Pokaz nieskuteczności Orła mógł skończyć się dla biało-niebieskich stratą punktów. Ostatecznie w końcówce meczu ząbkowiczanie mieli jednak więcej szczęścia niż przed tygodniem, kiedy to arbiter nie uznał prawidłowo zdobytego gola. W minioną sobotę w ostatniej akcji meczu podopiecznych Piotra Kupca przed stratą bramki na remis uratował słupek.
Orzeł mecz rozpoczął świetnie, bo już w 2. minucie pojedynku do siatki gości trafił Grzywniak, wykorzystując nieporozumienie obrońców i bramkarza z Bystrzycy Górnej. Ząbkowiczanie do końca pierwszej odsłony gry mieli przewagę, ale nie potrafili udokumentować jej kolejnym golem. Bystrzyczanie pod polem karnym Pukacza gościli rzadko, a najgroźniejszą sytuację stworzyli po błędzie Dydy, który za lekko podał do swojego kolegi. Znakomitą interwencją popisał się najpierw Pukacz, a po chwili stojący na linii bramkowej Madej, który w ekwilibrystycznny wybił z linii bramkowej piłkę zmierzającą do bramki.
Po zmianie stron kibice nie doczekali się goli, choć sam Grzywniak, gdyby wykorzystał co najmniej połowę ze swoich okazji strzeleckich, to po 90. minutach mógłby schodzić z boiska jako autor hat-tricka. Tak się jednak nie stało i Orzeł cały czas miał tylko jednobramkową przewagę. O tym, że jest to zaliczka nie dająca pewności co do zdobycia trzech punktów zawodnicy Orła mogli przekonać się w doliczonym czasie gry. Po rzucie rożnym w sukurs Pukaczowi przyszedł słupek.
Ostatecznie Orzeł sięgnął po trzy punkty i choć z przebiegu meczu był zespołem lepszym, to za kiepską skuteczność pod bramką przeciwnika mógł słono zapłacić. Teraz ząbkowiczan czeka mecz z Włókniarzem Głuszyca. Bez względu na wynik tej rywalizacji biało-niebiescy zimową przerwę spędzą na podium.
Klasa okręgowa: Orzeł Ząbkowice Śląskie 1:0 (1:0) LKS Bystrzyca Górna fot.: PiKo Photography
zdjęcie 16 z 16
foto_private_policy
REKLAMA
REKLAMA