Katarzyna i Czesław Grabań to społecznicy, którzy działają na rzecz swojej małej ojczyzny – wsi Janowiec. Dzięki staraniom pani Katarzyny kilka lat temu od podstaw we wsi wybudowano świetlicę. Kobieta pozyskuje środki unijne, pisze projekty i zabiega o rozwój życia kulturalnego w miejscowości, w której kończy się droga.
Małżeństwo do niewielkiego Janowca przeprowadziło się pod koniec lat 70. Oboje pracowali na etacie naukowym we Wrocławiu. Pewnego dnia porzucili dotychczasowe życie i rozpoczęli poszukiwanie gospodarstwa w górach. Tak rozpoczął się nowy etap.
W wyborze nowego miejsca do życia nie było przypadkowości.
- Zjeździliśmy cały Dolny Śląsk, bo wiedzieliśmy, że chcemy się przeprowadzić w miejsce spokojne, piękne, ustronne. Myśleliśmy o prowadzeniu gospodarstwa – tłumaczy pani Katarzyna.
Mąż pani Katarzyny – Czesław, szukał odpowiedniego miejsca do zasiedlenia. Tak trafił do Janowca.
- Moja pierwsza wizyta w Janowcu zapadła mi głęboko w pamięć – wspomina pani Katarzyna. – Przyszłam zobaczyć gospodarstwo na piechotę, od strony Barda, przez las. Kiedy dotarłam zobaczyłam dom z załamanym dachem, zawaloną stodołę, ale było tyle owocowych drzew i wtedy postanowiłam, że tu i koniec.
Początki osiedlania się w nowym miejscu nie należały do najłatwiejszych. Porzucenie miasta i wygód jakie oferowało, dla rudery w malutkiej wiosce, nie złamało wcześniejszych postanowień małżeństwa. Małymi krokami odbudowywali to, co pozostawili Niemcy i zaczęli gospodarować.
- Nie byłam przygotowana do takiego życia – tłumaczy pani Katarzyna. – Skończyłam studia na politechnice, pracowałam naukowo, nie byłam wcześniej związana ze wsią. Mojemu mężowi było łatwiej, bo skończył akademię rolniczą, miał potrzebne przygotowanie.
Małżeństwo uczyło się na nowo, małymi krokami odnajdywali się w zupełnie innej rzeczywistości.
- Kupiliśmy owce, krowy, mieliśmy ziemię – opowiada. Zespolenie z przyrodą sprawiło, że pani Katarzyna zainteresowała się energią drzew, która dziś jest jej wielką pasją. Życie w zgodzie z naturą okazało się nie być wcale takie trudne. Wystarczyło obserwować zwierzęta, ich więzi, by zrozumieć.
- Jednego roku krowa ocieliła nam się na pastwisku – wspomina. – Pojechaliśmy po cielaka, by zabrać go do stajni. Z łąki matkę i nowonarodzonego cielaka odprowadzały wszystkie te krowy, które były powiązane z nimi więzami krwi. Te niezwiązane pozostały na pastwisku- lata pracy na gospodarstwie nauczyły panią Grabań tego, o czym nie można przeczytać w podręcznikach. - Nigdy też nie sprzedam małych jagniąt, to bestialstwo. Zostaliśmy namówieni, każdy tak robił – sprzedawał młode owce i my sprzedaliśmy. Płacz i lament owiec i ich wędrówki, z owczarni na łąkę zapamiętam do końca życia.
Oprócz prowadzenia gospodarstwa małżeństwo znalazło swoje miejsce w społeczności wiejskiej. Wykazali się jako działacze społeczni. Dzięki staraniom pani Katarzyny w niewielkim Janowcu została zbudowana przed kilkoma laty świetlica. Pan Czesław uczył dzieci jeździć na nartach biegowych.
-Mamy świetne tereny do uprawiania narciarstwa biegowego, które dzięki Justynie Kowalczyk stało się bardzo popularne w Polsce. Dlaczego nie wykorzystać tego u nas? – pyta. – Stawiamy na turystykę, możemy stać się także jednym centrum sportów zimowych w powiecie. Jedna trasa biegowa już jest w Srebrnej Górze, a i u nas nie ma gorszych terenów.
Państwo Grabaniowie byli także pionierami w powiecie – jako jedni z pierwszych założyli gospodarstwo agroturystyczne.
- Pierwszych letników przyjęliśmy w 1997 roku, w lipcu. Nasi goście z Koszalina byli tu w czasie powodzi. Jako jedni z pierwszych opuścili Janowiec, spieszyli się przed falą, która miała zalać Wrocław, tym samym uniemożliwiając im powrót do domu. Były to wakacje, które nie tylko nam mocno utrwaliły się w pamięci – opowiada pani Katarzyna.
Gospodarstwo agroturystyczne Grabani cieszy się dość dużą popularnością, przez zwierzęta, które mają. Nie każde gospodarstwo przyjmujące gości może pochwalić się tym, że ma zwierzęta, a to dodatkowa atrakcja dla letników.
W długie, zimowe wieczory pani Katarzyna zaczęła pisać legendy do charakterystycznych miejsc Janowca.
- Inspirowałam się historią, troszkę zmyślałam. Z naszymi przyjaciółmi wymyślaliśmy różne opowieści – tak pani Katarzyna stworzyła legendę, która wygrała jedną z głównych nagród w konkursie na legendę Ziemi Ząbkowickiej zorganizowanym przez Stowarzyszenie LGD Qwsi.
Pani Kasia ze stowarzyszeniem jest związana, bo pisze projekty i szuka dodatkowych funduszy na realizację coraz to nowszych zadań. W czerwcu w Janowcu odbędzie się Noc Świętojańska, na którą kobieta pozyskała już środki. Planów i pomysłów jest wiele. Najważniejsi jednak są ludzie, co małżeństwo wielokrotnie podkreśla.
- Mamy szczęście do ludzi – mówią zgodnie na zakończenie.
eMKa/Express-Miejski.pl
REKLAMA
REKLAMA