Grzegorz Dziągwa (na zdj.) zdobył dla Polonii gola dającego ząbkowiczanom remis i nadzieję na zwycięstwo. Dwie minuty później trzy punkty graczom Bogumiła Sikroskiego zapewnił Stanuch fot.: Zieloni Łagiewniki
Orzeł za trzy punkty, Unia Bardo remisuje przegrany mecz. W Złotym Stoku i Kamieńcu Ząbkowickim remisy, Skałki pewnie zwyciężają hit kolejki.
Nieskuteczna Unia uratowała remis
Kolejny już podział punktów zanotowali podopieczni Tomasza Zielińskiego. Bardzianie tym razem zremisowali z niżej notowaną Pogonią Oleśnica 4:4, choć przegrywali już 0:3. - Przez 90 minut to my staraliśmy się grać piłką i prowadzić grę. Rywale nastawili się na kontrę i grę długimi piłkami. Do przerwy popełniliśmy proste błędy, nie wykorzystaliśmy też swoich okazji i po zmianie stron musieliśmy odrabiać straty - relacjonuje Tomasz Zieliński.
Oleśniczanie prowadzenie objęli już w 7 minucie gry. Bardzianie przy tym golu mieli spore pretensje do arbitra, sugerując, że gracz rywali znajdował się na spalonym, jednak sędzia pozostał niewzruszony. Miejscowi poszli za ciosem i już trzy minuty później podwyższyli wynik rywalizacji po rzucie rożnym, a potem dorzucili jeszcze trzeciego gola. Unici przed przerwą zdołali zdobyć trafienie dające nadzieję - po dośrodkowaniu z bocznego sektora do siatki rywali trafił Robak. - W pierwszej połowie mieliśmy kilka bardzo dobrych okazji do zdobycia gola, ale wykorzystaliśmy tylko jedną z nich. Po przerwie zaczęliśmy z wysokiego „C” i już po dziesięciu minutach doprowadziliśmy do wyrównania - opisuje Zieliński.
Najpierw drugiego gola w meczu zdobył Robak, a później z rzutu karnego wyrównał Czachor. Gdy wszystko wskazywało na to, że bardzianie pójdą za ciosem i zdobędą czwartego gola zawodziła jednak skuteczność. Tę za to na wysokim poziomie mieli oleśniczanie, którzy w 78 minucie wykorzystali stratę w środkowej strefie boiska jednego z bardzian i wyprowadzili jedną z nielicznych akcji ponownie obejmując prowadzenie. Unici do końca szukali wyrównania i ostatecznie znaleźli je w doliczonym czasie pojedynku. Do siatki trafił rezerwowy Zieliński. Na zdobycie zwycięskiego gola bardzianom nie starczyło już jednak czasu i obie ekipy podzieliły się punktami.
- Bardzo słaba skuteczność w ataku i fatalne błędy w obronie, a także błąd sędziego liniowego spowodowały, że z Oleśnicy wracamy tylko z jednym punktem i w bardzo złych nastrojach - podsumował grający trener bardzian.
Unia z czternastoma punktami plasuje się w środku tabeli. W najbliższy weekend bardzianie zagrają z przedostatnim Piastem Nowa Ruda.
Zwycięski Orzeł
Do ostatnich minut nie brakowało emocji w Ząbkowicach Śląskich, gdzie Orzeł mierzył się z Wiwą Goszcz. Podopieczni Tomasza Masłowskiego wygrali 1:0 (0:0) przy okazji nie wykorzystując rzutu karnego i kilku dobrych okazji do zdobycia gola. Rywale mecz kończyli w dziesiątkę, a po spotkaniu mieli ogromne pretensje do trójki sędziowskiej.
Do przerwy kibice goli nie oglądali, choć w 35. minucie wydawało się, że za chwilę z trafienia będą cieszyć się miejscowi. Po faulu na Cebulskim rzutu karnego nie wykorzystał jednak Kuriata. W drugich 45 minutach gola zdobyli przyjezdni z Goszcza, ale arbiter boczny zasygnalizował pozycję spaloną i trafienie nie zostało uznane. W 65. minucie gorąco było pod bramką Wiwy, po tym jak w polu karnym padł Pohytaijło i arbiter podyktował drugą jedenastkę dla ząbkowiczan. Gracze Wiwy długo nie mogli pogodzić się z taką decyzją arbitra. Kilkuminutowa przerwa w grze nie zdekoncentrowała jednak Górskiego, który podszedł do piłki i dał gospodarzom prowadzenie, którego ząbkowiczanie nie wypuścili już do końca pojedynku.
W ostatnim kwadransie rywale mieli poprzeczkę i kilkukrotnie zagotowało się pod bramką Derbisza, ale ostatecznie podopieczni Józefa Klepaka gola nie zdobyli. W 85. minucie za obraźliwe słowa w kierunku arbitra z boiska wyrzucony został jeden z napastników Wiwy. Grający w przewadze Orzeł w doliczonym czasie gry miał trzy idealne sytuacje do dobicia rywala, jednak nie wykorzystał żadnej z kontr, mimo iż do każdej z nich wychodził w liczebnej przewadze i każdą zakończył strzałem.
- Bardzo ważne punkty - wchodzimy w decydujący etap tej rundy i trzeba zapomnieć o zaległościach które były na początku sezonu. Orzeł musi pokazać charakter i w każdym meczu grać na 120 proc. - tylko tak możemy zwyciężać. W meczu z Goszczem prowadziliśmy grę i wygladaliśmy lepiej, lecz przez niewykorzystane okazje wynik był otwarty przez 90 minut. Nie ma co ukrywać, że wiele nam brakuje by grać ładną dla oka piłkę dlatego musimy skupić się na zdobywaniu punktów prostymi środkami - powiedział po meczu trener Tomasz Masłowski.
Unici wypuścili z rąk trzy punkty
Punkt w swoim pierwszym meczu w roli szkoleniowca seniorów złotostockiej Unii wywalczył Adrian Szymczak. Jego zawodnicy zremisowali na własnym boisku 1:1 (0:0) z niżej notowanym beniaminkiem z Piławy Górnej. Od 55 minuty złotostoczanie prowadzili 1:0 po trafieniu Michalskiego zza pola karnego. W końcówce w kuriozalnych okolicznościach do wyrównania doprowadził Jinhwan Lee - Koreańczyk występujący od tego sezonu w barwach Piławianki.
- Trzy punkty powinny być nasze. Do 70 minuty prezentowaliśmy się nieźle, prowadziliśmy grę i mieliśmy swoje sytuacje, choć trzeba oddać gościom, że nieźle się bronili i całkiem dobrze byli zorganizowani w defensywie. W ostatnich 20 minutach do głosu doszli nieco piławianie, ale nie zagrozili poważnie naszej bramce. Gola straciliśmy po kuriozalnym błędzie Bienia - mówił po meczu Adrian Szymczak. Obrońca Unii tak zagrywał futbolówkę do tyłu do środkowego obrońcy, że posłał piłkę wprost pod nogi 20-letniego Koreańczyka, który w sytuacji sam na sam z Kleckiem nie dał szans mlodemu golkiperowi Unii na skuteczną interwencję. - Szkoda straty punktów i po meczu pozostaje ogromny niedosyt - skwitował Szymczak. Dla złotostoczan to trzeci mecz z rzędu bez wygranej i czwarty remis w tym sezonie. Okazja do przełamania za tydzień w Krosnowicach w meczu z innym beniaminkiem - Orlętami.
Zamek złapał tlen
Po trzech porażkach z rzędu atmosfera w Kamieńcu Ząbkowickim była daleka od ideału. Miała też na to wpływ fatana sytuacja kadrowa. W miniony weekend podopieczni Waldemara Tomaszewicza w końcu się przełamali i na własnym boisku wywalczyli remis 1:1 (0:1) z wyżej notowanym MKS Szczawnem-Zdrój. Delikatnej poprawie uległa też sytuacja kadrowa Zamkovii.
W całym meczu sytuacji bramkowych było jak na lekarstwo. W pierwszej odsłonie gospodarzy przed stratą gola uchronił słupek. W odpowiedzi rzutu karnego nie zdołał wykorzystać Sienkiewicz. Tuż przed gwizdkiem oznajmiającym przerwę goście zdobyli gola i to oni w lepszych nastrojach schodzili do szatni.
W drugich 45 minutach szybko do wyrównania doprowadzili miejscowi. Po akcji Rychtera z Sienkiewiczem do siatki trafił ten drugi. Jak się okazało był to ostatni gol w tym meczu. Blisko zdobycia goli byli też Jakub Paw i Ciborowski, ale futbolówka do bramki rywali ostatecznie nie wpadła i obie ekipy podzieliły się punktami.
- Po bardzo kiepskim meczu z Pogonią, zagraliśmy niezły pojedynek ze Szczawnem i mimo zdobycia punktu lekki niedosyt pozostaje. Na meczu było nas tylko trzynastu, w tym dwóch bramkarzy, ale powrót Piotrka Burczaka, Jakuba Pawa i Dawida Chamerskiego wpłynął na nas bardzo korzystnie. Stworzyliśmy kilka sytuacji bramkowych, ale trzeba przyznać, że bramkarz gości spisywał się rewelacyjnie - mówił po spotkaniu Waldemar Tomaszewicz. Trener Zamku wspominał też o delikatnie poprawiającej się sytuacji kadrowej. - Mam nadzieje ze kadrowo tez bedzie lepiej,na Na kilka meczów wrocił Jakub Paw, z zagranicy przyjechał już też Sopuch. Mamy obecnie dwóch rownorzędnych bramkarzy. Mam nadzieję na zdobycie jeszcze co najmniej kilku punktów w tej rundzie - optymistycznie kończy trener Zamku.
Po tym remisie Zamek jest w tabeli na dziesiątym miejscu. Za tydzień piłkarzy z Kamieńca Ząbkowickiego czeka trudny mecz z Victorią Tuszyn.
Skałki lepsze w hicie
Po ubiegłotygodniowej porażce w Ziębicach piłkarzom Skałek niesamowicie zależało na rehabilitacji i odniesieniu zwycięstwa. Tym bardziej, że rywalem był rewelacyjnie spisujący się na początku sezonu beniaminek ze Starczówka, który przez chwilę był nawet wiceliderem tabeli.
Pierwsze minuty pojedynku w Stolcu to przewaga gości. Trzykrotnie groźnie z dystansu uderzał grający trener Harnasia Łukasz Głowak. Dwa uderzenia z problemami wybronił Kot, a raz Skałki przed stratą gola uchroniła poprzeczka. W miarę upływu czasu mecz się wyrównał, a w końcówce pierwszej odsłony do głosu doszli gospodarze. Dwa razy dobrze interweniował Pukacz, jednak w ostatniej minucie pierwszej odsłony golkiper przyjezdnych skapitulował po mocnym uderzeniu z rzutu wolnego autorstwa Satanowskiego.
Po przerwie obraz gry z końcówki pierwszej odsłony nie zmienił się. To Skałki były stroną dominującą, a efektem tego był gol Kupca z rzutu karnego w 55 minucie pojedynku. Później wytrzymałość poprzeczki sprawdził jeszcze Satanowski, a wynik pojedynku na dziesięć minut przed końcem rywalizacji ustalił superrezerwowy Kuranda, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego. Był to dla niego ósmy mecz w tym sezonie z bramką. Biorąc pod uwagę, że w każdym z tych spotkań 26-latek pojawiał się na boisku w drugiej połowie to zdecydowanie niecodzienne zjawisko. Według naszych wyliczeń Kuranda gdy obecny jest na boisku to do siatki trafia średnio niespełna co 35 minut!
- Przy odrobinie szczęścia mecz mógł się potoczyć inaczej. W pierwszych minutach niewiele brakowało, a mogliśmy wyjść na prowadzenie, boli też gol stracony tuż przed zmianą stron. W przerwie mówiłem zawodnikom, że trzeba wyjść na drugie 45 minut z chęcią odrobienia strat. Niestety nie udało się. Trzy gole straciliśmy po trzech różnych stałych fragmentach gry. To mankament nad którym należy popracować – podsumował spotkanie Łukasz Głowak.
Charakterna Polonia
Kiedy w 70. minucie Tworożyński wykorzystał prostopadłe zagranie i pokonał Wolana wydawało się, że Polonia straci kolejne punkty, tym bardziej, że do tej pory Zieloni z Łagiewnik solidnie spisywali się w defensywie i nie pozwalali gospodarzom na wiele. Podopieczni Bogumiła Sikorskiego pokazali jednak charakter i tak w 85. minucie po golu Dziągwy z rzutu wolnego doprowadzili do wyrównania, a chwilę później objęli prowadzenie po trafieniu Stanucha, którego nie oddali już do końca batalii.
- Słaby mecz w naszym wykonaniu. Po raz kolejny nie mogliśmy zagrać na dolnym boisku, gdzie zdecydowanie łatwiej gra się piłką. Mecze rozgrywane na górnej płycie niestety zabierają nam troszkę atutów. Co do samego spotkania to typowy mecz na remis bez wielu dogodnych sytuacji. Cieszy, że w końcówce udało nam się odwrócić losy meczu, ale to jeden z naprawdę niewielu pozytywów po tym pojedynku - skomentował mecz trener Sikorski.
Szkoleniowiec Polonii podkreślał też trudny okres jeśli chodzi o treningi. - Dzień coraz krótszy, słońce zachodzi szybciej, a zawodnicy pracują, co oznacza, że frekwencja na treningach jest nieco słabsza niż wcześniej. Nie chcemy jednak cały czas trenować na orliku, bo jednak mecze rozgrywamy na naturalnej trawie, gdzie i piłka zachowuje się inaczej i stawy są bardziej podatne na przeciążenia - dodawał Sikorski.
Teraz Polonię czeka ciężki mecz w Ziębicach z tamtejszą Spartą. - Wiemy, że to bardzo wymagający i trudny rywal. Będziemy chcieli jednak wziąć rewanż za porażkę z tamtego sezonu kiedy przegraliśmy na boisku rywala aż 1:7 - zapowiada trener Polonistów.
Ślęża na szóstkę
Dopiero w dziewiątej kolejce przekonujące zwycięstwo odniosła ciepłowodzka Ślęża, która rozbiła w Uciechowie tamtejszy Koliber aż 6:0 (2:0). Gracze Marka Stepnowskiego na mecz udali się osłabieni brakiem m.in. Łukasza Łużnego, Raszpli, Stuglika, Kobrzaka i Zająca, a mimo to ani przez chwilę ich przewaga na boisku nie podlegała dyskusji. Łupem bramkowym podzielili się: Piątek, Walulik, Marcin Gerlach, Zębala, Wanecki i Gołdyn.
- Wygraliśmy po dobrym meczu, o czym świadczy wynik. Drugie zwycięstwo i drugi mecz z rzędu bez straconej bramki powoduje, że w dobrych humorach zaczęliśmy październik - mówił po meczu zadowolony Marek Stepnowski. Szkoleniowiec Ślęży dodawał, że mimo wysokiej porażki gospodarze zaprezentowali się lepiej aniżeli wynik na to wskazuje. Po tej wygranej Ślęża pozostała na dwunastym miejscu w tabeli, ale do siódmego Roztocznika traci zaledwie cztery oczka.
Henrykowianka podtrzymuje zwycięską passę
Kuriozalne gole padały w meczu Henrykowianki Henryków z Cisem Brzeźnica. Ostatecznie spotkanie zakończyło się wygraną gospodarzy 3:2 (3:1). To kolejny z rzędu wygrany mecz przez podopiecznych Dawida Warciaka, którzy przesunęli się w tabeli na piąte miejsce.
Już w pierwszej minucie Cis wyszedł na prowadzenie. Po zbyt lekkim zagraniu obrońcy do bramkarza do futbolówki dopadł Łuka i w sytuacji oko w oko z Kaczorem trafił do siatki. Brzeźniczanie nie pozostali jednak dłużni i po niespełna kwadransie odwdzięczyli się henrykowianom za prezent. Wychodzącą za boisko piłkę próbował uratować Zając. Golkiper Cisu zdołał zatrzymać futbolówkę przed linią końcową, ale nie złapał jej. Dopadł do niej Antkowiak i z ostrego kąta trafił do siatki, doprowadzając do remisu. W 27 minucie po trafieniu Respekty było już 2:1, a tuż przed zejściem do szatni trzeciego gola dla gospodarzy zdobył Galik i gospodarze mimo fatalnego początku pewnie prowadzili.
Po zmianie stron początkowo delikatną przewagę mieli gospodarze jednak od 60 minuty inicjatywę zdecydowanie przejęli podopieczni Wojciecha Dujina, którzy próbowali odrabiać straty. Na kilka minut przed końcem kontaktowego gola zdobył Piątkiewicz i do końca nie brakowało emocji. Ostatecznie gospodarze zdołali utrzymać prowadzenie i po nerwowej końcówce wywalczyli kolejne trzy oczka.
- Mimo sporych ubytków kadrowych do końca walczyliśmy o korzystny wynik i zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby mecz trwał kilka minut dłużej to z Herykowa wyjechalibyśmy z punktem. Szkoda, że po idealnym wręcz początku znów popełniamy szkolne błędy w obronie i przez to tracimy gole, a co za tym idzie punkty - mówił po meczu Wojciech Dujin, szkoleniowiec Cisu.
Sparta lepsza od Roztocznika
Po wygranej z liderem Sparta wciąż jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa w walce o najwyższe cele. W minioną sobotę ziębiczanie wygrali 2:0 (1:0) w Roztoczniku i przesunęli się w tabeli na trzecią lokatę.
Podopieczni Grzegorza Bartkiewicza prowadzenie objęli już w początkowej fazie meczu. Po akcji Mazura z Kozłowskim formalności dopełnił Jurkowski. Jednobramkowa przewaga ziębiczan utrzymywała się do 70 minuty pojedynku. Wówczas asystą popisał się Mazur, a drugigo gola dla Sparty zdobył Świdziński, pieczętując wygraną spartan. Warto podkreślić, że gracze Bartkiewicza na mecz udali się bez żadnego zawodnika rezerwowego.
- Mecz toczony pod nasze dykando, który mogliśmy, a nawet powinniśmy wygrać wyżej. Rywale próbowali najprostszymi środkami dostać się pod naszą bramkę, grając długą piłkę na napastników. Ich próby dobrze jednak neutralizowali nasi obrońcy. Gry nie ułatwiały trudne warunki - grząskie boisko i przez sporą część meczu padający deszcz. Najważniejsze są jednak trzy punkty i awans w tabeli - powiedział po spotkaniu gracz Sparty Paweł Mazur.
Inter lepszy w meczu na dole tabeli
Aż jedenaście goli obejrzeli kibice w spotkaniu dwóch drużyn znajdujących się w strefie spadkowej A-klasy. Inter Ożary na własnym boisku pokonał Tarnovię Tarnów 7:4, już do przerwy prowadząc 6:1!
Po dwa trafienia w pierwszej odsłonie dla gospodarzy zanotowali Wojciech Gembara i Trybulec. Po jednym golu dorzucili Górski i grający trener ekipy z Ożar - Przemysław Gajek. Tarnovie stać było tylko na jednego gola. Z rzutu wolnego trafił Jacek Pawłowski. W drugich 45. minutach rezultat w 65. minucie na 7:1 podwyższył Górski i gdy większość kibiców zaczęło zastanawiać się czy będą świadkami dwucyfrowego pogromu do gry wrócili goście, zdobywając w odstępie jedenastu minut trzy gole. Autorem wszystkich z nich był Borys.
- Ważne trzy punkty i dobra gra w pierwszej połowie. Niestety po przerwie zagraliśmy dużo słabiej i mimo wygranej pozostaje niedosyt - powiedział po meczu Wojciech Gembara, kapitan Interu.
Dla Interu było to drugie zwycięstwo w sezonie. Dodając do tego remis Inter ma siedem oczek na koncie i mimo, iż w tabeli zajmuje przedostatnie miejsce to jego sytuacja nie jest dramatyczna. W zdecydowanie gorszym położeniu jest Tarnovia, która w tym sezonie jeszcze nie zapunktowała i z zerowym dorobkiem po dziewięciu kolejkach okupuje ostatnie miejsce w klasyfikacji. W najbliższy weekend Inter jedzie do Ciepłowód, a Tarnovia zagra u siebie z Henrykowianką.
sm. / Express-Miejski.pl
Czwartoligowcy punktują, Zamek i Unia z remisami w okręgówce. W A-klasie bez sensacji
2016-10-10 13:31:41
sm. / Express-Miejski.pl
Orzeł za trzy punkty, Unia Bardo remisuje przegrany mecz. W Złotym Stoku i Kamieńcu Ząbkowickim remisy, Skałki pewnie zwyciężają hit kolejki.
2016-10-12 10:08:21
gość: ~Kibic
Skałki pokazały, że pieniądze nie grają - najpierw czwórkę wrzucili Ślęży, teraz trójkę Harnasiowi, brawo chłopaki!
2016-10-12 12:35:45
gość: ~kibol
ocho w Skałkach chyba wszyscy za darmo grają hahaha
2016-10-12 20:38:02
gość: ~eł
Niestety panowie, taka prawda, że pieniądz rządzi teraz futbolem, nawet w B-klasie niektórym oferuje się po kilkadziesiąt złotych za mecz żeby przyszli, wspomogli. Kiedyś nie do pomyślenia, teraz jak najbardziej na miejscu, w takim Bardzie czy Ząbkowicach to chłopaki zarabiają w granicach tysiąca złotych, w Złotym Stoku czy Kamieńcu pewnie też po kilka stówek. Cóż, kiedyś robiliśmy to z pasji, teraz dla wielu to okazja do zarobku...
2016-10-12 21:41:14
gość: ~Mks
A ja mysle ze ziebicka sparta to drużyna na conajmniej okregowke. Dobra frekwencja kibiców na meczach naprawde polecam kiedys zawitac na ten stadion i mecz
2016-10-13 11:20:40
gość: ~hoools
Sparta ch. warta!!!!!!
2016-10-13 14:28:59
gość: ~Mks
A tu warty 2 chuje psie
2016-10-13 16:49:17
gość: ~obiektywny
stadion i zaplecze macie na okregowke ale druzyne juz niestety nie
2016-10-13 17:56:57
gość: ~Mks
Mysle ze to okaze sie na koniec sezonu
2016-10-14 09:29:24
gość: ~ccc
ostatnio dodany post
Czy Sparta czy Skałki to i tak za rok szybciutki spadek
REKLAMA
REKLAMA