4 sierpnia Marcin Pacholak wziął udział w inauguracyjnym Ironman Tallinn w Estonii. 30-latek dystans 226 km pokonał w czasie 9 godz. 21 min. 57 sek.
Ząbkowiczanin reprezentował klub LUFT Tri Team prowadzony przez polskiego triathlonistę Mikołaja Lufta. Czas jaki osiągnął był jednym z najlepszych wyników uzyskanych na zawodach serii Ironman przez Polaków w tym roku.
Ironman to najbardziej popularne zawody triathlonowe na świecie organizowane przez World Triathlon Corporation. Tradycyjnie obejmują trzy dyscypliny. Zawodnicy muszą przepłynąć dystans 3.86 km, następnie przejechać na rowerze 180 km, by na koniec przebiec jeszcze dystans maratonu (42.195 km). To jedna z najbardziej wyczerpujących imprez na świecie. Zawodnicy na trasie spędzają łącznie nawet kilkanaście godzin.
- Moim celem było złamanie 9 godz. 30 min oraz godne reprezentowanie Polski i klubu. Jest to też mój pierwszy sezon, w którym współpracuję z profesjonalnym trenerem i chciałem pokazać się z dobrej strony. 11 miejsce w grupie wiekowej i 64 miejsce w klasyfikacji generalnej (na 1123 osoby) to wynik, który pokazuje, że upragniona kwalifikacja na Mistrzostwa Świata na Hawajach jest w zasięgu ręki - opowiada Marcin Pacholak. W Tallinnie zabrakło mu jedynie pięciu minut do kwalifikacji, która jeszcze rok temu wydawała się dla ząbkowiczanina nieosiągalnym celem.
Start okazał się trudniejszy niż myślał. - Największym zaskoczeniem była dla mnie temperatura wody w Bałtyku, która miała tylko 15 stopni. Przepłynięcie dystansu 3,86 km zabrało mi sporo energii przed kolejnym etapem. Trasa rowerowa była pofałdowana i przebiegała przez przepiękne zielone tereny Estonii. Wykręciłem na niej średnią prędkość 36,5 km/h - relacjonuje 30-latek. Największym wyzwaniem dla sportowca był maraton biegowy. Ciągle zmieniająca się pogoda oraz liczne podbiegi wyczerpały go zarówno w kwestii psychicznej jak i fizycznej.
- Cieszę się, że siedmiomiesięczna praca z trenerem zaprocentowała. W zasadzie nie popełniłem żadnego błędu na tak długim wyścigu. Ukończyłem zawody bez kontuzji i w dobrej formie, co potwierdza, że jestem w dobrych rękach. Zarówno jeśli chodzi o trenera jak i fizjoterapeutów, z którymi współpracuję - dodaje ząbkowiczanin. Teraz przed sportowcem czas na odpoczynek. Zapowiada jednak, że będzie kontynuował starty w zawodach w Polsce. - Po jesiennym obozie zagranicznym powinienem być gotowy na następne starty na wysokim poziomie - mówi.
Największe podziękowania kieruje do swojej rodziny, która mocno wspiera jego pasję i wyrozumiale podchodzi do treningów, które tygodniowo zabierają mu około 20 godzin. - Zresztą to już u nas chyba rodzinne. Tato rówież startuje w zawodach triathlonowych z dużymi sukcesami - kończy 30-latek.
mwinnik / em24.pl
REKLAMA
REKLAMA