Express-Miejski.pl

Czwartoligowcy za sześć punktów, idealny początek sezonu w wykonaniu Skałek

zdjęcie ilustracyjne

zdjęcie ilustracyjne fot.: sxc.hu

Unia Bardo pewnie wygrywa z outsiderem, trzy punkty Orła w Kobierzycach. Osłabiony Zamek, trzy punkty złotostoczan w Witkowie. Skałki i Polonia gromią. Porażka Sparty.

Unia pokonuje outsidera

Unia Bardo nie miała kłopotów z pokonaniem Orła Sadowice. Bardzianie wygrali 3:0 (2:0) i zanotowali piąty mecz z rzędu bez porażki. Orzeł do tej pory nie zapunktował jeszcze na boiskach IV ligi. Co więcej, zdobył zaledwie jednego gola.

Bardzianie mecz rozpoczęli bardzo dobrze, bo już po 20. minutach prowadzili 2:0 po tym jak do siatki rywali trafili Robak i Szydziak. Zwycięstwo miejscowych przypieczętował kwadrans przed końcem pojedynku rezerwowy Pietrzykowski, który trafił do siatki z rzutu karnego. Rywale ostatnie 15. minut grali w dziesiątkę, po tym jak czerwoną kartkę za faul w polu karnym obejrzał golkiper gości. Przewaga bardzian w całym meczu nie podlegała dyskusji. Zawodziła jednak skuteczność.

Unia po tej wygranej przesunęła się na czwarte miejsce w tabeli. Teraz bardzian czeka mecz z sąsiadującym w tabeli MKP Wołów.

Orzeł wygrywa w Kobierzycach

Dwa trafienia z rzutów karnych autorstwa Kuriaty zapewniły Orłowi trzy punkty w meczu z wyżej notowanym GKS-em Kobierzyce. Biało-niebiescy wygrali 2:0 (0:0), choć z przebiegu całego meczu to miejscowi prowadzili grę i dominowali. Ich liczne sytuacje nie zakończyły się jednak golami, bo albo dobrze interweniował Derbisz, albo obrońcy Orła. Podopieczni Tomasza Masłowskiego mieli też nieco szczęścia, gdy po uderzeniu Flejterskiego futbolówka trafiła w słupek.

Nastawiony na grę z kontry Orzeł przeprowadził kilka wypadów pod pole karne kobierzyczan. Dwa z nich zakończyły się rzutami karnymi. Najpierw jedenastkę wywalczył Kuriata i zamienił ją na gola, a w ostatniej minucie doliczonego czasu gry w polu karnym bez piłki uderzony został Pohytaijlo i arbiter także wskazał na punkt oddalony od bramki gospodarzy o 11 metrów. Rzut karny ponownie na gola zamienił Kuriata. Dla napastnika Orła były to pierwsze trafienia w obecnym sezonie.

Jeśli chodzi o grę drużyny to jest mały pozytyw - powoli dociera do zawodników czego od nich oczekuję i małymi krokami idziemy do przodu. Zwycięstwo i w dodatku na wyjeździe zawsze cieszy. Niestety spełnia się to, czego bałem się obejmując zespół - plaga kontuzji w drużynie. To efekt braku przepracowanego okresu przygotowawczego w tym klubie i budowanie drużyny w ostatniej chwili. Jeśli chodzi o plany na ten sezon to będziemy walczyć o utrzymanie - zbyt wiele jest zaleglości, aby myśleć o czymś więcej - podsumował obecną sytuację w drużynie trener Tomasz Masłowski.

Zamek bez składu i punktów

Do Bystrzycy Górnej piłkarze kamienieckiego Zamku pojechali w zaledwie dwunastoosobowym zestawieniu. Na przedmeczowej zbiórce stawiło się ledwie dziesięciu graczy i Waldemar Tomaszewicz zmuszony był skorzystać z usług zawodników, którzy przyszli rozegrać mecz z rezerwami. Ostatecznie gracze Zamkovii ulegli w Bystrzycy Górnej 0:3 (0:2).

