Niebezpieczna rudera w Sulisławicach

„W Sulisławicach zawaliło się pół budynku i nikt z tym nic nie robi” – takiej treści informacja dotarła do redakcji naszego portalu. Udaliśmy się do wskazanych Sulisławic i rzeczywiście naszym oczom ukazała się ruina.

Tym bardziej niebezpieczna, że umiejscowiona w centralnym punkcie wsi, tuż obok kościoła.

Zasięgnęliśmy informacji u pani sołtys Ireny Piotrowskiej, która poinformowała nas, że sprawę tego budynku poruszyła już dwa lata temu. Decyzję o powiadomieniu nadzoru budowlanego mieszkańcy wsi podjęli na zebraniu wiejskim, po którym wystosowali odpowiednie pismo z kopią do burmistrza.

Na miejsce przybył inspektor, napisał protokół i podjął działania w celu odnalezienia spadkobierców właścicieli budynku. W czerwcu tego roku jeszcze raz do Sulisławic przybyła komisja składająca się z przedstawiciela Zarządu Dróg Powiatowych (budynek stoi przy drodze powiatowej), inspektora nadzoru budowlanego pana Ziemczonka oraz pana Małozięcia z ramienia UMiG.

Mamy druga dekadę lipca. Komisje się pojawiają i odjeżdżają, a rudera jak stała tak stoi. Z dnia na dzień stwarza większe zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców. Zadaliśmy w tej sprawie pytanie panu Ireneuszowi Woźniakowskiemu. Otrzymaliśmy informację, że nadzór budowlany zaproponował uruchomienie pieniędzy z puli zarządzania kryzysowego. Jednakże pieniądze te mogą być użyte w celu likwidacji szkód powstałych w wyniku klęsk żywiołowych. Użycie ich do sfinansowania rozbiórki budynku w Sulisławicach byłoby niezgodne z obowiązującymi przepisami.

Dowiedzieliśmy się jednak, że nadzór budowlany, odpowiedzialny za takie właśnie sprawy, znalazł pieniądze na rozbiórkę budynku przy ulicy Kamienieckiej i starej cegielni przy ulicy Głowackiego. W czym budynek w Sulisławicach jest gorszy? Jak długo mieszkańcy będą czekać na finał sprawy? Aż dojdzie do nieszczęścia? I kto wówczas poniesie odpowiedzialność?

Beata Klita