Express-Miejski.pl

Czytelnia Expressu-Miejskiego. „Taksim” Andrzeja Stasiuka

Czytelnia Expressu-Miejskiego

Czytelnia Expressu-Miejskiego fot.: Express-Miejski.pl

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich w Ząbkowicach Śląskich nawiązało współpracę z portalem Express-Miejski. Tak zrodził się cotygodniowy cykl zatytułowany Czytelnia Expressu - Miejskiego, gdzie bibliotekarze polecają najciekawsze pozycje literackie, po które może sięgnąć każdy użytkownik portalu. Książki opatrzone są komentarzami osób mających już lekturę za sobą. Podana jest także informacja, w których bibliotekach na naszym terenie są one dostępne. W dzisiejszej odsłonie interesującą lekturę na majowy weekend poleca Elżbieta M. Horowska.

Mieszkanie bez książki ciemniejsze jest niż bez lampy /Henryk Sienkiewicz/

Już sama okładka książki wzbudza zastanowienie. Biały karton, na nim czarno-biała oszczędna grafika: trzy elementy – mężczyzna w pozycji klęczącej trzymający zapalonego papierosa, z pochyloną, zadumaną (zmęczoną?) głową; kilka małych domów  z sylwetką górującego nad nimi kościoła; wreszcie samochód, tzw. dostawczy. A na dole czerwonymi literami - tytuł książki „Taksim” i nazwisko autora Andrzej Stasiuk. Termin <taksim> jest pochodzenia tureckiego i ma wiele znaczeń. Jego użycie przez autora okazało się jak najbardziej uzasadnione, co pozostawiam dociekliwym, uważnym czytelnikom.

Po skończeniu lektury ta dziwna układanka staje się jasna. Bohaterem książki, narratorem nawet jest mężczyzna w – jak to się mówi – sile wieku. Któregoś razu wsiadł w autobus i wylądował w Bieszczadach, w miasteczku na końcu świata. Niby na końcu Polski, ale w rzeczywistości opisanej w powieści kraina jawi się jako ta na przysłowiowym końcu świata. „Wystarczy dziesięć minut, by przejechać z jednego końca na drugi. W całym mieście są dwadzieścia dwa sklepy z używaną odzieżą. Jedne wyglądają tak, jakby handlowały nowym: lustra, przymierzalnie, dużo światła, a do innych wchodzi się jak do piwnicy”. Opis brzmi znajomo? Martwota - to cecha, która określa charakter miasteczka. Na poły martwi są żyjący, raczej egzystujący w nim ludzie, martwe są budynki, instytucje... Życie na prowincji rozświetla jedynie lunapark zjeżdżający w sezonie letnim. Jego „przelotna obecność w mieście miała w sobie coś ze smutnego karnawału. Fałszywy blask, oszukańczy splendor, podrabiany przepych rozświetlały czarne niebo i nad błotnistym placem stała łuna”.

Strażniczką bramy do wesołego miasteczka jest piękna Ewa uwikłana w niejasny związek z tajemniczym właścicielem lunaparku. Ewa jest niespełnioną miłością jedynego przyjaciela bohatera książki, Władka. Wokół tych trzech głównych postaci Stasiuk snuje, kartka za kartką swoją opowieść. Nieśpiesznie, monotonnie. Opisuje - myślę - polski heroizm codziennego życia bez perspektyw. To smutna, chwilami przygnębiająca opowieść. Zupełnie, kompletnie inna od różowawych, ckliwych opowiastek z polskich seriali. Na pewno bliższa – mimo wszystko – życia tysięcy Polek i Polaków. Jakoś sobie radzących z nieprzyjazną rzeczywistością. Koniec książki niesie to, co jest wszystkim potrzebne – promień światła, jasności bijącej z ludzkiej miłości. Trudnej miłości w trudnych czasach. Zdawałoby się miłości niemożliwej, nie mającej prawa się ziścić. A jednak. Jest prawdziwa miłość, bez wielkich słów, a może nawet bez słów; jest nowe życie. W swojej smutnej książce Stasiuk przekazuje czytelnikom takie właśnie przesłanie – tylko miłość, tylko braterstwo i przyjaźń są naprawdę w życiu ważne. To jest ta opoka.

Książka nie jest łatwa w odbiorze. Wymaga cierpliwości. Stasiuk, samotnik z Wołowca pewnie włożył na jej karty kawałek własnego niełatwego życiorysu. I zaszczepił parę zasłyszanych na bieszczadzkich bezdrożach opowieści podobnych sobie samotników.

Lektura dla wytrwałych i poszukujących.

Dostępna w Bibliotece Pedagogicznej w Ząbkowicach.

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich w Ząbkowicach Śląskich

0

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA