teraz, w okresie tzw. demokracji, kiedy do głosu dojść powinny zdrowe postawy i uczciwi ludzie. I dziw, bo mimo zmiany systemu politycznego, mimo wolności i – jak wyżej napisałem – rzekomej demokracji, nic w tym względzie się nie zmieniło. Wprost przeciwnie, wydaje się, że stan ulega pogorszeniu. Coraz to nowe elity władzy wykazują niesłychaną inwencję w wymyślaniu coraz to nowych i bardziej jeszcze aroganckich sposobów zachowania i traktowania „pospólstwa”. Opinia publiczna informowana jest o niektórych tylko, najbardziej jaskrawych ekscesach „panów władzy”, ale i tak nikogo to nie odstrasza i kolejne „zmiany warty” na kierowniczych, dyrektorskich i ministerialnych stanowiskach „dzielnie walczą o swoje”.

    Od kilkunastu lat obserwujemy w polskim życiu społeczno-politycznym i nie tylko, wzrastającą arogancję i hipokryzję elit władzy, ale i całkowitą bezkarność i bezsilność. Jest to proces narastający z roku na rok i przybierający zastraszające rozmiary nie tylko w życiu państwa i jego władz, ale także w życiu mniejszych jednostek administracyjnych, firm, zakładów pracy i innych grup społecznych, a nawet grup wyznaniowych i religijnych. Ośmieliłbym się nawet postawić tezę, że władza coraz bardziej służy samej sobie i o siebie jedynie dba. A jedynym celem jej działania jest utrzymanie się na stanowisku i szybkie, w miarę bezbolesne i bezkarne wzbogacenie się, zapewnienie sobie spokojnej i dostatniej przyszłości. W strukturach władzy brak czasami zwykłej uczciwości i poczucia sprawiedliwości, a cóż dopiero mówić o miłosierdziu czy miłości, o honorze i służebnych ideałach. Boć przecież podstawowym celem władzy jest służba społeczeństwu. I jest truizmem przywoływanie tutaj zdania Chrystusa w tym względzie, który mówi: „kto między wami chce być pierwszym niech będzie ostatnim, a kto by chciał być przełożonym waszym niech będzie waszym sługą…”. I nie chodzi nawet o to, aby przełożony hołdował niebezpiecznym zasadom populizmu i spełniał wszystkie zachcianki i wymagania swoich podwładnych, czy był przez nich ubezwłasnowolniony w decyzjach. Chodzi jednak o to, że jego zachowanie często jest aroganckie i urągające najbardziej podstawowym zasadom moralnym. A jednocześnie niekrytykowalne, bo któryż z podwładnych ośmieliłby się zwrócić uwagę lub poddać w wątpliwość polecenia i zdanie szefa. Ten zaś otacza się tylko i wyłącznie ludźmi, którzy mu schlebiają i w ten sposób traci jakikolwiek kontakt z rzeczywistością, zaczyna żyć na izolowanej wyspie swojej nieomylności i nietykalności. Jego – najbardziej idiotyczne, a nieraz nawet kretyńskie – decyzje uderzają w innych, w rzeczywiste dobro wspólne, w interesy firmy, czy społeczności i nikt nie jest w stanie go rozliczyć. Do dzisiaj przecież mamy przykłady takich właśnie długofalowych, kretyńskich decyzji, które spowodowały i nadal powodują ogromne straty i z których nikt nie wie jak wyjść. A ówczesny „pan i władca”, który doprowadził do takiego stanu swoją indolencją i arogancją żyje na cieplutkiej emeryturce i jest nietykalny.

    Znane nam powiedzenie: „rząd się sam wyżywi”, jest bezgłośnie i zarazem bezczelnie powtarzane przez coraz to nowych przywódców i szefów, niekoniecznie rządowych. Aroganckie nieliczenie się z jakąkolwiek opinią społeczną, a nawet ze zwykłą logiką i poczuciem uczciwości wydaje się przybierać na sile w sposób zastraszający. Nikogo, albo prawie nikogo na szczeblach władzy nie obchodzi zwykły obywatel, przeciętny zjadacz chleba, szeregowy pracownik, ojciec rodziny, który stracił pracę, szary członek społeczności. I czy to będzie w zakładzie pracy, w urzędzie, w biurze, niejednokrotnie w parafii, czy zgromadzeniu zakonnym, takie postawy wydają się być powszechne i są – bo nieraz muszą być (???) – tolerowane w imię świętego spokoju, nie rozdrapywania ran przeszłości, „prania brudów we własnej pralce”, itp., itd.

    Aroganckie podwyższanie sobie diet poselskich i senatorskich do horrendalnych rozmiarów przez kolejne sejmy i rządy, oraz ciągnące się latami dyskusje nad rewaloryzacją rent i emerytur, czy płac dla sfery budżetowej,
    Aroganccy prezesi regionalnych kas chorych czy burmistrzowie niewielkich miasteczek przyznający sobie gaże po 25.000 (i więcej) złotych i emeryci żyjący na skraju nędzy za głodowe 500 zł miesięcznie i nie mający za co wykupić lekarstw, bo kasa chorych nie uznaje zniżek,
    Arogancki prezes Związku Inwalidów Polskich, który kupuje sobie 7 (słownie siedem) luksusowych limuzyn z tapicerką z prawdziwej skóry, kiedy jednocześnie inwalidzi – czekający na wózek inwalidzki latami – otrzymują jedynie 120 zł dopłaty do tego sprzętu,
    Aroganccy dyrektorzy specjalnych okręgów przemysłowych, za państwowe pieniądze przeznaczone na rozwój okręgu kupujący luksusowe samochody i jeżdżący na wycieczki zagraniczne zamiast inwestować w rozwój regionu i tworzyć miejsca pracy,
    Arogancki sześćdziesięcioletni dyrektor małej fabryczki, płacący głodowe pensje pracownikom, a jednocześnie budujący luksusowy domek swojej dwudziestoletniej kochance,
    Arogancki proboszcz traktujący swoich parafian jak pół idiotów, a parafię, jak swoje prywatne ranczo,
    Aroganckie dyrekcje ZUS-u budujące biurowce-pałace i wypłacające głodowe zasiłki rencistom i emerytom, którzy całe życie uczciwie pracowali i płacili składki ubezpieczeniowe, z których teraz buduje się te pałace, boć przecież nie z kieszeni pracowników ZUS-u,
    Arogancki przełożony zakonny, defraudujący dobra wspólne zakonu i niefrasobliwie szastający pieniędzmi na lewo i prawo, bo nikt nie ośmieli się mu sprzeciwić, czy zwrócić uwagi. On przecież jest przełożonym i wszystko wie najlepiej,
    Arogancka urzędniczka w biurze, traktująca po chamsku petenta, bo akurat przeszkodził jej w słodkiej rozmowie telefonicznej. Ona też ma odrobinę władzy, którą musi pokazać bo od niej zależy, czy petent cokolwiek załatwi.
    To boli, mówienie prawdy -zresztą- zawsze boli. A ci, którzy się na to odważają są natychmiast traktowani jak wrogowie. Ale te i tym podobne przykłady są tylko najbardziej jaskrawymi przypadkami lub tylko szczytem góry lodowej. I wydaje się, że wszyscy są bezsilni wobec takiej arogancji i braku zwykłej uczciwości czy poczucia odrobiny pokory. I wydaje się, że wszyscy muszą z cierpliwością i wyrozumiałością tolerować wybryki takich szefów i modlić się jedynie, żeby znalazła się jakaś Naczelna Izba Kontroli, która w końcu ukróci arogancką samowolę szefa i poda go do dymisji.

    Trudno jest nawet wymienić wszystkie przykłady aroganckiego traktowania ludzi. Jest to bowiem cały kompleks różnego rodzaju zachowań ludzi, którzy uwierzyli, że są nieomylni, że wszystko im wolno, że ich decyzje i postępowanie jest jedynie słuszne i niepodważalne, a nawet jeśli mają wątpliwości, to i tak czują się bezkarni, bo to przecież oni są u władzy i od nich zależy los innych. Co więcej, do tej postawy arogancji dołącza się czasami faryzejskie i pełne hipokryzji tłumaczenia. Najpierw udaje się, że sprawy w ogóle nie ma, nikt nie ośmiela się protestować, ani buntować, bo to przecież równałoby się z założeniem sobie samemu stryczka na szyję. Gdyby pracownik zwrócił uwagę swojemu przełożonemu, to w najlepszym wypadku byłby mocno szykanowany i tak uprzykrzono by mu życie, że sam poprosiłby o zwolnienie. Jeśli jednak już sprawa wyjdzie na jaw, to najpierw aroganckiego delikwenta przenosi się na inne „dyplomatyczne – równorzędne” stanowisko, aby przypadkiem nie stracił na tej zamianie, a jeśli i to nie pomaga i „upierdliwi” nie dają za wygraną, to próbuje się grać na patriotyczno-zdroworozsądkowych uczuciach i tłumaczyć: że nie należy sprawy nagłaśniać, bo to jest plucie we własne gniazdo, że rzecz całą należy wyciszyć, że takie są wymagania współczesnego świata, że nie można przecież inaczej, że trzeba zrozumieć stanowisko i jego wymagania, że ty i tak nie wiesz wszystkiego i on tak musiał zrobić, bo inaczej sprawy przybrałyby jeszcze gorszy obrót… itd., itp.

    Arogancja i złączona z nią hipokryzja nie mają granic. Arogancja jest jak zakaźna choroba dotykająca szczególnie struktur władzy, chociaż i ci, którzy jej nie mają nie są na nią uodpornieni. Z jednej strony słyszy się narzekania i utyskiwania na brak autorytetów, na ich upadek, na nieposłuszeństwo, niezdyscyplinowanie i anarchię. Ale z drugiej strony, czyż sama władza przez swoje aroganckie i faryzejskie zachowanie nie zasłużyła sobie na takie właśnie traktowanie i lekceważenie jej? Anarchiści nawołują do „olewania władzy” i chyba mają rację, bo skoro władza nie interesuje się społecznością, to dlaczego niby społeczeństwo miałoby się interesować władzą, skoro ona i tak sama się wyżywi. Słyszy się narzekania i utyskiwania, że ludzie nie biorą udziału w wyborach, sejmowych, prezydenckich, samorządowych… Po co? Skoro każda wybrana władza jest sama dla siebie, samowystarczalna i -jak się wydaje – sama sobie poradzi, to po co w ogóle zajmować się władzą? Ci, którzy nie są przy władzy kiedy tylko osiągną jej namiastkę zaraz zaczynają pokazywać swoją przewagę nad innymi, odgrywać się i arogancko traktować innych – swoich niedawnych wyborców. Raz dorwawszy się do władzy zapadają na tę chorobę szybko i głęboko, wydaje się nawet że nieuleczalnie.

    Oczywiście nie należy generalizować i na pewno można znaleźć w strukturach władzy ludzi uczciwych, solidnych, rzetelnych i nie aroganckich. I chwała im za to. Ilu ich jednak jest i czy mają rzeczywiście nasze poparcie? Czy są to raczej „donkichoci” walczący z wiatrakami, opuszczeni i z góry skazani na przegraną? Czy ludzie uczciwi i nieegoistyczni muszą zawsze przegrywać, mimo, że to właśnie oni myślą o rzeczywistym dobru społeczeństwa?

    Dlaczego tak jest? Czy musi tak być, że każdy sprawujący władzę, lub mający choćby jedynie jej namiastkę musi być arogancki? Czy ci, którzy tacy nie są muszą być opuszczeni i skazani na przegraną? Wiem, że artykułem tym wkładam kij w mrowisko, ale powiedz mi bracie, siostro czy nigdy nie dokuczyła Ci właśnie arogancja i hipokryzja władzy, czy nigdy się z tym nie spotkałeś(aś). Czy ty sam może – mając jakąś funkcję – nie jesteś arogancki, obłudny i czy nie udowadniasz innym, że to właśnie ty musisz mieć rację? Czy doświadczając arogancji władzy nie stoisz z boku, pokornie i potulnie, „z pokorą” przyjmując lub nawet tylko zgadzając się biernie na ten stan?

  • 2016-10-06 08:05:02

    gość: ~takitam

    @KOS

    Po pierwsze, zgadzam się całkowicie z tezami Pani/Pana wpisu, ale ..... z całym szacunkiem, to o czym Pani/Pan pisze, wiedzą wszyscy i czytając ten wpis miałem wrażenie, że opisywana jest "maślaność" masła i "niebieskość" nieba.

    Poza tym, ilość słowa "arogancja" we wszelkich odmianach, to chyba 1/4 wpisu, czyli (moi zdaniem) zdecydowanie za dużo.

    gość: ~KOS napisał/a:
    "Dlaczego tak jest? Czy musi tak być, że każdy sprawujący władzę, lub mający choćby jedynie jej namiastkę musi być arogancki?"

    Dlaczego tak jest ?
    Bo jesteśmy niestety bezrefleksyjnym, nieuczącym się na błędach, bardzo mało oczytanym i (wbrew pozorom) mało wykształconym społeczeństwem, a do tego twierdzącym, że mamy jakąś przypisaną od boga szczególną odwagę.
    Tymczasem boimy się po prostu zmian.
    Idziemy głosować na umiarkowane partie (PO lub PiS) które niczego nie naprawią, ale też zbytnio mieszać nie będą.
    Inna sprawa, że ci pogrobowcy komuny tak ustawili sobie ordynację wyborczą i podporządkowali media, że właściwie żadna mała partia (lub ugrupowanie) mająca jakiś sensowny pomysł na Polskę, nie ma możliwości się przebić z informacją do społeczeństwa, ale też rzeczone społeczeństwo po prostu boi się radykalnych zmian, nie rozumiejąc, że tylko radykalne zmiany (przede wszystkim prawa) mogą cokolwiek zmienić w kwestii tzw. arogancji władzy.

    Oczywiście wszystko ma soje granice i jeśli Polacy zostaną postawieni pod ścianą przez kolejną władzę tudzież tzw. Unię Europejską, to możemy się spodziewać zrywu podobnego to tego z lat 80-tych (Solidarność) i pogonieniu tych wszystkich "elit" .
    Jednak tym razem może się okazać, że zamiast wybrać umiarkowanych, wybierzemy (i poniekąd słusznie) radykałów, czyli np. narodowców, a ci już się (mam nadzieję) pitolić ze szkodnikami nie będą.
    Jeśli tak się stanie (a to całkiem możliwy scenariusz), to oczywiście podniesie się tak krajowy jak i "europejki" ryk, że w Polsce faszyści doszli do władzy, przy czym nikt (jak w 1933 w Niemczech) ich nie ruszy.

    Oczywiście żadnej wojny z tego nie będzie, ale moim zdaniem, zmieniłoby to sposób sprawowania władzy raz na zawsze, czyli odsunięto by bizantyjski, sowiecki model zarządzania państwem, który tak naprawdę, trwa przecież do dziś.
    Nie od rzeczy będzie tu wspomnieć, że wraz z tzw. władzą świecką, odsunięto by od wpływów cały kościół katolicki i w ogóle jakiekolwiek tzw. "duchowieństwo" i już samo to, pozwoliłoby odetchnąć Polsce i Polakom.

    Czy to lepiej ?

    Nie wiem, czas zweryfikuje, ale na pewno byłaby to trwała zmiana, moim zdaniem na lepsze.

    Czy ma jako naród, w końcu zdecydujemy się na rzeczywiste zmiany, a nie tylko legitymację tego co jest ?

    Moim zdaniem .... niestety nie, ale może młodsze pokolenia ? .... kto wie ?

  • 2016-10-06 14:08:19

    gość: ~KOS

    @takitam

    To jest kazanie z 1999 roku dostępne opublikowane w Internecie

  • 2016-10-06 19:36:38

    gość: ~Hejter

    ostatnio dodany post

    Ograniczenia wolności słowa w polskim prawie

    W encyklopedii „wolność słowa” jest definiowana jako „podstawowe prawo człowieka, odnoszące się do możliwości swobodnego wypowiadania swoich poglądów, łączona jest z reguły z prawem do informacji”.

    W dokumentach tych stwierdza się zgodnie, że każda jednostka ma prawo do wolności poglądów i wypowiedzi. Może ono jednak podlegać pewnym ograniczeniom ze względu na poszanowanie praw lub dobrego imienia innych osób lub ochronę bezpieczeństwa narodowego, porządku publicznego, ochronę zdrowia i moralności. Zakazana jest również wszelka propaganda ustrojów totalitarnych oraz popieranie w jakikolwiek sposób nienawiści rasowej, narodowej lub religijnej.
    Wolność słowa nie jest zatem wartością najwyższą i absolutną. Podlega różnego rodzaju ograniczeniom. Mogą one być natury etyczno-moralnej lub prawnej. Jeśli są one zapisane w prawie, to powstaje pytanie: kto ma nadzorować i kontrolować przestrzeganie owych ograniczeń? W państwie demokratycznym robi to niezawisły sąd. A w państwach niedemokratycznych, totalitarnych? Z reguły powstaje specjalny urząd. Może on nosić różne nazwy i przybierać różne formy instytucjonalnie, ale powszechnie określa się go mianem cenzury.
    Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej z 2 kwietnia 1997 r.

    Bezpośrednio o mediach mówią artykuły 14 i 54. Artykuł 14 stwierdza, że „Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność prasy i innych środków społecznego przekazu”. Ta wolność – jak zauważa W. Sokolewicz – jest koniecznym warunkiem wypełniania przez prasę jej misji. Wolność leży w samej istocie prasy. Musi ona mieć swobodę działania i być wolna od zadań i wytycznych otrzymywanych z zewnątrz, zwłaszcza od ośrodków władzy publicznej. Tylko w pełni wolna prasa może rzetelnie i efektywnie monitorować poczynania organów władzy.
    Z kolei artykuł 54 Konstytucji RP brzmi następująco (warto go uważnie przeczytać, gdyż odnosi się wprost do zakazu cenzury): „1. Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. 2. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane. Ustawa może wprowadzić obowiązek uprzedniego uzyskania koncesji na prowadzenie stacji radiowej lub telewizyjnej”. W praktyce oznacza to, że system prasowy w obszarze mediów drukowanych jest systemem zgłoszeniowym, zaś system mediów elektronicznych – systemem koncesyjnym, co wynika po części również z uwarunkowań technicznych (konieczność uzyskania częstotliwości na nadajnikach lub miejsca na multipleksie cyfrowym; przy radiofonii internetowej rejestracja ani koncesja nie jest wymagana, zaś telewizja, nadająca linearny program w Internecie powinna być wpisana do rejestru prowadzonego przez Krajową Radę Radiofonii i Telewizji).

    Jak widać, doświadczenia polskie z czasów komunizmu spowodowały, że prawodawca podszedł bardzo zasadniczo do kwestii cenzury mediów, wpisując jej zakaz do najwyższego aktu prawnego, jakim jest Konstytucja. Zlikwidowano też koncesjonowanie prasy – w obecnym systemie zgłoszeniowym wydawca musi jedynie poinformować państwo o zamiarze wydawania dziennika lub czasopisma – tzn. w praktyce oznacza to, że musi je zarejestrować w sądzie.
    Kodeks karny

    Częściowo ogranicza wolność słowa w Polsce także kodeks karny, a dokładniej następujące jego artykuły:

    Art. 196, mówiący o zakazie obrażania uczuć religijnych;
    Art. 212, zwierający zakaz pomówienia i oszczerstwa;
    Art. 216, zabraniający znieważania innych osób lub grup ludzi;
    Art. 256 – zabraniający propagowania faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju państwa oraz nawoływania do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych;
    Art. 257 – mówi o znieważaniu ze względu na przynależność narodowościową, etniczną, rasową, wyznaniową.
    Podobne do wyżej wymienionych artykułów postanowienia zawiera również kodeks cywilny, dając możliwość dochodzenia rekompensaty za naruszenie dóbr osobistych na drodze postępowania cywilnego.
    Złapać hejtera
    Wrogości i agresji w Sieci jest bardzo dużo. Do tej pory pokrzywdzeni nie mieli narzędzi, które mogłyby pomóc w ściganiu uciążliwych hejterów. Ma to się zmienić.
    Prawa autorskie
    Wolno przytaczać w utworach stanowiących samoistną całość urywki rozpowszechnionych utworów lub drobne utwory w całości, w zakresie uzasadnionym wyjaśnianiem, analizą krytyczną, nauczaniem lub prawami gatunku twórczości.
    Rozwijaj się albo giń .

REKLAMA