Express-Miejski.pl

Orzeł bez gry, ale z punktami, Unia Bardo wysoko przegrała w Marcinkowicach. Skałki lepsze w derbach

Zawodnicy z Kamieńca Ząbkowickiego w rundzie wiosennej coraz częściej mają powody do radości. Ta wygrana była ich piątą w siódmym meczu rozgrywek rewanżowych, wliczając w to mecz wygrany walkowerem przeciwko zespołowi z Makowic

Zawodnicy z Kamieńca Ząbkowickiego w rundzie wiosennej coraz częściej mają powody do radości. Ta wygrana była ich piątą w siódmym meczu rozgrywek rewanżowych, wliczając w to mecz wygrany walkowerem przeciwko zespołowi z Makowic fot.: Piotr Burczak

Orzeł nie zagrał, bo rywal nie dojechał, Unia Bardo znów rozbita. W klasie okręgowej przełamanie i derbowe zwycięstwo Skałek w Ziębicach. Dobrą serię kontynuuje Zamek.

IV liga: Orzeł nie zagrał

Ząbkowiczanie otrzymali trzy punkty bez gry, bowiem na mecz do Ząbkowic Śląskich nie dotarł Orzeł Prusice. Goście są już pogodzeni ze spadkiem z czwartej ligi.

Jak wynika ze stanowiska zarządu klubu z Prusic, powodem niestawiennictwa drużyny na stadionie przy ul. Kusocińskiego w Ząbkowicach Śląskich była niedająca się przewidzieć przyczyna losowa, leżąca po stronie firmy transportowej mającej zapewnić przewóz zawodników na mecz. 

Ząbkowiczanie choć w tabeli nadal pozostali na dwunastym miejscu, ostatnim dającym utrzymanie, to ich strata do ósmego Piasta Nowa Ruda wynosi tylko dwa punkty. Jeśli w środę Orzeł wygra z Pogonią Pieszyce to powinien przesunąć się w górę klasyfikacji i do weekendowego meczu z AKS Strzegom przystępować bez tak dużej presji, jaka mogłaby towarzyszyć biało-niebieskim w przypadku ewentualnej straty punktów z którąś z dwóch ostatnich drużyn. 

W Ząbkowicach Śląskich w przyszłość jednak nie wybiegają i skupiają się na najbliższej rywalizacji z Pogonią. Pieszyczanie dotychczas zdołali zgromadzić ledwie jeden punkt i wydaje się, że biało-niebiescy nie powinni mieć problemów z odniesieniem wygranej. Warto jednak zauważyć, że gracze z Pieszyc mimo skromnego dorobku punktowego kilkukrotnie postraszyli wyżej notowane zespoły. Nie tak dawno o włos od straty punktów w Pieszycach była Bielawianka Bielawa, która zwycięską bramkę zdobyła dopiero w doliczonym czasie gry. Jesienią Orzeł wygrał na własnym boisku z Pogonią 3:0 i powtórzenie takiego rezultatu kibice ząbkowiczan braliby w ciemno.

IV liga: Unia rozbita przez Sokół

Z jednym zawodnikiem rezerwowym w postaci trenera Tomasza Zielińskiego udała się bardzka Unia na mecz do Marcinkowic z tamtejszym Sokołem. Gospodarze wiedzieli, że aby w tabeli mieć względny spokój to mecz przeciwko zespołowi z Barda wygrać muszą. Zwycięstwo przyszło im jednak zdecydowanie łatwiej niż zakładali.

Sokół już do przerwy prowadził 5:0, a cztery gole unici stracili po stałych fragmentach gry i dobrych wykończeniach autorstwa m.in. Kuleja i Rudolfa. To oni po dwa razy wpisali się na listę strzelców, a jedno trafienie dołożył Siekanowicz. Gospodarze już po 10. minutach prowadzili 2:0, a później dorzucili jeszcze trzy bramki.

W drugiej połowie miejscowi kontrolowali boiskowe wydarzenia i jeszcze trzykrotnie zmuszali Dębowskiego do wyciągnięcia piłki z siatki. Honorowego gola dla Unii w 72. minucie pojedynku po prostopadłym zagraniu Chęcińskiego zdobył Idzi, wykorzystując sytuację sam na sam z Ratajczakiem, rezerwowym bramkarzem Sokoła, który pojawił się na boisku w 60. minucie pojedynku.

Bardzianie po tej porażce pozostali w tabeli na 17 miejscu w gronie 19 drużyn i najprawdopodobniej na nim zakończą tegoroczne rozgrywki. Unia już w poprzedniej kolejce straciła matematyczne szanse na pozostanie w rozgrywkach. W środę podopieczni trenera Zielińskiego zagrają u siebie z Piastem Nowa Ruda.

