Ponad trzy tysiące szklanych negatywów – zamkniętych w 12 pudłach, wciąż w oryginalnych kartonikach – po blisko stu latach wróciło do miejsca, gdzie powstały.
To fotografie mieszkańców Barda i okolic, wykonane przez miejscowego fotografa Otto Eichlera na początku XX wieku. Dziś ta unikalna kolekcja jest już z powrotem na Dolnym Śląsku, a wszystko dzięki uporowi i pasji Tomasza Karamona – miłośnika lokalnej historii.
Znalezisko z przeszłości
Cała historia zaczęła się – jak wiele podobnych opowieści – na starym strychu. Dwadzieścia lat temu ktoś w Bardzie podczas porządków natknął się na pudła pokryte kurzem. Zamiast uznać zawartość za bezużyteczny złom, wystawił ogłoszenie: „Sprzedam stare szklane negatywy”. - To ogłoszenie wypatrzył dr hab. Leszek Krutulski – artysta fotograf, wykładowca gdańskiej ASP, pochodzący ze Słupca pod Nową Rudą. Zaintrygowany kupił je, uratował przed zniszczeniem i przez kolejne dwie dekady przechowywał w swoim domu. Poznaliśmy się mniej więcej dziesięć lat temu, gdy Leszek napisał do mnie z pytaniem o Otto Eichlera - fotografa z Barda, z którego atelier pochodziły negatywy. Szukał informacji o nim. A potem długo nic. Aż do momentu, kiedy napisał ponownie. Tym razem nie z pytaniem, ale z propozycją: „Może ty powinieneś się tym zająć. Może to już czas, żeby wróciły do domu” - relacjonuje Tomasz Karamon. I wróciły. Historia zatoczyła krąg.
Szklane portrety zwykłych ludzi
- W moich rękach znalazło się ponad trzy tysiące portretów – mieszkańców Barda i okolic, głównie z lat 20. i 30. XX wieku. Ale to nie tylko zdjęcia. To twarze ludzi, których historie można odtworzyć. W wielu przypadkach z imienia i nazwiska. Bo zachowała się jedna, bezcenna księga rachunkowa Otto Eichlera, obejmująca lata 1917–1921. To właśnie ten dokument pozwala przypisać konkretnej twarzy konkretne nazwisko - tłumaczy Tomasz Karamon. A dalej? Można ustalić, gdzie ta osoba mieszkała, czym się zajmowała, a czasem nawet, co się z nią stało po wojnie. To nie jest tylko zbiór zdjęć. To kapsuła czasu.
Cyfrowe ocalenie przeszłości
Przed Tomaszem Karamonem stoi teraz monumentalne zadanie: digitalizacja, zabezpieczenie, katalogowanie i – przede wszystkim – udostępnienie kolekcji szerszej publiczności. Marzy o stworzeniu cyfrowego archiwum, dostępnego dla każdego – potomków dawnych mieszkańców, pasjonatów historii, naukowców.
Koszty takiego przedsięwzięcia nie są małe. - Szacuję, że cały proces pochłonie kilkadziesiąt tysięcy złotych - dlatego będę aplikować o środki publiczne, krajowe. Ale już wiem, że nie jestem z tym sam. Fani „Bardo – na tropie tajemnic historii”, w tym radni Rady Miejskiej w Bardzie pokazali, że lokalna historia jest coraz ważniejsza - to oni pomogli zebrać brakującą kwotę na zakup kolekcji i księgi Eichlera - docenia.
Muzeum, które czasem jest
W przestrzeni publicznej coraz częściej pojawia się pomysł utworzenia muzeum poświęconego historii Barda. W komentarzach i lokalnych rozmowach mieszkańcy zauważają, że zbiory – nie tylko negatywy Eichlera, ale też inne artefakty z dawnych lat – zasługują na stałą ekspozycję.
- Muzeum? Ono już istnieje. Tylko inaczej, niż sobie to wyobrażamy. Nazywa się „Muzeum, Które Czasem Jest”. Gdy znajdę chwilę czasu wezmę starą walizkę, zapakuję do niej kilka artefaktów z dawnego Barda, stanę pod kościołem i przez dwie godziny będę opowiadał związane z nimi historie. A czasem mnie nie będzie - bo nie dojadę, bo spadnie deszcz, bo życie. I wtedy muzeum po prostu nie będzie. Bo muzeum to nie tylko mury i budżety. To spotkanie. Opowieść. Czasem wystarczy walizka, pasja i kilka godzin w sobotę, by dotknąć przeszłości. I by przeszłość mogła dotknąć nas - kończy Tomasz Karamon.
em24.pl
REKLAMA
REKLAMA