W składzie Zamku zabrakło Sadowskiego, Rosikonia, Silvy, Bieruta, Deryły, Chamerskiego, Sopucha, Ruszczyńskiego i Pawa. - To, co wydarzyło się na przedmeczowej zbiórce zakrawa na kpinę. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek taka sytuacja miała miejsce, że na zbiórce mam do dyspozycji zaledwie dziesięć osób! Najgorzej boli to, że ci, którzy postanowili „olać” kolegów i drużynę zdawali sobie doskonale sprawę z naszej ciężkiej sytuacji kadrowej. Pomimo porażki, jestem zadowolony z postawy chłopaków, którzy zagrali dziś niezły mecz – mówił wyraźnie zdenerwowany szkoleniowiec kamienieckiej ekipy. Szkoleniowiec swoje słowa kierował w stronę czterech ostatnich zawodników wymienionych wyżej, którzy bez żadnej informacji postanowili odpuścić pojedynek.

Mimo ambitnej postawy gracze Zamku nie zdołali przeciwstawić się LKS-owi. Już do przerwy miejscowi prowadzili 2:0, a po zmianie stron dorzucili jeszcze jednego gola. – Były momenty, że przeważaliśmy, szczególnie po zmianie stron mogliśmy pokusić się o kontaktowe trafienie. Do Kamieńca Ząbkowickiego wracamy jednak bez punktów, ale bardziej od porażki boli postawa nieobecnych, którzy nie poinformowali o swojej absencji – dodawał trener Zamkovii. Po sześciu kolejkach kamieniecka ekipa zajmuje szóstą lokatę z dziesięcioma oczkami.

W końcu wygrali

Po trzech remisach z rzędu piłkarze Unii Złoty Stok trafili idealną okazję na przełamanie. Grali bowiem z ostatnim w tabeli Gromem Witków. Podopieczni Grzegorza Czachora odnieśli co prawda zwycięstwo, ale na sporo nerwów narazili swoich kibiców i samych siebie. Gola dającego trzy oczka dopiero w 71. minucie zdobył Mateusz Śleziak po asyście Brysiaka.

- Nie spodziewałem się aż tak ciężkiej przeprawy. Grom całkiem wysoko zawiesił nam poprzeczkę i jestem bardzo zdziwiony, że nie zdobyli w tym sezonie jeszcze punktów. Ambitnie walczyli, fizyczny zespół, który z pewnością sprawi jeszcze problemy niejednej drużynie. W pierwszej połowie rywale mogli nawet prowadzić, na szczęście nie wykorzystali swoich okazji. My swoje szanse też mieliśmy, szkoda, że wykorzystaliśmy tylko jedną. Punkty cieszą, wynik nieco mniej, ale skoro jest zwycięstwo no to nie można za wiele narzekać – komentował Grzegorz Czachor. Szkoleniowiec Unii wciąż nie ma do dyspozycji wszystkich zawodników. W ostatnim meczu z różnych powodów zabrakło m.in. Kusowskiego, Farona czy Dudzica, a na ławce z urazami pozostali Dechnik i Korniów. – Jeśli chodzi o zmiany to miałem trochę ograniczone pole manewru. Na boisku pojawił się Cebula, który przyjechał na krótki urlop, a mimo to znalazł czas żeby pomóc nam zarówno w meczu pucharowym jak i w lidze. Korzystając z okazji bardzo mu dziękuję – dodał Czachor.

W następnej kolejce unici zagrają po raz pierwszy w tym sezonie na własnym boisku. Ich rywalem będzie Iskra Jaszkowa Dolna. Obecnie podopieczni Czachora plasują się na siódmej pozycji z dziewięcioma oczkami.

Derby bez historii

Nie zwalnia tempa ząbkowicka Polonia, która znów odniosła okazałe zwycięstwo. Ząbkowiczanie pokonali w Tarnowie miejscową Tarnovię, zwyciężając 5:1 (3:1). Dwa gole dla polonistów zdobył Przemysław Madej, a po jednej bramce dorzucili Tomasz Moszumański, Mikulski i Schreiber. Honor gospodarzy uratował Dawid Wójcik.

- Nasza przewaga w tym meczu nie podlegała żadnej dyskusji. Od początku do końca prowadziliśmy grę i zasłużenie zainkasowaliśmy trzy punkty. Znów stworzyliśmy sobie dużo sytuacji pod bramką rywala i wyglądaliśmy naprawdę nieźle. Optymistycznie patrzę w przyszłość, choć teraz przed nami ciężki mecz. Zagramy ze Ślężą Ciepłowody i ten mecz da nam odpowiedź, gdzie tak naprawdę jesteśmy – powiedział po spotkaniu trener ząbkowiczan Bogumił Sikorski. Ślęża w tym sezonie jeszcze nie wygrała i okupuje przedostatnie miejsce w tabeli, jednak nazwiska tworzące kadrę ciepłowodzian mogą robić wrażenie. Występuje tam kilku graczy z czwartoligową czy nawet trzecioligową przeszłością.

Trener Polonii narzekał na boisko, na jakim przyszło grać jego podopiecznym. – Sporo nierówności, długa trawa i w dodatku padający deszcz spowodowały, że znacznie ciężej konstruowało nam się akcje niż we wcześniejszych meczach. Warunki miały też poniekąd wpływ na stratę gola. Złe zagranie obrońcy do bramkarza, dodatkowo złe przyjęcie i rywale skorzystali z prezentu – relacjonuje Sikorski. Polonia jest obecnie wiceliderem tabeli i wydaje się, że będzie najpoważniejszym kandydatem stoleckich Skałek w walce o klasę okręgową. – Jak już wspomniałem na początku sezonu, nie nastawiamy się na awans. To wiąże się z większymi kosztami, a także wieloma innymi wymaganiami. Chcemy wygrywać każdy kolejny mecz i budujemy fundamenty pod zespół, który w przyszłości będzie w stanie walczyć o okręgówkę – reasumuje trener ząbkowiczan.

Bez przełamania

Efekt nowej miotły nie zadziałał w Ciepłowodach. Ślęża przegrała kolejny mecz z rzędu, a zmiana na ławce trenerskiej nie przynosi rezultatów w postaci punktów. Tym razem lepszy od Ślęży okazał się LKS Roztocznik. Podopieczni Marka Stepnowskiego przegrali 1:2 (0:1), zdobywając honorowego gola w ostatnim kwadransie gry. Do siatki rywali trafił Łukasz Łużny. Na doprowadzenie do wyrównania ciepłowodzianom nie starczyło już czasu. Ostatnie ponad 10 minut gracze beniaminka grali w przewadze, po tym jak z boiska w konsekwencji dwóch żółtych kartek wyrzucony został Kamiński.

- Spotkanie bardzo podobne do poprzednich. Po raz kolejny prowadzimy grę, jesteśmy dłużej w posiadaniu piłki, ale tracimy bramki po prostych błędach. Byliśmy bardzo blisko wyrównania, ale zabrakło nieco szczęścia i precyzji pod bramką przeciwnika – powiedział po meczu Stepnowski. Mimo kiepskiego startu szkoleniowiec Ślęży dostrzega pozytywy w grze swojego zespołu. - W kadrze znajdują się zawodnicy, którzy mają wysokie umiejętności i duże doświadczenie ligowe. Mieliśmy problemy ze stwarzaniem sobie sytuacji bramkowych, aktualnie mamy te okazje, ale jeszcze nie potrafimy ich wykorzystywać. Zespół jest dobrze przygotowany pod względem motorycznym, wiec skupiamy sie głównie na taktyce i czekamy na pierwsze ligowe zwycięstwo – dodaje trener beniaminka.

