Polonia Ząbkowice Śląskie wygrała drugi mecz w rundzie wiosennej. Tym razem ząbkowiczanie pokonali 2:0 (0:0) Kolibera Uciechów fot.: Piotr Warzocha
Ważne zwycięstwo Orła, Unia Bardo na fali. Lider z Kłodzka gromi w Złotym Stoku, Zamek znów z trzema punktami. W A-klasie Skałki i Sparta zgodnie z planem.
Sokół odleciał bez punktów
Ważne trzy punkty wywalczyli podopieczni Tomasza Masłowskiego. Biało-niebiescy okazali się lepsi od niżej notowanego Sokoła Marcinkowice i zwyciężyli 1:0 (1:0). Wygrana gospodarzy tym cenniejsza, że od 71. minuty ząbkowiczanie grali w osłabieniu, po tym, jak z boiska został wyrzucony Konrad Maciak.
Orzeł szybko objął prowadzenie. Po dośrodkowaniu Łukasza Wiącka z rzutu wolnego futbolówkę do siatki gości skierował kapitan Hubert Górski. Zdobyta w 13. minucie bramka spowodowała, że mecz zyskał na jakości. Goście z Marcinkowic w poszukiwaniu wyrównania atakowali większą ilością graczy, zaś biało-niebiescy mieli dobre szanse po kontrach i stałych fragmentach gry. Seweryna Derbisza raz od straty gola uratowała poprzeczka, pod drugą bramką graczom ofensywnym Orła brakowało precyzji bądź szczęścia. W końcówce pierwszej połowy w zamieszaniu podbramkowym z woleja uderzał Górski, jednak futbolówka lecąca w światło bramki trafiła wprost w golkipera Sokoła.
Po przerwie kibice również nie mogli narzekać na brak emocji. Najpierw bliscy doprowadzenia do remisu byli przyjezdni, jednak atakujący Sokoła w dogodnej sytuacji nie trafił w piłkę. W 71. minucie za faul w środkowej strefie boiska drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę zobaczył Konrad Maciak i Orzeł musiał grać w dziesiątkę. Od tego momentu inicjatywę przejęli goście, ale to gospodarze mieli co najmniej dwie stuprocentowe sytuacje do podwyższenia wyniku. Najpierw jednak w sytuacji sam na sam z bramkarzem spudłował Dawid Kuriata, a chwilę później Tomasz Piątkowski. Biało-niebiescy do ostatniego gwizdka arbitra musieli drżeć o wynik, ale ostatecznie wywalczyli upragnione zwycięstwo i wskoczyli w tabeli na ósme miejsce.
- Pierwsza połowa była naszą najlepszą w tej rundzie. Stworzyliśmy sobie kilka dogodnych sytuacji i jedną z nich udało się wykorzystać. Po przerwie wyglądaliśmy nieco słabiej. To przeciwnik dłużej utrzymywał się przy piłce szukając wyrównania. Wynikało to też z tego, że przez 20 minut graliśmy w osłabieniu. Nawet grając w dziesiątkę mieliśmy jednak kilka stuprocentowych okazji. Ostateczne zawodziła skuteczność. Pokazaliśmy jednak charakter i dzięki zaangażowaniu całego zespołu sięgnęliśmy po ważne trzy oczka – skomentował Hubert Górski, kapitan Orła i strzelec jedynego gola w tym pojedynku.
Solidna Unia
Po porażce z liderem na inaugurację rundy wiosennej, bardzianie tylko wygrywają. Sobotnia wygrana była dla nich trzecią z rzędu. Tym razem unici pokonali 2:0 (1:0) Victorię Świebodzice po dwóch bramkach Michała Szabata. Gospodarze mogli wygrać wyżej, jednak zmarnowali kilka dobrych okazji.
Pierwszego gola bardzianie zdobyli dopiero w doliczonym czasie gry pierwszej odsłony. Po rzucie wolnym pośrednim z kilku metrów i zamieszaniu w polu karnym gola dającego Unii prowadzenie zdobył Michał Szabat.
Po zmianie stron początkowo zaatakowali świebodziczanie. - Przez pierwszy kwadrans drugiej połowy pokazaliśmy, że mamy potencjał i na pewno nie jesteśmy chłopcami do bicia - mówił Piotr Przerywacz, nowy trener Victorii, który zastąpił na tym stanowisku Krzysztofa Wierzbickiego. 44-latek ma na swoim koncie ponad 200 występów na najwyższym piłkarskim szczeblu w Polsce. Nadzieję świebodziczan na pierwsze punkty w rundzie wiosennej rozwiał Szabat, który w 66. minucie meczu wykorzystał pojedynek sam na sam z bramkarzem Victorii i ustalił wynik pojedynku.
Unia dzięki wygranej i remisowi oleśnickiej Pogoni wskoczyła na trzecie miejsce w tabeli i depta po piętach świdnickiej Polonii/Stali, do której traci już tylko dwa oczka.
Albrecht odmienił Zamek
Nie do zatrzymania w rundzie wiosennej są piłkarze Zamku Kamieniec Ząbkowicki. Po solidnych wzmocnieniach zimą, drużyna, która po rundzie jesiennej przez niektórych była wskazywana jako jeden z kandydatów do spadku, odniosła czwarte zwycięstwo z rzędu (trzecie na boisku, jedno przez walkower). W Kamieńcu Ząbkowickim nikt nie patrzy już za siebie, a kibice i zawodnicy celują w kolejne awanse na wyższe lokaty w tabeli.
Tym razem Zamek pokonał Piławiankę Piława Górna 3:0 (2:0). - Choć wynik wskazuje na jednostronny przebieg widowiska, to spotkanie miało wyrównany przebieg. Rywale byli jednak skuteczniejsi i to był ich klucz do sukcesu - mówił po meczu Jarosław Machowski, prowadzący Piławiankę.
Strzelanie rozpoczął w 24. minucie Arkadiusz Majewski, który po dwójkowej akcji z Krystianem Burczakiem otworzył wynik pojedynku. Chwilę później rezultat na 2:0 podwyższył Wojciech Brzózka, finalizując świetne dośrodkowanie Wiktora Chamerskiego. Takim też wynikiem zakończyła się pierwsza część rywalizacji.
Po zmianie stron w roli głównej po raz kolejny wystąpił Majewski. Znów wykorzystał dobre zagranie Burczaka i na raty pokonał Szeligę, podwyższając wynik batalii na 3:0. Jak się okazało, gol z 50. minuty pojedynku był ostatnim w tym meczu. Obie ekipy w ostatnich dwóch kwadransach miały swoje sytuacje, ale kibice goli już nie oglądali.
- Wynik może świadczyć o naszym przekonującym zwycięstwie, ale to wcale nie było łatwe spotkanie. W drugiej połowie Piławianka miała kilka dobrych okazji na zdobycie gola, jednak dobrze dysponowany był Marcin Margasiński. Gdyby miał gorszy dzień mecz mógłby potoczyć się różnie. Zagraliśmy przeciętnie, wiem, że tych chłopców stać na więcej. Mają umiejętności, które jednak trzeba ciągle doskonalić poprzez ciężką pracę na treningach. Cieszymy się jednak z wygranej i kolejnych trzech punktów - mówił Arkadiusz Albrecht.
Trener Zamku podkreślał przydatność graczy, którzy zimą wzmocnili Zamek. - Margasiński, Majewski, Brzózka czy Postawa to chłopcy z fajną przeszłością, którzy wnieśli sporo jakości do tej drużyny. Patrzymy w górę tabeli i choć w tym sezonie nie odegramy znaczącej roli to w każdym meczu będziemy walczyć o zwycięstwo - optymistycznie zakończył trener Zamku.
Bez szans
Osłabiona Unia Złoty Stok zebrała solidne lanie od lidera z Kłodzka. Nysa zdobyła w Złotym Stoku sześć goli, nie straciła żadnego i pokazała ogromną różnicę, jaka dzieli pierwszą, a jedenastą ekipę rozgrywek.
Złotostoczanie do meczu przystąpili bardzo osłabieni z zaledwie jednym rezerwowym. Był to 47-letni rezerwowy bramkarz i prezes klubu Wojciech Król. W składzie zabrakło m.in. kontuzjowanego Mateusza Bienia czy Kacpra Gołuszko. Między słupkami pojawił się Bartosz Klecko, po tym jak zgodnie z umową klub opuścił Daniel Gurbała.
Klecko był zdecydowanie najjaśniejszą postacią Unii, mimo iż sześć razy musiał wyciągać futbolówkę z siatki. Gdyby nie jego interwencje złotostoczanie mogliby przegrać jeszcze wyżej. Wynik meczu szybko otworzył Sule Ayinla, popisując się precyzyjnym strzałem tuż przy słupku, a przed przerwą gole zdobyli jeszcze Łukasz Tracz i Kamil Kowalski. Po przerwie do siatki trafili też ci sami zawodnicy, z tym, że w innej kolejności. Podopieczni Artura Oczkosia poza kilkoma wypadami pod pole karne Nysy byli tylko tłem dla liderujących kłodzczan.
- Od samego początku byliśmy stroną dominującą pod względem liczby podań, posiadania piłki oraz sytuacji bramkowych - powiedział trener Nysy Kamil Krzywda. - W pierwszej połowie raziliśmy nieskutecznością i wynik do przerwy mógł być znacznie wyższy. Po zmianie stron nadal kontynuowaliśmy swój styl gry w pełni zasłużenie wygrywając – podsumował zawody szkoleniowiec lidera.
Sytuacja złotostoczan w tabeli robi się nieciekawa. Unia ma tylko trzy oczka przewagi nad nieźle grającym w tej rundzie Gromem Witków (dwa zwycięstwa, dwie porażki z liderem i trzecią drużyną), który znajduje się w strefie spadkowej. Za tydzień gracze Artura Oczkosia zmierzą się z silnym Żarowem i o punkty w tej rywalizacji także będzie niezwykle ciężko.
Skałki z nerwówką, ale zgodnie z planem
Henrykowianka, choć znana jest ze sprawiania niespodzianek i zabierania punktów czołowym drużynom, to tym razem musiała uznać wyższość Skałek. Lider tabeli wygrał, choć przez moment był w tarapatach, po tym jak przy stanie 1:0 drugiego rzutu karnego nie wykorzystał Piotr Wiśniewski, a po chwili goście doprowadzili do wyrównania.
Do przerwy Skałki prowadziły 1:0. W 15. minucie w polu karnym padł Łukasz Idzi, a rzut karny na bramkę zamienił Wiśniewski. Prawdziwe emocje rozpoczęły się dopiero w drugich 45. minutach. Najpierw rzutu karnego po faulu na Mateuszu Prokopie nie wykorzystał Wiśniewski, a gdy w 70. minucie do remisu doprowadził Marcin Antkowiak przez chwilę w Stolcu zaczęło byc nerwowo. - Do takiej sytuacji doprowadziliśmy na własne życzenie. W pierwszej połowie znów stworzyliśmy sobie kilka okazji by prowadzić wyżej, ale ponownie szwankowało wykończenie i rzeczywiście przez chwilę było nerwowo - mówił Tomasz Starczynowski, trener Skałek. Fanów gospodarzy ucieszył jednak już chwilę później Marcin Prokop, który wykorzystał dogranie Dawida Molędy, a na kilka minut przed końcem ten sam zawodnik po raz drugi wpisał się na listę strzelców, umieszczając futbolówkę w sieci Jakuba Miesiączka i ustalając wynik meczu na 3:1.
- Dużo pracy czeka jeszcze zawodników, abyśmy zaczęli funkcjonować tak, jak w poprzedniej rundzie. Spory wpływ na naszą grę ma być może zmiana ustawienia. Mając w druzynie pięciu napastników próbowaliśmy grać ustawieniem 4-3-3, jednak trzeba zastanowić się czy jesteśmy gotowi, aby dalej tak grać. Dwa ostatni mecze nie napawają optymizmem - tłumaczy Starczynowski.
Sparta zmazała plamę
- Znów zagraliśmy słabo i popełnialiśmy szkolne błędy. Dodatkowo przez pierwsze kilkanaście minut zmuszeni byliśmy grać w dziesiątkę, bo jeden z zawodników zapomniał dokumentu tożsamości - mówił po meczu trener Wojciech Dujin. Kiedy Piotr Piątkiewicz wrócił z dokumentem i mógł pojawić się na placu gry Cis już przegrywał. W piątej minucie do siatki strzeżonej przez Mateusza Zająca trafił Damian Kozłowski. Ten sam zawodnik chwilę przed przerwą podwyższył wynik spotkania, zabierając piłkę Kurucowi i popisując się indywidualną akcją, którą sfinalizował celnym strzałem.
- W przerwie musiałem zmienić dwóch zawodników, w tym bramkarza, którzy wcześniej sygnalizowali mi, że ze względu na prywatne obowiązki muszą w przerwie opuścić plac gry. Biorąc pod uwagę całkowity brak na meczu chociażby Knycha i Czerny drugą połowę graliśmy już zdecydowanie osłabieni, w dodatku bez nominalnego bramkarza - podkreśla Dujin. Sparta wciąż posiadała przewagę i dominowała, ale w drugiej połowie zdołała tylko raz trafić do siatki. Uczynił to Mateusz Świdziński po dograniu Dawida Gwoździa, ustalając wynik meczu na 3:0 (2:0) dla Sparty.
Po tej porażce Cis zajmuje w tabeli dziesiątą lokatę, Sparta utrzymała zaś pozycję wicelidera.
Polonia zgodnie z planem
W rundzie jesiennej Koliber zdołał zabrać Polonii punkty, na wiosnę ząbkowiczanie okazali się jednak lepsi i wygrali 2:0 (0:0).
Do 64. minuty ząbkowiczanie nie mogli znaleźć recepty na Kolibera. Już w pierwszej połowie podopieczni Bogumiła Sikorskiego mogli, a nawet powinni prowadzić, lecz doskonałych okazji nie wykorzystali Damian Madej i Michał Ptasiński, po strzale którego futbolówka trafiła w poprzeczkę. - Cieszy, że potrafimy stwarzać sobie te okazje, ale martwi brak wykończenia. Nad skutecznością będziemy musieli więcej popracować na treningach, bo to już kolejny w tym sezonie mecz, gdzie brakuje finalizacji akcji - mówił Bogumił Sikorski. Koliber w pierwszej połowie również przy odrobinie szczęścia mógł pokusić się o gola, ale dwukrotnie na posterunku był Marcin Wolan.
Po zmianie stron nadal to Polonia była stroną przeważającą, ale czas upływał, a goli nie było. Dopiero po ponad godzinie gry do siatki zdołał trafić Damian Madej, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i pokonał golkipera z Uciechowa. Wynik na 2:0 w końcówce pojedynku ustalił Patryk Stanuch. - Rywale dopóki mieli siłę to wyglądali całkiem nieźle. Widać było, że nie przyjechali do Ząbkowic Śląskich prowadzić otwartej gry, a nastawiali się na kontry i destrukcję - dodawał trener Polonii.
Teraz przed ekipą z Ząbkowic Śląskich mecz ze znajdującym się w strefie spadkowej Interem Ożary. - Nie będzie to na pewno łatwy pojedynek. Inter potrzebuje punktów i w pierwszej kolejce rundy wiosennej pokazał, że potrafi powalczyć z każdym, nawet mocnym liderem ze Stolca. Jedziemy jednak do Ożar po komplet oczek - zapowiada Sikorski.
Ślęża znów na piątkę
Świetny start rundy wiosennej zanotowała Ślęża Ciepłowody. Podopieczni Marka Stepnowskiego najpierw pokonali 5:0 Harnaś Starczówek, a w drugiej wiosennej kolejce rozprawili się z innym beniaminkiem. Tym razem ich łupem padł LKS Dobrocin. Ślężanie znów wygrali 5:0 (1:0), a dodatkowo przez prawie połowę meczu grali w osłabieniu.
Spotkanie fatalnie rozpoczęło się dla gości. Najpierw z kontuzją barku boisko opuścił w trzeciej minucie opuścił Paweł Kobrzak, a dwie minuty czerwoną kartkę ujrzał Wojciech Jamborski. Złe pierwsze minuty podziałały na ciepłowodzian mobilizująco i już w 23. minucie przyjezdni objęli prowadzenie po skutecznie wykonanym rzucie karnym przez Seweryna Raszplę.
Po przerwie siły się wyrównały. W 49 minucie czerwoną kartkę obejrzał Przemysław Klimek z Dobrocina. Podbudowani korzystnym wynikiem i takim obrotem spraw ciepłowodzianie ruszyli do ataków i w 54. minucie za sprawą Raszpli prowadzili już różnicą dwóch goli. W ostatnim kwadransie do siatki LKS-u trafili jeszcze Marcin Walulik, Karol Drańczuk i ponownie Raszpla i kolejne wysokie zwycięstwo Ślęży stało się faktem.
- Początek meczu fatalny. Już w pierwszych minutach straciłem dwóch zawodników. Niemniej jednak chłopcy zagrali bardzo ambitnie i cały czas dążyli do zwycięstwa, które udało się osiagnąć. Dobrze rozpoczęliśmy rundę, jednak nie popadamy w hurraoptymizm. Przed nami teraz mecz na własnym boisku z Zielonymi Łagiewniki i chcemy jak najlepiej zaprezentować się przed swoimi fanami - mówi Marek Stepnowski, który w trakcie sezonu dołączył do Ślęży i po nienajlepszym początku powoli zaczyna zbierać laury za swoją pracę.
Ambitna Tarnovia bez punktów
Po ubiegłotygodniowym remisie z Dobrocinem podopieczni Waldemara Tomaszewicza do Łagiewnik jechali po co najmniej punkt i początek meczu ułożył się dla tarnowian idealnie. W 17. minucie świetnie z rzutu wolnego uderzył Grzegorz Rychter i Tarnovia objęła prowadzenie. Nie na długo. W 23. minucie pojedynku był remis po uderzeniu Mizery, a niespełna dziesięć minut później miejscowi już prowadzili po trafieniu Krzysztofa Łazarka.
Tuż przed końcem pierwszej odsłony gry z boiska wyrzucony został Dawid Wójcik i w drugim meczu z rzędu tarnowianie musieli grać w osłabieniu. Pomimo tego gracze Waldemara Tomaszewicza wyglądali na tle Zielonych całkiem nieźle i mieli swoje sytuacje. W kluczowych momentach brakowało jednak dokładności i ostatecznie wyżej notowani Zieloni zgarnęli komplet oczek.
- Zagraliśmy dobry mecz. Całą drugą połowę graliśmy w osłabieniu, a mimo to potrafiliśmy stworzyć sytuacje bramkowe. Szkoda porażki, ale należy pochwalić chłopaków za walkę. Szkoda jesieni. Szkoda, że wtedy drużyna nie zdobyła żadnego punktu. Gdybyśmy startowali z ostatniej pozycji, ale z mniejszą stratą to odważę się stwierdzić, że o utrzymanie byłbym spokojny. W obecnej sytuacji nie składamy broni, ale wiemy, że ciężkie zadanie przed nami - mówi Waldemar Tomasiewicz, który od rundy wiosennej objął stery w Tarnovii.
Harnaś bez armat
Piłkarze Harnasia oraz Cisu Brzeźnica to dwie jedyne ekipy, które w dwóch meczach rundy wiosennej nie zdobyły gola. O ile Cis na inaugurację wiosny bezbramkowo zremisował z Zielonymi, o tyle ekipa ze Starczówka poniosła dwie porażki.
Jedyna bramka w spotkaniu padła w 42. minucie, a Pawła Pukacza pokonał Konrad Cozminciuc. Goście mieli swoje okazje, ale szwankowała skuteczność. Najlepszych szans nie wykorzystali Jacek Buczek oraz Wiesław Ostenda i druga porażka w rundzie wiosennej Harnasia stała się faktem.
Inter z porażką
Na ciężkim boisku przyszło mierzyć się podopiecznym Przemysława Gajka w Roztoczniku. Do przerwy Inter wyglądał jednak lepiej niż miejscowi i w 43. minucie potwierdził to zdobyciem gola. Do siatki trafił Sebastian Górski, a asystę przy golu zaliczył Konrad Babiec.
Po przerwie to jednak ekipa z Roztocznika przejęła inicjatywę. W efekcie gospodarze w 65. minucie doprowadzili do remisu, a minutę później prowadzili. Najpierw Wojciecha Cweka pokonał Sebastian Kamiński, a po chwili do siatki Interu trafił Artur Zajączkowski. Na kilka minut przed końcem meczu wynik rywalizacji ustalił Rafał Koźmińczuk i trzy oczka zostały w Roztoczniku.
sm. / Express-Miejski.pl
Czwartoligowcy z kompletem, Zamek za trzy, blamaż Unii. W A-klasie bez większych sensacji
2017-04-11 11:19:34
gość: ~kibol
fajna sprawa te podsumowania! mogłyby tylko być trochę wcześniej!!
2017-04-11 16:27:19
gość: ~Andrzej
@~kibol
Ważne,że są, spójrz parę dobrych lat wstecz, same wyniki w papierowym wydaniu "Słowa Sportowego".
2017-04-11 11:21:18
gość: ~kibic
Nie mogę patrzyc na sklad Zlotego Stoku !!! to kpina !!!
2017-04-11 12:03:04
gość: ~ccc
@~kibic
ostał się Markowski - Bień - Faron i chyba zaluja bo to co graja to kopanina rodem z a-klasy gdzie ostatecznie wyladuja
2017-04-11 23:38:43
gość: ~Nie patrz
@~kibic
Nie patrz.
2017-04-11 13:55:40
gość: ~kibic
BRAWO ZAMEK ! BRAWO MARGAS !
2017-04-11 23:00:48
gość: ~Unia Sparta Zamek itd
Daruj sobie
2017-04-11 14:48:01
gość: ~kibc
Unia spadnie, ale Ci zawodnicy na pewno nie zostana. Maja wieksze umiejetnosci i aspiracje niz gra w A klase, w zimie pytali juz o nich druzyny z naszego powaiatu.
2017-04-11 21:53:12
gość: ~kibic
Dlaczego pod meczem nie zrobicie podsumowania ogólnego ?? Drużyna xxx vs yyy wynik strzelcy i minuta ??
2017-04-12 22:13:53
gość: ~Kibic
Stolec dostaje karnego od sędziego w prezencie a następne dwa gole strzelone ze spalonych.Ale za wygarany mecz sędziowie dostali po koszyczku jajek na święta heheheh
2017-04-13 11:24:23
gość: ~Bbq
Po tych jajkach napewno bedzie stolec
2017-04-14 14:23:08
gość: ~STOLEC
ostatnio dodany post
@~Kibic TY TAK DARŁEŚ MORDE ?? Z TĄ KOZIĄ BRODĄ NA REKORDZIE ?? SPALONE TO DOSTAJESZ KROMKI CHLEBA DO ZJEDZENIA A W KOSZYKACH SĘDZIOWIE MIELI JAJA ZAWODNIKÓW HENRYKOWA
REKLAMA
REKLAMA