Klasa okręgowa: Przełamanie Skałek w Ziębicach

Do siódmej kolejki rundy wiosennej przyszło Skałkom czekać na pierwsze zwycięstwo w rundzie rewanżowej. Zespół Łukasza Głowaka pokonał 3:0 (0:0) ostatnią Spartę Ziębice, choć wygrana gościom wcale nie przyszła łatwo.

W pierwszych 20. minutach pojedynku to gospodarze byli groźniejsi i mieli lepsze sytuacje do zdobycia gola. Głównie wynikały one z błędów w defensywie Skałek. Szczególnie interesująca była sytuacja, kiedy do bezpańskiej piłki w bocznym sektorze boiska ruszył Kozłowski. Obrońcy stolczan przekonani o pozycji spalonej innego gracza Sparty stanęli, a kapitan gości minął wychodzącego z bramki Kota i było gorąco. Utracie bramki w porę zapobiegli jednak wracający defensorzy gości. Dwukrotnie groźnie pod bramką Kota było też po dośrodkowaniach z bocznych sektorów gry, a pierwsze 20. minut w wykonaniu spartan mogło budzić nadzieję, na kolejną zdobycz punktową.

W drugiej części pierwszej połowy do głosu doszli stolczanie, którzy mieli szereg stałych fragmentów gry, ale po żadnym z nich nie zagrozili znacząco bramce Sparty. Najlepsza okazję zmarnował Herdy, który w sytuacji sam na sam został dogoniony przez Patrzyka, który zażegnał niebezpieczeństwo.

Drugie 45. minut to już przewaga Skałek z nielicznymi wypadami ziębiczan pod bramkę Kota. Stolczanom grało się łatwiej po bramce autorstwa Kupca w 49. minucie gry. Napastnik gości obrócił się z obrońcą na plecach i umieścił piłkę w bramce. Przyjezdni mieli przewagę, ale nie potrafili udokumentować jej drugim trafieniem i na około kwadrans przed końcem rywalizacji mogli za to słono zapłacić. Ziębiczanie odpowiedzieli dwiema groźnymi akcjami, jednak raz na pozycji spalonej był napastnik Sparty, a raz po strzale zza pola karnego dobrze interweniował Kot. Pod bramką ziębiczan najlepszej okazji nie wykorzystał Kozłowski, który w sytuacji jeden na jeden przegrał pojedynek z bramkarzem Sparty.

Skałki zwycięstwo zapewniły sobie w 83. minucie rywalizacji, gdy po szybkim kontrataku piłkę z najbliższej odległości do bramki skierował Kupiec. Gospodarzy w doliczonym czasie gry dobił Kuranda po dograniu z bocznego sektora boiska i trzy punkty powędrowały na konto stolczan.

Dla podopiecznych Łukasza Głowaka było to bardzo istotne zwycięstwo w kontekście pozostania w rozgrywkach. Stolczanie są w tabeli na piątym miejscu i mają dziesięć oczek przewagi nad aktualnym miejscem spadkowym. Do końca sezonu pozostało pięć kolejek.

Klasa okręgowa: Zamek rozbił Granit

Dobrą dyspozycję z ostatnich tygodni potwierdza Zamek Kamieniec Ząbkowicki. Podopieczni Grzegorza Czachora odnieśli kolejną wygraną i umocnili się na czwartym miejscu w tabeli.

Zamek na własnym boisku rozprawił się z wiceliderem z Roztoki, wygrywając 2:0 i skomplikował sytuację Granitu w tabeli jeśli chodzi o sprawy awansu. Rozotczanie mają już tylko dwa oczka przewagi nad trzecimi Zjednoczonymi Żarów, którzy w rundzie wiosennej kroczą od zwycięstwa do zwycięstwa. Zamek do żarowian traci osiem punktów.

Do przerwy zespół z Kamieńca Ząbkowickiego prowadził 1:0 po golu Dędysa, którego uderzenie zza pola karnego znalazlo drogę do siatki. Wcześniej bliski szczęścia był też Dawid Chamerski, ale po jego uderzeniu z rzutu wolnego piłka trafiła w słupek. Tuż przed zmianą stron zagotowało się pod bramką Zamku, ale ostatecznie Czarneckiemu z pomocą przyszedł słupek i futbolówka w siatce gospodarzy nie zatrzepotała.

Drugie 45. minut rozpoczęło się idealnie dla podopiecznych Grzegorza Czachora, bo chwilę po zmianie stron drugie trafienie dla Zamku zdobył Gerlach. Najskuteczniejszy strzelec gospodarzy popisał się indywidualną akcją, którą zakończył celnym uderzeniem przy dalszym słupku. Jak się okazało, było to ostatnie trafienie w tym pojedynku, choć tak być nie musiało. Zarówno i jedni i drudzy mogli zdobyć kolejne gole, ale marnowali dobre okazje.

- To był mecz, który nie należał do łatwych. Roztoka to solidna drużyna, która zmierza do 4 ligi. My w tym spotkaniu pokazaliśmy, że też potrafimy grać w piłkę z czołowymi zespołami ligi i na pewno jest to budujące, ale uważam, że w naszej grze jest jeszcze dużo do poprawy. Popełniamy indywidualne błędy, które psują widowisko i korzyści w postaci bramek. Zespół cały czas się buduje, przede wszystkim w strefie mentalnej. Dziś zagraliśmy dobrze w obronie, bo nie straciliśmy bramki i w ataku, bo strzeliliśmy dwie bramki, a mogliśmy więcej. Szkoda rzutu wolnego Dawida Chamerskiego, kiedy piłka trafiła w słupek i sytuacji, gdy wychodzimy z połowy boiska trzech na jednego i podejmujemy złą decyzję, która ostatecznie pozbawia nas szansy na gola. Trzeba wspomnieć też, że mieliśmy trochę szczęścia, bo pod koniec pierwszej połowy gry od utraty bramki uratował nas słupek. Generalnie jestem zadowolony z meczu, bo przecież wygraliśmy z wiceliderem. Teraz trzeba zejść szybko na ziemię i myśleć o kolejnym spotkaniu - mówił po spotkaniu Grzegorz Czachor, trener Zamku.

Jego zespół już w czwartek o godz. 15 zmierzy się w derbowym pojedynku w Stolcu z tamtejszymi Skałkami.

A-klasa: Unia nie zgasiła Iskry

Unia Złoty Stok uległa na własnym boisku ulegli 1:4 (0:1) Iskrze Jaszkowa Dolna. Trener Waldemar Tomaszewicz po spotkaniu przyznał, że tylko pierwsze 20. minut w wykonaniu jego zespołu było zadowalające. - W miarę upływu czasu wyglądaliśmy coraz gorzej. Gdy tracimy cztery gole, a naszym najlepszym zawodnikiem jest bramkarz to o czymś to świadczy... - mówił po spotkaniu szkoleniowiec unitów.

Do przerwy złotostoczanie przegrywali 0:1 po bramce z rzutu karnego. W polu karnym zdaniem arbitra faulował Szafarski, a Caputę z jedenastu metrów pokonał Gargała. Kilka chwil wcześniej to unici trafili do bramki, ale arbiter nie uznał gola Stwory, dopatrując się faulu. 

Drugie 45. minut dla gospodarzy rozpoczęło się bardzo udanie, bo zaraz po wznowieniu gry asystę zaliczył Wrześniewski, a do remisu doprowadził Stwora. Mogło się wydawać, że unici ruszą za ciosem, ale z upływem czasu zaczynało brakować im sił i przewagę osiągnęli przyjezdni. W efekcie w 69. minucie bramkę dla Iskry zdobył Dawiec, a po chwili drugie trafienie dołożył Gargała i jasnym stało się, że trzy punkty pojadą do Jaszkowej Dolnej. W ostatnim kwadransie rywalizacji przyjezdni co rusz atakowali bramkę złotostoczan i tylko dobre interwencje Caputy chroniły Unię przed blamażem. Wynik na 4:1 w ostatniej minucie pojedynku ustalił Gargała, kompletując hat-tricka.

- Kompletnie nie przypominamy zespołu z okresu przygotowawczego, który potrafił grać jak równy z równym z zespołami notowanymi klasę wyżej. Naszych kibiców wypada tylko przeprosić za tak słabą grę i wziąć się do roboty - dodał trener Tomaszewicz.

Po 22 kolejkach Unia zajmuje ósme miejsce ze stratą trzech oczek do Sudetów Międzylesie. Tyle samo punktów co złotostoczanie ma też Cis Brzeźnica. Obie ekipy z powiatu zaległego mają jeszcze zaległe starcie między sobą.

A-klasa: Wstydliwy remis Cisu

Gracze z Brzeźnicy rundy wiosennej nie mogą zaliczyć do udanych. Problemy ze skompletowaniem wyjściowej jedenastki i częsty brak zmienników powodują, że brzeźniczanie mają problem z odnoszeniem zwycięstw. O ile ostatnie wysoko przegrane mecze z ATS Wojbórz i Pogonią Duszniki-Zdrój były poniekąd wkalukowane, o tyle tylko remis z ostatnim w tabeli Zamkiem Gorzanów chluby beniaminkowi z gminy Bardo na pewno nie przynosi.

