Express-Miejski.pl

„Do czwartku egzystuję w pomieszczeniu, gdzie okna zabite są dechami"

Czesław Zabiegło

Czesław Zabiegło fot.: prywatna galeria Cz. Zabiegło

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

W Złotym Stoku mieszka Czesław Zabiegło. Jego hobby to rekonstrukcja zbroi samurajskich. Najtwardszy samurajski pancerz nie ochronił go jednak przed złodziejami...

Skąd u Pana zainteresowanie tworzeniem rekonstrukcji zbroi japońskich?

Czesław Zabiegło: - Wszystko zaczęło się ponad 25 lat temu. W Polsce tworzenie rekonstrukcji zbroi japońskich to temat bardzo niszowy. Od dawna interesowała mnie kultura japońska. Byłem zawsze pełen podziwu dla tych bezwzględnych krwawych wojowników za to, że potrafili tworzyć i wielbić piękne zbroje – fascynująca rzecz. U Japończyków zawsze ceniłem samodyscyplinę i lojalność. Europejczycy nigdy nie będą posiadali ich mentalności. Tworzenie zbroi to sztuka wyjątkowa, bardzo egzotyczna  - spróbowałem, tworzę po dzień dzisiejszy i zawsze sprawia mi to ogromną radość. Pracę zacząłem od kabuto, czyli hełmu japońskiego wojownika. W książce znalazłem zdjęcie i postanowiłem wykonać replikę. Efekty wyszły świetne i tak to się zaczęło.

Jakich umiejętności potrzeba do wykonania jednej zbroi i jak długo trwa jej tworzenie?

- Umiejętności, dzięki którym wykonanie zbroi jest możliwe potrzeba wiele i są one bardzo zróżnicowane. W Japonii jedną zbroję wykonywano znacznie krócej, gdyż każdy rzemieślnik był tam odpowiedzialny za wytworzenie danej rzeczy. Ja wszystko robię sam i produkcja jednego pancerza zajmuje mi znacznie większą ilość czasu, nie mniej niż pięć miesięcy. Jeśli chodzi o umiejętności to przede wszystkim trzeba być bardzo cierpliwym i opanować podstawy kowalstwa, szycia, pozłocnictwa czy też umiejętności haftowania. Bardzo trudną sztuką jest też zrozumienie kształtu blachy – tzn. trzeba wiedzieć jak uderzyć młotkiem żeby osiągnąć zadowalający efekt. To jest tak, że młotek musi słuchać mnie, a blacha musi słuchać młotka. Z pozoru prosta rzecz, jednak wymaga ogromnej pracy. Najdroższa w tym wszystkim jest praca i cierpliwość.

Sporo narzędzi, które są mi niezbędne do wytworzenia zbroi po prostu wykonuję sam. Zasadą mojego działania jest robienie praktycznie wszystkiego własnymi rękami. Z nowoczesnych sprzętów używam często wiertarki, gdyż np. jedna zbroja posiada 3000 łusek, a jedna łuska posiada 10 otworów. Nie ograniczam się więc do starej metody wybijania otworów tylko wiercę.

Skąd bierze Pan materiały do wykonania zbroi?

- Wiele ciekawych materiałów, np. jedwab można sprowadzić z Japonii, jednak są one bardzo drogie. Oryginalnych materiałów nie sprowadzam i poszukuję zastępczych, które skutecznie zastępują oryginalne. Tworzyw sztucznych nie stosuję w ogóle, gdyż jest to wbrew moim zasadom. W Chinach można zakupić tanie repliki zbroi, jednak przypuszczam, że są one wykonywane właśnie z tworzyw sztucznych i są po prostu mało atrakcyjne. Epoka, którą preferuję nazywa się edo – wówczas samuraje mieli mało pracy i dużo czasu wolnego, w którym tworzyli zbroje. Stylistyka owej epoki jest niezgłębiona – zbroje znacznie różnią się od siebie, choć były wykonywane w podobnym okresie.

Ile zbroi już Pan wyprodukował i co z nimi się dzieje kiedy praca dobiega końca?

-  Nie pamiętam dokładnie, ale obecnie jestem przy tworzeniu szesnastej bądź też siedemnastej. Wyprodukowane zbroje sprzedaję.

Gdzie wykonuje Pan swoje prace?

- Pracę wykonuję w Złotym Stoku. Od gminy dzierżawię mały obiekt, który nazywam miejscem socjalnym. Tutaj scalam sobie wszystkie elementy i tym żyję.

Jak duże jest zainteresowanie mediów tą pasją?

- Na brak kontaktu ze strony mediów nie mogę narzekać. Mimo, iż produkcja zbroi nie jest popularna to wielokrotnie media się ze mną kontaktowały – były o mnie materiały w telewizji, nawet czeskiej, w gazetach także często ukazują się artykuły, a raz zdjęcie z moim wizerunkiem w jednej ze zbroi zajęło trzecie miejsce w konkursie fotoreporterów – zgłosił je tam jeden z artystów, który tworzył materiał o moim hobby.

Co skłoniło Pana do przyjazdu do Złotego Stoku?

- W Złotym Stoku mieszkam od pięciu lat. Sam pochodzę z Sudetów, a konkretnie z Kamiennej Góry. W wieku piętnastu lat byłem zmuszony wyjechać na Górny Śląsk wraz z rodziną, gdyż ojciec za działania w podziemiu trafił do więzienia. Mimo, iż w aglomeracji górnośląskiej mieszkałem przez ponad 40 lat to nie ukrywam, że nie podobało mi się tamtejsze życie i zawsze marzyłem, aby powrócić tu, gdzie dorastałem. Podczas zwiedzania i spacerów po górach bardzo często w Złotym Stoku miałem swój pierwszy przystanek. Pewnego razu przeszło mi przez myśl, żeby tutaj zatrzymać się na dłużej. Postanowiłem  napisać projekt, w którym przedstawiłem czym się zajmuję, rada miejska zaprosiła mnie na sesje, gdzie ustaliliśmy szczegóły i zamieszkałem tutaj. Złoty Stok jest dla mnie praktyczny – cieszę się, że nie widzę Górnego Śląska.

Ostatnio doszło tutaj jednak do nieprzyjemnego incydentu...

- Przez kilka dni nie było mnie w mieście, w sobotę wróciłem i zobaczyłem, że moje pomieszczenie zostało zdewastowane. Nie są to jakieś totalne straty – jestem emerytem, niewiele posiadam i niewiele mam także do stracenia. Straciłem jednak tylko poczucie bezpieczeństwa kiedy nie ma mnie w domu. Dzięki pewnej pomocy parę rzeczy odzyskałem. Przedmioty, które zostały ukradzione miały dla mnie wartość sentymentalną, były to m.in. miecze – atrapy używane do prelekcji, aparat fotograficzny, pióra, długopisy, moneta okolicznościowa i tego typu drobiazgi. Do czwartku egzystuję w pomieszczeniu, gdzie okna zabite są dechami i do przyjemnych to nie należy. W piątek zostanie wstawiona szyba, jeszcze trochę dyskomfortu i później już wszystko będzie tak jak dotychczas.

Robert Herdy

0

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA