Express-Miejski.pl

Badania archeologiczne szubienicy w Złotym Stoku

Badania archeologiczne szubienicy w Złotym Stoku

Badania archeologiczne szubienicy w Złotym Stoku fot.: Paweł Duma, Daniel Wojtucki

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

Członkowie Stowarzyszenia Ochrony i Badań Zabytków Prawa odsłonili podczas prac archeologicznych dobrze zachowany fundament złotostockiej miejskiej szubienicy. 

Obiekt w roku 2010 został odnaleziony dzięki badaniom sondażowym. W sierpniu tego roku, w dniach od 12 do 21 badania kontynuowano na większym niż poprzednio obszarze.

Podczas tego sezonu udało się odsłonić cały fundament szubienicy. Miał on średnicę przeszło 6m i grubość dochodzącą miejscami do 1m. Był zagłębiony w podłoże do 0,5m, dzięki czemu przetrwał w dobrym stanie do czasów współczesnych. Rozmiary odkrytych reliktów zbieżne są z zachowanym opisem szubienicy, która miała być konstrukcją „na osiem stóp wysoką i o średnicy czternastu stóp”, czyli jej wysokość według opisu wynosiła 2,30m, a średnica wewnętrzna 4,10m. Dodatkowo na koronie studni stały trzy murowane lub drewniane słupy o wysokości około 2,6m każdy, które podtrzymywały dębowe belki egzekucyjne, tworząc swoiste „okna”, w których wisieli straceni skazańcy. Cembrowinę szubienicy wymurowano ze specjalnie dobranych kamieni polnych, czasami tylko ociosanych w specjalny sposób. Do wnętrza konstrukcji prowadził zapewne otwór wejściowy, być może umiejscowiony od strony miasta. Jednocześnie pozostałości te były świadkiem egzekucji, które odbyły się w Złotym Stoku po 1558 r., kiedy to wystawiona została murowana szubienica. Na ślady tych praktyk badacze natrafili w obrębie wykopu, który miał wymiary 10×10m i swoim zasięgiem obejmował opisywane pozostałości.

Zazwyczaj do szubienicy i zlokalizowanego w jej pobliżu miejsca straceń, w okresie jej funkcjonowania, dostęp miał jedynie kat lub jego pomocnicy. Dla innych, ówczesnych mieszkańców tych ziem był to obszar złowrogi. Zbliżanie się do niego było odbierane jako nieczyste i nieobliczalne w skutkach. Piętno było zawieszane tylko w ściśle określonych przypadkach i to za sprawą specjalnych rytuałów. Dlatego nieodłącznym elementem każdej renowacji szubienicy był dźwięk bębnów lub piszczałek, który miał odstraszać i przepędzać, jak wierzono, złe duchy tam zgromadzone. Jednym z takich zdarzeń były odbywające się co jakiś czas remonty urządzenia penitencjarnego. Zazwyczaj przed taką renowacją na miejsce był wysyłany kat lub jego pachołek celem posprzątania całego placu straceń z zalegających tam kości ludzkich, czy zniszczonych narzędzi egzekucyjnych, aby zobligowani do prac rzemieślnicy mogli przystąpić do realizacji nałożonego na nich zadania. Wliczały się w to także szczątki skazańców, które mogły wisieć jeszcze na stryczkach lub nawet leżeć porozrzucane w najbliższym sąsiedztwie. Praktyka taka była również stosowana w Złotym Stoku, o czym świadczy odkryty we wnętrzu byłej szubienicznej cembrowiny dół. W dole tym, głębokim na ok. 0,6m, przylegającym do fundamentu od strony południowej, znajdowały się cegły, fragmenty zaprawy, węgli drzewnych, kamienie, żelazne gwoździe i skoble oraz ludzkie kości bez porządku anatomicznego. Odsłonięto tam  ponadto kompletny szkielet kota, będący „wizytówką” kata, który pełnił jednocześnie funkcję rakarza. Do jego obowiązków należało właśnie usuwanie martwych, lub uśmiercanie bezpańskich zwierząt z obszaru miasta. Ludzkie kości natomiast znajdowały się w nieładzie i należały prawdopodobnie do jednej osoby. Szczątki te zostały zapewne zebrane w okresie do dwóch lat po wykonanej egzekucji. Świadczyły o tym odcinki kręgosłupa zawierające po pięć kręgów odnalezione wewnątrz dołu. Kiedy się tam dostały musiały być związane jeszcze pozostałościami tkanki. Jak wiadomo proces pełnego zeszkieletowienia zwłok na wolnym powietrzu trwał do 1,5 a nawet 2 lat.

Także na placu przylegającym bezpośrednio do szubienicy od strony wschodniej natrafiono na dwa bardzo źle zachowane groby. Przyczyną ich złego stanu zachowania był fakt, iż ciała zostały złożone w dołach o głębokości zaledwie 30 cm od powierzchni gruntu. Przez wiele lat kości były niszczone przez lemiesz pługa. Do naszych czasów zachowały się tylko nieznaczne pozostałości szkieletów. Resztki te wystarczyły jednak, aby zrekonstruować pozycje, w jakich pochowano tych ludzi. Ich zwłoki złożono niezgodnie z obowiązującą ówcześnie liturgią. W grobie zlokalizowanym w narożniku południowo-wschodnim wykopu ok. 2 m od szubienicy, znajdowały się szczątki osoby złożonej na lewym boku z podkurczonymi i możliwe, że pierwotnie związanymi nogami. Z tego szkieletu zachowały się jedynie pozostałości kręgów, miednicy oraz kończyn dolnych. Druga z osób złożona została w podobnie płytkiej jamie w odległości ok. 1 m na wschód od fundamentu. Pochowano ją na plecach na linii północ-południe, z głową skierowaną na północ. Z tego szkieletu zachowały się tylko resztki górnej partii (kręgi, żebra, łopatki, obojczyk, żuchwa oraz fragmenty kończyn górnych).

Odkryte szczątki należą do osób straconych na tym miejscu kaźni. W źródłach można odnaleźć szereg informacji potwierdzających wykonywanie na i przy szubienicy wyroków śmierci. Zgładzono tutaj m.in. w 1575 r. mordercę nazwiskiem Pachmann, jak również pewną dziewkę, zgodnie z wyrokiem wydanym przez Praską Izbę Apelacyjną dnia 17 grudnia 1714 r., kiedy na karę stosu skazano niejaką Rosinę Neugebauerin. Kobietę spalono kilka tygodni później najpewniej koło szubienicy. Na tym placu straceń żywot od katowskiego miecza zakończył w 1719 r. Gottfired Joseph Großpitsch, z kolei jego wspólniczka została osądzona na pół roku pracy będąc zakuta w łańcuchy. W 1740 r. powieszono pewnego złodzieja, a drugiego zakuto w łańcuchy. Być może to na ich kości natknięto się podczas prowadzonych badań archeologicznych. Faktem jest, że szczątki znalezione wewnątrz szubienicy musiały zostać poddane wcześniejszej, długiej ekspozycji, zanim trafiły do jamy pełnej cegieł i kamieni. Mogło to nastąpić podczas jednego z udokumentowanych remontów, jakim poddano to urządzenie penitencjarne. Znana renowacja szubienicy odbyła się np. w czerwcu 1740 r., a nadzorował go otmuchowski kat Franz Ferdynand Hillebrandt. Nie wszystkie jednak orzeczenia sądowe kończyły się najwyższym wymiarem kary. Część osobników trafiało pod miejscowy pręgierz, który stał przed ratuszem lub pracowała na rzecz miasta lub gminy przez określony czas. Na taką karę skazano w 1734 r. Suzannę Geißlerin, za słowne bluźnierstwo przeciw Matce Boskiej. Z kolei dwóch pracowników dniówkowych niejaki Christoph Lauterbach i Hans Georg Filber w 1738 r. musiało oddać się społecznej pracy, przez okres jednego roku, obaj zakuci w łańcuchy. Złotostocki pitaval niewątpliwie jest bogatszy, jednak trudno zidentyfikować kolejne wykonane wyroki, ze względu na brak akt kryminalnych, które najpewniej uległy zniszczeniu.

Oba przypadki pochowanych osób są przykładem hańbiących pochówków określanym mianem oślich lub psich. Brak jakiejkolwiek liturgii i niewielka głębokość jam grobowych były przykładem pogardy żywionej wobec skazańca. Miały być także elementem kary, która nie kończyła się wraz z jego śmiercią, lecz posiadała swoją kontynuację w formie, z jaką obchodzono się z ciałem. W następstwie był to najwyższy wymiar kary dla ówczesnych. Pochówek niezgodny z liturgią chrześcijańską równał się jednocześnie odmowie dostępu do zbawienia.

Władze miejskie Złotego Stoku, będące jednocześnie właścicielem terenu gdzie znajduje się stanowisko archeologiczne, planują w najbliższej przyszłości wyeksponować pozostałości szubienicy i udostępnić je turystom. Dodać wypada, że badania archeologiczne były możliwe dzięki wsparciu finansowemu ze strony władz tego miasta.

W badaniach udział wzięli autorzy oraz Leszek Gardeła, Ryszard Kuczer, Jerzy Pacholski i Ivan Vokáč. Uczestniczyli w nich również miejscowi pasjonaci historii miasta.

Paweł Duma, Daniel Wojtucki

2

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

  • Badania archeologiczne szubienicy w Złotym Stoku

    2011-09-29 22:52:15

    Paweł Duma, Daniel Wojtucki

    Członkowie Stowarzyszenia Ochrony i Badań Zabytków Prawa odsłonili podczas prac archeologicznych dobrze zachowany fundament złotostockiej miejskiej szubienicy. 

  • 2011-09-30 13:51:04

    ddd

    Doskonale teraz widać na przykładzie tego artykułu czym ludzie z ząbkowickiej ziemi wielbią się zajmować. Tylko polityka, burmistrz, zok, dziurawe drogi, brak imprez oraz idiotyczne listy otwarte. Czy naprawdę wszyscy nasi mieszkańcy nie potrafią spojrzeć dalej i gdzie indziej? Przecież ten artykuł pokazuje że mamy ludzi z pasją którzy szukają ciekawych spraw.

    Mam nadzieję jednak, że można to wytłumaczyć trochę inaczej. Po prostu tym którzy chcą i potrafią zająć się czymś ciekawszym brak czasu na ujadanie, biorą się do roboty i tworzą, szukają, ulepszają ten świat. Zaś Ci najgłośniejsi, zakompleksieni nieudacznicy, których słychać najwięcej tylko wydają się większością. Tak to chyba będzie to... jest nawet takie przysłowie .... Pies, który się boi, gwałtowniej ujada, niż gryzie....

  • 2011-09-30 13:52:40

    ddd

    ostatnio dodany post

    żeby ktoś źle nie zrozumiał, sedno mojej wypowiedzi to fakt iż tym bardzo ciekawym artykułem nie wypowiada się nikt, podczas gdy dziesiątki a nawet setki wpisów jest pod artykułami które w tytule mają burmistrz, zok itp.

REKLAMA