Ząbkowiczanie odnieśli pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, Unia zanotowała drugą porażkę z rzędu. W Stolcu sensacja sporego kalibru. Miejscowe Skałki aż 6:0 rozbiły Zamek.
IV liga: Unia rozgromiona w Marcinkowicach
Bardzianie do przerwy prowadzili z Sokołem 1:0, ale do domu wrócili bez punktów i z bagażem pięciu goli. To druga przegrana Unii w tym sezonie.
Mecz zaczął się dla podopiecznych Damiana Okrojka udanie. W piątej minucie do siatki Sokoła trafił Olejarnik. Jednobramkową przewagę goście utrzymali do przerwy i nic nie wskazywało na to, ażeby po zmianie stron miejscowi nagle zaczęli punktować gości niczym doświadczony bokser podrażniony kiepskim początkiem. A jednak. Zaraz po zmianie stron do wyrównania doprowadził Połomka, a chwilę później było już 2:1 po tym jak na listę strzelców wpisał się Dębiczak. Kolejne dwa gole bardzianie stracili po stałych fragmentach - najpierw po rzucie rożnym Gembarę pokonał Ficoń, a następnie po rzucie karnym Bialik. Wynik batalii na 5:1 w końcówce pojedynku ustalił Aramowicz.
Bardzianie po dwóch porażkach z rzędu spadli w tabeli na jedenaste miejsce. W następnej kolejce zmierzą się z mającą wysokie aspiracje Polonią/Stalą Świdnica. Pojedynek odbędzie się w sobote o godz. 16 na obiekcie w Bardzie.
IV liga: Premierowe zwycięstwo Orła
Do piątej kolejki na zwycięstwo czekali gracze ząbkowickiego Orła. To przyszło na boisku w Trzebnicy. Ząbkowiczanie po bramce Maciejewskiego i samobójczym trafieniu Jajki wygrali w Trzebnicy 2:1 (2:0) i wskoczyli w tabeli na dziesiąte miejsce.
Początek rywalizacji należał do gospodarzy, ale paradoksalnie po pierwszych 30 minutach to piłkarze Orła mieli więcej powodów do zadowolenia. Najpierw do siatki trzebniczan po rzucie wolnym trafił Maciejewski, a chwilę później piłka po dośrodkowaniu Radziszewskiego i niefortunnej interwencji Jajki piłka po raz kolejny wpadła do bramki gospodarzy. Mający dwa gole przewagi ząbkowiczanie cofnęli się do defensywy i oddali pole gry trzebniczanom, którzy jednak długo nie potrafili znaleźć recepty na rozmontowanie defensywy Orła. Co więcej, jeszcze przed przerwą podopieczni Tomasza Masłowskiego mogli, a nawet powinni prowadzić wyżej, ale sytuacji sam na sam nie wykorzystał Piątkowski. - To była sytuacja, która powinna zamknąć mecz - mówił na gorąco Łukasz Maciejewski, kapitan Orła.
Po przerwie gra toczyła się z przewagą trzebniczan, którzy nie mając nic do stracenia zepchnęli Orła do defensywy. Dobrze dysponowany w bramce ząbkowiczan był jednak Derbisz. W 86. minucie miejscowi zdobyli jednak gola kontaktowego i końcówka rywalizacji była bardzo emocjonująca. Ząbkowiczanie zdołali jednak przetrwać napór rywali i po raz pierwszy w sezonie zgarnąć pełną pulę.
W środę w ramach Pucharu Polski Orzeł zagra w Stolcu z miejscowymi Skałkami, a w kolejnym starciu ligowym podejmie u siebie beniaminka z Pieszyc. Jeśli wygra to przynajmniej na moment zadomowi się w środkowej części tabeli.
Klasa okręgowa: Rehabilitacja i rewanż. Skałki w derbach rozbiły Zamek
W ubiegłym sezonie to piłkarze z Kamieńca Ząbkowickiego dwukrotnie okazywali się lepsi. W Stolcu wygrali 5:2, u siebie w rundzie wiosennej 2:0. Teraz jednak przyszła pora na rewanż i to z nawiązką. Stolczanie pokonali Zamek aż 6:0 (4:0) i wydaje się, że po nienajlepszym początku sezonu wracają na odpowiednie tory. Dla Skałek derbowa wygrana była też niejako rehabilitacją za niechlubną porażkę z pierwszej kolejki, kiedy to zostali rozbici na własnym obiekcie przez Spartę Ziębice.
