Express-Miejski.pl

Legenda o obrazie świętej Anny

Legenda Ziemi Ząbkowickiej

Legenda Ziemi Ząbkowickiej fot.: Express-Miejski.pl

Konkurs na najciekawszą legendę Ziemi Ząbkowickiej został rozstrzygnięty. Do siedziby Stowarzyszenia LGD Qwsi nadesłano 51 prac konkursowych. W każdy piątek będziemy publikować nagrodzone prace. Dziś zaprezentujemy legendę Anny Dubaniowskiej.

Działo się to w czasach, kiedy władzę nad okolicznymi ziemiami dzierżył niejaki Henryk IV zwany Pobożnym, w maleńkiej wsi Raczyce, która niewiele wówczas wiosen pamiętała.

Nie jednak z przyczyn rodzaju sklerozy tylko dlatego, iż nie minęło więcej, aniżeli piętnaście lat od chwili, gdy Jan z Raczyc od cysterskiego opata tereny te otrzymał i wioskę na nich założył. Historia ta za swój początek obrała sobie dzień pewien grudniowy, kiedy we wsi już od dwóch tygodni gościła Zima. Rzekę płynącą nieopodal, która w lecie bystro niosła swe wody ku lasom, okuła lodem. Wstrzymała jej ruch i nakazała milczenie, nie pozwalając nieść wiatru powiewom kojącego szumu, tak jak to czynił wcześniej. Całą okolicę przyoblekła  śnieżnobiałym puchem. Tak wielką skrupulatnością się przy tym wykazując, iż podziw brał wszystkich, którzy się jakimkolwiek rzemiosłem trudzili. Pięknie wyglądał świat, gdy jednaką matkę mająca Jesień, miejsca jej ustępowała, bo choć mróz dokuczał, widoki ośnieżonych lasów, łąk czy pól miały w sobie tak wiele uroku, iż żadne ze słów bodaj najbardziej wyszukane opisać tego nie zdołają. Przepłoszyła wprawdzie ptaki, do snu utuliła różnoraką zwierzynę, lecz przyniosła piękną dla świata ozdobę. W taki oto grudniowy wieczór, gdy wysoko uniesiony księżyc roziskrzał płachty śniegu, w jednej z chat widać było blask bijący od paleniska. Był to dom starej, pobożnej kobiety imieniem Ścibora, która przy płonącym chruście modliła się do wizerunku świętej Anny. Malowidło to miało dla niej znaczenie szczególne, gdyż dzięki niemu mąż jej starości doczekał. Pewnego dnia ciężko zachorował.

Prócz doglądania i leczenia go jak mogła najstaranniej, modliła się żarliwie. Gdy tak raz o poranku łzami zalewała lico, klęcząc przed obrazem, mąż wstał nagle z posłania twierdząc, że choroba go opuściła. Wdzięczność napełniła tak silno serce kobiety, że nieprzerwanie trwała do dnia ówczesnego. Nawet smutek nie zdołał jej wygnać, gdy dwanaście lat po wyzdrowieniu mąż zmarł, jako że gospodyni uważała te lata za najpiękniejszy dar od Boga.

Z zamyślenia wytrącił ją nagle głos. Dzieliła bowiem dom z Lutosławą , która gdy owdowiała wprowadziła się do niej, ażeby jak twierdziła dopomóc staruszce. Nie był jednak prawdziwym tego powodem wyraz sympatii czy chęć szczerej opieki, lecz brak dachu nad głową. Była ona innej wiary, lecz dotąd nie przeszkadzał jej obiekt tak wielkiej czci swej współmieszkanki, jak gdyby go akceptowała. Teraz jednak, właśnie o nim rozprawiać poczęła, niemal żądając jego zdjęcia.

-Nie zdejmę- odparła stanowczo gospodyni. - Ty także nie zdejmiesz , bo póty ja żyję on ze ściany nie zniknie. Tylko dzięki niemu i zdrowie nas nie opuszcza i głodu nie cierpimy .To on od złego chroni zarówno mnie jak i ciebie. Nad domem opiekę sprawuje…

-Nie praw mi proszę kazań –donośnym głosem przerwała Lutosława. - Przecie wiesz, że ja  mam lata swoje i od pacholęcia w innej religii chowana byłam i różną aniżeli twoja wyznaje.

- Ale Bóg jest jeden- ze spokojem rzekła staruszka-  I nas jednako za dzieci uważa, to i wyznanie tu nie ma nic do rzeczy. Jest to obraz święty i szanować go powinnaś.

Kobiecie jednak nawet do głowy nie przyszło, aby co usłyszała za słuszne uznać . Nazajutrz, kiedy Ścibora wyszła do drugiej izby, zdjęła obraz ze ściany. Jako że na tym zakończyć nie chciała, zamyśliła go ponadto spalić. Roznieciła prędko ogień i  rozpaliła na nowo zagaszone palenisko. Gdy już miała rzucać obraz w płomienie, w dziwny sposób iskry jak gdyby rzucone wiatrem zapaliły jej odzienie. Spłonęła żywcem, a wraz z nią cała chata. Pobożnej gospodyni udało się uciec, opatrzność widocznie czuwać nad nią musiała. Pożar ugasili obudzeni wołaniem staruszki sąsiedzi. Po drewnianej chacie pozostał jedynie popiół i zgliszcza. Mieszkańcy wsi, ludzie dobrego serca znali doskonale dobroć i poczciwość Ścibory, toteż zaraz ofiarowali się pomóc w odbudowie. Jednak była zima, a nie podobna budować domu, kiedy z nieba sypią się srebrzyste płatki, a śnieg sięga za łydki.

Postanowiono, że rozpoczęcie odbudowy zaczną wspólnymi siłami, gdy tylko spostrzegą pierwsze krokusy i przebiśniegi, lecz zaraz odpowiedź ta nasunęła pytanie kolejne. Cóż począć z winowajczynią pożaru? Pozostawić? Chcieli ją przynajmniej gdzieś pochować, azaliż nie przystoi niczym zwierze potraktować i bez pochówku opuścić. Ciało więc wydobyto i pochowano. Dziwili się jednak wielce temu, co przy zwłokach znaleźli.

Mianowicie obraz, obraz świętej Anny. Ten sam do, którego co dzień gospodyni kierowała wszystkie modły i prośby w nadziei na orędownictwo. Był nienaruszony, ni jednego uszczerbku czy śladu żywiołu. Nie potrafiono tego wytłumaczyć, albowiem z owego wizerunku proch jedynie pozostać powinien. Dom wraz z nadejściem wiosny postawiono, a obraz powieszono na głównej ścianie. Historia jednak na tym się nie zakończyła. Wieś przez trzy kolejne lata, zawsze 26 lipca nawiedzały pożary. Na pamiątkę owych nieszczęść, które tylko w umysłach nielicznych nazwane zostały zbieżnością lub przypadkiem, postawiono w centrum wsi kapliczkę. Miejsce za, którego patronkę obrano Matkę Najświętszej Maryi Panny.

Anna Dubaniowska

8

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

  • Legenda o obrazie świętej Anny

    2013-04-30 12:24:38

    Anna Dubaniowska

    Konkurs na najciekawszą legendę Ziemi Ząbkowickiej został rozstrzygnięty. Do siedziby Stowarzyszenia LGD Qwsi nadesłano 51 prac konkursowych. W każdy piątek będziemy publikować nagrodzone prace. Dziś zaprezentujemy legendę Anny Dubaniowskiej.

  • 2013-05-03 11:03:32

    gość: ~Moniq

    Powódź w regionie, wypadki i tragedie, a tu ukazuje się bajka na stronie głównej. I to nie wiadomo dla kogo, bo normalni dorośli z pewnością tego nie czytają. Żenada

  • 2013-05-03 11:31:14

    gość: ~janek

    A ile mozna o wypadkach i innych tragediach czytać? O tym wszystkim już tu było. Trzeba byc ograniczonym zeby tylko nieszczesciem sie silić. Cenię sobię, że tu można o różnych sprawach poczytać. Jest o ludzkich tragediach ale też jest o ludziach zwyklych, sa tez legendy. Jak widac co piatek jedna sie ukazuje. Dzis piatek. Wiec jaki masz problem? Chcesz o tragediach poczytac? to wejdz na tvn24 lub na relacje sejmowe. Jestem dorosly a legendy tez czytam. I to chetniej niz kolejny donos o czyims nieszczesciu.

  • 2013-05-03 12:08:44

    gość: ~Cyp

    Tu nie chodzi o nieszczęścia i wypadki ale po prostu o informacje. Legendy nie są bierzącą informacją.

  • 2013-05-04 07:40:10

    gość: ~wrednababa

    "Bierzącą" na pewno nie są.

  • 2013-05-03 12:07:09

    gość: ~Lena

    O rany, co za beznadziejny styl!!!. Ani to gwara, ani rasowe archaizmy.
    Za długie, nudne opisy, w których autorka sili się na wyszukane metafory.
    Żenada. To ja wole o tych wypadkach czytać niż takie marne amatorskie wypociny pseudo literackie.

  • 2013-05-03 12:10:59

    gość: ~Elka

    Autorka tej legendy niech najpierw nauczy się poprawnie przecinki wstawiać!
    Po co komu taka legenda z błędami interpunkcyjnymi.

  • 2013-05-03 13:33:02

    gość: ~Diwad75

    Proponuję by krytykantki (krytykanci) zamieścili swoją poprawnie napisaną legendę. Taką z poprawną interpunkcją, stylem, odpowiednio dużą liczba i formą archaizmów i w ogóle takie będą, że.....już się nie mogę doczekać....

  • 2013-05-04 12:04:33

    gość: ~Jadwiga

    ostatnio dodany post

    Co się czepiacie początkującej pisarki? Napisała jak umiała.
    Pytanie brzmi: kto zasiada w szanownej komisji, skoro nikt z nich nie zauważył tylu błędów. Wg mnie to wtórni analfabeci.

REKLAMA