Express-Miejski.pl

Horror Orła zakończony porażką, Unia Bardo z awansem do czwartej ligi

Unia Złoty Stok nie może wygrać od siedmiu meczów. Czy podopieczni Grzegorza Czachora przełamią się jeszcze w tym sezonie?

Unia Złoty Stok nie może wygrać od siedmiu meczów. Czy podopieczni Grzegorza Czachora przełamią się jeszcze w tym sezonie? fot.: P. Gurbała / Unia Złoty Stok

Orzeł przegrał wygrany mecz, Karolina znalazła patent na Unię Bardo. Remis złotostockiej Unii, ważne zwycięstwo Zamku. Inter z nieba do piekła, Sparta znów wygrywa.

Porażka Orła w derbach

Orzeł Ząbkowice Śląskie jeszcze w 90. minucie prowadził z miejscową Bielawianką i wydawało się, że ząbkowiczanie wygrają kolejne spotkanie. Nic bardziej mylnego. Podopieczni Arkadiusza Albrechta nie dość, że nie zanotowali zwycięstwa to z Bielawy wyjechali bez punktów, tracąc dwa gole w doliczonym czasie gry. - Taki jest niestety futbol, często bywa brutalny. Choć zapewne gdyby był lepszy trener, to zespół notowałby lepsze wyniki - mówił po meczu szkoleniowiec Orła Arkadiusz Albrecht.

Sam mecz miał scenariusz, którego nie powstydziłby się sam Hitchcock. Jako pierwsza w 20 minucie na prowadzenie wyszła Bielawianka po skutecznie wyegzekwowanym rzucie karnym. Jeszcze przed przerwą trener Orła zdecydował się na dwie zmiany. Boisko opuścił Śleziak i Moskal. W ich miejsce pojawili się Fudali i Kuska. - Śleziak opuścił boisko z powodu kontuzji kostki, natomiast wejście Kuski spowodowane była zmianą rytmu gry - dodaje Albrecht. Wyrównanie ząbkowiczanom na kwadrans przed końcem meczu dał Majewski, a po chwili do siatki z jedenatu metrów trafił Czachor i Orzeł prowadził. Miejscowi pokazali jednak ogromny charakter i najpierw zdobyli gola na 2:2 autorstwa Piątkowskiego, a w ostatniej akcji meczu indywidualny rajd przeprowadził Prokop, pokonał Czarneckiego i spowodował euforię na trybunach bielawskiego stadionu.
 
Orzeł po tej porażce spadł na piąte miejsce, Bielawianka zajmuje dziewiątą pozycję i jest już pewna pozostania w lidze przynajmniej na kolejny rok.
 
Piast znów na tarczy

To już trzecia porażka Piasta w czwartym meczu. Tym razem podopieczni Krzysztofa Konowalczyka przegrali w Strzegomiu. Bohaterem AKS-u okazał się Mateusz Alwin, który w 33. minucie wyprowadził swój zespół na prowadzenie, a w 65. ustalił rezultat meczu. - Któryś raz z rzędu nie jesteśmy w stanie strzelić gola, choć tworzymy znakomite sytuacje. Problemem jest nawet skierowanie piłki do pustej bramki. Musimy to szybko rozwiązać - powiedział rozgoryczony Krzysztof Konowalczyk. Klasę przeciwnika docenił grający szkoleniowiec AKS-u Jarosław Krzyżanowski. - Graliśmy z bardzo mocnym przeciwnikiem. Uważam, że Piast zasłużył na zdobycz bramkową, ale wygraliśmy w pełni zasłużenie - ocenił Krzyżanowski.

Orkan Szczedrzykowice - Zjednoczeni Żarów 8:0
Granica Bogatynia - Lotnik Jeżów Sudecki 7:3
Włókniarz Mirsk - Chrobry II Głogów 1:1
AKS Strzegom - Piast Nowa Ruda 2:0
Olimpia Kowary - Pogoń Oleśnica 2:1
Bielawianka Bielawa - Orzeł Ząbkowice Śląskie 3:2
Polonia Trzebnica - GKS Kobierzyce 0:6
Sokół Wielka Lipa - BKS Bobrzanie Bolesławiec 3:0 v.o

Passa bardzian przerwana

Unii nie udało się odnieść dwudziestego zwycięstwa z rzędu. Podopieczni Tomasza Zielińskiego przegrali w Jaworzynie Śląskiej z Karoliną 1:2 (1:2). Mimo porażki lider z Barda na cztery kolejki przed końcem zapewnił sobie awans do czwartej ligi. Unia nad trzecią Karoliną ma dwanaście punktów przewagi i lepszy bilans meczów bezpośrednich. Awans uzyskują dwie drużyny.

- Pechowa przegrana, bo po serii słabszych meczów, nasza gra znów mogła się podobać. W drugiej połowie całkowicie zdominowaliśmy Karolinę, a do wyrównania zabrakło nam szczęścia, które było przy nas przez dwie poprzednie kolejki. Skupiamy się już na kolejnym meczu. W czwartek na własnym boisku zagramy z Bystrzyca Górną i postaramy się o komplet punktów - mówi Tomasz Zieliński, który niejednokrotnie podkreślał, że celem drużyny jest wygranie ligi.

Sam Zieliński był też najjaśniejszym punktem bardzkiej ekipy w Jaworzynie Śląskiej. Zdobył wyrównującego gola i stwarzał sporo zagrożenia pod bramką rywali. To jednak nie wystarczyło na miejscowych, którym zwycięstwo dał niezawodny Ignatowicz, strzelec dwóch bramek. Napastnik gospodarzy najpierw wykorzystał błąd defensywy Unii i głową skierował futbolówkę do siatki, a później był tam, gdzie być powinien kiedy odbita od pomocnika Karoliny piłka trafiła wprost na jego nogę w polu karnym. Po tym meczu dogonił on dotychczas samotnego lidera klasyfikacji strzelców - Idziego. Snajper z Barda w ostanich siedmiu kolejkach tylko raz trafił do siatki rywala. Obaj napastnicy mają po 28 goli.

Zamek bardzo blisko utrzymania

Gdyby nie walkowery piłkarze Zamku po sobotniej wygranej 4:2 (2:0) z Victorią Tuszyn już mogliby cieszyć się z utrzymania. Teraz do szczęścia graczom Waldemara Tomaszewicza potrzebne jest jeszcze jedno zwycięstwo, by bez oglądania się na innych kolejny sezon rozpocząć w okręgówce.

Trzy punkty w weekend piłkarzom Zamkovii zapewnili Sopuch, Węglarz, Szydełko i Silva zdobywając po jednym golu. Dla tego ostatniego było to jedenaste trafienie w tym sezonie. - Arcyważne zwycięstwo, które praktycznie gwarantuje nam utrzymanie w lidze. Matematycznie jeszcze pewni być nie możemy, ale nasi rywale z dołu tabeli solidarnie przegrywają, grają jeszcze między sobą i generalnie cudu być nie powinno. Radość z pozostania w lidze na kolejny sezon to nie powód do dumy, ale przy tak wąskiej i przede wszystkim młodej kadrze oraz zmagając się z kontuzjami o niczym więcej nie mogło być mowy – tłumaczy Waldemar Tomaszewicz.

Oprócz Sadowskiego w meczu z Victorią szkoleniowiec Zamku nie mógł skorzystać z jednego z braci Chamerskich i Zapotocznego. Obu wyeliminowały kontuzje, tego drugiego najprawdopodobniej już do końca rozgrywek. - Wydaje mi się, ze wygraliśmy zasłużenie. Victoria to zespół nieustępliwy i grający bardzo twardo, więc ważne, że w tym meczu odbyło się bez kontuzji. Cieszą trzy punkty i to, że zespół pokazał charakter, jakiego czasem tym chłopakom jeszcze brakuje. Teraz przed nami mecz z Gromem. Oby zwycięski i pieczętujący w pełni pozostanie w lidze bez oglądania się na innych – dodaje trener Zamkovii.

Zamek zajmuje w tabeli dziesiąte miejsce i ma dziesięć oczek przewagi nad strefą spadkową, w której pozostaje bystrzycka Polonia, Sudety Dziećmorowice i Skalnik z Czarnego Boru.

