Tydzień temu w Kamieńcu Ząbkowickim miało miejsce odsłonięcie tablicy pamiątkowej poświęconej rocznicy 200-lecia narodzin Ferdinanda Martiusa – budowniczego i projektanta pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim. Pod artykułem pojawiło się sporo komentarzy anonimowych użytkowników, którzy skupili się nie na samym wydarzeniu opisanym w ralacji, ale przede wszystkim na mniej chwalebnej, jak się okazuje nie do końca prawdziwej, historii Kamieńca Ząbkowickiego. Właśnie na te posty zareagował Stefan Gnaczy - Prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Kamienieckiej.
- Przywołany niejako do tablicy, przez, niestety, anonimowych korespondentów, którzy nie znając faktów z przeszłości, historii Kamieńca zabrali głos w pewnym sensie negując trzydziestoletnią działalność Towarzystwa Miłośników Ziemi Kamienieckiej, postanowiłem zabrać głos w tej sprawie. - czytamy w oświadczeniu Stefana Gnaczego.
PEŁNA TREŚĆ OŚWIADCZENIA:
Nie można porównywać uhonorowanie skromną tablicą pamiątkową budowniczego pałacu kamienieckiego (przyp. to początek XIX w.) i ubliżać przybyłym gościom z różnych zakątków Europy po wspólnym uczestnictwie we Mszy Świętej i modlitwie za F. Martiusa oraz Włodzimierza Sobiecha w pierwszą rocznicę jego śmierci. Należy sobie zadać pytanie: czy tak czyni katolik? Za to, że w Kamieńcu rzekomo zamordowano tysiące ludzi? Za to, że do pałacu wprowadziła się organizacja Todt (Organizacja Todt - niem. Organisation Todt, OT - utworzona w 1938 w nazistowskich Niemczech organizacja mająca za zadanie budowę obiektów wojskowych, kierowana początkowo przez FritzaTodta - http://pl.wikipedia.org/wiki/Organizacja_Todt) zajmując pomieszczenia na składnicę muzealną, do tego nie za aprobatą księcia Waldemara (on sam w tej sprawie nie miał nic do powiedzenia)? Było to z pewnością pewnego rodzaju upokorzenie, bo nie pałał miłością do faszystów.
Pod kątem jego zapatrywań - krótka scenka: gdy kiedyś jechał konno, a za nim sfora jamników, budziło to zawsze ciekawość dzieci. Chcąc się przypodobać księciu pozdrowiły go Heil Hitler, na co odpowiedział - tak się kochane dzieci nie mówi, należy mówić Grüß Gott (Szczęść Boże).
Dalej w sprawie obozu koncentracyjnego: Organizacja Todt u zbiegu ulic Kolejowej, Zamkowej i XXX-lecia postawiła szereg baraków - ostatni relikt tej zabudowy potocznie nazywany garażami przy Os. XXX-lecia (w tym okresie służył jako ubojnia), został nie tak dawno temu rozebrany. Baraki te służyły tej organizacji jako pomieszczenia biurowe oraz mieszkalne dla obsługi. W 1945 roku 8 maja baraki zajęli Rosjanie, obecnie mieści się tu szereg domków jednorodzinnych.
Należy więc jednoznacznie stwierdzić, że w Kamieńcu nie było obozu koncentracyjnego. Wiedzę tę posiadamy, gdyż w 1982 roku, badając najnowszą historię Kamieńca odwidzieliśmy ówczesne archiwum Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich, gdzie uzyskaliśmy dalsze informacje m.in:
WROCŁAW
Archiwum Państwowe â- Urząd Stanu Cywilnego w Gros Rosen
Nr 2 MICHAEL SAWORSKI
s. 184 zamieszkały KAMENETZ ur. 4.V.1920 zamordowany 10.XI.1942
w czasie ucieczki zastrzelony.
WROCŁAW
Archiwum Państwowe -Gefangnis Glatz
335 s. 11 – 14
Obywatel Związku Radzieckiego Jakiw Petrenko, robotnik z Szerszwiki pod Baławą zatrudniony w Altmansdorf został w dniu 3.VII.1944 r. przez gestapo aresztowany za zerwanie umowy o pracę i wywieziony do obozu w Gros Rosen.
Informacje z osobistych kontaktów: Deszcz Franciszek, żona Antonina:
Córki: - Deszcz Genowefa ur. 1933
- Deszcz Stefania ur. 1934
- Deszcz Władysława ur. 1936
- Deszcz Stanisława ur. 1942
- Deszcz Marta ur. XII. 1944
Wysiedleni z Babic 1 czerwca 1942 roku do Starczowa, pracowali u Alfonsa Szpilmana - następnie cała rodzina została przewieziona do Sławęcina, do dworu Knuta Elsner. Rodzina Deszcz przebywała do maja 1945 roku. Cała rodzina przeżyła, odwiedzili Kamieniec
Kokot Stanisław
- pracował u szewca (Tineld Gerhard) ul. Kolejowa Kamieniec w latach 1942 -1945 przeżył wojnę odwiedził Kamieniec.
Z korespondencji do TMZKam.- list z Czechołowacji:
Szanowny Panie
O życiu mojej matki z tamtych lat wiem niedużo, ponieważ matka moja o tym bardzo mało rozmawiała. Co wiem, to tylko z treści jej korespondencji z rodzicami, do których pisała. Do wtedy nazywanego - Camenz. Sehl. - była nasadzona do pracy od 01.07.1940 roku do 31.12.1940 roku. Była bardzo młoda. Mieszkała wtedy w Petrvalde na Śląsku (blisko Ostravy).
W Camenz pracowała na folwarku u Alfreda Grina ( ? ). Było to niedaleko kapliczki, która tam jest do dziś. Między innymi wspominała ona niedzielne spacery z koleżanką w zamkowym parku. Mówiło się zasadniczo po niemiecku. Matka umarła w 2000 roku. A jej listy zostawiłem sobie na pamiątkę.
Jaw Chwistek
Dzieje rodziny zamieszkujące gospodarstwo przy kapliczce z przed wojny, rodziny obecnie zamieszkałej i też opiekującą się kapliczką oraz mamy Pana Jana to temat do książki.
I ostatnia sprawa: piaskownia i tysiąca niewolników. Piaskownia była ściśle związana z funkcjonującą nieopodal betoniarnią, której właścicielem był Józef Momot urodzony w Bachowicach k/Wadowic, przybyły na te tereny za chlebem. Poszczęściło mu się i tu, w dawnym Goleniowie, założył firmę, gdzie produkowano dachówki, przepusty, kręgi studzienne. Firma dobrze prosperowała, stąd bocznica kolejowa. Żaden karcer, w piaskowni był mini bunkier, teren wydobywczy był trudny, stąd niejednokrotnie używano materiałów wybuchowych. Jeśli chodzi o katorżniczą wielotysięczną rzeszę pracowników, totalna bzdura, zatrudniona była miejscowa ludność z jednym wyjątkiem, w czasie wojny pracował jeden jeniec radziecki, nazywano go Johanem z Ukrainy, bardzo się zżył z miejscową ludnością, nawet chciał się ożenić z pewną Niemką. Przeżył wojnę, ale sowieci zwinęli go już 8 maja, prawdopodobnie podzielił los kolegów z pozostałych czterech mogił, które znajdowały się w miejscu obecnego kiosku u zbiegu ulic Kolejowej i Zamkowej. O wielu innych sprawach po zakończeniu II wojny światowej i bujnej historii najnowszej Kamieńca można i należy dyskutować, każda osoba jest mile widziana, lecz nie należy ukrywać się za pseudonimem, wypisując stek bzdur, a co najgorsze obrażając ludzi.
Każda wojna, każdej ze stron przynosi wiele bólu i cierpień i o tym trzeba pamiętać ku przestrodze, aby nigdy więcej.
Z poważaniem
Stefan Gnaczy
Prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Kamienieckiej
Artykuł jest odpowiedzią na komenatrze materiału Potomkowie Martiusa w Kamieńcu Ząbkowickim
Stefan Gnaczy
Stefan Gnaczy - Nie obelgi lecz rzetelna prawda
2011-07-19 14:07:58
Stefan Gnaczy
Tydzień temu w Kamieńcu Ząbkowickim miało miejsce odsłonięcie tablicy pamiątkowej poświęconej rocznicy 200-lecia narodzin Ferdinanda Martiusa – budowniczego i projektanta pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim. Pod artykułem pojawiło się sporo komentarzy anonimowych użytkowników, którzy skupili się nie na samym wydarzeniu opisanym w ralacji, ale przede wszystkim na mniej chwalebnej, jak się okazuje nie do końca prawdziwej, historii Kamieńca Ząbkowickiego. Właśnie na te posty zareagował Stefan Gnaczy - Prezes Towarzystwa Miłośników Ziemi Kamienieckiej.
2011-07-19 15:34:37
gość: ~Karolina Gnaczy
Tatuś ja jestem z Ciebie dumna za Twoja wiedzę i wkład w swoja prace!!!!
Wspólnie zrobiliśmy wiele i zrobimy jeszcze więcej;)
zastanawia mnie tylko jedno,że tak łatwo jest zabrać głos anonimowo;)
a tak trudno podpisać się z nazwiska i imienia skoro tak maja tak wiele do powiedzenia;)
2011-07-20 06:10:30
gość: ~Otto
Danke Herr für eine Erklärung Stefanie. Es kann bis zu dieser Experten auf die Geschichte und die Geschichte. In jeder Nation sind gern und umrühren. Grüße - Wir sind daran gewöhnt.
2011-07-21 23:33:29
gość: ~SS24
(this post was banned by administrator)
2011-07-26 15:20:01
gość: ~Leszek A. Nowak
Szanowny Panie Stefanie, niech pan nie przejmuje się głupotą i niewiedzą postmanów i dalej robi swoje. To pan, a nie anonimowi durnie ma rację. Najłatwiej jest wybrzydzać nic nie robiąc i jak praktyka potwierdza, nie myśląc. Głupców nie sieją. Oni są i z tym im dobrze. Tylko na miłość Boską, pilnujcie pałacu! Serdecznie pozdrawiam. Leszek A. Nowak
2011-12-14 19:45:16
gość: ~wojciech
ostatnio dodany post
Wiem,że był Pan bliskim znajomym p.Włodzmierza Sobiecha,często pana nazwisko przewijało się w naszych rozmowach w jak najbardziej pozytywnym sensie.Uważam,że właściciela palacu należy wywłaszczyć, co może należy do kompetencji Ministerstwa Kultury i Dz.N.
a obiekt mógłby przejąć Skarb Panstwa.Sprawa tego zabytku niewątpliwie przekracza
możliwości mentalne lokalnych urzędasów .Akt wandalizmu tzw "licealistów"jest jawnym
dowodem ,że nawet elementarnej ochrony nie są w stanie zapewnić gdyż dalej w nich
tkwi spersonalizowana niechęć do pałacu. Różne są metody pozbywania się problemu.
REKLAMA
REKLAMA