Łukasz Moskal - ratownik medyczny z dziesięcioletnim stażem pracujący w ząbkowickim pogotowiu ratunkowym fot.: mwinnik / em24.pl
Publikujemy drugą część wywiadu z Łukaszem Moskal - ratownikiem z 10-letnim stażem, pracującym aktualnie w ząbkowickim pogotowiu ratunkowym.
CZĘŚĆ I: Do dziś mam przed oczami mężczyznę, który w jednej chwili traci żonę i córkę [KLIK]
Magdalena Winnik (EM24.pl): Ile razy wyjeżdżacie w ciągu doby?
Łukasz Moskal: Średnio wyjazdów jest około 12-15 na dobę na jeden zespół.
Bywają jednak takie dni, że jest ich zdecydowanie więcej.
Magdalena Winnik (EM24.pl): Kiedy?
Łukasz Moskal: Nie ma reguły, jednak są trzy okresy, kiedy wyjeżdżamy częściej. Okresy przedświąteczne - przed Bożym Narodzeniem i Wielkanocą oraz okres wakacyjny. Zdarza się tak, że dwa, trzy dni przed świętami, kiedy rodzina zjeżdża się do swoich schorowanych rodziców lub przyjeżdża w odwiedziny wzywa karetkę. Zazwyczaj to nie są sytuacje zagrożenia życia. Przykro to mówić, ale rodziny traktują szpitale jako... przechowalnię na święta. W okresie wakacyjnym zdarzają się podobne sytuacje. Rodzina wyjeżdża na wakacje i nie ma z kim zostawić np. schorowanej matki, więc wysyła ją do szpitala. Przykro to brzmi, ale tak niestety jest. Jesienią i zimą zazwyczaj notujemy więcej interwencji przy wypadkach drogowych.
Magdalena Winnik (EM24.pl): Zdarzają się przypadki, że ktoś wzywa karetkę, bo chce, by ta przewiozła go do szpitala?
Łukasz Moskal: Zdarzają się i to często. Pacjent czy pacjentka poszli do lekarza, ten dał skierowanie do szpitala. Wracają do domu, pakują swoje ubrania, dokumenty i dzwonią po karetkę. Ludzie czasami są tak bezczelni, że kłamią przez telefon, żeby tylko do nich przyjechać. Dużo takich sytuacji miałem, że podjeżdżamy pod dom, a ktoś stoi wyprawiony z walizkami i czeka na nas, jak na przyjazd taksówki.
Magdalena Winnik (EM24.pl): Co wtedy robicie?
Łukasz Moskal: Zapraszamy tę osobę do mieszkania. Pytamy, w czym możemy pomóc. Pacjent mówi, że ma skierowanie do szpitala. Wtedy proszę aby przygotował się na badanie. Muszę go przebadać i zakwalifikować czy rzeczywiście istnieje konieczność przewiezienia go karetką do szpitala. Skoro interweniujemy, to my podejmujemy decyzję. Jeżeli jest skierowanie od lekarza, a na miejscu stwierdzamy, że nie ma potrzeby, by konieczny był przewóz pacjenta karetką do szpitala, to po prostu o tym informujemy. Karetka nie jest do podwożenia. Jeżeli osoba chodzi, to równie dobrze może poprosić o transport rodzinę, pojechać autobusem czy zadzwonić po taksówkę.
Magdalena Winnik (EM24.pl): Ostatnio w mediach i telewizji pojawia się coraz więcej instruktaży, jak należy zachować się w przypadku jadącej na sygnale karetki, wozu strażackiego czy policyjnego radiowozu. Jak reagują kierowcy, którzy widzą, że zbliża się do nich karetka na sygnale? Jest jakaś poprawa w porównaniu do lat wcześniejszych?
Łukasz Moskal: Pomimo licznych akcji pokazywanych m.in. w telewizji wciąż nie wszyscy kierujący wiedzą jak prawidłowo zareagować. Problem wciąż jest. Może nie na taką skalę jak niegdyś, ale jest. Ostatnio jechaliśmy prostym odcinkiem krajowej ósemki w Bardzie. Mężczyzna, który widział nas w lusterku wstecznym, włączył kierunkowskaz, zjechał na bok i rozpoczął hamowanie. Jadący z naprzeciwka pojazd zrobił to samo, jednak samochody zatrzymały się na tej samej wysokości, zostawiając nam małą lukę na przejazd. Na węższej drodze byłby problem. Apelujemy do kierowców, aby w takiej sytuacji zwracali uwagę, by nie zatrzymywać się na jednej i tej samej wysokości z kierowcą z naprzeciwka, o ile sytuacja drogowa na to pozwala. Wiadomo, że wszystko w granicach rozsądku.
Czasem, jeżeli kierowca nie widzi możliwości zjechania na bok, niech jedzie. Będziemy jechać za nim dopóki nie nadarzy się okazja do wyprzedzenia. Jako uczestnicy drogi musimy podejmować racjonalne decyzje. To nie jest tak, że jak jedzie karetka to co by się nie działo musimy zjeżdżać z drogi. Wiemy że kierowcy chcą dobrze, ale czasem powoduje to większe niebezpieczeństwo.
Magdalena Winnik (EM24.pl): Jeśli chodzi o uczestników dróg, zdarzają się przypadki, że dostajecie od dyspozytora zgłoszenie by jechać tu i tu, bowiem kierowca przejeżdżał, widział, że ktoś leży, ale nie zatrzymał się by udzielić pomocy?
Łukasz Moskal: Są takie przypadki, ale tu mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Informując nas o takim zdarzeniu mamy numer telefonu, z którego zostało wykonane połączenie. Łatwo jest namierzyć zgłaszającego, który poinformował nas, ale nie udzielił pomocy, a jak wiemy za nieudzielenie pomocy grozi kara pozbawienia wolności. Jeśli będziemy przejeżdżać, zobaczymy leżącą osobę i temat zignorujemy, to teoretycznie zawsze możemy tłumaczyć się, że byliśmy skupieni na drodze i nie widzieliśmy pieszego leżącego na poboczu. Konsekwencje żadne, ewentualnie wyrzuty sumienia jeżeli nie pomogłeś, a od twojej pomocy mogło zależeć czyjeś życie. Z dwojga złego ta pierwsza wersja jest lepsza, ale obie są nie do przyjęcia. Zawsze jak mantrę powtarzamy: zatrzymaj się, rozeznaj sytuację, spróbuj udzielić pomocy, zadzwoń po karetkę, pomóż. Czasem nawet proste instrukcje wydawane przez telefon mogą okazać się na wagę życia.
Magdalena Winnik (EM24.pl): Boimy się pomagać?
Łukasz Moskal: Uważam, że nie tyle samoistnie boimy się pomagać, co nie potrafimy pomagać i z tego wynika nasz strach. Trzeba jednak pamiętać, że jakakolwiek pomoc jest lepsza od nic nierobienia. Czasami wystarczy prosta czynność, jak np. uciskanie klatki piersiowej, kiedy poszkodowany nie oddycha. 30 uciśnięć, dwa wdechy. Paraliżuje nas strach przed udzielaniem prostej czynności, bo martwimy się że możemy poszkodowanemu zaszkodzić, np. połamać żebra. Na szkoleniach zawsze jednak powtarzam, że jeżeli nie zaczniesz uciskać klatki piersiowej, nawet kosztem urazu, to ta osoba za chwilę nie będzie żyła i co jej wówczas z tych nieuszkodzonych żeber?
Uczmy się pierwszej pomocy i nabywajmy podstawowe umiejętności do ratowania życia. Nawet po to, żeby móc wykorzystać je w domu, u swoich najbliższych, rodziców, dzieci. Jeżeli coś krwawi to każdy człowiek powinien potrafić zatamować krwotok, jeżeli ktoś nie oddycha to zacznij uciskać mu klatkę piersową, jeżeli ktoś stracił przytomność ułóż go w pozycji bocznej bezpiecznej. Nie bój się reagować. Pomagaj!
Łukasz Moskal wspólnie z Piotrem Płanetą prowadzą fanpage na Facebooku wieDZA112. Został on założony z myślą o ludziach, którzy z medycyną nie mają nic wspólnego, a chcieliby dowiedzieć się podstawowych zasad udzielania pomocy przedmedycznej. Można tam znaleźć ciekawostki oraz różne informacje np. o zbiórkach krwi czy o wydarzeniach, na których można spotkać ratowników medycznych i wspólnie z nimi poćwiczyć czynności związane z udzielaniem pierwszej pomocy.
Profil WieDZA112 ma także przedstawić społeczeństwu jak wygląda praca w karetce. Jeden z najważniejszych priorytetów dla ratowników to praca z dzieciakami i od najmłodszych zaszczepianie w nich nawyku pomocy drugiemu człowiekowi. Ratownicy medycznie organizują pokazy w szkołach czy na piknikach, wyznając zasadę, że dzieci już od najmłodszych lat należy uczyć dobrych nawyków, poprzez niesienie pomocy osobom w potrzebie.
mwinnik / em24.pl
Ratownik medyczny: Nie bój się reagować. Pomagaj!
2019-01-22 10:55:28
gość: ~Pppp
Cudowne
2019-01-22 14:07:30
gość: ~Ciekawa
Czyli można zaprosić Panów dos szkoły ?
2019-01-22 14:18:26
gość: ~Ciekawy
@~Ciekawa
Oczywiście. W końcu jest napisane w tekście, że ratownicy organizują pokazy w szkołach itd
2019-01-22 15:12:31
gość: ~Rodzic
Nie można, a trzeba. Szkoły zapraszają jakieś zespoły muzyczne, jakiś cyrkowców, magików, iluzjonistów, sportowców, czort wie kogo, zamiast zapraszać kogoś, kto ich czegoś nauczy. Zamiast na pierwszy dzień wiosny iść i topić marzannę i zanieczyszczać rzekę to zrobić jakąś akcję szkolną związaną z udzielaniem pomocy w stylu: w pierwszy dzień wiosny nie topimy Marzanny, uczymy się pomagać kiedy ktoś jest ranny. Haseł można wymyślić sto innych...
2019-01-22 22:30:08
gość: ~Zzzz
ostatnio dodany post
Takie pokazy ratownicze w szkołach,przedszkolach organizuje również Stowarzyszenie Krewmaniacy.Bardzo fajni,pozytywni ludzie :-)
REKLAMA
REKLAMA