Starosta Roman Fester unieważnił nabór na stanowisko sekretarza powiatu ząbkowickiego. Powód? Naruszona została procedura naboru.
Wczoraj informowaliśmy, że Józefa Halarewicza na stanowisku sekretarza powiatu zastąpi Magdalena Tęsna-Pitner ze Stoszowic. Taka informacja pojawiła się bowiem na BIPie ząbkowickiego starostwa i została parafowana przez dotychczasowego sekretarza powiatu - Józefa Halarewicza, który z dniem wczorajszym zakończył pracę w ząbkowickim starostwie.
Informacja po kilku godzinach została jednak zdementowana przez samego starostę, który przyznał, że doszło do popełnienia błędu. Dopiero bowiem dziś miały się odbyć rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami. Ostatecznie starosta z dniem 1 kwietnia wydał decyzję o unieważnieniu konkursu z powodu naruszenia procedury naboru. – Naruszenie procedury naboru polegało na opublikowaniu przez osobę nieuprawnioną w BIP Starostwa Powiatowego w Ząbkowicach Śląskich jego wyniku przed zakończeniem procedury naboru, tj. przed wyłonieniem przez starostę kandydata do pracy na w/w stanowisku – czytamy w uzasadnieniu podpisanym przez szefa powiatu.
Powiat tymczasowo pozostaje zatem bez sekretarza. Jego obowiązki do czasu ogłoszenia nowego konkursu i wyłonienia kandydata zostaną podzielone pomiędzy pracowników starostwa.
sm. / Express-Miejski.pl
Powiat tymczasowo bez sekretarza. Starosta unieważnił konkurs
2016-04-01 13:30:52
sm. / Express-Miejski.pl
Starosta Roman Fester unieważnił nabór na stanowisko sekretarza powiatu ząbkowickiego. Powód? Naruszona została procedura naboru.
2016-04-01 15:34:30
gość: ~Piotr
Pewnie miał być kto inny ale przegrał w konkursie i trzeba jakoś sprawę załatwić.Sprawę teraz trzeba wyciszyć a przy następnym naborze już będzie wszystko ok bo będzie swój człowiek. Pewnie Pani Agnieszka G. z Urzędu Miasta
2016-04-01 17:46:04
gość: ~anatol
to bedzie Jurcewicz z Peło!!!!
2016-04-02 20:14:57
gość: ~Logik
Nie no błagam!Pani Agnieszka G.mogłaby pani Tęsnej-Pitner lacie czyścić, jeśli chodzi o merytoryczne przygotowanie do pełnionej funkcji!Pani Tęsna ma doświadczenie na stanowisku sekretarza, odpowiednie wykształcenie, podyplomowe studia.Czym, oprócz przynależności partyje do zdychającej z resztą PO może się pochwalić pani G.Wstydu baba nie ma!
2016-04-01 20:27:35
gość: ~zszokowany
To jest kpina z wszystkich mieszkańców powiatu. Od dawna wiadomo, że sekretarzem ma być p. G. była radna powiatowa i pracownik UM. Pan starosta i pan burmistrz niestety czegoś nie dopilnowali i teraz mają problem. Mam nadzieje że p. Magda tego tak nie zostawi.
2016-04-01 20:49:59
gość: ~czas honoru
bzdura. to odchodzący sekretarz nie potrafił odejść z klasą. Jak mógł inaczej postąpić starosta, jeśli ktoś za niego zdecydował z kim ma współpracować? przeciez wystarczy czytać ze zrozumieniem i między wierszami. jakbyś się ty zachował gdyby odchodzący pracownik wyciał taki numer i za ciebie podjal decyzje? zastanów się a potem się zszokuj
2016-04-01 22:07:15
gość: ~Wyborca
Sekretarz ogłosił że P. Magda zdobyła największą liczbę punktów w konkursie na stanowisko sekretarza. A starosta chciał chyba inną osobę wybrać według własnego gustu a nie tą która wygrała konkurs. Więc pytam po co te konkursu skoro to i tak nie jest brane pod uwagę. Nawet nie piszą kto brak udział w konkursie. Pani G. z U.M też brała udział w konkursie i to pewnie ona miała być wybrana chociaż nie wygrała konkursu. Ale gdyby Pan sekretarz nie napisał kto wygrał to wszystko było by OK bo nikt by nie wiedział kto wygrał konkurs.
2016-04-02 07:53:29
gość: ~elo
To moze złośliwy pan Jozef jeszcze odchodzą kubka po kawie nie umyl. Komedia starosta sie kompromituje. Ciekawe jak to się stało ze nieuprawniona osoba miała dostęp do bip? A na niepodległości chyba tego nie słyszą?
2016-04-02 10:51:42
gość: ~ee
Obsada stanowiska konkursowego w Starostwie znów znana jest przed rozstrzygnięciem konkursu tylko ktoś się pospieszył z publikacją ;) Konkursy to chyba tylko pozoracja pola walki. Hehe...
2016-04-02 17:50:53
gość: ~ norma
Większość naborów w urzędach, samorządach i państwowych spółkach jest ustawiana. W administracji centralnej robi się to w taki sposób, że nawet komisje konkursowe nie dostrzegają, iż wszystko zostało wcześniej rozstrzygnięte. Samorządowcy nie zakładają białych rękawiczek
Blisko 120 osób na sali przystępuje do testu konkursowego na etatowe stanowisko starszego specjalisty departamentu w jednym z ministerstw. Wśród egzaminowanych znajduje się człowiek, który w tym pionie pracuje od kilku miesięcy, ale na zlecenie. Jego przełożeni i on sam znają wyniki testu. Andrzej, który w taki sposób zdobył stanowisko, opowiada, że miał wątpliwości, czy etyczne jest przystępowanie do konkursu z rzeszą nawet dużo lepszych kandydatów, skoro wiedział, iż wynik jest ustawiony. – Jednak przełożony przekonał mnie, że bez konkursu nie może mnie zatrudnić, bo takie są procedury. Dlatego dla świętego spokoju, by nikt się nie czepiał, musi zorganizować konkurs – tłumaczy.
Podobnie rzecz miała się w ubiegłym roku w innym resorcie. Kandydat na stanowisko dyrektora jednego z departamentów został najpierw zatrudniony na zlecenie z pensją w wysokości 8 tys. zł, potem został dopuszczony do konkursu, który – rzecz jasna – wygrał. – To była czysta formalność. Wszyscy w departamencie wiedzieliśmy, że już wcześniej został namaszczony na to stanowisko – mówi mi jeden z pracowników ministerstwa.
To tylko niektóre przykłady obchodzenia konkursów w administracji państwowej. – Prawda jest brutalna i skłania do postawienia tezy, że każdy nabór można zorganizować w taki sposób, iż nawet część komisji rekrutacyjnej nie będzie zdawała sobie sprawy z tego, że jego wynik był z góry ustalony – potwierdza Stefan Płażek z Katedry Prawa Samorządu Terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego. Młodzi ludzie często mają nadzieję, że po studiach rozpoczną pracę w państwowych instytucjach. Zaczynają więc rozsyłać CV i nawet są zapraszani do konkursów. Nie powinni się jednak z tego powodu cieszyć: przypisano im rolę tłumu. Będą zasłoną dymną dla kontrolerów.
Reglamentowane posady
Dostęp do służby publicznej zgodnie z art. 60 konstytucji nie może być w żaden sposób ograniczony. To oznacza, że każdy obywatel Polski ma prawo ubiegać się o posadę urzędnika. – Jednak ten przepis w niektórych instytucjach nie jest w ogóle realizowany, bo nie obowiązują ich określone zasady zatrudniania, a w innych jest on w różny sposób omijany lub nieprzestrzegany – wylicza Płażek.
Do urzędów, w których pojęcie konkursu pozostaje nieznane, zaliczają się m.in. Kancelaria Sejmu, Senatu, Prezydenta, regionalne izby obrachunkowe, biura Rzecznika Praw Obywatelskich i Rzecznika Praw Dziecka, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji oraz różnego rodzaje inspekcje. Ich politykę kadrową wyznacza ustawa o pracownikach urzędów państwowych. Ustawa, która została uchwalona przed 30 laty – nie ma w niej ani słowa o otwartym i konkurencyjnym naborze ani o innej formie konkursu na stanowiska urzędnicze.
Wspólną cechą tych instytucji jest bardzo rzadkie zamieszczanie informacji o wakatach. W niektórych wręcz w ogóle się tego nie praktykuje. Przy tym liczba zatrudnionych w tych urzędach z roku na rok rośnie. – Proszę przesłać CV i list motywacyjny, pańskie dane zostaną wpisane do bazy. Na koniec zawsze padają słowa, że jeśli będą potrzebować kandydata z takimi umiejętnościami, to się skontaktują – tak standardową procedurę ubiegania się o pracę opisuje pracownik Kancelarii Sejmu.
Inny przykład. Telefon z instytucji rządowej zajmującej się infrastrukturą do szefa instytucji zatrudniającej bez konkursu: Słuchaj, mam świetnie zapowiadającego się pracownika na stażu z naszych stron, nie mam dla niego etatu i musiałbym konkurs rozpisywać, może u ciebie coś by się szybko dla niego znalazło. Pada odpowiedź: Przyślij go do mojego zastępcy. Tak najczęściej zatrudniają urzędy, do których stosuje się ustawa z okresu stanu wojennego – relacjonuje nam jeden z wciąż pracujących urzędników. Kolejny przykład. Szukający pracy były dyrektor do obecnego dyrektora generalnego: Pojawiło się u ciebie ogłoszenie o konkursie, na które chyba złożę dokumenty. Dużo macie chętnych? Pada odpowiedź: Na to nie składaj, bo to jest już rozstrzygnięte i zarezerwowane dla innej osoby. W przyszłym miesiącu będę rozpisywał nabór na podobne stanowisko, wtedy pomyślimy – opowiada zainteresowany. I jeszcze jeden przykład. Jeden z posłów dzwoni do wiceministra i mówi mu, że jego szwagier złożył dokumenty na stanowisko specjalisty w departamencie administracyjnym. Odpowiedź: Wyślij go na konkurs. Ten składał się z prostego testu wiedzy. Do rozmowy zakwalifikowały się dwie osoby, w tym szwagier posła, który oczywiście wygrał – relacjonuje nam urzędnik, który zajmuje stanowisko głównego specjalisty.
Próba wprowadzenia do ustawy obowiązku upubliczniania wolnych stanowisk pracy przez te instytucje za każdym razem kończyła się protestami zainteresowanego lobby, najczęściej kierowników tych jednostek. Nawet prezydent, który jako jeden z nielicznych chciał w ubiegłym roku sprawę uregulować, w końcu się poddał. Przychylnym okiem na zmiany nie patrzyła przecież jego własna kancelaria.
Ale nie wszyscy widzą problem. Jacek Krawczyk, wiceprezes Rządowego Centrum Legislacji, uważa, że obecna sytuacja jest całkiem dobra. W ten sposób, tłumaczy, można szybciej znaleźć odpowiedniego pracownika, bo sformalizowane konkursy trwają zbyt długo i dodatkowo nie dają gwarancji, że wyłonią tego najlepszego.
W białych rękawiczkach
To, że politycy i wpływowe osoby naciskają na szefów urzędów, aby zatrudniali osoby z polecenia, jest na porządku dziennym. – Bardzo często przychodzili do mnie politycy i próbowali naciskać, abym zatrudniła wskazaną przez nich osobę. Jednak sam marszałek nie toleruje takich praktyk, wciąż jestem na tym stanowisku i nie boję się powiedzieć nie – mówi nam Ewa Polkowska, szefowa Kancelarii Senatu i przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Legislacji.
Jednak taka postawa nie jest zbyt często spotykana u osób odpowiedzialnych za kadry. – Dyrektor generalny, który sprzeciwi się poleceniu ministra, aby zatrudnić na stanowiskach urzędniczych namaszczone przez niego osoby, musi się liczyć z utratą pracy – mówi Aleksander Proksa, dyrektor departamentu prawnego Narodowego Banku Polskiego, były wieloletni sekretarz Rady Ministrów. Tłumaczy, że sam spotykał się z sugestiami wpływowych polityków, że trzeba kogoś zatrudnić, bo ich kandydat będzie wartościowym pracownikiem.
Gdy dyrektor generalny ulegnie naciskom, wówczas musi stworzyć etat oraz tak przygotować kryteria, by zatrudnienie znalazła osoba protegowana. Dlatego kandydaci, przeglądając oferty, powinni się wystrzegać tych z dziwnymi wymaganiami. Jeśli przeczytają, że np. do objęcia stanowiska z zakresu prawa administracyjnego wymagane jest ukończenie studiów na kierunku amerykanistyki, powinna im zapalić się czerwona lampka. Ten etat jest już dla kogoś zarezerwowany. Innym sposobem jest określenie jak najmniejszych wymagań, tak aby o stanowisko mogła starać się osoba bez dużego doświadczenia, np. obecnie na internetowych stronach Kancelarii Prezesa Rady Ministrów został rozpisany konkurs na stanowisko specjalisty do spraw bhp i ochrony przeciwpożarowej w zespole kontroli. Wymagane jest tylko miesięczne doświadczenie zawodowe.
Protegowani, którzy dostaną się na stanowiska urzędnicze, mają z reguły o wiele większe ambicje. Marzeniem niemal wszystkich jest dostanie się do rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa, bo to dobrze płatna i niezbyt angażująca praca. Państwo pomaga im spełnić te marzenia.
Obecnie tylko w przypadku części spółek Skarbu Państwa prowadzone jest postępowanie weryfikacyjne. Dokonywane jest to na podstawie zarządzenia nr 5 ministra skarbu z 20 stycznia 2012 r. w sprawie trybu doboru kandydatów na członków organów niektórych spółek o kluczowym znaczeniu. W zarządzeniu jest jednak mnóstwo wyjątków, np. przepis, który wyłącza takie postępowanie wobec urzędników resortu skarbu i Kancelarii Prezesa Rady Ministrów oraz wszystkich osób zajmujących wyższe stanowiska w służbie cywilnej, czyli dyrektorów. Co ciekawe, w uzasadnionych przypadkach minister skarbu może odstąpić od procedury weryfikacyjnej i wyznaczyć wskazaną przez siebie osobę na członka rady nadzorczej spółki Skarbu Państwa.
W efekcie, gdy wybuchła afera z taśmami Serafina (nagranie rozmowy między byłym prezesem Agencji Rynku Rolnego Władysławem Łukasikiem a posłem PSL Władysławem Serafinem, w której ten pierwszy sugerował nepotyzm i niegospodarność w spółkach Skarbu Państwa, jakich mieli się dopuszczać działacze PSL – red.), padł pomysł, aby „ucywilizować” zasady naboru do rad nadzorczych. – Nawet przez moment wydawało się, że Jan Krzysztof Bielecki, doradca premiera, zajmie się tą sprawą, ale niestety poległ – mówi Aleksander Proksa. Podkreśla, że skala nadużyć jest tak duża, że nie da się już ich wyeliminować za pomocą prostej zmiany obowiązujących przepisów dotyczących naboru do spółek.
Dodatkowo wskazuje, że przy prywatyzacji państwowych spółek pozostawiano specjalnie niewielkie udziały dla Skarbu Państwa, tzw. resztówki. Dzięki temu wciąż można korzystać z dodatkowych profitów, będąc jednocześnie w partii czy na stanowisku urzędniczym. Nie brakuje więc stanowisk w radach spółek – najczęściej tych z branży energetycznej i paliwowej, bo tam zarabia się najwięcej. Przykład z góry biorą samorządy. – W Krakowie wystarczy przejrzeć oświadczenia majątkowe, aby przekonać się, że radni zasiadają w spółkach prawa handlowego, w tym komunalnych – mówi Stefan Płażek.
O ile w administracji rządowej konkursy są ustawiane przy zachowaniu pozorów, o tyle w przypadku wójtów i prezydentów czy burmistrzów nie dostrzega się żadnych zahamowań. Dlatego nikogo nie dziwi, że wójt zatrudnia w gminie córkę, która w konkursie pokonała 50 kandydatów. Odpowiedź jest prosta – bo była najlepsza.
Na początku 2008 r. wójt Radymna w województwie podkarpackim zatrudnił w swoim urzędzie syna, córkę i synową. Ten pierwszy zajmuje się akustyką, synowa jest specjalistą od podatków, a córka kadrową. Na pytanie lokalnych mediów, czy nie obawia się zarzutów o nepotyzm, odparł, że te osoby są sprawdzonymi fachowcami, a on nie zamierza przyuczać nowego urzędnika do pracy i patrzeć mu na ręce. Te argumenty najwidoczniej przemówiły do mieszkańców, bo wójt wygrał kolejną kadencję i przygotowuje się do przyszłorocznych wyborów.
Prostą zasadę, że wójt na zagrodzie równy wojewodzie, wyznaje wielu samorządowców. Nie dziwią wyniki kontroli NIK z 2010 r.: okazuje się, że 75 proc. sprawdzanych urzędów nie stosuje procedur zatrudniania, tylko wyznacza własne. I wszystko wskazuje na to, że tegoroczna kontrola NIK (w czerwcu) potwierdzi ustalenia sprzed dwóch lat. Bo kryzys i wysokie bezrobocie sprzyjają temu, że ludzie lgną do urzędów.
Ale tylko nieco lepiej jest w centralnych resortach. – Od kilku lat mamy zamrożone płace i większość swoich ludzi kieruje się do agencji rządowych, które mają własne budżety, w tym środki z UE, i nie muszą się obawiać spadku wynagrodzeń – mówi nam dyrektor generalny jednego z ministerstw. Zaznacza jednak, że każda nowa władza czyści urzędy, by zrobić miejsce dla swoich. W ostatnich latach zarówno PIS, jak i PO zaczynały rządzenie od zmiany ustaw dotyczących sposobu zatrudniania urzędników. PIS utworzył specjalny Państwowy Zasób Kadrowy (PZK), z którego można było bez konkursu wybierać fachowców (a było ich sporo, bo do PZK mogły należeć wszystkie osoby z tytułem doktora). Po przyjściu PO też zmieniono przepisy. Wprowadzono konkursy, a tym, którzy do nich nie przystąpili, a byli z PZK, w szybkim trybie podziękowano. – W przypadku pozostałych osób likwiduje się lub łączy, a nawet tworzy resorty i zmienia strukturę i w ten oto sposób kończy się definitywnie z ludźmi poprzedniej władzy – potwierdza Aleksander Proksa.
Etyka albo praca
Karuzela urzędnicza od lat tak samo się kręci i nikt nie ma pomysłu na uzdrowienie sytuacji związanej z fikcyjnymi naborami. – Szkoda że NIK nie może zrobić z tym porządku. W efekcie i tak rodzinka siedzi i rodzinkę wspiera. Jak w tym kraju ma być dobrze, skoro nie jest ważne, co umiesz, ważne, kogo znasz... z kim pijesz i imprezujesz – to wpis na forum urzędniczym. – Nie jesteśmy w stanie wykryć wszystkich nieprawidłowości. Nawet najlepsze policje świata wykrywają tylko 60 proc. przestępstw – tłumaczy rzecznik prasowy NIK Paweł Biedziak. Dodaje, że dzięki kontrolom przepisy dotyczące zatrudniania w administracji publicznej są uszczelniane, co przyczynia się do ograniczenia skali nieprawidłowości.
– Nie jestem w stanie upilnować, czy dyrektor departamentu zdecydował się zatrudnić znajomego, czy też fachowca. Zbytnio się tym nie przejmuję, bo to on będzie się z nim męczył, jeśli nowa osoba będzie słaba – mówi dyrektor generalny resortu. Podkreśla, że nawet pytania, które będą na teście wiedzy, mogą wcześniej trafić do kandydata, bo przygotowuje je najczęściej naczelnik wydziału, u którego jest wakat. – Nie możemy przecież wprowadzić dodatkowych sankcji i przepisów, że np. każdy kandydat ma prawo kwestionować przed sądem wszystko, co jest związane z naborem, bo inaczej nie rozstrzygnęlibyśmy żadnego konkursu – kontruje Ewa Polkowska. Według niej to, czy konkurs będzie rzetelnie przeprowadzony, zależy wyłącznie od etycznej postawy osoby kierującej kadrami.
autor: Artur Radwan 31.05.2013,
2016-04-03 10:33:32
gość: ~kiki
Sekretarz nieuprawniony do BIP? Żałośniejszego wykrętu nie słyszałem, sprawa prosta - faworytka była tak słaba, że nawet komisji starosty nie przekonała. Członkowie nie mieli wyjścia musieli wziąć sprawę w swoje ręce. W końcu Starostwo Powiatowe to nie przechowalnia dla słabizny gminnej.
2016-04-03 13:56:03
gość: ~Logik
Abstrahując od tego, że faworytka Agnieszka G to słabizna intelektualna, ważniejsze jest to, że więcej czasu spędza na L4 niż w robocie.Było to problemem dla poprzedniego burmistrza, jest i dla obecnego.W takiej sytuacji może ta pani powinna pójśc na rentę zamiast pchać się na stanowisko i blokować kogos bardziej kompetentnego.
2016-04-03 16:34:39
gość: ~Zdezorientowany
Zaraz, zaraz. Przecież od kilku miesięcy wszem i wobec wiadomo że sekretarzem w powiecie ma być pani Krystyna G. radna powiatowa i pracownik zarządu dróg powiatowych. Ona już od dawna się tym chwali i nawet na te okoliczność zaczęła studiować administrację. To ta pani nie startowała w konkursie? A w ogóle, to ilu było kandydatów i kto? Dlaczego nie mówi się o innych tylko o tych dwóch osobach, pani G.i pani T.?
2016-04-03 17:09:11
gość: ~duchowny
Ponad 90% polaków deklaruje, że są katolikami. Wczoraj, wielu zapewne upamiętniło rocznicę śmierci naszego Wielkiego Rodaka Jana Pawła II. Wielu wzdychało i zachwycało się jego prawością, wielką miłością do Boga i bliźniego, uważając Go za swój wielki autorytet moralny. Wielu też poszło dziś do kościoła na Mszę Św. i zachwycało się Bożym Miłosierdziem, wszak to dziś mamy Jego Wielkie Święto. Wszystko pięknie, tylko , że w międzyczasie, pełni zawiści, nienawiści, zawziętości, dając się omamić innym i wciągnąć w karuzelę hejtu, wylewacie na innych pomyje oszczerstw, osądów, oskarżacie o coś, nie wiedząc, czy to prawda. Drogi Logiku! pierwsze, co mi sie nasuwa na myśl, to to, że pisząc coś takiego, z cała pewnością Ty sam jesteś w kiepskiej formie intelektualnej i mierzysz wszystkich swoją miarą. Tylko człowiek zagubiony, może zakompleksiony, żyjący w poczuciu bezsensu życia i z pewnością mocno w tym wszystkim nieszczęśliwy, daje w ten sposób upust swoim frustracjom. Zapewne jesteś osobą zdrową i dziękuj Panu, że nigdy nie zaznałeś ciężkiej choroby, bólu i cierpienia. Zastanawiałeś się kiedyś, że niektórzy ludzie cierpią choroby i ból za innych? Może i za Ciebie ktoś cierpi. A w życiu bywa różnie. Nikt nie chce być chory i nieszczęśliwy. A to czasami przychodzi w jednej chwili i wszystko już nie jest jak dawniej. Życzę Ci uważności na drugiego człowieka i otwartości na Pana Boga. Nie osądzaj, żeby samemu nie być osądzanym. Nie trać energii na nakręcanie się złem, zrób coś dobrego. Może lepiej pomódl się za chorą osobę. Może ją odwiedź, zapytaj, jak się czuje? Życzę Ci też mądrości, refleksji i większej wrażliwości na ludzi i na ludzkie cierpienie. I nie rań ludzi, nie oczerniaj i nie oceniaj. Szczególnie, kiedy nie wiesz jak jest naprawdę. A choroby nowotworowej raczej nie da się wyleczyć nie będąc na L4. Operacji też nie można się poddać, będąc w pracy. Obyś nigdy nie musiał tego zaznać osobiście.
Z Panem Bogiem,
2016-04-03 21:40:04
gość: ~74
Wielce Szanowny Ojcze. "Po czynach ich poznacie " tak zdaje sie można równiez odnieść sie do działań, zaniechan i ogolnie czynow takze ogólnie pojętych chrześcijan a jak piszesz w 90 % katolików.Zatem jaki obraz jawi sie , z niektórych zamieszczonych tu wpisów a szczególnie postponowanego przez Ciebie "logika"A czy Ty sam Ojcze Duchowny masz w tej materii czyste sumienie, piszę personalnie ale mam na uwadze cały stan duchowny , gdzież Wasza praca duszpasterska, jak uprawiacie to poletko dane Wam przez Pana Boga ? Czy Wy sami , Pasterze jesteście tu bez winy ? Czy dostatecznym światłym przykładem służycie swoim owieczkom ?Czy Ty sam Ojcze Duchowny możesz zdając rachunek przed Stwórca ze swoich ziemskich dokonań , powiedzięć zrobiłem wszystko jak umiałem najlepiej, na miarę swoich sił i możliwości a nawet więcej, by poddana mi w opiekę trzódka wiodła życie bogobojne i uczciwe ?
2016-04-04 08:21:23
gość: ~Fraszka
A w starostwie ludzie gadają że podobno na jednym z testów jakie rozwiazywali kandydaci jest podpis złożony ręką pana Józefa H który pełnił funkcję przewodniczącego komisji rekrutacyjnej a nie kandydata. Ciekawe czy to prawda?
2016-04-04 09:20:15
gość: ~kolin
W końcu wyszło kolesiostwo jakie ma miejsce podczas naborów w starostwie jak i instytucjach którymi to starostwo kieruje. Pytanie tylko co kierowało panem Halarewiczem w tym temacie, dlaczego sam, bez konsultacji z nikim, podjął taką decyzję i kazał umieścić ją w BIP? Czyżby to jakiś żarcik na odchodne w stronę starosty?
2016-04-04 09:41:22
gość: ~zupazupa
nanana zupa romanana ktora sam bedzie musial wypic
2016-04-04 12:32:36
gość: ~nieznajoma
dobry temat dla prokuratury, ciekawe czy się tym zainteresuje któryś z prokuratorów bo lokalne gazety i portale to czyta na pewno =) =)
2016-04-04 16:31:47
gość: ~Logik
Drogi Duchowny!Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka!Zatem albo ktoś jest chory i z tego tytułu przysługuje mu renta, albo jest zdrowy i pracuje! Wspólczuję pani G choroby, ale czy tak schorowana osoba to najlepszy kandydat na to stanowisko?Reszty tego pseudointelektualnego bełkotu nie skomentuję.
2016-04-04 20:20:30
gość: ~serio
Udokumentowany, DOBRY stan zdrowia fizycznego i psychicznego jest chyba jednym z kryteriów wyboru na staowisko sekretarza powiatu ak jak odpowiednie wykształcenie i temu podobne.
2016-04-04 20:58:34
gość: ~qkiz
O tempora, o mores! Aż prosi się krzyczeć na głos. Kpiną z nas wszystkich będzie jak ponownie rozpisany konkurs wygra rzekoma kandydatka z urzędu gminy a p. Tęsna zostanie zdyskwalifikowana już na starcie. Jak mawiał Kazimierz Pawlak - Machlaczą jak w Geesie nawozami, aby tylko ugrać swoje.
A tak na marginesie to niech ekipa nie zapomni przekazać wcześniej pytań bo znowu ich kandydatka legnie. Jak starosta wytłumaczy trzeci konkurs to strach się bać.
2016-04-04 20:58:47
gość: ~ola
ostatnio dodany post
@duchowny, co wspólnego ma ubieganie się o stanowisko sekretarza z rocznicą śmierci Papieża Polaka, miłością do boga, ludzkim cierpieniem? jak pomyliłeś/pomyliłaś religię z pracą, to się przekwalifikuj na księdza lub siostrę zakonną. Wytykasz komuś przez pryzmat swej cudowności niestosowne zachowania, a sam/sama zachowujesz się jeszcze gorzej.
Zapewne wszyscy współczują ciężkich, przewlekłych czy nieuleczalnych chorób.
Poza tym ... wymogiem przystąpienia do konkursu powinno być aktualne zaświadczenie o stanie zdrowia i oświadczenie o możliwości podjęcia obowiązków sekretarza po rozstrzygnięciu konkursu
REKLAMA
REKLAMA