Prokuratura w Świdnicy jeszcze raz przesłuchuje pracowników zakładu produkującego proch w Mąkolnie. Ustalono, że jedno z urządzeń za mocno się nagrzewało.
Do eksplozji doszło 17 maja przed godziną dziesiątą rano. Na miejscu zginęło dwóch pracowników w wieku 34 i 46 lat. Całkowicie zniszczony został jeden z wydziałów, w którym znajdowała się ziarnkownica – maszyna, która służy do nadania ziarnom prochu ostatecznych wymiarów. Urządzenie składa się z sit, które odsiewają proch na inne frakcje. Zdaniem specjalistów operacja jest szczególnie niebezpieczna.
- Proces ziarnkowania jest operacją podwójnie niebezpieczną, ponieważ mamy do czynienia z materiałem wybuchowym i pyłami prochu, które z powietrzem tworzą mieszaninę wybuchową. Powstaje ona podczas rozdrabniania prochu na tym urządzeniu. W pomieszczeniach ziarnkowania zawsze istnieje zagrożenie pożarowo-wybuchowe – tłumaczy Marek Majewski, specjalista BHP w zakładach Mesko (oddział w Pionkach).
Jedną z form zabezpieczenia przed zapłonem to m.in. polewanie wodą urządzenia, podłóg, ścian i po zakończeniu ziarnkowania, aby usunąć nagromadzony pył przed następną operacją.
Prokuratura bada też kontrakty
Sprawę wybuchu wyjaśnia prokuratura, która przesłuchuje świadków i pracowników. Przeprowadzono też sekcję zwłok tragicznie zmarłych pracowników. Badania toksykologiczne nie wykazały, aby byli pod wpływem alkoholu czy środków odurzających.
- Ponownie przesłuchujemy wszystkich pracowników. Zebraliśmy też dokumentację szkoleń BHP i funkcjonowania samego zakładu. Sprawdzamy, czy wcześniej nie były zgłaszane jakieś awarie maszyn i urządzeń – mówi Tomasz Orepuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.
Rzecznik ujawnia, że posiada informacje o przegrzewaniu się jednej z maszyn używanych w toku produkcyjnym. Nie chce, jednak zdradzić o jakie urządzenie chodzi. Oprócz tego prokuratura sprawdza kontrakty firmy, która siedzibę ma w Bydgoszczy.
- Będziemy też badać, czy możliwości przerobowe firmy były na tyle duże, aby sprostać wszystkim kontraktom – dodaje Orepuk.
Prokuratura powołała też biegłych eksperów od materiałów wybuchowych, którzy pomogą wyjasnić przyczynę eksplozji. Jednym z nich jest dr Waldemar Witkowski z Intytutu Przemysłu Organicznego w Warszawie.
I choć od wybuchu minęły prawie dwa miesiące rodziny ofiar do dziś nie dostały odszkodowań. Pieniędzy nie wypłacił pracodawca, bo budynki produkcyjne były nieubezpieczone. Z wypłatą należności zwleka też ubezpieczyciel. Rodziny ofiar tłumaczą, że po tragedii właściciel firmy przestał interesować się ich losem.
Wydziały często wylatywały w powietrze
Na przestrzeni lat w Mąkolnie dochodziło do wielu eksplozji ziarnkownic. Kiedy fabryka należała do Hermana Guttlera odnotowano pięć wybuchów. Do największej eksplozji doszło w grudniu 1904 roku. Wybuch zabił osiem osób i zniszczył kilka pobliskich domów. W 1916 roku detonacja zrównała z ziemią przędzalnię lontu wojskowego. W 1949 roku eksplozja zburzyła kilka wydziałów. Zginęło dwóch pracowników. Do kolnej awarii doszło w 1960 roku. Eksplozja ziarnkownicy bębnowej zabiła jedną osobę.
Jacek Bomersbach
Dlaczego wydział prochu wyleciał w powietrze?
2017-07-11 22:45:23
gość: ~Ktokolwiek
Jak można wierzyć w cokolwiek co jest napisane w tym artykule jeżeli nawet wiek osób, które zginęły nie został podany prawidłowo. Trochę dziennikarskiej rzetelności.
2017-07-12 12:21:52
gość: ~Sołtys
Wiek ofiar się zgadza. Bardzo dobrze, że jako jedyni ciągniecie temat. Wcześniej tyle gazet i telewizji nas odwiedzało a teraz nic. Żadna stacja chyba nie chce poznać prawdy o zakładzie i przyczyny tragedii. Pozdrawiam sołtys
2017-07-12 13:50:35
gość: ~Ktokolwiek
@~Sołtys
Dzisiaj już poprawili, wczoraj jak czytałem to były podane nieprawidłowe dane
2017-07-12 18:21:43
gość: ~autor
Kopią ten proch w tym miejscu już tyle lat i wciąż nie mogą tych złórz wykorzystać. Chyba małe zapotrzebowanie na to jest
2017-07-13 08:39:59
gość: ~autor
@~autor
moj znajomy tam pracował mówi że nigdy nie było tam żadnej kontroli a właściciele to proch przewozili nawet w samochodach osobowych teraz zapadła podejrzana cisza nie wiem dlaczego odpowiednie służby nie zainteresowały się dotychczas tymi-byznesmenami-fakty bylyby szokujące
2022-02-24 14:26:02
gość: ~Rychu Strzelec
ostatnio dodany post
@~autor
W Polsce samochodem osobowym można przewozić do 20 kg prochu. Czyli jeżeli tyle zabierali na " pokład" to wszystko zgodnie z prawem
2017-07-13 13:49:37
gość: ~mm
I choć od wybuchu minęły prawie dwa miesiące rodziny ofiar do dziś nie dostały odszkodowań. Pieniędzy nie wypłacił pracodawca, bo budynki produkcyjne były nieubezpieczone. Z wypłatą należności zwleka też ubezpieczyciel. Rodziny ofiar tłumaczą, że po tragedii właściciel firmy przestał interesować się ich losem.
To takie polskie! pracodawcy żyłują swoich pracowników, a później mają ich głęboko w dupie, albo tak jak w tym przypadku, ich rodziny. Który pracodawca przejmuje się pracownikiem, kiedy ten w pracy, dozna jakiegoś uszczerbku na zdrowiu? Ż-A-D-E-N. Każdy tylko czeka aż pracownik wróci z L4 albo szuka mozliwosci zwolnienia go, zero solidaryzacji i czlowieczenstwa. Są wyjątki, ale ich to na palcach ręki mozna zliczyc.
REKLAMA
REKLAMA