Express-Miejski.pl

Praca sezonowa – czemu nie?

dreamstime.com

dreamstime.com fot.: dreamstime.com

Wakacje to nie tylko czas odpoczynku i relaksu. Uczniowie i studenci dwa miesiące wolnego wykorzystują na podjęcie pracy. Chcą zarobić troszkę pieniędzy na wymarzoną wycieczkę, drobne wydatki, kupno pierwszego samochodu, podręczniki… pomysłów jest wiele podobnie jak i oszustów, którzy tylko czyhają na okazję, by wykorzystać młodych ludzi.

Najczęściej praca sezonowa jest pracą „na czarno”, bez ubezpieczenia, bez świadczeń. Nie spisuje się żadnej umowy, a gwarancją rzetelności jest uścisk dłoni.

Tomek zaraz po maturze wyjechał nad morze. Chciał zarobić na wyjazd do Hiszpanii. Dwa miesiące pracy i tydzień urlopu na wymarzonej wycieczce ze znajomymi. Wybrał nadmorski kurort, bo tam ogłoszeń pracodawców poszukujących pracowników w czasie sezonu nie brakuje.

- Pracowałem w smażalni ryb. Praca nie należała do lekkich. Wysoka temperatura w aneksie kuchennym, ścisk i mrożone ryby. Nigdy świeże. Mój szef oszukiwał swoich klientów. Podawaliśmy głęboko mrożone ryby – mówiliśmy, że są świeże. Zawyżał wagę porcji. Przepracowałem półtora miesiąca. Każdego dnia rano gdy wstawałem do pracy, żałowałem swojej decyzji, bo mogłem zostać na wsi i pomagać tacie przy żniwach – wyznaje Tomek.

Michał w wakacje pracuje w sklepie u rodziców.

- Nie muszę wyjeżdżać zagranicę. Moi rodzice mają sklep i od zawsze jest przyjęte, ze w czasie wakacji u nich pracuje. Pod koniec sierpnia mogę wyjechać ze znajomymi nad morze lub zagranicę. W nagrodę tato w tym roku pożyczy mi swój samochód.

Sabina tylko raz w czasie wakacji pracowała. Chciała zarobić na późniejszy wyjazd ze znajomymi.

- Pojechałam nad morze. Pracowałam po 18 godzin dziennie. Sprzątałam pokoje w pensjonacie i sprzedawałam w sklepie spożywczym. Każdy dzień wyglądał niemalże tak samo. Pogoda nad naszym polskim morzem była okropna – ciągle padało. Rozgoryczeni i nerwowi mieszkańcy pensjonatu i klienci sklepu wyprowadzali mnie z równowagi. Nie zarobiłam swoich wymarzonych milionów. Na wyjazd musieli mi dołożyć rodzice. To była dla mnie wielka szkoła życia. Zrozumiałam, że w Polsce milionów w czasie wakacji się nie zarobi, a z polskiego morza się wyleczyłam i nie prędko nad nim spędzę swój urlop.

Agnieszka także niemiło wspomina swoją wakacyjną pracę.

- Zarejestrowałam się w agencji pośrednictwa pracy. Na tym skończyło się wszystko co miało być piękne w tamte wakacje. Zostałam na wakacje we Wrocławiu i codziennie rano wstawałam przed 5, by dojechać do rozlewni alkoholi, gdzie pracowałam na taśmie z dwudziestką innych tak samo naiwnych jak ja dzieciaków. Przysługiwała nam tylko jedna przerwa dwudziestominutowa. Dramat jakiś. Zapach alkoholu, huk, gorąco i pieniądze niezbyt ciekawe, bo połowę mojej pensji zabierała agencja. Przepracowałam tyle na ile podpisałam kontrakt, a później uciekałam z Wrocławia na wieś, do rodziców.  Za zarobione pieniądze kupiłam sobie używany sprzęt do nurkowania, za duży, za ciężki, mocno sfatygowany i nigdy nie wypróbowany przeze mnie.

Angelika w czasie wakacji pojechała do Mielna z koleżankami sprzedawać róże po klubach.

- To był nasz pomysł. Poszukałyśmy hurtowni kwiatów w okolicy. Dwie noce w tygodniu miałyśmy wolne, w pozostałe chodziłyśmy z koszami po klubach i deptakach – sprzedawałyśmy róże. Nie chodziło nam wcale o zarobione pieniądze, ale klimat, wspólne mieszkanie, opalanie na plaży w ciągu dnia, a wieczorami imprezy. To były moje najlepsze w życiu wakacje.

Nie każdy ma złe wspomnienia związane z wakacyjną pracą. Oszuści i wyzyskiwacze powinni zostać ukarani. Takie doświadczenia jednak mają swoje dobre strony. Młodzież uczy się wytrwałości, systematyczności i zaczyna rozumieć jakimi prawami rządzi się rynek.

eMKa/Express-Miejski.pl

0

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA