Każda interwencja jest trudna i każda pozostawia ślad w naszej psychice i sercu - mówi Olga Wilczewska z TOZ. (UWAGA! Umieszczone w galerii zdjęcia mogą być drastyczne) fot.: TOZ
W rozmowie z Olgą Wilczewską z Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Ząbkowicach Śląskich poruszyliśmy m.in. tematy adopcji zwierząt i problemów, z jakimi boryka się TOZ.
Express-Miejski.pl: Iloma zwierzętami zajmuje się aktualnie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami w Ząbkowicach Śląskich?
Olga Wilczewska: Aktualnie pod opieką mamy 38 kotów w różnym wieku oraz 8 psów, które są w domach tymczasowych. Szukamy dla nich stałego domu. Mamy też zwierzęta, które zostaną z nami na zawsze, bo są np. niepełnosprawne, jak kotka Żabcia, urodzona z wadą genetyczną. Nigdy nie będzie chodzić i całe życie spędzi w pieluszkach. Dodatkowo wspieramy karmą osoby w gorszej sytuacji materialnej oraz karmicielki kotów wolnożyjących. Biorąc to wszystko pod uwagę, liczba zwierząt którym stale pomagamy wynosi ok. 60–70 sztuk miesięcznie.
Express-Miejski.pl: Jakie problemy napotykacie na swojej drodze jeśli chodzi o działalność?
Olga Wilczewska: Sen z powiek spędzają nam głównie problemy finansowe. Dodatkowo zgłaszane są zwierzęta w potrzebie, którym nie możemy pomóc ze względu na to, że nie mamy ich gdzie zabrać. W dalszym ciągu też spotykamy się ze ścianą niezrozumienia podczas podejmowania interwencji. Ludzie dziwią się i pytają, o co nam tak naprawdę chodzi, przecież to tylko zwierzę. Jesteśmy też zasypywani zgłoszeniami niesprawdzonymi. Ktoś coś widział, ale nie wie do końca co, ale i tak oczekuje od nas interwencji. Inspektorzy jadą w podane miejsce i okazuje, że tam gdzie miał być konający pies w budzie, jest stary koc. Dobrze, że ludzie reagują, ale zgłoszenia muszą być precyzyjne. My naprawdę nie mamy czasu szukać domu pośrodku wioski z czerwoną dachówką, bo zgłaszający nie sprawdził numeru. To nie nasze lenistwo, to ewidentny brak czasu. Należy pamiętać, ze nasz TOZ nie ma pracowników, nikt nie jest na etacie. Każdy z nas pracuje zawodowo, a wszystko robimy w wolnym czasie.
Express-Miejski.pl: Wcześniej wspominała Pani o domu tymczasowym. Czym on jest i jakie warunki trzeba spełnić, by móc zająć się psem czy kotem?
Olga Wilczewska: Dom tymczasowy to miejsce, gdzie trafiają zwierzęta i czekają na swój stały dom. Po rozmowach z chętnymi osobami razem ustalamy jakie zwierzę do nich trafi. Wiadomo, że do kawalerki nikt nie da dwóch owczarków, a do osoby uczulonej na kocią sierść pięciu kociąt. Wszystko jest przemyślane, rozplanowane. Dom tymczasowy nie ponosi kosztów finansowych, no chyba, że podopieczny coś zmajstruje (śmiech). To my dajemy wyprawkę, karmę, żwirek. Płacimy za weterynarza. Dom tymczasowy ma pokazać lub czasem nauczyć zwierzę jak to jest żyć w domu, wśród ludzi i innych zwierząt, a także dać mu tymczasowe schronienie.
Express-Miejski.pl: Ile interwencji zanotowaliście tylko na początku tego roku? Jak się skończyły?
Olga Wilczewska: Interwencji było około 30. Szczególnie w okresie natężonych mrozów zostaliśmy zasypani zgłoszeniami o psach na łańcuchach, czy w budach, które kompletnie się do tego nie nadają. Zawsze na początku staramy się właścicielowi wytłumaczyć, dlaczego zwierzę nie może być w takich warunkach w jakich jest. W połowie przypadków ludzie w rozmowie z nami zaczynają to rozumieć i przyznawać nam rację, choć my zawsze zachodzimy w głowę jak to jest, że sami nie wpadli na to, ze dziurawa buda, z samych dech bez niczego w środku nie zapewnia ciepła przy -10 stopniach Celsjusza. Zawsze zostawiamy zalecenia kontrolne i czas, najczęściej 7 dni, na poprawę warunków. Jeżeli to nie zostanie wykonane kierujemy sprawę na policję i prokuraturę jako znęcanie się nad zwierzętami. Zdarza się, że właściciel w ogóle nie chce współpracować, wyzywa i grozi. Wtedy na miejsce zostaje wezwana policja.
W pierwszym tygodniu lutego, aż 3 razy musieliśmy wzywać patrol policji na miejsce interwencji. Dodatkowo poza zgłoszeniami o sprawdzenie warunków, prowadzimy akcje wyłapywania kotów bezdomnych na zabiegi kastracji. Na bieżąco reagujemy na zgłoszenia o bezdomnych psach, jak np. ostatnia sprawa ze Złotego Stoku, gdzie prawie łysy pies mieszkał w lesie i podchodził do jednego z domów tylko na jedzenie. Udało się znaleźć dla niego dom tymczasowy.
Różnego rodzaju zgłoszenia napływają codziennie czy telefonicznie czy przez Facebooka. Staramy się systematycznie rozwiązywać każdy problem i sprawdzać każde zgłoszenie.
Express-Miejski.pl: Na co głównie zwracacie uwagę podczas interwencji? Czego dotyczą ona najczęściej?
Olga Wilczewska: W okresie zimowym najczęstsze interwencje to te sprawdzające warunki. Wciąż panuje jakieś chore przekonanie, że pies przy budzie wcale nie marznie, a woda w misce nie zamarza. Buda ma być porządna. Ocieplona, wypchana słomą, a wejście zasłonięte kocem, żeby nie wiało. Woda w misce nie może być zamarznięta, mamy lać ciepłą i wymieniać ją tak często jak zamarza. Jedzenie powinno być pełnowartościowe, nie chleb z wodą.
W okresie wiosenno-letnim szykujemy się na tak zwany przez nas sezon koci. Telefon rozgrzewa się do czerwoności z prośbami o pomoc, bo kotka urodziła na gołej ziemi, szopie, piwnicy... Nagle wszystkie kotki są bezdomne, niczyje i nikt nie wie skąd się wzięły. Pomimo szerokiej akcji kastracji zarówno bezdomnych jak i właścicielskich to ludzie i tak tego nie robią. Mity wciąż ważniejsze od prawd podawanych przez weterynarzy. Tylko nikogo później nie interesuje co się stanie z takimi kociakami. Zeszły sezon był dla nas bardzo trudny, w szczytowym momencie w domach tymczasowych było 88 kotów... Natomiast okres letni to czas wakacyjnych wyjazdów. Wyrzucone psy i koty to standard. A potem zima i wszystko zaczyna się od początku...
Express-Miejski.pl: Domyślam się, że każda interwencja jest inna, jednak na pewno są takie, które na dobre utkwiły Wam w pamięci. Wcale nie myślę tu o miłej rozmowie z właścicielem przy herbacie czy kawie, ale o tych, gdzie spotkaliście zwierzęta zaniedbane czy też żyjące w skrajnie ciężkich warunkach, a i rozmowa z właścicielem ograniczała się do agresji i wyzwisk.