Cis od 12. minuty przegrywał 0:1, tracąc gola po zamieszaniu w polu karnym. Na listę strzelców wpisał się Pawłowski. Chwilę później był już jednak remis - prostopadłe podanie na bramkę zamienił szybki Kuruc. Wydawało się, że w Gorzanowie będziemy mieli festiwal bramek, ale po dwóch szybkich golach zawodnicy obu ekip spuścili nieco z tonu i dopiero w ostatnim kwadransie gry rozstrzelali się na dobre, fundując kibicom sporo emocji.

Brzeźniczanie objęli prowadzenie w 75. minucie po szybko rozegranym rzucie wolnym i trafieniu Kizika. Cztery minuty później po trójkowej akcji Bilski-Knych-Łuka do siatki przyjezdnych trafił ten ostatni i wydawało się, że Cis odniesie wygraną. Nic z tych rzeczy. W 84. minucie rywalizacji kontaktowego gola dla Zamku zdobył Rosenau, a wynik na 3:3 w 90. minucie ustalił Piesiak, po strzale z głowy pokonując Porębę.

W najbliższej kolejce Cis zagra z 11. Czermną Kudowa-Zdrój, która w tej rundzie także ma spore problemy z regularnym zdobywaniem punktów.

A-klasa: Tylko punkt Polonii

Gdyby przed meczem piłkarzom Polonii ktoś powiedział, że zdobędą punkt w Lutomii z piątym w tabeli Kłosem i w dodatku na boisku rywala, to mogliby uznać taki scenariusz za zadowalający. Gdy jednak pechowo stracili gola w doliczonym czasie gry, to po końcowym gwizdku próżno było szukać uśmiechów na ich twarzach.

Do przerwy kibice goli nie oglądali, choć i jedni i drudzy mieli swoje szanse. W bramce Polonii dwukrotnie dobrymi interwencjami popisał się Gurbała, pod bramką Kłosa najbliżej szczęścia był Cupiał, ale najpierw nieudanie próbował przelobować golkipera miejscowych, a w innej sytuacji uderzył tylko w boczną siatkę.

Polonia na prowadzenie wyszła w pierwszym kwadransie po przerwie. Na listę strzelców po finalizacji sytuacji sam na sam wpisał się Plazynskyi. Korzystnego wyniku ząbkowiczanie nie zdołali jednak utrzymać. Już w doliczonym czasie gry zagranie piłki w pole karne z głębi pola, zła interwencja Dudka i Gurbała musiał wyciągać piłkę z bramki po samobójczym trafieniu defensora Polonii.

Ekipa Krzysztofa Cupiała nadal zajmuje 14 miejsce w rozgrywkach i jest zagrożona spadkiem. Dużo w tym konktekściezależy jednak od wyników w wyższych ligach. Poloniści pewni pozostania w lidze byliby wskakując jedno miejsce w tabeli wyżej. Aktualnie zajmują je gracze Czarnych Sieniawka, którzy mają nad ząbkowiczanami trzy oczka przewagi. W najbliższej kolejce Polonia zagra z piątą Deltą Słupice. Czarni podejmą zaś siódmy Boxmet Piskorzów.

A-klasa: Victoria przegrywa w Międzylesiu

Podopieczni Konrada Czarneckiego nie przedłużyli serii bez porażki do trzech meczów. Victoria w miniony weekend uległa 1:5 (1:2) miejscowym Sudetom i jej sytuacja w tabeli także nie należy do komfortowych. Jeśli beniaminek z gminy Ziębice chce się utrzymać bez oglądania się na wyniki innych zespołów to musi wskoczyć w tabeli oczko wyżej. Aktualnie tą pozycję zajmują Orlęta Krosnowice, które mają dwa punkty więcej od dębowczan.

- Mecz w pierwszej połowie był bardzo wyrównany, straciliśmy dwa gole po indywidualnych błędach, a sami wykorzystaliśmy tylko jedną okazję - po asyście Smagi do siatki Sudetów trafił Brysiak - relacjonuje Konrad Czarnecki, trener Victorii. - W drugiej połowie uwidoczniła się już przewaga gospodarzy, którzy szybko zdobyli trzeciego gola, a w około 65. minucie podwyższyli prowadzenie po celnie wykorzystanym rzucie karnym. Piątego gola straciliśmy w końcówce, jednak nie miał on już żadnego znaczenia - dodaje.

W najbliższej kolejce Victoria zmierzy się na wyjeździe z piątym Śnieżkiem Domaszków i o punkty beniaminkowi z gminy Ziębice na boisku domaszkowian będzie niezwykle trudno.

em24.pl

5

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA