W ubiegłym sezonie to piłkarze z Kamieńca Ząbkowickiego dwukrotnie okazywali się lepsi. W Stolcu wygrali 5:2, u siebie w rundzie wiosennej 2:0. Teraz jednak przyszła pora na rewanż i to z nawiązką. Stolczanie pokonali Zamek aż 6:0 (4:0) i wydaje się, że po nienajlepszym początku sezonu wracają na odpowiednie tory. Dla Skałek derbowa wygrana była też niejako rehabilitacją za niechlubną porażkę z pierwszej kolejki, kiedy to zostali rozbici na własnym obiekcie przez Spartę Ziębice.
Zwycięzca sobotniego meczu znany był praktycznie już po pierwszych 45. minutach. Skałki do przerwy prowadziły 4:0. Najpierw do siatki po asyście Dominika trafił Głowak, a chwilę później prowadzenie stolczan podwyższył Satanowski ponownie po dograniu Dominika, tym razem z rzutu rożnego. Tuż przed zmianą stron piłkarze Tomasza Piątkowskiego jeszcze dwukrotnie zmusili Malca do kapitulacji. Najpierw futbolówkę do własnej bramki wpakował Chamerski przy próbie wybicia piłki dośrodkowanej z rzutu rożnego, a za chwilę na listę strzelców ponownie wpisał się Satanowski.
- Powiedziałem chłopakom w przerwie, że cuda się zdarzają. Przed tygodniem prowadziliśmy 4:1 i ostatecznie zremisowaliśmy 4:4, więc dlaczego teraz my nie mielibyśmy wystąpić w roli tego, który odrobi straty? Jak pokazało drugie 45. minut, takie scenariusze nie zdarzają się jednak co tydzień - mówił trener Grzegorz Czachor zapytany o to, jak zareagował na poczynania swoich podopiecznych po pierwszych trzech kwadransach.
Na początku drugiej połowy goście z Kamieńca Ząbkowickiego mieli co prawda swoje szanse na honorowego gola, ale ostatecznie ich nie wykorzystali. Najbliżej był Chamerski, ale piłka po jego strzale przeszła obok bramki. Skuteczniejsi byli za to miejscowi którzy dość szybko zdobyli bramkę numer pięć autorstwa Głowaka, a wynik rywalizacji na 6:0 ustalił Kupczak.
- Zagraliśmy bardzo słaby mecz. Jest wrzesień, a u nas w drużynie wciąż jeszcze trwa okres wakacyjny. Znów nie mogłem skorzystać z trzech podstawowych zawodników, dodatkowo ze złamanym nosem już w 10. minucie z boiska zszedł Ścigaj. To nie tłumaczy jednak naszego blamażu. Po obiecującym początku sezonu nie chciałem tego mówić, ale teraz trzeba to zrobić: nasz zespół jest w fazie przebudowy. Doszło do kilku roszad kadrowych, są problemy z frekwencją na treningach i to wszystko ma przełożenie na wyniki - dodawał Czachor.
Zupełnie inne nastroje panują w Stolcu. Skałki w ubiegłym tygodniu zdobyły trzy punkty w Tuszynie, teraz rozgromiły Zamek i ostatnia pozycja, jaka towarzyszyła stolczanom po trzech kolejkach jest już historią.
- To jak na razie nasze najlepsze spotkanie w lidze. Zaangażowanie, walka o każdy centymetr boiska i coraz bardziej stabilna kadra zaczyna przynosić efekty. W tym zespole są jeszcze rezerwy i liczę, że możemy grać jeszcze lepiej. Już w środę mecz pucharowy z Orłem i na pewno nie stoimy na straconej pozycji. Jeśli chodzi o Zamek to uważam że jeszcze w tej lidze sporo namiesza. W sobotę to my byliśmy jednak lepsi - podsumował Tomasz Piątkowski, szkoleniowiec Skałek. - Ciężko się z tym nie zgodzić. Skałki wygrały zasłużenie - potwierdził Czachor.
Teraz Zamek będzie miał doskonałą okazję do rehabilitacji. Na własnym boisku zagra w derbach ze Spartą Ziębice. Skałki o podtrzymanie dobrej passy powalczą zaś w Lądku-Zdroju.
Klasa okręgowa: Skałki Stolec 6:0 (4:0) Zamek Kamieniec Ząbkowicki fot.: em24.pl
zdjęcie 8 z 27
foto_private_policy
REKLAMA
REKLAMA