Umierający w Londynie chłopiec był zakochany w Polonezie swojego dziadka. Marzył o tym, aby choć jeszcze raz się tym autem przejechać.
Henry w tym roku skończył 13 lat. Mieszkał z rodzicami w Londynie. Był synem Polki i Anglika. Gdy jeszcze odwiedzał swojego dziadka w Polsce, ten zawsze zabierał go na przejażdżki swoim polonezem. Chłopcu tak bardzo te wyprawy przypadły do gustu, że w dawnej dumie polskiej motoryzacji zakochał się dziecięcą miłością. Widząc tą pasję, dziadek obiecał wnuczkowi, że w przyszłości, gdy będzie już miał prawo jazdy, podaruje mu to auto. Póki co Henry cieszył się z tego, że jest posiadaczem zapasowego kluczyka ze znaczkiem FSO.
Zrozpaczony dziadek chłopca byłby gotów dostarczyć auto do Londynu ale podróż samochodem na taką odległość przekraczała jego możliwości. Ponadto epidemia koronawirusa pokrzyżowała wiosenne plany wyjazdu. Długo też nie udawało się znaleźć nikogo, kto podjąłby się dostarczenia samochodu do angielskiej stolicy. - Zawieźć poloneza do Londynu? To jakiś żart? - wszyscy kręcili z niedowierzaniem głowami.
Marek Klita z Ząbkowic Śląskicho całej sprawie dowiedział się od swoich znajomych z Londynu. Cała historia zrobiła na nim tak wielkie wrażenie, że nie wahał się nawet chwili. Po prostu wsiadł do swojej lawety i pojechał do Ostrowca Świętokrzyskiego po ostatnie marzenie umierającego chłopca.
Pan Wojciech (dziadek Henry'ego) nie krył zdumienia i wzruszenia, że o to ni stąd ni zowąd pojawił się człowiek, gotów podjąć się tak karkołomnej wyprawy przez niemal pół Europy.
Z kolei Marek pytany, dlaczego zdecydował na takie wyzwanie, nie wskazywał żadnych wyszukanych powodów: - Po prostu. To miała być frajda dla chorego chłopca - mówił.
Po powrocie do Ząbkowic Śląskichprzespał się kilka godzin i w sobotnie popołudnie wyruszył w podróż lawetą z zapakowanym na nią polonezem. We francuskim Calais był już o piątej rano. Zabukowany prom miał być godzinę później. Przypłynął jednak dopiero koło jedenastej. Pod domem chłopca Pan Marek ze swoim nietypowym ładunkiem, był około 15. Niestety Henry zmarł cztery godziny wcześniej.
- Niestety nie zdążyłem się już z nim przywitać - mówi ze smutkiem Marek Klita.
Polonez na londyńskie ulice jednak wyjechał. A jego jedynym pasażerem był najlepszy szkolny przyjaciel zmarłego 13.latka. Udekorowanym w kokardę autem ze zdjęciem Henry'ego za przednią szybą, podjechali pod szkołę, do której chodził. - Nie było tam nikogo kto by nie płakał na nasz widok - relacjonował wzruszony laweciarz z Ząbkowic Śląskich.
24wroclaw.pl
Z polonezem do Londynu. To miało być spełnienie marzenia umierającego chłopca
2020-10-04 14:33:21
gość: ~Ja
Jest Pan wielki wielki szacunek dla Pana za tak miły gest. Więcej takich ludzi z tak dobrym sercem
2020-10-04 21:30:34
gość: ~Pl
Marek SZACUN. Jestes zaj... gość!
2020-10-04 21:48:38
gość: ~Dzidek
Jesteś Wielki Człowieku!!! Szacunek
2020-10-04 22:57:37
gość: ~Kamieniec
Brawo Makli
2020-10-04 23:08:19
gość: ~On
wielki szacun kolego !!
2020-10-05 08:35:13
gość: ~Mieszkaniec
Jest Pan Bohaterem dla tego chłopca, ale i dla nas wszystkich. Pokazał Pan ze w zyciu mozna zrobić cos wielkiego dla kogoś, aby sprawić mu radość nie oczekując w zamian nic. Pokazał Pan rownież ze w dzisiejszych czasach gdzie nie liczą sie żadne wartości można znaleźć ludzi którzy są tak wspaniali jak Pan. Pozdrawiamy
2020-10-05 09:15:00
gość: ~xD
xD
2020-10-05 10:14:07
gość: ~Gosc
2020-10-05 10:26:18
gość: ~ciekawy
za nic??? to ze za darmo jechal sie znaczy???
2020-10-08 06:48:06
gość: ~Sghd
@~ciekawy
Pewnie nie za darmo.
2020-10-08 07:09:23
gość: ~Ala
ostatnio dodany post
To mogłeś jechać. Brawo dla Pana Marka
2020-10-05 11:18:27
gość: ~Rolnik
MAKLI JESTEŚ WIELKI
2020-10-06 08:27:50
gość: ~Efekt
Żeby była jasność... ten wyjazd był sponsorowany :)
REKLAMA
REKLAMA