Express-Miejski.pl

Legenda o złotych ludzikach

Legenda Ziemi Ząbkowickiej

Legenda Ziemi Ząbkowickiej fot.: Express - Miejski.pl

Konkurs na najciekawszą legendę Ziemi Ząbkowickiej został rozstrzygnięty. Do siedziby Stowarzyszenia LGD Qwsi nadesłano 51 prac konkursowych. W każdy piątek będziemy publikować nagrodzone prace. Dziś zaprezentujemy legendę jedenastoletniej Alicji Kuśnierz.

Było to dawno, dawno  temu. Przed wielu laty w miejscowości Suszka żył pewien gospodarz o imieniu Jan. Miał ogromne gospodarstwo. Był on bardzo uczciwy, pracowity i  pobożny. Jego rodzina od wieków zajmowała się uprawą roli i hodowlą zwierząt. Pewnego razu podczas potężnej burzy grad zniszczył mu dojrzewające zboże i wszystkie owoce w sadzie. Gospodarz bardzo się zmartwił, bowiem stracił plony z całego roku. Nie wiedział jak w takiej sytuacji wykarmi swoją rodzinę i zwierzęta w zagrodzie. Ale to jeszcze nie był koniec złych rzeczy, jakie go spotkały. Jego jedyny syn o imieniu Bartosz nagle ciężko zachorował. Nikt nie wiedział jak pomóc młodemu chłopcu. Gospodarz jeździł z nim do różnych lekarzy, jednak żaden nie wiedział  co dolega Bartoszowi, i wywołuje tą tajemniczą chorobę. Chłopiec słabł z dnia na dzień. Nie wychodził na dwór, nie chciał się z nikim spotykać. Stał się bardzo samotny i przygnębiony. Jan z bólem serca patrzył na swojego ukochanego syna. Z powodu tych nieszczęść gospodarz stwierdził, że prześladuje go zły los. W jego domu zapanował smutek i głód. Bywały dni, kiedy rodzina Jana nie miała co jeść. Pewnej nocy gospodarz postanowił nałowić ryb w rzece Nysie Kłodzkiej. Kiedy przybył nad rzekę, wokół panowała cisza. Był ciepły wieczór. Nawet liście drzew pozostawały bez ruchu, gdyż wieczór był bezwietrzny. Zamyślony Jan  wpatrywał się w wodę, i zauważył, że raz po raz coś wynurza się z nurtu rzeki, a za chwilę chowa się z powrotem. Kiedy przyjrzał się bliżej, zobaczył, że w wodzie świeci się światło. Woda stawała się złota. Tatarak, trzcina i inne rośliny świeciły złotym blaskiem. Był to niezwykły widok, który wprawiał w zdumienie.  Gospodarz zachwycił się zjawiskiem, ale ogarnął go też lęk i strach. Zastanawiał się co to może być, jednak nie mógł znaleźć na to żadnej odpowiedzi. Zostawił wszystkie swoje rzeczy, w tym sieci i lampę naftową, która miała oświetlić mu drogę powrotną, i uciekł do domu. Kiedy dotarł na miejsce, opowiedział o wszystkim synowi i żonie. Całą noc zastanawiali się co o tym myśleć i co zrobić w tej sytuacji. W końcu nad ranem gospodarz postanowił ponownie pójść nad rzekę  i dokładnie zbadać dziwne zjawisko.

Następnej nocy wraz z synem udali się nad rzekę. Usiedli nad brzegiem Nysy. Po pewnym czasie zauważyli wynurzające się z wody postacie świecące złotym blaskiem. Szybko zarzucili sieci. Kiedy je wyciągnęli, zamiast ryb ujrzeli dwie małe ludzkie istoty błyszczące niczym złoto i trzymające w swych malutkich dłoniach złote kamienie. Kiedy rybacy wpatrywali się zdumieni w to, co złowili, usłyszeli błagalną prośbę. Małe, złote postacie prosiły o uwolnienie, a w zamian proponowały dary w postaci złotych kamieni. Rybacy po chwili namysłu zgodzili się, i przyjęli złote kamienie. Gdy syn dotknął kamienia, odzyskał zdrowie i siły. Został cudownie uzdrowiony. Wszelkie objawy ustąpiły. Poczuł, że staje się znowu silny i zdrowy. Szczęście jakie ogarnęło mężczyzn było ogromne. Chcieli natychmiast wrócić do domu i wszystkim ogłosić tą cudowną wiadomość. Jednak złote ludziki zabroniły im rozgłaszać o zaistniałym zdarzeniu.  Miało to zostać tajemnicą i nikt nie mógł się o tym dowiedzieć. Taki  postawiły warunek. Wyjaśniły , że wyjawienie tajemnicy rozgniewałoby rzeke Nysę. Gniew rzeki jest straszliwy i mógłby sprowadzić powodzie i nieszczęścia na wieś Pilce i okoliczne miejscowości. Zagniewana rzeka może bowiem wyrządzić ogromne szkody.

Ojciec i syn obiecali dotrzymać tajemnicy. Długo jeszcze stojąc nad brzegiem  przyglądali się   spienionym falom wznoszącym się , to znów opadającym. W zadumie, pełni szczęścia i radości powrócili do domu. Czasami przychodzili na połów ryb, ale nigdy już nie ujrzeli złotych blasków i ogników wśród fal. Czas płynął, a życie gospodarzy bardzo się zmieniło. Zakupili nowe nasiona, i ponownie zasiali pola, które obrodziły dużymi plonami. Zakupili także zwierzęta hodowlane i wszelkie potrzebne do gospodarstwa sprzęty. Stali się bardzo bogatymi ludźmi, mieli służbę i piękne domy. Cieszyli się szczęściem, jakie ich spotkało. Mieszkańcy wsi dziwili się tej ogromnej zmianie, i wiele razy próbowali dowiedzieć się co uzdrowiło Bartosza i skąd u Jana takie skarby. Jednak nie mogli się dowiedzieć niczego, bo Jan i Bartosz, zgodnie ze złożoną obietnicą, nie rozmawiali na ten temat. Każdemu odpowiadali, że szczęście się do nich odwróciło, i sami nie wiedzą jak to się stało.

Minęły lata. Syn gospodarza wyrósł na przystojnego młodzieńca. Poznał piękną dziewczynę  Annę, w której zakochał się bez pamięci. Ona odwzajemniła jego uczucia, i młodzi postanowili się pobrać.  Dziewczyna jednak bardzo często pytała swego narzeczonego skąd mają tyle bogactwa i jak to się stało, że Bartosz  pokonał tak nagle swoją chorobę. Bartosz miał ogromną  ochotę wyjawić Annie tajemnicę. Był pewien, że złote ludziki na pewno już dawno o nich zapomniały i nie pamiętają o złożonej przysiędze.

Był majowy wieczór. We wsi Suszka grały kapele muzyków, gdyż odbywało się wesele Bartosza i Anny. Na uroczystość byli zaproszeni goście z Pilc, Przyłęku i Kamieńca. Pod koniec uroczystości stary ojciec poprosił syna o rozmowę. Zaprowadził go do osobnego pokoju i powiedział:

- Pamiętaj, nigdy nie zdradź tajemnicy o zdobytym skarbie. Gdybyś ją wyjawił, to sprowadziłbyś ogrom nieszczęść na wieś Pilce i całą okolicę.

Syn jednak zadrwił ze starego ojca mówiąc:

- Jesteś stary i tracisz pamięć. Ojciec nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Wiedział, że niedługo może umrzeć i musi przestrzec syna  oraz powstrzymać go przed  wyjawieniem tajemnicy. Ponownie upomniał Jana i przypomniał przestrogę złotych ludzików. Syn wybuchnął śmiechem, który był tak doniosły, że obudził gniew rzeki Nysy. Wzburzona rzeka zaczęła wylewać swe wody na wieś Pilce i Przyłęk. Przerażeni goście nie mogli już przejść na drugi brzeg rzeki i wrócić do swych domów. Zerwał się potężny wiatr. Drzewa uginały sie do ziemi, niebo stało się ciemne, a ptaki stukały w szyby okien ze strachu. Nieposłuszny syn zrozumiał swój błąd, i przeprosił ojca. W tym momencie nastała cisza, a przyroda uspokoiła się. Życie toczyło się dalej. Mimo to, co pewien czas wody Nysy występowały z brzegów zalewając ogrody i gospodarstwa. Miało to być przestrogą przed wyjawieniem sekretu. Ludzie z uwagą i niepokojem obserwowali rzekę, zbudowali most i zabezpieczali się. Powstały też nowe jeziora. Mówiono nawet, że niektórzy ludzie widzieli blaski złota na rzece i postacie o ludzkich kształtach.

Nikomu nigdy więcej nie udało się złowić złotych ludzików w sieci rybackie. Bardzo starzy ludzie twierdzili, że ludziki chodziły w czasie księżycowych nocy po wodzie Nysy Kłodzkiej w kierunku kamienieckiego zamku. Wspominano, że widziała ich i rozmawiała z nimi sama księżniczka Berendyna przejeżdżająca w XIV wieku przez Kamieniec. Mieszkańcy szukając złotych kamieni natrafili na kruszywo, z którego budowali swe domy. Upływał czas, a o legendzie  o złotych ludzikach pozostały tylko wspomnienia. Jedynie rzeka do dnia dzisiejszego pamięta o tamtych wydarzeniach i na dowód co pewien czas wylewa na pobliskie tereny wodę, aby przypomnieć o  pamiętnej historii i przestrzec ludzi przed lekceważeniem przyrody.

-------------------------------------------------------------------------

Pisownia zgodna z oryginałem.

Alicja Kuśnierz

0

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA