Spontaniczna, szalona impreza kończy się nieznośnym koszmarem następnego dnia. Brzmi znajomo? Dwoje młodych ludzi przeżyło tę sytuację bardziej tragicznie, niż można by się tego spodziewać. I to na oczach widzów – na deskach teatru Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu.
Grupa uczniów ząbkowickiego liceum wybrała się, by obejrzeć sztukę pt. „Dwoje biednych Rumunów mówiących po polsku”, według scenariusza genialnej Doroty Masłowskiej i w reżyserii znanego aktora, Krzysztofa Dracza.
Dla Giny oraz jej towarzysza, poznanego ostatniego wieczora, poimprezowy dzień jest chyba najgorszym, jaki można sobie wyobrazić. W jakimś nieokreślonym miejscu, daleko od domu, z bagażem doświadczeń poprzedniej nocy próbują wrócić do znanego porządku. Wściekli na samych siebie nie potrafią porozumieć się z napotkanymi osobami ani tym bardziej ze sobą nawzajem, co wcale nie ułatwia im wędrówki. Słowa, zachowania i reakcje bohaterów zmuszają do refleksji – czy ludzie umieją jeszcze ze sobą rozmawiać, współpracować, nie będąc egoistami i zauważając też drugiego człowieka? Brzmi dramatycznie. Na szczęście przed kompletnym załamaniem uchroniła nas porcja groteski, dobrego dowcipu oraz komicznych sytuacji. W ciemnej sali teatru PWST nie mogliśmy wytrzymać pięciu minut bez salwy śmiechu. Wyjazd stał się nie tylko spotkaniem z kulturą, ale też świetną wieczorną rozrywką!
Spektakl wystawiony był przez studentów IV roku Wydziału Aktorskiego PWST. To według mnie dodatkowy atut takich eskapad; kto wie, czy na naszych oczach nie zaczynają się kariery nowych gwiazd teatru i kina? Jedną z aktorek widziałam już ostatnio w drugoplanowej roli w głośnym polskim filmie.
Katarzyna Sałata
REKLAMA
REKLAMA