Marazm Unii trwa

Piłkarze złotostockiej Unii mieli świetną okazję na przełamanie passy meczów bez zwycięstwa. Grali bowiem w Jaszkowej Dolnej z Iskrą, która choć ostatnio była bliska remisu w Bardzie to obok dziećmorowickich Sudetów ma po 26 kolejkach najmniej zdobytych goli. Podopiecznym Grzegorza Czachora do wygranej zabrakło jednak pięciu minut. Wtedy bowiem Drobek doprowadził do remisu i ustalił wynik rywalizacji. W pierwszej połowie prowadzenie Unii dał Trepka.

- Pierwsza połowa w naszym wykonaniu bardzo fajna. Przy lepszej skuteczności mogliśmy prowadzić nieco wyżej niż tylko 1:0. Wrócił Markowski i wniósł do tego zespołu jakość, której brakowało, gdy pauzował za czerwoną kartkę. Po przerwie brakło nam sił, Iskra zagrała ambitnie i osiągnęla przewagę, czego efektem było wyrównanie - mówił Czachor.

Po raz kolejny szkoleniowiec złotostoczan zwraca uwagę na niską frekwencję na treningach. - Regularnie trenuje 5-6 osób, reszta pojawia się albo raz w tygodniu albo w ogóle i przez to nasza gra w drugiej połowie często traci na jakości. Nie mam do dyspozycji Szafarskiego i Cebuli, którzy naprawdę wiele dają temu zespołowi. Z kontuzją gra też Wróblewski - dodał trener Unii.

Zdaniem szkoleniowca unitów, Iskra pozostanie w lidze przynajmniej na kolejny sezon. - Młody zespół i bardzo ambitny, który choć w pierwszej połowie zagrał bardzo słabo, to po przerwie zostawił pozytywne wrażenie i z drużyn z dołu tabeli na pewno nie jest kandydatem do spadku - ocenił Czachor.

Dla Unii był to siódmy mecz z rzędu bez wygranej. Takiej passy trener złotostoczan nie miał nigdy, odkąd przejął ekipę ze Złotego Stoku. Zapytany jednak o plany po sezonie nie zdradza konkretów. - Są momenty, że chce się zrezygnować, ale są też takie, że człowiek cieszy się, że może współpracować z tą grupą. Wielu z zawodników jest tu dla mnie, podobnie jak ja jestem dla nich. Nie ukrywam jednak, że moje ambicje są wyższe, aniżeli gra o miejsca 4-8 w klasie okręgowej - zaznaczał Czachor.

Grom Witków - Polonia Bystrzyca Kłodzka 0:3 
Nysa Kłodzko - Polonia-Stal II Świdnica 2:0
LKS Gola Świdnicka - Skalnik Czarny Bór 3:0 
Karolina Jaworzyna Śląska - Unia Bardo 2:1 
Iskra Jaszkowa Dolna - Unia Złoty Stok 1:1
Zdrój Jedlina Zdrój - Victoria Świebodzice 0:5 
Zamek Kamieniec Ząbkowicki - Victoria Tuszyn 4:2 
LKS Bystrzyca Górna - Sudety Dziećmorowice 4:0

Skałki przegrywają w hicie kolejki

Po pierwszej połowie pojedynku w Stolcu mało kto mógł spodziewać się, że po przerwie będzie świadkiem festiwalu strzeleckiego. Po trafieniu Satanowskiego w 42. minucie Skałki prowadziły 1:0 i taki też rezultat utrzymał się do przerwy. - W przerwie uczulałem swoich zawodników, żeby na drugą połowę wyjść w pełni skoncentrowanym. Można było spodziewać się, że rywale mocniej zaatakują. Niestety, zostaliśmy w szatni, co rywale skrupulatnie wykorzystali... - mówi trener Adrian Szymczak. W pierwszym kwadransie po zmianie stron piłkarze Skałek stracili trzy gole i był to kluczowy moment pojedynku. W 63. minucie straty zmniejszył co prawda Satanowski, jednak w 81. minucie to znów goście powiększyli przewagę. Wynik rywalizacji w końcówce pojedynku ustalił Kupiec. W ostatniej akcji meczu okazję na wagę remisu miał jeszcze Satanowski, lecz gości przed stratą gola uchroniła poprzeczka.

Skałki są w tabeli na szóstej pozycji, Roztocznik jest piąty.

Trzy oczka Polonii, Tarnovia przegrywa arcyważny mecz

Drugie zwycięstwo z rzędu odniosła ząbkowicka Polonia, która pokonała 2:1 (0:0) w Sieniawce tamtejszych Czarnych. - W końcu potrafiliśmy odwrócić losy spotkania, co mnie bardzo cieszy. Wydaje się, ze wszystko zaczyna iść w coraz lepszym kierunku. Ta drużyna nabiera chrakteru - cieszy się Bogumił Sikorski prowadzący Polonię. Goście już do przerwy mogli prowadzić, ale nie wykorzystali swoich okazji, co zemściło się na nich chwilę po zmianie stron.  - Znów mieliśmy problem ze skutecznością, jednak po stracie gola odpowiedzieliśmy w najlepszy możliwy sposób, doprowadzając szybko do remisu, a za chwilę obejmując prowadzenie, którego nie oddaliśmy już do ostatniego gwizdka - relacjonuje trener Polonii.

Mecz odbywał się w ciężkich warunkach. W niedzielne południe temperatura sięgała prawie 30 stopni. - Na pewno taki stan rzeczy miał wpływ na przebieg i tempo meczu. Gospodarze piłkarsko prezentowali się bardzo przyzwoicie, jednak odniosłem wrażenie, że w drugiej połowie nieco opadli z sił. Fizycznie na ich tle wyglądaliśmy lepiej i to w pewnym stopniu także przyczyniło się do odrobienia strat i zwycięstwa - ocenia 38-latek.

Przełamał się w końcu Madej, który przed tygodniem zdobył jednego gola, a w minioną niedzielę dwukrotnie trafił do siatki. Ostatni raz napastnik Polonii w jednym meczu dwukrotnie pokonał bramkarza rywali w październiku przeciwko ekipie z Piskorzowa. To wynik poniżej oczekiwań, zważając na to, iż w przeszłości atakujący polonistów potrafił seriami strzelać po kilka goli w meczu.

W meczu o przysłowiowe sześć punktów porażki doznała Tarnovia Tarnów. Gracze Jacka Pawłowskiego ulegli na własnym boisku 0:4 (0:1) przedostatniemu Orłowi Piława Dolna. Duży wpływ na porażkę tarnowian miała sytuacja z 58 minuty, kiedy drugą żółtą kartkę, a w konsekwencji czerwoną zobaczył Marcin Wójcik. - Kontrowersyjna decyzja arbitra, która pozbawiła nas w tym meczu szans na ugranie chociażby punktu. Ta porażka definitywnie przesądziła o naszym losie i trzeba powiedzieć sobie wprost - następny sezon rozpoczniemy w B-klasie - otwarcie mówi Michał Piotrowski, golkper Tarnovii.

Tarnowianie do meczu przystąpili w zaledwie jedenastoosobowym zestawieniu. Brak rezerwowych spowodowany był głównie kontuzjami i pauzą za nadmiar kartek. Po stracie zawodnika z graczy Jacka Pawłowskiego całkowicie uszło powietrze, a gracze z Piławy Dolnej bezlitośnie to wykorzystali, zdobywając trzy trafienia w ostatnich dwudziestu minutach.

Na cztery kolejki przed końcem Tarnovia zajmuje ostatnie miejsce i do lokaty dającej utrzymanie traci dziewięć punktów. W odrobienie tej straty nie wierzy już chyba nikt, tym bardziej, że przed ekipą z Tarnowa mecze m.in. z Roztocznikiem i Skałkami Stolec.

Sparta na zwycięskiej ścieżce, Henrykowianka postraszyła wicelidera

Spore problemy ze skompletowaniem składu miała ziębicka Sparta. Z konieczności w strój musiał wskoczyć trener Grzegorz Bartkiewicz. Jak się okazało, 43-latek nie zapomniał jednak jak się gra w piłkę i zdobył nawet gola, a ziębiczanie pokonali w Piskorzowie miejscowy Boxmet 3:1 (2:0). Po bramce dołożyli też Palmowski i Słomiany, a rywale honorowego gola zdobyli dziesięć minut przed końcem.

Do końca o wynik w Henrykowie musiała drżeć Niemczanka Niemcza, która choć w trzeciej minucie objęła prowadzenie to przez dalszą część meczu mimo sporej przewagi nie potrafiła zdobyć drugiego gola. Ostatecznie podopieczni Tomasza Boczkowskiego zdołali dowieźć korzystny wynik do końca, a henrykowianie mimo porażki mogli schodzić z boiska z głowami w górze. Tym zwycięstwem wicelider z Niemczy utrzymał sześciopunktową przewagę nad trzecią Pogonią Pieszyce, Henrykowianka jest dziesiąta. Na czele Piławianka Piława Górna.

Boxmet Piskorzów - Sparta Ziębice 1:3
Tarnovia Tarnów - Orzeł Piława Dolna 0:4
Skałki Stolec - Klubokawiarnia Roztocznik 3:4
Henrykowianka Henryków - Niemczanka Niemcza 0:1
Zieloni Łagiewniki - Koliber Uciechów 2:2
Delta Słupice - Piławianka Piława Górna 1:10
Płomień Makowice - Pogoń Pieszyce 0:4
Czarni Sieniawka - Polonia Ząbkowice Śląskie 1:2

Inter z nieba do piekła

Jeszcze do 90 minuty gry Inter sensacyjnie remisował z wiceliderem z Dusznik-Zdroju i był bliski zdobycia punktu. Ostatecznie jednak podopieczni Bartłomieja Drozdowskiego zdobyli w ostatnich akcjach dwa gole i wyszarpali zwycięstwo. - Porażka boli tym bardziej, że do 44. minuty prowadziliśmy 2-0 - mówił po meczu niezadowolony Damian Bieńko.

Inter po raz kolejny przystąpił do meczu w bardzo rezerwowym składzie z zaledwie jednym zmiennikiem, który pojawił się na placu gry w 65 minucie. Dziesięć minut później podopieczni Adriana Rydzaka grali już w dziesiątkę na skutek kontuzji, a w 80 minucie w dziewiątkę, ze względu na kolejny uraz. - Kończyliśmy w dziewiątkę i korzystnego remisu nie zdołaliśmy dowieźć do końca meczu. Bramkę na 2:3 straciliśmy po błędach w obronie, gol na 2:4 to trafienie samobójcze... - tłumaczy Piotr Gembara, bramkarz kapitan Interu.

Ekipa z Ożar z 23 punktami zajmuje czternaste miejsce w tabeli. - Przed sezonem liczyliśmy na znacznie więcej - dodaje 22-letni golkiper.

Cis rozbity

Podopieczni Wojciecha Dujina doznali bolesnej porażki z KS Polanicą-Zdrój, przegrywając aż 1:5 (1:1). Brzeźniczanie od 21. minuty prowadzili po golu Czerny, jednak tuż przed przerwą przyjezdni wyrównali. Bramka do szatni zupełnie rozbiła Cis, który po zmianie stron w piętnaście minut stracił dwa gole i przegrywał 1:3. Rywale wynik batalii ustalili w ostatnich minutach, dokładając jeszcze dwa gole. Cis w tabeli jest jedenasty, Polanica-Zdrój umocniła się na ósmej pozycji.

Zamek Gorzanów - Hutnik Szczytna 1:4 
Łomniczanka Stara Łomnica - Odrodzenie Szalejów Dolny 6:0 
Kryształ Stronie Śląskie - Orlęta Krosnowice 3:0
Inter Ożary - Pogoń Duszniki Zdrój 2:4
Cis Brzeźnica - KS Polanica Zdrój 1:5 
Włókniarz Kudowa Zdrój - Śnieżnik Domaszków 3:2 
LKS Bierkowice - MLKS Radków 3:0 v.o. 
Tęcza Ścinawka Dolna - pauza

sm. / Express-Miejski.pl

0

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA