5 grudnia w Ząbkowickim Ośrodku Kultury odbyło się spotkanie z pasjonatami rowerowych wypraw dookoła świata. Wśród prelegentów był ząbkowiczanin Marcin Długopolski.
Oprócz niego swoje historie opowiedzieli Malwina Dobrowolska z Grudziądza oraz Cedrin Arn z Paryża. Spotkanie prowadził Bogdan Tuła. Na przybyłych gości oprócz sporej dawki ciekawostek czekały m.in. przysmaki, które goście przywieźli ze sobą z różnych części świata.
Rowerem przez świat
Marcin Długopolski, ma 32 lata i pochodzi z Ząbkowic Śląskich. Swoją podróż życia rozpoczął 17 czerwca. Wtedy podczas Powiatowego Rajdu Rowerowego wyruszył w podróż dookoła świata. Rower, na którym pokonywał kolejne kilometry to „Gracja” - Giant Tough Road SLR 1. Pierwsze kraje, które odwiedził to Czechy, Słowacja i Węgry. Następna była Bośnia i Hercegowina. Tam jechał kamienistą i nieutwardzoną drogą, a swoją podróż kontynuował przez Chorwację aż do Albanii.
Spotkanie z krajanami w Albanii i pomoc Japończykowi
- Początek Albanii był dość płaski i szybko go przejechałem, wykręciłem aż 168 kilometrów w jeden dzień. Dopiero ok. 150 kilometrów do granicy z Grecją zaczęły się góry. Spotkałem tam grupkę z Polski, która przyjechała Trabantami i Wartburgiem. Spędziłem z nimi jedną noc i pojechałem dalej – opowiada Długopolski. Podczas dalszej wyprawy w Grecji spotkał Japończyka, który był w trasie już 21 miesięcy. - Był bardzo zmęczony. Swoją trasę rozpoczął w Afryce. Do Izraelu go nie wpuścili, więc wsiadł do samolotu do Portugalii i kierował się w stronę Aten. Swoją podróż chciał zakończyć w Istambule. Ludzie często mu dokuczali, widać było w jego oczach strach i przygnębienie. Postanowiłem, że tym razem znajdę miejsce, gdzie będzie czuł się bezpiecznie. Ponadto naprawiłem mu hamulce i skleiłem dętkę. Przy piwku i mleku siedzieliśmy i gadaliśmy do późna. Cieszyłem się, że mogłem zobaczyć uśmiech na jego twarzy. Pożegnaliśmy się i pojechałem w dalszą podróż – wspomina ząbkowiczan.
Spałem, gdzie popadnie. Nawet w opuszczonym kościele
32-latek dotarł do Aten i dopłynął na „magiczną wyspę” Ikaria. - Nazwałem ją tak, gdyż miałem wrażenie, że tam czas się zatrzymał 40 lat temu - bardzo prowizoryczne drogi i chatki wioski, w których nie było hoteli. Mieszkańcy serwowali ikaryjskie jedzenie. Po wyspie poruszałem się rowerem, gdyż nie miałem żadnego innego transportu. Wykręciłem w ten sposób ok. 350 km. Zatrzymałem si tam na dwa tygodnie. Nie mogłem znaleźć noclegu, więc zostawiłem rower i sakwy na zapleczu jednego ze sklepów, a sam spałem w miejscu oddalonym ok. 1.5 km. Skaliste podłoże sprawiało, że nie mogłem rozłożyć namiotu i wbić śledzia więc spałem gdzie popadnie - raz nawet w opuszczonym kościołku – opowiadał Długopolski. W Turcji tereny były płaskie, więc z rozbiciem namiotu nie było problemu. - Pewnego wieczor, gdy już szykowałem się do snu usłyszałem pełno dzwonków i ktoś świecił latarką w mój namiot. Był to pastuszek, który wyszedł na nocny obchód ze swoimi owieczkami i chciał mnie przed czymś ostrzec. Nie wiedziałem o co chodzi, bo nie rozmawiałem po turecku, a on po angielsku. Po gestach wywnioskowałem, że chodziło mu o zwierzynę. Rano znowu go spotkałem, siedzieliśmy półtorej godziny, piliśmy herbatę. Mimo, że nie mogliśmy się porozumieć słowami, to gestami daliśmy radę, a na sam koniec wymieniliśmy się numerem telefonów – wspominał 32-latek. Następnie jeden dzień spędził w krainie Cappadocia. Tam zobaczył w skałach wydrążone mieszkania, kościołki i klasztory. Kolejne spotkanie miał w miasteczku Sarkisla. - W szkole podstawowej dzieci uczyły się języka angielskiego. Dyrektor zaproponował, że spotkam się z nimi i porozmawiam w tym języku. Wpadłem na pomysł, żeby pokazać im jak rozkłada się namiot, bo nie wiedziały nawet co to jest. Pod moją nieobecność zrobiły zdjęcie przy rowerze. Kiedy wyjechałem z miasteczka, wysłały je do nauczycielki, która przesłała je do mnie. To mały gest, ale wywołujący sporo pozytywnych emocji - dodawał Długopolski.
Bolące achillesy, które przerwały wyprawę
Kontynuując swoją wyprawę przed swoimi oczyma zobaczył Góry Anatolijskie. W ciągu jednego dnia pogoda zmieniła się diametralnie, zaczęło padać. Dojechał do miasta Trabzon i tam zatrzymał się kilka dni czekając na wizę. - Procedura trwa w granicach dwóch i pół tygodnia. Czekałem także na paczkę z Polski, bo w coraz gorszym stanie miałem opony. Odpocząłem trochę, zregenerowałem się i po otrzymaniu wizy do Iranu ruszyłem dalej – wyjaśnił ząbkowiczan. Mimo świecącego słońca odczuwalna temperatura była niska. - Chciałem jak najszybciej przeskoczyć góry i wjechać w cieplejsze rejony. Na pierwszych kilometrach byłem głodny jazdy rowerem. Na drodze miałem pojazd ok. 60 kilometrów. Od punktu 0 od Morza Czarnego wspiąłem się na wysokość 2,5 tysiąca metrów na odcinku 130 kilometrów. Moja lewa noga odczuła ten wysiłek i zaczęła mnie boleć w okolicach ścięgna Achillesa. Odciążałem ją i kręciłem głównie prawą nogą. W efekcie obie nogi zaczęły w końcu odmawiać posłuszeństwa. Myślałem, że to dolegliwość tymczasowa. W głowie miałem jednak świadomość, że prawdziwe góry się dopiero zaczęły. Dojechałem do Agri. Ból jednak się nie zmniejszył. Musiałem podjąć decyzję, żeby przyjechać do Polski. Tu czekała na mnie dobra wiadomość. Dowiedziałem się, że ścięgna nie były naderwane tylko przemęczone i przeciążone. Teraz przechodzę rehabilitację, a początkiem maja wracam do Turcji, gdzie zostawiłem rower – mówił podróżnik.
Podczas swojej rowerowej wędrówki Marcin Długopolski przejechał 5 675 kilometrów, odwiedził dziewięć państw w 129 dni, spał pod namiotem lub korzystał z gościnności ludzkiej. Nie wydawał pieniędzy na hotele tylko na jedzenie i drobne części do roweru typu klocki hamulcowe. - W maju będę kontynuował wyprawę. Na początku planowałem jechać przez Australię i Kanadę, ale Turcja zmieniła moje nastawienie na dalszą podróż. Teraz planuje kierować się na Amerykę Południową i Afrykę. Jeszcze dużo ciekawego przede mną – zakończył Marcin Długopolski.
Osiem tysięcy kilometrów w 316 dni
Jako drugi swój głos zabrał Cedric Arn. Ma 24 lata i pochodzi z Paryża. Swoją przygodę rozpoczął w stolicy Francji, a zakończył w Nepalu. Podczas swojej podróży zwiedził 18 krajów na dwóch kontynentach. Na rowerze przejechał osiem tys. kilometrów w 316 dni.
W swojej dziesięciomiesięcznej podróży jechał na dwóch jednośladach. - Pierwszy rower, którym wyruszyłem z Paryża nazywał się Bucefał, jak koń Aleksandra Wielkiego. Musiałem go zmienić, gdyż jadąc pijany miałem wypadek i połamałem całą ramę. Drugi rower nazwałem Golgoth 3 – opowiadał Cedric Arn. Podczas wyprawy odwiedził m.in. Szwajcarię, Niemcy, Polskę, Bułgarię, Rumunię, aż do Serbii. Tam zatrzymał się na trzy miesiące u swojego przyjaciela, gdzie pomagał mu w pracy koło domu. Następnie wyruszył w kierunku Turcji. - Chciałem przejechać Iran i Pakistan rowerem, jednak miałem problemy z wizą. Z racji tego swoją wędrówkę przyspieszyłem, wsiadając w samolot i po chwili już byłem w Indiach, a następnie odwiedziłem jeszcze Nepal - mówił 24-latek. - Generalnie skończyłem przygodę z rowerem i mam nowy cel. Chciałbym kupić vana, wyrzucić wszystko ze środka i przerobić go na swój dom, a następnie podróżować nim po świecie - opowiadał o swoich planach Cedric.
Z Polski do Santiago the Compostela
Ostatnia swoją historię opowiedziała 23-letnia mieszkanka Grudziądza - Malwina Dobrowolska. - Przeglądając blogi podróżnicze, trafiłam na stronę Łukasza Supergana. Przeczytałam jego historię o czteromiesięcznej wędrówce z Polski do Santiago the Compostela w Hiszpanii. Po studiach nie wiedziałam co mam robić, więc stwierdziłam, że też pojadę na taką wyprawę i wspólnie z kolegą zdecydowaliśmy się na nią – wyjaśniła Malwina Dobrowolska. Przejechali przez Czechy i Niemcy aby dojechać do Francji. - Pierwszą rodzinę u której nocowaliśmy, poprosiliśmy aby w kilku zdaniach napisali, o tym, że jedziemy z Polski do Hiszpanii rowerami i że szukamy noclegu na jedną noc. „Magiczna kartka” okazała się dla nas zbawienna, nikt nam nie odmawiał – opowiadała 23-latka.
Porozumiewali się przez translator
Nocowali też u starszego małżeństwa, które nie mówiło po angielsku. - W translatorze pisaliśmy zdania i puszczaliśmy im, a małżeństwo odpisywało na kartce, następnie my to zdanie wpisywaliśmy w translator i tak wyglądały nasze „rozmowy”. Trochę to było zawiłe, ale porozumiewaliśmy się bez problemu – wspominała Dobrowolska. Następnie trafili do Hiszpanii, gdzie przejeżdżając kraj dojechali do Santiago de Compostela. Tam w katedrze uczestniczyli na mszy w intencji pielgrzymów. - Całą mszę przepłakałam, gdyż byłam szczęśliwa, że udało mi się dojechać do tego miejsca – zakończyła grudziądzanka. Do Polski po kilku tygodniach wróciła samolotem.
mwinnik / em24.pl
Raz się żyje - historia pisana rowerem. O wyprawie Marcina Długopolskiego dookoła świata [FOTO]
2017-12-13 20:23:03
gość: ~takitam
Kogo to o k_rwy nędzy w ogóle obchodzi ?
Dlaczego wśród 45 zdjęć, nie ma ANI JEDNEGO pokazującego te "tłumy" które z wypiekami na twarzach słuchają tych pierdół ?
2017-12-18 08:56:58
gość: ~ja
@~takitam
A Tobie ktoś pod przymusem kazał iść i słuchać tych pierdół czy co?
Albo przeglądać 45 zdjęć w poszukiwaniu zainteresowanego tłumu?
Po co komentujesz artykuł, którego tematykę masz głęboko w D?
Niech tam będzie nawet 5 osób zainteresowanych, co Ci do tego?
2017-12-19 02:26:13
gość: ~takitam
@~ja
Wydawało mi się, że właśnie skomentowałem tematykę.
Natomiast Ty wolisz pisać .... o mnie, w ogóle nie odnosząc się ani do tematu, ani do tego co napisałem, ale OK,skoro zadałeś pytania, poniżej odpowiedzi:
-- Nikt mnie do niczego nie zmuszał, więc po prostu nie poszedłem słuchać tych pierdół, a komentuję artykuł i treści w nim zawarte, bo .... mam takie prawo i jest taka możliwość.
-- Szukałem zdjęć na których byłoby widać zainteresowanych "wykładem", właśnie po to żeby ocenić skalę zainteresowania.
-- 5 osób, 50 czy zero, oczywiście nic mi do tego, ale przypomnę, że komentuję artykuł, a nie osoby które tam były lub nie.
Już pisałem, ale ... kompletnie mnie nie obchodzi kto czym się interesuje.
Natomiast zastanawiam się, dlaczego jedne zainteresowania/hobby (głównie sport) są powodem do popełnienia artykułu na ten temat, a inne już nie ?
Przecież sport (w dowolnej formie) jest uprawiany przez zainteresowanych nie dla dobra ogółu, a dla czystej, własnej przyjemności, czyli ... takie hobby po prostu.
Dlaczego zatem akurat "wyczyny" typu jazda na rowerku tudzież skakanina na motorku, to powód do podziwu lub umieszczania takich informacji na portalu bądź co bądź, nazywającego się Express-miejski.pl, a nie np. powiatowy przegląd sportowy ?
2017-12-18 08:59:12
gość: ~ja2
Takitam chyba sam sobie daje te plusy i innym minusy bo tu nigdy nie było takiego zainteresowania ocenianiem komentarzy :D
2017-12-19 02:28:29
gość: ~takitam
@~ja2
Koleżanko, kolego.
Nie wiem czy wiesz, ale plusa/minusa można dodać tylko raz, więc owszem, mogę sobie sam oceniać swój komentarz, ale .... tylko raz.
2017-12-19 14:25:45
gość: ~ja
@~takitam
A Ty zapewne wiesz, zę przy zmiennym ip możesz robić to wielokrotnie.
2017-12-19 15:16:11
gość: ~takitam
@~ja
Wiem, ale .... ja mam stałe IP.
Poza tym, tylko dzieciarnia bawi się w takie "plusowanie" sobie komentarzy.
Mnie to po prostu nie bawi i zwyczajnie mi się nie chce.
2017-12-13 21:12:06
gość: ~Adam
Tani pozerek i lanserek.Do uczciwej roboty by się wziął, bo na rower średnio się nadaje!!!
2017-12-13 21:57:21
gość: ~Kibic
@~Adam Twoje imię mi się kojarzy z powiedzeniem jestem Adam dobrze wkładam. Szkoda że Twój stary swojego nie wyciągnął w porę to bym nie musiał Ci dziś brzydko odpisywać. Trzymaj się gieroju
2017-12-14 10:24:15
gość: ~Prawdziwy kibic
Adam ma rację. Ta cała wyprawa to zwykła ,,gównoburza''. Jak on chce przejechać np. Rosję, jak mu dupsko w Turcji zmarzło.
