Express-Miejski.pl

Orzeł i Unia Bardo za trzy punkty. Henrykowianka postraszyła Polonię

Zamek Kamieniec Ząbkowicki 1:1 (1:0) LKS Bystrzyca Górna

Zamek Kamieniec Ząbkowicki 1:1 (1:0) LKS Bystrzyca Górna fot.: em24.pl

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

Pewnie triumfy czwartoligowców, Zamek remisuje z Bystrzycą Górną, a złotostocką Unię czeka niesamowicie trudna walka o utrzymanie. Skałki znów bliżej awansu.

Ważne punkty Orła

Arcyważne zwycięstwo odnieśli podopieczni Tomasza Masłowskiego, którzy na własnym boisku pokonali 3:0 (2:0) GKS Kobierzyce. Ząbkowiczanie zagrali solidne spotkanie i odskoczyli nieco od dolnej części tabeli.

Biało-niebiescy szybko objęli prowadzenie po trafieniu Szymona Radziszewskiego, który z najbliższej odległości dobił uderzenie Tomasza Piątkowskiego. Dwie minuty później zabkowiczanie prowadzili już różnicą dwóch trafień. W polu karnym faulowany był Maciej Michalski, a rzut karny na bramkę zamienił Hubert Górski. Przed przerwą Orzeł miał jeszcze dwie świetne okazje na podwyższenie wyniku, jednak raz dogranie Łukasza Wiącka było minimalnie za mocne, a w drugim przypadku w zamieszaniu podbramkowym Konrada Maciaka powstrzymał golkiper z Kobierzyc. Przyjezdni najbliższej gola byli po stałym fragmencie gry – głową uderzał Maciej Bielski, a Seweryna Derbisza uratowała poprzeczka.

Po zmianie stron lepsze wrażenie sprawiali przyjezdni, którzy mimo optycznej przewagi nie zdołali poważnie zagrozić bramce Derbisza, który zachował już trzeci mecz z rzędu z czystym kontem. Od 67 minuty goście grali w osłabieniu po drugiej żółtej kartce dla Michała Ociesy. Grę w przewadze podopieczni Tomasza Masłowskiego wykorzystali znakomicie. Już kilka chwil później świetną akcją popisał się Wiącek i ustalił wynik rywalizacji na 3:0 dla biało-niebieskich.

Orzeł po tym zwycięstwie awansował na ósme miejsce w tabeli. GKS jest dwunasty i traci do ząbkowiczan osiem oczek.

- Najlepsze 90 minut Orła w tym sezonie pod względem przejścia z ataku do obrony. Całkowita kontrola zadań taktycznych w tym obrębie pozwoliła zdominować spotkanie. Cały zespół wyglądał bardzo dobrze i musimy utrzymać taką dyspozycję na kolejne mecze - cieszył się Tomasz Masłowski. - Mnie osobiście bardzo cieszy debiut braci bliźniaków Dawida i Damiana Różana oraz dobra dyspozycja Maciaka oraz Galika. To bardzo młodzi zawodnicy, na których trzeba stawiać - dodawał Masłowski.

Unia demoluje

Do 43. minuty Unia miała problem z rozmontowaniem defensywy Orła z Sadowic. Gospodarze przy większym szczęściu mogli nawet prowadzić. Okazało się jednak, że były to złe miłego początki, bo w drugiej połowie na boisku rządzili i dzielili już tylko przyjezdni z Barda, zdobywając sześć goli i tracąc tylko jednego.

Po raz kolejny dał znać o sobie doświadczony Mirosław Włodarczyk, który przesunięty do ataku zdobył kolejne dwa gole. Pierwszego przed przerwą, drugiego chwilę po niej, już na 3:0. Wcześniej przy jego udziale padł też drugi gol, a jego autorem był defensor z Sadowic, który niefortunnie skierował futbolówkę do siatki Unii. W 67. minucie sadowiczanie zdobyli gola honorowego a jego autorem był Daniel Liberek, który trzy minuty później znów trafił do siatki, z tym, że...swojego zespołu i drugi gol samobójczy stał się faktem. Wynik na 5:1 podwyższył rezerwowy Mateusz Grudzień, a rezultat batalii ustalił Marcin Gerlach. Obaj gracze pojawili się na boisku po zmianie stron.

Dla Unii był to piąty z rzędu mecz ze zwycięstwem. Bardzianie umocnili się na pozycji wicelidera i wydaje się, że mają spore szanse na ukończenie rozgrywek za plecami lidera z Gaci. Foto-Higiena jest już o krok od wygrania ligi, mając nad Unią 20 (!) punktów przewagi. Unia w najbliższy weekend zagra z Wołowem. MKP znajduje się jedno oczko niżej niż bardzianie.