Olga Wilczewska: Tak naprawdę każda interwencja jest dla nas przerażająca, bo jadąc na zgłoszenie nigdy nie potrafimy przewidzieć co się wydarzy. Najbardziej przerażający jest człowiek i to do czego potrafi być zdolny. Bardzo ciężka interwencja była wiosną zeszłego roku w Piławie Górnej, gdzie zabieraliśmy 3 suki i 13 skrajnie zaniedbanych szczeniąt. Jeśli chodzi o konkretne przypadku to np. Geralt - pies z rozciętym siekierą, nożem pyskiem. Zapewne zrobił to jego właściciel, którego jednak nie udało się namierzyć i ukarać. Borys - staruszek na łańcuchu, o chlebie i wodzie, gdzie właściciele w domu na kanapie mieli ślicznego ukochanego maltańczyka. Amorek - pies z lasu ze Złotego Stoku, Astor - pies z przeogromnym guzem jąder, którego choroba zaniedbywana przez właściciela rozrosła się tak, że nie udało się go uratować. Każda interwencja jest trudna i każda pozostawia ślad w naszej psychice i sercu.
Express-Miejski.pl: Na jakiej podstawie oceniacie, że pies jest przechowywany w złych warunkach? Czy są jakieś kryteria?
Olga Wilczewska: Tak. Ustawa o Ochronie Zwierząt. Artykuł 6 określa czego robić nie wolno i co uznajemy za znęcanie się nad zwierzętami.
Express-Miejski.pl: Nieco odchodząc od tych najtrudniejszych tematów związanych z Waszą pracą. Proszę powiedzieć co powinniśmy zrobić w sytuacji, gdy zauważymy bezdomne lub błąkające się zwierzę?
Olga Wilczewska: Jeżeli napotkamy błąkające się zwierzę najpierw powinniśmy sprawdzić czy naprawdę się błąka. Czy nie ma gdzieś w pobliżu właściciela, czy przypadkiem nie wyszło z posesji obok. Należy też sprawdzić czy ma adresatkę. Następnie powiadamiamy służby. W Polsce to gmina ma ustawowy obowiązek zabezpieczenia bezdomnego psa. Dzwonimy więc do straży miejskiej lub bezpośrednio do gminy. Każda ma urzędnika do spraw zwierzęcych.
Jeżeli tylko możemy zabezpieczamy zwierzę, choćby na parę godzin (w domu, garażu, kojcu, czasem i piwnica lepsza niż błąkanie się w mrozach). W dużej mierze zwierzęta błąkające się to uciekinierzy lub zaginione, wystraszone czymś psy, których szuka właściciel. Zawsze warto zrobić zdjęcia, przysłać do nas, umieścić u siebie na Facebooku. Internet w niejednym przypadku okazał się bardzo przydatny. Jeżeli nie możemy psa zatrzymać - przekazujemy go straży miejskiej, gminie lub nam, jeżeli akurat mamy miejsce w domu tymczasowym.
Express-Miejski.pl: Na co więc zatem powinni zwrócić uwagę właściciele swoich zwierząt?
Olga Wilczewska: Właściciele muszą w końcu zrozumieć, że w zdarzają się sytuacje, w których ich pies ucieknie. Petarda, zając, inny pies itd. dlatego tak ważne jest zabezpieczenie psa np. za pomocą chipa i adresatki. Ważne żeby adresatka była na obroży, którą pies ma cały czas na sobie. Będzie przydatna gdy pies przeskoczy przez ogrodzenie, zwieje między nogami, czy podczas rozmowy z listonoszem. Adresatki można kupić za grosze w sklepie zoologicznym, można zrobić je także z breloczków do kluczy. Koszt to parę złotych, a uchroni przed ogromnym stresem nas, ale również i psa. Przypominam, że według prawa każdy pies znaleziony na ulicy, którego nie można zidentyfikować (szybko znaleźć właściciela) uznawany jest za bezdomnego i odwożony jest do schroniska.
Express-Miejski.pl: Jeżeli chodzi o psy, to na gminie spoczywa obowiązek zabezpieczenia tych zwierzaków i tu sprawa jest jasna. A co z kotami?
Olga Wilczewska: Z kotami jest zupełnie inaczej. Oczywiście są chronione prawem i nie można ich krzywdzić, ani zabijać. Błąkającym się kotem, jednak żadna gmina się nie zajmie. Schroniska nie przyjmują kotów, wyjątkiem jest np. schornisko we Wrocławiu. Kotom zazwyczaj pomagają fundacje.
