Ewa Joroszuk jest młodą, pracującą mamą. Od dwóch lat trzyma pieczę nad Kobylą Głową, w której jest sołtysem. Kobieta na takim stanowisku wciąż budzi kontrowersje i obawy, czy podoła obowiązkom jakie będą przed nią stawiane. Młoda sołtyska obala mity i udowadnia mężczyznom, że płeć piękniejsza także może stać na czele sołectwa.
Kiedy zaproponowano kandydaturę Ewy Jaroszuk na sołtysa, ona sama nie wyraziła zgody i chciała się wycofać. Los jednak chciał inaczej. Znaczną przewagą głosów młoda kobieta objęła stanowisko.
- Piastowanie takiego stanowiska, to była wielka niewiadoma – wyznaje Ewa. – Bałam się tej funkcji i obowiązków jakie na mnie spadły.
Kobieta postawiła sobie za cel dotarcie do każdego mieszkańca. Chciała mieć dobry kontakt i relacje, które pomogłyby w pracy na rzecz wsi.
- Jestem na półmetku kadencji. Cieszę się, że podjęłam taką pracę – mówi sołtyska Kobylej Głowy. – Ona daje dużo satysfakcji i spełnienia.
Początkowo wieś podzieliła się, bo młodzi opowiedzieli się za nową sołtyską, a starsi patrzyli z dystansem.
- Taka sytuacja bardzo mnie zmobilizowała, bo chciałam pokazać, że potrafię. Dlatego starałam się z całych sił zasłużyć na nowy tytuł i stanowisko, jakie objęłam – wyjaśnia Ewa.
Sołtyska z sentymentem wspomina imprezy charytatywne, które cyklicznie są organizowane na wsi. Dochód jest przeznaczony na pomoc jednej, wybranej przez sołectwo osobie. Pierwszy piknik zrzeszył i zmobilizował do wspólnego działania całą społeczność wiejską.
- W nocy po festynie płakałam. Byłam tak przejęta jego organizacją, że kiedy opadły emocje – satysfakcja i radość, że wszystko się udało, poszło po naszej myśli sprawiły, że zaczęłam płakać. To było niesamowite uczucie. Dla przeżycia tak intensywnych uczuć warto działać, bo to działanie daje dużo radości.
Są zadania, z którymi ciężko jest się zmierzyć. Wówczas Ewa prosi o pomoc bardziej doświadczonych sołtysów czy pracowników gminy.
- Z każdym zadaniem chcę i muszę sobie poradzić. Jestem sołtysem – śmieje się.
Praca ze społecznością wiejską jest dla sołtyski przyjemnością. Mieszkańcy chcą włączać się do podjętych inicjatyw, wychodzą ze swoich domów, służą pomocą.
- Walczymy z mentalnością, która przez kilkanaście lat zahamowała życie społeczne na wsiach. Ludzie wracali z pracy i zamykali się w swoich domach. Stronili od towarzystwa, nie integrowali się. Pojawiła się potrzeba wspólnego działania na wsi i my ją kontynuujemy – mówi na zakończenie.
eMKa/Express-Miejski.pl
REKLAMA
REKLAMA