Zamek zatrzymany

Zamek Kamieniec Ząbkowicki nie przedłużył zwycięskiej passy. Po pięciu zwycięstwach z rzędu tym razem podopieczni Arkadiusza Albrechta zremisowali 1:1 (1:0) z wyżej notowaną ekipą z Bystrzycy Górnej.

Spotkanie rozpoczęło się od ataków Zamku, jednak goście przetrwali napór gospodarzy i z upływem czasu gra przeniosła się w środkową strefę boiska. Jedyna bramka w pierwszej części gry padła w 29. minucie. Na skraju pola karnego faulowany był Arkadiusz Majewski i arbiter podyktował rzut karny. Do futbolówki ustawionej na jedenastym metrze podszedł sam poszkodowany i pokonał Tomasza Janikowskiego.

– Pierwsza połowa na pewno pozytywna w naszym wykonaniu i nie chodzi tu o sam wynik, ale o kreowanie ataku pozycyjnego, które na ciężkim boisku wychodziło nam całkiem poprawnie – podsumowywał trener Albrecht.

Po zmianie stron początkowo lepsze wrażenie sprawiali bystrzyczanie i w 66. minucie doprowadzili do wyrównania. Sytuację sam na sam z Marcinem Margasińskim wykorzystał Łukasz Somala. – Szukaliśmy drugiego gola, bo jednobramkowa przewaga nigdy nie jest bezpieczna. Odkryliśmy się, goście nas skontrowali i niestety zamiast pewnego wyniku straciliśmy gola i w konsekwencji punkty – dodał trener Zamku. Chwilę po stracie pierwszej bramki Zamek mógł przegrywać, jednak zaskakujące uderzenie Somali przeszło minimalnie obok bramki gospodarzy.

Ostatni kwadrans meczu należał do Zamku. W doliczonym czasie gry piłkę meczową miał Rafał Góral, jednak piłkę po jego strzale instynktownie na słupek sparował Janikowski i uratował punkt swojemu zespołowi.

– Czuję pewien niedosyt, bo mogliśmy ten mecz wygrać, ale z drugiej strony szanuję punkt. Goście w ciągu dwóch minut mogli strzelić dwa gole i wygrać. Uważam, że remis nie krzywdzi żadnej ze stron i to najsprawiedliwsze rozstrzygnięcie – podsumował Albrecht.

Unia w tarapatach

Złotostoczanie w rundzie rewanżowej na boisku jeszcze nie wygrali. Do swojego dorobku dopisali tylko trzy oczka za walkower z Golą Świdnicką. Podopiecznym Artura Oczkosia zaczyna zaglądać w oczy widmo spadku i nic nie wskazuje na to, by nagle zaczęli łapać punkty.

Odetchnęli za to w Witkowie. Dla Gromu było to już czwarte zwycięstwo  na wiosnę. Witkowianie wydostali się ze strefy spadkowej i jeśli utrzymają taką dyspozycję to nic nie wskazuje na to, by do niej wrócili.

- Rywale wygrali zasłużenie. Byli bardziej doświadczonym zespołem i skorzystali z naszych błędów – powiedział po spotkaniu Artur Oczkoś. – Piłkarze Gromu z łatwością dochodzili do sytuacji strzeleckich, choć paradoksalnie trzy gole straciliśmy po uderzeniach zza pola karnego – dodawał trener Unii.

W roli głównej w tym pojedynku wystąpił Maciej Madziała, który popisał się hat-trickiem. – Każda z bramek strzelonych przez Maćka to klasa sama w sobie. Takich uderzeń nie powstydziliby się zawodnicy grający nawet w Ekstraklasie – komplementował swojego gracza trener Artur Zielonka.

Pierwszego gola dla Gromu w 20 minucie zdobył Łukasz Cegielski, a osiem minut przed przerwą swój popis rozpoczął Maciej Madziała, kiedy podwyższył prowadzenie swojej ekipy. Kolejne dwa trafienia gracz Gromu dorzucił w 62 i 67 minucie, pieczętując tym samym pewną wygraną swojej ekipy. – Nasze zwycięstwo ani przez chwilę nie było zagrożone. Wygraliśmy kolejny ważny mecz i przybliżamy się do celu, jakim jest utrzymanie się w lidze – podsumował Zielonka. Oczkoś przyczyn porażki upatrywał w braku zgrania swojego zespołu. – Część zawodników w ogóle nie trenuje, bo przyjeżdża tylko na mecze. Brakuje nam zgrania, popełniamy proste błędy, które wynikają też poniekąd z braku zrozumienia – mówił trener złotostoczan. Unia w tabeli zajmuje piąte miejsce od końca. Grom ma trzy punkty więcej i jest oczko wyżej.