Express-Miejski.pl: Albo też ludzie? Jak wygląda procedura adoptowania zwierzaka?
Olga Wilczewska: U nas procedura adopcyjna zaczyna się od zamieszczenia naszej stronie na Facebooku aktualnych ogłoszeń ze zwierzętami do adopcji. Każde ogłoszenie ma swój nr telefonu, pod który należy zadzwonić i porozmawiać. Opiekunki każdego zwierzaka znają na wylot, dlatego zadają tyle pytań. Czasem zainteresowane osoby proszone są o wypełnienie elektronicznie ankiety przedadopcyjnej. Zawsze staramy się wybrać zwierzę najlepsze dla danego człowieka. Jeśli wiemy, że jakieś zwierzę źle reaguje na małe dzieci, a dzwoni rodzina z trójką dzieci, to opiekunka od razu proponuje inne, które świetnie odnajduje się wśród małych ludzi. Zwierzęta bywają najróżniejsze. W domach tymczasowych obserwujemy je i poznajemy, dlatego tak ważna jest pierwsza rozmowa i zadawanie mogłoby się wydawać mnóstwa pytań. To jednak w procesie adopcyjnym jest niezwykle istotne i kluczowe.
Następnie odbywa się wizyta przedadopcyjna w domu, gdzie będzie zwierzak. Nikt z nas nie sprawdza czy w domu są złote klamki, marmury i jedwabie, ale nasze zwierzęta to nasze „dzieci”, podchodzimy poważnie do ich adopcji, dlatego chcemy poznać osobiście ludzi do których trafiają. Zdarzają się sytuacje, że na taką wizytę przyjeżdżamy ze zwierzakiem i on zostaje tam od razu.
Express-Miejski.pl: W takim razie jakie kryteria musi spełnić osoba starająca się o adopcję zwierzaka?
Olga Wilczewska: Osoba starająca się o adopcje musi być przede wszystkim świadoma z czym wiąże się posiadanie zwierzęcia. Jest to zobowiązanie na lata, które wiąże się z wydatkami na dobrą karmę i weterynarza. Zwierzę trzeba regularnie odrobaczać, szczepić, a jak zachoruje leczyć (wbrew pozorom to nie jest oczywiste), a leczenie potrafi pochłonąć setki złotych. Trzeba przyjąć, że mogą pojawić się zniszczenia w domu. Szczeniak wgryzie dziurę w ścianie, a kot zedrze całe firanki.
Express-Miejski.pl: Na koniec proszę powiedzieć w jaki sposób można pomóc Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami w Ząbkowicach Śląskich.
Olga Wilczewska: Jesteśmy organizacją non profit, to znaczy, organizacją, której działania nie mają na celu przyniesienie zysku organom nią zarządzającym. Utrzymujemy się z darowizn od ludzi o dobrych sercach. Ustawienie stałego zlecenia na swym koncie, nawet na 10 zł, ale co miesiąc stabilizuje naszą sytuację finansową. Można pomagać na zbiórkach, które organizujemy na Facebooku, na portalu "Ratujemy Zwierzaki" albo zwykłymi przelewami. Można oddawać nam 1 proc. podatku lub zorganizować zbiórkę karmy. Ważne, żeby najpierw się z nami skontaktować. Podpowiemy jaka w danej chwili jest najpilniejsza potrzeba. Można podarować nam fanty na bazarek, który również organizujemy na Facebooku, gdzie za zakupione rzeczy osoba wygrywająca wpłaca darowiznę na nasze konto.
Zachęcamy każdego do pomocy naszemu Towarzystwu Opieki nad Zwierzętami. Każdy przelew, każda złotówka ma dla nas ogromne znacznie.
BZWBK 11 1090 2372 0000 0001 3275 9658 - tytuł DAROWIZNA
PayPal: zwierzaki.zabkowice@gmail.com
SWIFT: WBKPPLP
IBAN: PL11 1090 2372 0000 0001 3275 9658
Telefony urzędników do spraw zwierzęcych w poszczególnych gminach:
mwinnik / em24.pl
„Najbardziej przeraża to, do czego człowiek potrafi być zdolny.” Rozmowa z Olgą Wilczewską z TOZ
2021-02-19 12:49:14
gość: ~Marta
Ale na spotkałam się z kilkoma osobami, które np chciały zaadoptować kotka z Toz miały duży ogród warunki ogród a jedyną przeszkodą żeby wziąć w adopcję kotka to to ze w domu było 6 letnie dziecko.
Wcześniej sama nie mogłam zaadoptować psa do domku bo miałam 0,5 metra podwórka nieogrodzone ale żeby być domem zastępczym dla psów i trzymać je w garażu to już mi proponowano!
Wcale mnie to nie dziwi ze tylko kotów i psów zostaje!
2021-02-19 13:23:19
gość: ~Jak
@~Marta
Nie bardo rozumiem. A co miał wspólnego kot z 6 l dzieckiem. Może zwierzę poprostu nie akceptowało dzieci i w tym był problem?
Najleoiej tylko siedzieć nic nie robić i oceniać..
2021-02-19 13:32:03
gość: ~Eliza
@~Marta
Nie zgodzę się z Tobą. Również mam nieogrodzone podwórko i nie miałam przeszkód i zaadoptowałam psa.
2021-02-19 13:38:53
gość: ~Obywatel
@~Marta
Tak jak napisano powyżej, nie każdy kot akceptuje małe dzieci. Zresztą to samo tyczy się innych czworonogów.
2021-02-19 15:20:23
gość: ~Pacior
@~Obywatel
Wcale im się nie dziwie. Też nie akceptuje małych dzieci.
Robią wiele hałasu i krzywdę zwierzakom.
2021-02-20 00:35:26
gość: ~Xyz
@~Marta
Nie dadzą kota żadnemu domowi wychodzącemu. Wiem bo też pytałam. Pewnie to była przyczyna
2021-02-19 13:27:00
gość: ~Kasia
A ja uważam, że TOZ robi świetna robotę :)
2021-02-19 15:24:10
gość: ~Ak
Najlepiej to wybrać się do Wojtka L.Tam można zobaczyć jak mają się zwierzęta u niego .Masakra !!!
2021-02-19 16:33:44
gość: ~Ja
@~Ak
To może warto zadzwonić do TOZ żeby sprawdzili warunki tych zwierząt? Może trzeba im jakoś pomóc?
2021-02-19 17:34:04
gość: ~Ak
@~Ja
Wojtka to znają wszyscy :policja ,straż miejska,Powiatowy Lekarz Weterynarii ,TOZ ,Straż Pożarna i co i nic?Wojtek ma brata księdza i mogą mu nagwizdać
2021-02-19 20:25:01
gość: ~Xxx
@~Ak
No właśnie. Brat ksiądz. To ochrona jak dla pe..la
2021-02-20 11:49:53
gość: ~La Grande Mistificazione
@~Xxx
Księdzu to mogą lachę najwyżej zrobić.
2021-02-20 18:16:22
gość: ~Ło matko
@~Ak
Byłaś u niego ? Powiatowy weterynarz jakoś chyba nie ma zastrzeżeń
2021-02-21 14:51:14
gość: ~Ak
ostatnio dodany post
@~Ło matko
Powiatowy lekarz boi się ruszać
2021-02-19 18:19:48
gość: ~Ola
Dziewczyny, robicie naprawdę świetną robotę! Tyle zwierzaków, które uratowałyście z rąk oprawców...Fajnie, że jeszcze w tych czasach komuś się chce robić coś dla idei! Brawo ;)
2021-02-20 15:38:21
gość: ~Mo
Wojtek to nawet konia bije ,wszyscy o tym wiedzą
2021-02-20 20:26:03
gość: ~Czarny Lis
@~Mo
Dokładnie. Za stodołą.
REKLAMA
REKLAMA