Zwycięzca sobotniego meczu znany był praktycznie już po pierwszych 45. minutach. Skałki do przerwy prowadziły 4:0. Najpierw do siatki po asyście Dominika trafił Głowak, a chwilę później prowadzenie stolczan podwyższył Satanowski ponownie po dograniu Dominika, tym razem z rzutu rożnego. Tuż przed zmianą stron piłkarze Tomasza Piątkowskiego jeszcze dwukrotnie zmusili Malca do kapitulacji. Najpierw futbolówkę do własnej bramki wpakował Chamerski przy próbie wybicia piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego, a za chwilę na listę strzelców ponownie wpisał się Satanowski.
- Powiedziałem chłopakom w przerwie, że cuda się zdarzają. Przed tygodniem prowadziliśmy 4:1 i ostatecznie zremisowaliśmy 4:4, więc dlaczego teraz my nie mielibyśmy wystąpić w roli tego, który odrobi straty? Jak pokazało drugie 45. minut, takie scenariusze nie zdarzają się jednak co tydzień - mówił trener Grzegorz Czachor zapytany o to, jak zareagował na poczynania swoich podopiecznych po pierwszych trzech kwadransach.
Na początku drugiej połowy goście z Kamieńca Ząbkowickiego mieli co prawda swoje szanse na honorowego gola, ale ostatecznie ich nie wykorzystali. Najbliżej był Chamerski, ale piłka po jego strzale przeszła obok bramki. Skuteczniejsi byli za to miejscowi którzy dość szybko zdobyli bramkę numer pięć autorstwa Głowaka, a wynik rywalizacji na 6:0 ustalił Kupczak.
- Zagraliśmy bardzo słaby mecz. Jest wrzesień, a u nas w drużynie wciąż jeszcze trwa okres wakacyjny. Znów nie mogłem skorzystać z trzech podstawowych zawodników, dodatkowo ze złamanym nosem już w 10. minucie z boiska zszedł Ścigaj. To nie tłumaczy jednak naszego blamażu. Po obiecującym początku sezonu nie chciałem tego mówić, ale teraz trzeba to zrobić: nasz zespół jest w fazie przebudowy. Doszło do kilku roszad kadrowych, są problemy z frekwencją na treningach i to wszystko ma przełożenie na wyniki - dodawał Czachor.
Zupełnie inne nastroje panują w Stolcu. Skałki w ubiegłym tygodniu zdobyły trzy punkty w Tuszynie, teraz rozgromiły Zamek i ostatnia pozycja, jaka towarzyszyła stolczanom po trzech kolejkach jest już historią.
- To jak na razie nasze najlepsze spotkanie w lidze. Zaangażowanie, walka o każdy centymetr boiska i coraz bardziej stabilna kadra zaczyna przynosić efekty. W tym zespole są jeszcze rezerwy i liczę, że możemy grać jeszcze lepiej. Już w środę mecz pucharowy z Orłem i na pewno nie stoimy na straconej pozycji. Jeśli chodzi o Zamek to uważam że jeszcze w tej lidze sporo namiesza. W sobotę to my byliśmy jednak lepsi - podsumował Tomasz Piątkowski, szkoleniowiec Skałek. - Ciężko się z tym nie zgodzić. Skałki wygrały zasłużenie - potwierdził Czachor.
Teraz Zamek będzie miał doskonałą okazję do rehabilitacji. Na własnym boisku zagra w derbach ze Spartą Ziębice. Skałki o podtrzymanie dobrej passy powalczą zaś w Lądku-Zdroju.
Klasa okręgowa: Ile warta jest Sparta?
Takie pytanie mogą zadawać sobie kibice ziębickiej drużyny. Po obiecującym początku sezonu (wygrana ze Skałkami i Włókniarzem) chyba mało kto przypuszczał, że na własnym boisku ziębiczanie nie zdołają pokonać będącej bez punktów po czterech kolejkach Victorii Tuszyn. Sparta nie dość, że nie wygrała, to nie zdobyła nawet punktu i o ile wysoka porażka sprzed tygodnia z Nysą Kłodzko była poniekąd wkalkulowana, o tyle brak punktów przeciwko Victorii może już nieco dziwić.
Do przerwy kibice goli nie oglądali. Co prawda futbolówka raz zatrzepotała w siatce Sparty, ale asystent sędziego podniósł chorągiewkę i bramki nie uznał. Co się jednak odwlecze to nie uciecze. Goście już w pierwszej akcji po zmianie stron wyszli na prowadzenie za sprawą Sikory, a na około kwadrans przed końcem zdobyli drugiego gola autorstwa Januszewicza. Przyjezdni wygrali zasłużenie, a ziębiczanie szansy na kolejne punkty będą upatrywać w derbowym starciu w Kamieńcu Ząbkowickim.
A-klasa: Ślęża uległa Czarnym
Po ostatnich obiecujących wynikach w wykonaniu Ślęży, kibice w Ciepłowodach liczyli na kolejne zwycięstwo. Tym razem ciepłowodzianie mierzyli się z Czarnymi Sieniawka, którzy przed tą kolejką mieli jedno oczko więcej od graczy Grzegorza Pierzaka. Gospodarze nie zdołali jednak podtrzymać dobrej serii i zapuntkować po raz trzeci w sezonie i ulegli przyjezdnym 0:2 (0:1).
Pierwszego gola Ślęża straciła tuż przed przerwą. Po wrzutce i błędzie jednego z obrońców w dogodnej sytuacji znalazł się Kuriata i pokonał Sararę. W drugich 45. minutach, choć i jedni i drudzy mieli swoje szanse, to kibice ujrzeli tylko jednego gola. Ku niezadowoleniu większości z nich, to ponownie goście umieścili piłkę w siatce. Konkretnie uczynił to Gawroński, który przebiegł z piłką kilkadziesiąt metrów i uderzył zza pola karnego, a futbolówka wpadła do siatki tuż przy dalszym słupku. Ślęża miała w tym meczu swoje okazje i przynajmniej honorowego gola powinna strzelić. Na listę strzelców mogli wpisać się Wiśniewski, Piątek czy Rak, ale żaden z nich nie zdołał znaleźć recepty na dobrze broniącego golkipera z Sieniawki.
Za tydzień ciepłowodzianie zmierzą się na wyjeździe w Wierzbnej, która do tej pory zgromadziła na swoim koncie trzy oczka. Ślęża po pięciu kolejkach z sześcioma punktami plasuje się na dziesiątym miejscu.
A-klasa, gr II: Ambitna Polonia
Podopieczni Krzysztofa Cupiała, choć przegrywali do przerwy 1:3, a zaraz po niej 1:4, to zdołali urwać punkty liderowi z Pszenna, remisując 4:4. Inna sprawa, że strata do prowadzącego Cukrownika nie została zmniejszona i ząbkowiczanie już po pierwszych kolejkach muszą odrabiać punktowe zaległości, jeśli chcą w tym sezonie powalczyć o coś więcej.
Polonia szybko straciła gola, bo już w drugiej minucie Gurbałę pokonał Kozłowski. Ząbkowiczanie za sprawą Mikulskiego zdołali wyrównać, ale po strzeleniu gola cofnęli się do defensywy i oddali pole gry gościom. Piłkarze z Pszenna regularnie odwiedzali więc pole karne Polonistów i przed przerwą dwukrotnie lokowali futbolówkę między słupkami. Na domiar złego w międzyczasie kontuzji doznał Moszumański i musiał opuścić boisko, a po przerwie ze względu na uraz na boisku nie pojawił się już Gurbała. Jego miejsce w bramce zajął Cupiał, który powrócił do Polonii po pobycie w Unii Złoty Stok.
Drugie 45. minut ząbkowiczanie także zaczęli niezbyt udanie, bo już w pierwszym kwadransie po zmianie stron stracili czwartego gola. - Szczerze mówiąc, obawiałem się pogromu - mówił po meczu Piotr Warzocha, prezes Polonii. Jak się jednak okazało, strata czwartego gola paradoksalnie motywująco podziałała na gospodarzy. Sygnał do ataku dał Ferenc zdobywając drugiego gola, za chwilę kontaktowe trafienie dorzucił Mikulski i emocje rozpoczęły się na dobre. Ząbkowiczanie rzucili się do ataku, goście odpowiadali groźnymi kontrami. Swoje okazje mieli jedni i drudzy, ale piłka do siatki wpaść nie chciała. Polonię dwukrotnie przed stratą gola ratował Cupiał, pod drugą bramką dobre okazje mieli Ferenc i Przemysław Madej. Kibice, którzy wybrali się na stadion nie mogli żałować, a wisienką na torcie była sytuacja z doliczonego czasy gry, gdy obrońca Cukrownika zagrał ręką w polu karnym i sędzia wskazał na wapno. Do jedenastki podszedł Przemysław Madej, trafił do sieci i w efekcie uratował punkt dla swojego zespołu.
Polonia po pięciu meczach z pięcioma oczkami zajmuje odległe dwunaste miejsce. Strata do drugiego Kolibera to jednak tylko pięć punktów, a udany pościg przeciwko liderowi i wywalczony remis z pewnością smakuje inaczej, jak ten chociażby zanotowany w drugiej kolejce w Łagiewnikach. Czas jednak na regularne zgarnianie pełnej puli, bo jedna wygrana od początku sezonu to na pewno nie jest wynik, na jaki liczyli piłkarze i trener Polonii na tym etapie sezonu.
A-klasa: Niemoc Unii pod czeską granicą
W Międzylesiu podopieczni Waldemara Tomaszewicza zaprezentowali festiwal nieskuteczności i ostatecznie uległy miejscowym Sudetom 0:2 (0:0). Goście nie zagrali złego meczu, ale nie potrafili wykorzystać nadarzających się okazji na gola, a w defensywie popełnili dziecinne błędy, które skutkowały stratą bramek.
Do przerwy kibice goli nie oglądali. Unia, choć pojechała do Międzylesia osłabiona, prezentowała się całkiem nieźle i w pierwszej połowie miała dwie dogodne okazje do zdobycia gola, które zmarnowali Chrzanowski i Stwora. Gospodarze byli nastawieni raczej na grę z kontry i w pierwszej połowie także mogli pokusić się o bramkę, ale na posterunku był strzegący bramki Unii Król.
Po zmianie stron to goście nadal dłużej utrzymywali się przy piłce, ale gospodarze zagrali już odważniej niż w pierwszych 45. minutach i odgryzali się groźniejszymi atakami niż w pierwszej odsłonie. Po jednym z nich i akcji braci Macurów do siatki trafił Radosław i to miejscowi mogli cieszyć się z prowadzenia. Dziesięć minut wcześniej kapitalną okazję pod drugą bramką zmarnował Stwora.
Unici w poszukiwaniu wyrównania zaatakowali większą ilością zawodników, jednak nie potrafili wykorzystać nadarzających się okazji, a tym samym narażali się na kolejne szybkie ataki piłkarzy Sudetów. O ile raz radość piłkarzy gospodarzy przerwał sędzia wskazując pozycję spaloną, o tyle chwilę później wszystko odbyło się już zgodnie z przepisami i podopieczni trenera Tomaszewicza stracili drugiego gola i nadzieję na wywiezienie z niełatwego terenu chociażby punktu.
- Wiedziałem jak gra przeciwnik, bo oglądałem ich mecz w Jaszkowej Dolnej. Mam jednak wrażenie, że moi zawodnicy nie słuchają tego co przekazuję im podczas treningów czy przedmeczowych odpraw. Takie porażki bolą, bo nie wykorzystujemy sytuacji, których myślałem, że nie da się nie wykorzystać. Nie graliśmy źle, ale jeżeli nie strzelamy bramek, a dodatkowo popełniamy dziecinne błędy w obronie, to trudno myśleć o wygranej - podsumował Waldemar Tomaszewicz, trener Unii. W następnej kolejce jego zespół zagra na własnym boisku z przedostatnim Odrodzeniem. To idealny moment, by powrócić na zwycięską ścieżkę po dwóch przegranych z rzędu.
A-klasa: Zamek II dalej bez punktów
Nie miało większej historii starcie Zamku II Kamieniec Ząbkowicki w Polanicy-Zdrój. Gospodarze pokonali beniaminka aż 6:0 (4:0). Scenariusz meczu drugiej drużyny Zamku był stricte podobny do tego, który dzień wcześniej zafundowała kibicom pierwsza drużyna. Jedyna różnica jest taka, że pierwszy zespół jest w środku tabeli, a drugi po pięciu kolejkach nie ma na swoim koncie nawet punktu, a biorąc pod uwagę, że kolejne dwa mecze zagra z liderem i piątym zespołem tabeli, to o przełamanie może być trudno.
ms. / em24.pl
Orzeł wygrywa w Trzebnicy, Unia przegrywa w Marcinkowicach. Skałki rozbiły Zamek w derbach
2019-09-10 20:32:29
gość: ~Xaxa
Kiedy coś o B-klasie będzie?
2019-09-10 22:20:31
gość: ~Aaa
Gdzie ci kibice zamka ??
2019-09-11 00:39:32
gość: ~Łłł
@~Aaa
W dupie
2019-09-11 10:20:01
gość: ~HEHE
BRAWO SKAŁECZKI!!! W KAMIENCU ODESZLY 2-3 OSOBY I TRENER I NAGLE Z PRETENDANTA DO AWANSU ZROBIL SIE LIGOWY SREDNIAK!!! I PO CO BYLO PLACIC NAJEMNIKOM???
2019-09-11 10:39:21
gość: ~Kibic
@~HEHE
Nie po co płacić tylko dlaczego nie awansować mimo pozytywnych zdarzeń a były trener pokazuje teraz w nowym klubie że na piłce się zna. Może tam zarząd nie jest na nie tylko na tak w kwestii awansu. Gra się dla zwycięstw a nie dla grania.
2019-09-11 16:29:59
gość: ~Ewerton
Zamek sobie poradzi takie mecze gdzie nic nie wychodzi a znow przeciwnikowi wszystko raz na jakis czas sie trafiaja.radze martwic sie o wlasne kluby.
2019-09-14 12:03:55
gość: ~KIBIC
ostatnio dodany post
a jak tak po takim meczu czuje sie gwiazda brzoza ???
REKLAMA
REKLAMA