2017-12-13 22:01:24
gość: ~rysiek baranowicz
chłopie naciągnąłeś paru znanych sponsorów i co? te pastuszki w Turcji i gdzieś inne bajeczki to jest Dookoła Świata??w Faelu znajdziesz fuchę za dobrą krajową
2017-12-14 12:10:57
gość: ~Obiektywny
Buraki komentujące tekst to w życiu pewnie nie odważyliby się samemu wsiąść na rower i pojechać. Mądre cwaniaczki sprzed komputera tylko potrafią skomleć. Widzisz takitam, czasem mądrze mówisz, aż warto Ci przyklasnąć, ale tutaj Twój komentarz to ŻE-NA-DA. Ja np. podziwiam gościa, że mu się chciało, a sponsorów nikt nie zmuszał żeby dawać pieniądze. Wpadł na pomysł, zrealizował go i fajnie. Ja złotówki do tego wydarzenia nie dołożyłem, ale w sumie z ciekawością przeczytałem artykuł. Pieniądze kto chciał to dał i tyle. Jeszcze brakowałoby tego, żeby społeczeństwo decydowało na co prywatne firmy i sponsorzy mają przeznaczać swoje dochody. Przeznaczają na to, co uważają za słuszne
2017-12-14 12:47:33
gość: ~takitam
@~Obiektywny
Zechcesz uzasadnić, dlaczego uważasz mój komentarz za żenujący ?
Czy ja Ci zabraniam podziwiać gościa ?
Podziwiaj sobie ile chcesz.
Mój komentarz, to próba zwrócenia uwagi na to, że ten gość od jazdy na rowerku niczego szczególnego nie robi, tak samo jak ci wszyscy którzy skaczą na motorkach, kopia piłkę, biegają czy też uprawiają inny sport, bo widzisz, gdyby robili to dla dobra wspólnego, to byłoby ich za co podziwiać, ale ..... oni robią to bo lubią, czyli takie hobby.
Dlaczego zatem miałbym ich podziwiać za coś, co lubią robić, a to ich lubienie potrzebne jest tylko im samym i nikomu więcej.
już to kiedyś pisałem, ale:
Ja lubię się czasami nawalić (takie hobby).
Czy jeśli będę uprawiał moje hobby jeżdżąc dookoła świata, to też będzie to warte odnotowania i godne podziwu ?
Przecież moje chlanie obchodzi tylko mnie i tylko mnie się do czegokolwiek przydaje, a poza tym nie potrzebuję do tego sponsorów.
Czym zatem moja zabawa rożni się od jazy na rowerku i dlaczego akurat jazda na rowerku to coś co należy podziwiać ?
2017-12-16 22:56:41
gość: ~cóż
@~takitam
Straszny prymityw jesteś. Zaskakująco.
2017-12-16 23:54:59
gość: ~takitam
@~cóż
Natomiast Twój komentarz jest logiczny, spójny, merytoryczny, obszernie odnoszący się do tematu, napisany w porywającym stylu i oczywiście kulturalny.
Brawo Ty :)
2017-12-18 13:38:10
gość: ~Obiektywny
@~takitam
Różni się tym, że chlać na ławce może każdy i nie potrzeba do tego zbyt dużych umiejętności i odwagi, wręcz przeciwnie do wybrania się samemu w wyprawę rowerem dookoła świata, ot taka różnica.
2017-12-19 02:06:29
gość: ~takitam
@~Obiektywny
Otóż nieco mijasz się z prawdą.
Chlać na ławce nie każdy może, bo to zwyczajnie nieeleganckie.
Zaś jeśli o odwagę i umiejętności chodzi, to zapraszam na "zawody", czyli odważ się wypić 1 litr czystej wódki, po czym spróbuj zachować w miarę trzeźwe myślenie i kontrolę nad żołądkiem.
Widzisz, moje chlanie jest równie nieprzydatne wszystkim dookoła co czyjaś jazda na rowerku.
Dlatego nadal nie widzę żadnej wartości dodanej w obu w/w hobby i dlatego nie mam pojęcia, dlaczego akurat jazda na rowerku zasługuje na podziw.
Oczywiście nie mam nic przeciwko cyklistom :)
Niech każdy robi to co lubi, ale podziwiać kogoś za coś co lubi robić, a to jego lubienie jest potrzebne tylko jemu samemu, to moim zdaniem gruba przesada, ale .... każdy ma prawo podziwiać kogokolwiek za cokolwiek, więc jeśli dla Ciebie pan jeżdżący na rowerku stanowi obiekt podziwu, to tylko Twoja sprawa :)
Gdyby natomiast ów pan od rowerka, swoją jazdą na nim (dookoła świata czy nie) przyczynił się do polepszenia komuś życia, tudzież wniósł w ten sposób coś dla dobra ogólnego, to i ja bym przyklasnął inicjatywie, a tak .... przynajmniej dla mnie, nie ma kogo i za co podziwiać.
2017-12-19 23:04:53
gość: ~szanowny panie
@~takitam
Prosty temat, chłopak przejechał na rowerze parę tysięcy kilometrów na rowerze a ty przyrównujesz to do chlania wódy. Zorganizowano spotkanie żeby opowiedział o swojej eskapadzie, przyszedł kto chciał i ten portal o tym powiadamia, a ty oczywiście masz do tego jakieś halo. Tak bardzo chcesz zaistnieć, że negujesz praktycznie wszystko. Załóż sobie bloga czy zacznij pisać pamiętnik i tam się żyłuj. Odstraszasz tym wiecznym malkontenctwem. Wrzuć na luz.
2017-12-20 01:23:52
gość: ~takitam
@~szanowny panie
Od czasu do czasu przypominam, że po to istnieje możliwość komentowania, żeby każdy mógł się wypowiedzieć w tematach poruszanym w artykułach.
Moje komentarze są takie a nie inne i nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Natomiast chętnie podyskutuję z każdym, kto zamiast osobistych wycieczek (które niczego nie wnoszą do tematu) zechce polemizować z użyciem argumentów.
Piszesz, czyt:
"Prosty temat, chłopak przejechał na rowerze parę tysięcy kilometrów na rowerze a ty przyrównujesz to do chlania wódy"
Temat rzeczywiście prosty, bo tez nie widzę niczego nadzwyczajnego lub godnego podziwu w tym, że chłopak przejechał na rowerze parę tysięcy kilometrów.
Ja też codziennie, od kilkunastu lat dojeżdżam na rowerze do pracy około 10 kilometrów lub więcej.
Miliony ludzi na świecie robi to samo i zapewne dystanse są dłuższe.
Czy w związku z tym, warto organizować spotkania żeby każdy opowiedział o swojej "eskapadzie" ?
Piszesz, cyt:
"przyszedł kto chciał i ten portal o tym powiadamia, a ty oczywiście masz do tego jakieś halo"
Proszę przeczytać ponownie moje komentarze.
Ja absolutnie nic nie mam, ani o tego chłopaka, ani do ludzi którzy przychodzą na spotkanie.
Każdy robi co chce i co uważa za stosowne.
Dziwi mnie tylko, dlaczego portal, poprzez takie artykuły tworzy wokół tego "wydarzenia" coś w rodzaju apoteozy wokół faktu, że ktoś przejechał się na rowerze.
Po prostu zastanawiam się, co w tym wartościowego, że ktoś postanowił przejechać się na rowerku ?
Mam prawo do zadania takiego pytania (i innych pytań również) na forum, czy powinienem Ciebie pytać o zgodę ?
Nie zgadzasz się z moją opinia na ten temat, nie ma sprawy, bo właśnie po to jest możliwość dyskusji, żeby każdy mógł przedstawić swoje argumenty i racje.
Ja mam taki, a nie inny pogląd w wielu kwestiach, Ty zapewne inny.
Czy ja Ci piszę/mówię, co masz robić, co pisać, lub jaką powinieneś mieć opinię ?
Chcesz podyskutować o temacie, to zapraszam do dyskusji.
Chcesz pisać o mnie, pisz.
W ogóle, rób co chcesz :)
2017-12-20 22:15:31
gość: ~szanowny panie
@~takitam
Bardziej się nie dało rozłożyć na czynniki pierwsze komentarza?
2017-12-21 08:25:08
gość: ~takitam
ostatnio dodany post
@~szanowny panie
Dało się, ale uznałem, że tyle wystarczy :)
REKLAMA
REKLAMA