- Przejmując Ślężę wiedziałem jaka jest aktualna sytuacja w tabeli, a po pierwszym tygodniu wiedziałem czego mogę spodziewać się po zespole. Jesteśmy na przedostatnim miejscu, ale głęboko wierze, że kwestią czasu jest kiedy nasza pechowa passa dobiegnie końca i po pierwszym wygranym meczu będziemy w końcu regularnie punktować – optymistycznie kończy swoją wypowiedź Stepnowski.

Harnaś pokonał Inter

Znakomity start notuje Harnaś Starczówek. Podopieczni Łukasza Głowaka w szóstym meczu zanotowali piąte zwycięstwo. Tym razem ekipa ze Starczówka pokonała 1:0 (0:0) Inter Ożary, a gola na wagę trzech punktów zdobył Damian Madej. Inter postawił dużo wyżej notowanemu beniaminkowi bardzo trudne warunki. Do przerwy podopieczni Przemysława Gajka zmarnowali co najmniej trzy dogodne okazje do zdobycia gola. Dwukrotnie doskonale interweniował Pukacz, który w pierwszej połowie był zdecydowanie najjaśniejszą postacią w zespole gospodarzy. Raz Harnasia uratowała poprzeczka.

 W drugich 45 minutach zarówno jedni jak i drudzy poszukiwali gola dającego trzy punkty. Po zmianie stron początkowo przeważali gospodarze i w efekcie w 75. minucie objęli prowadzenie. Akcję Galika wykończył Madej. Po stracie gola Inter ruszył do ataku. Kilkukrotnie zagotowało się pod bramką Pukacza, ale ostatecznie futbolówka do siatki gospodarzy nie wpadła. Najbliżej strzelenia gola był Michał Sztangret, ale piłka po jego uderzeniu przeszła tuż nad poprzeczką.

- W pierwszej połowie zagraliśmy w złym ustawieniu w stosunku do przeciwnika, na szczęście przed stratą goli uratował nas bramkarz. Po przerwie nastąpiły korekty w składzie i ustawieniu, zawodnicy zareagowali tak jak powinni i to cieszy. W drugiej połowie zagraliśmy lepiej, stworzyliśmy sobie kilka okazji, jedną z nich wykorzystaliśmy i zdobyliśmy kolejne ważne punkty - ocenił postawę swoich podopiecznych grający trener Łukasz Głowak.

Skałki znów gromią

36 minut stoleckie Skałki szukały recepty na pokonanie bramkarza z Dobrocina. Wtedy worek z bramkami otworzył Mariusz Józwiszyn, a jeszcze przed przerwą do siatki rywali trafili Piotr Wiśniewski i Kupiec. Zaraz po zmianie stron dwa gole dorzucił jeszcze Kupiec i tym samym skompletował hat-tricka. Wynik w ostatnim kwadransie gry ustalił Daniel Józwiszyn, trafiając do własnej bramki.

Po sześciu kolejkach stolczanie maja komplet punktów i świetny bilans bramkowy 31-5. Teraz przed podopiecznymi Tomasza Starczynowskiego jeden z poważniejszych sprawdzanów. Na własnym boisku Skałki podejmą piątych w tabeli Zielonych Łagiewniki, które w miniony weekend rozprawiły się ze Spartą Ziębice.

Cis punktuje

Trafienie z 56 minuty Czerny dało Cisowi Brzeźnica drugą wygraną w sezonie. Podopieczni Wojciecha Dujina pokonali 1:0 (0:0) Orła Piławę Dolną. Przyjezdni po spotkaniu mieli sporo uwag do arbitrów spotkania, którzy ich zdaniem byli najsłabszym elementem pojedynku. Cis dzięki wygranej ma na koncie siedem oczek i przesunął się na dziewiąte miejsce w tabeli.

- Typowy mecz walki. Grę utrudniało ciężkie boisko po obfitych opadach deszczu. Zagraliśmy jednak ambitnie, z charakterem i to przyniosło efekt w postaci wygranej. Orzeł zaprezentował się nieźle i na pewno zdoła w tym sezonie sprawić niejedną niespodziankę. Nas cieszą trzy oczka, jednak już myślimy o kolejnym spotkaniu z Uciechowem – mówił po meczu Wojciech Dujin.

Respekta show!

Po niemrawej pierwszej połowie, w drugiej kibice na brak emocji narzekać nie mogli. Ostatecznie Henrykowianka odniosła trzecie zwycięstwo w sezonie, pokonując na wyjeździe 3:2 (0:0) Kolibera Uciechów. Bohaterem gości został Respekta, który zdobył wszystkie trzy trafienia dla swojej ekipy.

Do przerwy z boiska wiało nudą, a prawdziwe emocje rozpoczęły się dopiero po zmianie stron. Dwa ciosy szybko zadali henrykowianie, a konkretniej uczynił to Respekta, który pokonał bramkarza gospodarzy uderzeniami zza pola karnego. Rywale na gole Respekty zdołali odpowiedzieć trafieniem Sobolewskiego, ale po chwili ponownie w roli głównej wystąpił snajper Henrykowianki i podwyższył rezultat gry na 3:1. W 70. minucie po raz drugi do meczowego protokołu wpisał się Sobolewski i znów zmniejszył straty swojego zespołu do jednej bramki. Gdy w 70. minucie z boiska za dwie żółte kartki wyrzucony został Kurek, grający w barwach Kolibera wydawałoby się, że Henryków nie będzie miał problemów z dowiezieniem korzystnego wyniku do końca. Liczebna przewaga gości nie była jednak widoczna, a miejscowi do ostatniego gwizdka walczyli o gola na wagę remisu. Ostatecznie podopieczni Dawida Warciaka zdołali wywieźć z Uciechowa trzy oczka i z dziewięcioma awansowali w tabeli na siódme miejsce. Teraz Henrykowiankę czeka starcie z Interem Ożary.

Sparta przegrywa w Łagiewnikach

Swój pierwszy poważny sprawdzian oblała ziębicka Sparta, która przegrała 2:3 (1:2) w Łagiewnikach. Obie drużyny mecz kończyły w dziesiątkę.

Spotkanie świetnie zaczęli miejscowi, którzy już w 1. minucie objęli prowadzenie. Chwilę później do wyrównania strzałem z rzutu wolnego doprowadził Paweł Mazur i mecz niejako zaczął się od początku. W 22. minucie gry ponownie na prowadzenie wyszli Zieloni i taki też rezultat utrzymał się do przerwy. Drugie 45. minut gospodarze także zaczęli od gola podwyższając wynik na 3:1 w 50. minucie gry. Po stracie trzeciej bramki spartanie ruszyli do odrabiania strat, a od 62. minuty grali w przewadze po tym jak czerwoną kartkę zobaczył Tworożyński. W 80. minucie gola kontaktowego dla ziębiczan zdobył Gwóźdź, ale było to ostatnie trafienie w tym meczu. W doliczonym czasie gry czerwonym kartonikiem ukarany został jeszcze pomocnik Sparty Kozłowski, który otrzymał czerwoną kartkę za faul na napastniku rywali, który wychodził na czystą pozycję i miał do pokonania tylko golkipera.

To druga strata punktów przez Spartę w tym sezonie. Ziębiczanie spadli w tabeli na czwarte miejsce, a już w najbliższej kolejce czeka ich kolejne ciężkie starcie. W gminnych derbach podejmą na własnym boisku Harnaś Starczówek.

sm. / Express-Miejski.pl

2

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

  • Czwartoligowcy za sześć punktów, idealny początek sezonu w wykonaniu Skałek

    2016-09-19 14:57:31

    sm. / Express-Miejski.pl

    Unia Bardo pewnie wygrywa z outsiderem, trzy punkty Orła w Kobierzycach. Osłabiony Zamek, trzy punkty złotostoczan w Witkowie. Skałki i Polonia gromią. Porażka Sparty.

  • 2016-09-21 19:32:05

    gość: ~rrra

    Ciepłowody coraz bliżej awansu...

  • 2016-09-22 17:14:34

    gość: ~hahaha

    ostatnio dodany post

    do b-klasy hahahaha

REKLAMA