Złe miłego początki

Gdy w drugiej minucie Mariusz Borys trafił do siatki Przemysława Serwatki w Stolcu zapanowała konsternacja. Ostatnia w tabeli Tarnovia prowadziła z liderem. W 18. minucie wszystko jednak wróciło już do normy po trafieniu Piotra Satanowskiego, a za chwilę Skałki prowadziły już 2:1 po bramce Mateusza Prokopa, który wykorzystał sytuację sam na sam. Jeszcze pred przerwą Skałki zdobyły bramkę numer trzy autorstwa Łukasza Idziego, który wykorzystał dobre dośrodkowanie z rzutu rożnego i ulokował futbolówkę między słupkami.

W drugich 45. minutach Skałki przeważały, ale kibice na jedynego gola w tej części gry czekali aż do 86. minuty. Zespołową akcję wykończył Idzi i ustalił wynik rywalizacji na 4:1 dla stolczan.

Po tej wygranej Skałki mają już osiem punktów przewagi nad wiceliderem z Ziębic i autostradę do upragnionego awansu. W Stolcu, choć o awansie myślą już od początku sezonu, nie popadają w hurraoptymizm. - Do końca sezonu jeszcze daleka droga - mówią zawodnicy. W najbliższej kolejce formę stolczan sprawdzi ciepłowodzka Ślęża, a Tarnovia zagrała z Roztocznikiem. Dla graczy Waldemara Tomaszewicza to ostatni moment żeby zacząć łapać punkty, jeśli chcą jeszcze mieć nadzieję na utrzymane.

Sparta znów traci

Wydaje się, że nikt nie powstrzyma stoleckich Skałek przed wywalczeniem awansu. Wicelider znów stracił punkty, tym razem remisując 2:2 (1:1) ze Ślężą Ciepłowody.

Pojedynek dobrze rozpoczął się dla Ślęży. Już w ósmej minucie zespołową akcję wykończył Seweryn Raszpla i gospodarze prowadzili. Od tego momentu na boisku inicjatywę przejęli jednak gracze Sparty i w 27. minucie trafili na 1:1. W sytuacji jeden na jeden z Mateuszem Łużnym znalazł się Dawid Gwóźdź i nie zmarnował dobrej okazji. Ziębiczanie mogli, a nawet powinni prowadzić już wcześniej, ale zmarnowali naprawdę dogodne sytuacje do zdobycia gola.

W drugich 45. minutach przeważali goście, ale o dziwo, to gospodarze po jednej z nielicznych akcji prowadzili. W roli głównej znów wystąpił Seweryn Raszpla, popisując się indywidualną akcją i precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego. Gol na gości podziałał jeszcze bardziej mobilizująco i niemal nie schodzili oni z połowy ciepłowodzian. Do wyrównania doprowadzili jednak dopiero w 76. minucie, a z trafienia cieszył się Przemysław Palmowski. Sparta ruszyła za ciosem, ale w 82. minucie ich zapędy ostudził arbiter, każąc drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartką Gwoździa. Od tego momentu inicjatywę na boisku przejęli ślężanie, ale kibice więcej goli już nie zobaczyli.

- Zmarnowaliśmy mnóstwo sytuacji sam na sam, czy nawet dwa na jeden z bramkarzem. Jeżeli w ciągu 90 minut nie wykorzystuje się tylu okazji to niestety, ale traci się też punkty - mówił Damian Kozłowski, ofensywny gracz ziębickiej ekipy.

Przełamanie Cisu

Pierwszego gola zdobyli w rundzie wiosennej podopieczni Wojciecha Dujina. Strzelecką niemoc zespołu przełamał Patryk Łuka, a jego trafienie zapewniło Cisowi punkt w meczu z wyżej notowaną Klubokawiarnią Roztocznik. - Z przebiegu meczu powiedziałbym, że remis to sprawiedliwy rezultat, aczkolwiek byliśmy w stanie powalczyć o zwycięstwo - mówił Wojciech Dujin i dodawał, że rywale także mogli przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść.

Do przerwy kibice goli nie oglądali. Oglądali za to zmieniającą się pogodę. Przez moment padał nawet śnieg. Niekorzystne warunki do gry sprawiały, że w akcjach obu zespołów było sporo przypadku. W drugich 45. minutach jako pierwsi prowadzenie objęli gospodarze. Do siatki Mateusza Zająca trafił Zbigniew Radziewicz. Na kwadrans przed końcem wyrównanie graczom Wojciecha Dujina dał Patryk Łuka, wykorzystując sytuację sam na sam z bramkarzem.

Po tym remisie Cis utrzymał dziesiątą pozycję. Ekipa z Rotocznika ma cztery oczka więcej i zajmuje dziewiąte miejsce.

Zwycięski Inter

Ze strefy spadkowej wykaraskał się Inter Ożary. Podopieczni Przemysława Gajka zwyciężyli 1:0 (0:0) Orła Piława Dolna. Bohaterem gości był Michał Sztangret, który w doliczonym czasie gry ulokował futbolówkę w bramce piławian.

Samo spotkanie toczyło się z przewagą Interu, ale goście nie mogli sforsować defensywy gospodarzy. Dopiero w doliczonym czasie gry ekipa z Ożar zdobyła gola dającego im trzy oczka. Dla graczy Przemysława Gajka było to dopiero trzecie zwycięstwo w tym sezonie. Teraz przed Interem kluczowy pojedynek w walce o utrzymanie - podejmą oni sąsiadujący w tabeli Koliber Uciechów. W przypadku zwycięstwa Inter odskoczy od strefy spadkowej na pięć punktów i złapie oddech.

Polonia lepsza od Henrykowianki

Sporo emocji dostarczyło spotkanie trzeciej w tabeli Polonii Ząbkowice Śląskie z nieobliczalną Henrykowianką. Jeszcze w 85. minucie ząbkowiczanie prowadzili 4:1 i zmierzali po pewne trzy punkty, jednak moment dekoncentracji kosztował ich utratę dwóch goli i nerwową końcówkę. Ostatecznie gracze Bogumiła Sikorskiego wygrali i zbliżyli się do wicelidera z Ziębic na jeden punkt. Sam Sikorski nie mógł kierować swoim zespołem jako szkoleniowiec. To efekt kary, jaką otrzymał od związku za wyrzucenie na trybuny w Ożarach. Jego obowiązki, przynajmniej oficjalnie, przejął Krzysztof Cupiał.

- Mam dużo pretensji do sędziego. Nie podyktował nam ewidentnego karnego, poza tym druga bramka dla Polonii padła ze spalonego - mówił Dawid Warciak, prowadzący Henrykowiankę, który w końcówce meczu został odesłany na trybuny za uwagi w stronę arbitra. - Trener gości, choć oficjalnie był zawieszony, przebywał na ławce trenerskiej. Przeżywałem już w swojej przeszłości oddelegowania na trybuny, jednak otrzymując karę, w następnym mezcu skrupulatnie pilnowano tego, abym nie mógł przebywać na ławce rezerwowych i w jej okolicy. Być może dla poszczególnych drużyn są inne standardy - denerwował się Warciak, który, jak podkreśla, nie miał pretensji do trenera gospodarzy, a do braku konsekwencji u arbitrów.

Henrykowianie do przerwy przegrywali 1:2, choć prowadzili po bramce Mateusza Respekty w ósmej minucie. Chwilę potem wyrównał Jakub Schreiber, a przed przerwą na 2:1 dla Polonii trafił Patryk Stanuch. Po przerwie ząbkowiczanie szybko zdobyli kolejne dwa gole autorstwa ponownie Schreibera i Mikulskiego. Znana z gry do końca Henrykowianka w 85. minucie strzeliła gola na 4:2, a w 90. minucie gry na 4:3 i do końca walczyła o chociażby punkt, ale na bramkę numer cztery zabrakło gościom czasu.

- W pierwszej połowie to rywale byli bardziej zdeterminowani, żeby przejąć kontrolę na boisku, ale udało nam się schodzić do szatni z korzystnym rezultatem. Po zmianie stron przyjęliśmy inicjatywę i trzy punkty są jak najbardziej zasłużone. Martwi tylko brak skutecznosci pod bramką Henrykowianki i brak koncentracji w końcówce - podsumował Krzysztof Cupiał, oficjalnie prowadzący w tym meczu Polonię.

Harnaś zbił Kolibera

Mateusz Hefka i Karol Prochera zapewnili Harnasiowi kolejne trzy oczka i w zasadzie pewne już utrzymanie. Beniaminek ze Starczówka po słabym początku rundy, odniósł drugą wygraną z rzędu i w tabeli awansował na siódmą pozycję.

Do przerwy kibice goli nie oglądali, choć już w pierwszych 45. minutach obie drużyny miały swoje okazje. Po zmianie stron Harnaś szybko objął prowadzenie po golu Hefki, a kilka chwil później drugiego gola dla Starczówka dorzucił Prochera i dał beniaminkowi zwycięstwo.

sm. / Express-Miejski.pl

2

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

  • Orzeł i Unia Bardo za trzy punkty. Henrykowianka postraszyła Polonię

    2017-04-27 09:29:18

    gość: ~ZAMKOVIA

    Na grę Zamku aż miło patrzeć. Albrecht to kapitalny fachowiec a i na trybunach coraz więcej kibiców, super!

  • 2017-04-27 21:59:09

    gość: ~5704

    ostatnio dodany post

    Gratulacje Mirek! Do dziś pamiętam zapach palonej przez Ciebie trawy u Stępnia :D

REKLAMA