Słabo wyglądają rezultaty zespołów z powiatu ząbkowickiego. Odzwierciedlają to także tabele poszczególnych lig. W miniony weekend wygrał tylko Orzeł i Zamek II.
IV liga: Wyjazdowe zwycięstwo Orła
Nietypowo, bo w niedzielę przyszło zagrać mecz 11. kolejki pilkarzom ząbkowickiego Orła. To jednak nie przeszkodziło podopiecznym Tomasza Masłowskiego zgarnąć trzech punktów. Dwa gole zdobył Maciejewski, jedno trafienie dorzucił Radziszewski i ząbkowiczanie pokonali GKS Mirków/Długołęka 3:1 (1:1).
Ząbkowiczanie prowadzenie objęli w około 30 minucie gry po trafieniu Maciejewskiego. Kapitan Orła popisał się sprytnym uderzeniem z około 16 metrów i ulokował futbolówkę przy dalszym słupku. Goście do remisu zdołali doprowadzić tuż przed przerwą. Arbiter w środkowej części boiska podyktował kontrowersyjny rzut wolny. Dośrodkowana w pole karne piłka powędrowała na głowę Mańkowskiego, a ten ulokował ją w bramce obok próbującego interweniować Derbisza.
Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Podobnie jak w pierwszej połowie dużo było walki w środku pola, a mało składnych akcji i klarownych sytuacji. Gry nie ułatwiała nienajlepsza murawa i wąskie boisko. Arbiter często używał gwizdka, a i jedni i drudzy nie przebierali w środkach. Jak się okazało, zwycięsko z takiej rywalizacji wyszli goście. W 73. minucie ząbkowiczan na prowadzenie strzałem z rzutu wolnego wyprowadził Radziszewski, a kilka minut później jego wyczyn powtórzył Maciejewski i ustalił wynik rywalizacji.
Dla Orła było to drugie zwycięstwo z rzędu i trzeci mecz z kolei bez porażki. Biało-niebiescy z 15 punktami po 11. kolejkach zajmują w tabeli 10 miejsce i mają osiem punktów przewagi nad strefą spadkową. Strata ząbkowiczan do ósmej Unii Bardo i dziewątego Piasta Żerniki-Wrocław wynosi dwa punkty. W kolejnej kolejce Orzeł zagra na własnym boisku z najwyżej notowanym beniaminkiem - Moto Jelczem Oława.
IV liga: Unia słabsza od Lechii
Bardzianie nie zdołali wykorzystać kilku osłabień kadrowych dzierżoniowskiej Lechii i ulegli miejscowym 1:3 (1:1). Jedynego gola dla Unii zdobył Kuriata.
Lechia objęła prowadzenie już w trzeciej minucie za sprawą Korkusia. Obrońca dzierżoniowian wykorzystał zamieszanie w polu karnym i mocnym uderzeniem z okolic 16. metra pod poprzeczkę bramki Gembary wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Chwilę później mógł być remis. W dogodnej okazji w polu karnym Lechii znalazł się Łaski, ale jego uderzenie znakomicie obronił Spaleniak. Przed przerwą kibice ujrzeli jeszcze dwa gole. Najpierw prowadzenie Lechii podwyższył Ziółkowski, a następnie kontaktowe trafienie dla bardzian zdobył Kuriata, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego Czachora.
Po przerwie Unia przejęła inicjatywę i była bliska wyrównania. Szereg okazji stworzonych przez bardzian, głównie po dośrodkowaniach z rzutów rożnych, nie przyniósł jednak efektu. Przed bramką Spaleniaka gotowało się kilkukrotnie, ale ostatecznie Lechici zdołali za każdym razem wyjść z opresji. W odpowiedzi prowadzenie dzierżoniowian po kontrze mógł podwyższyć Uszczyk, ale nie wykorzystał sytuacji sam na sam z Gembarą. To, co nie udało się Uszczykowi, wyszło w doliczonym czasie gry Majewskiemu. Były gracz Zamku Kamieniec Ząbkowicki i Orła Ząbkowice Śląskie w dogodnej sytuacji minął bramkarza Unii i strzałem do pustej bramki ustalił wynik rywalizacji na 3:1 (2:1).
Bardzianie nie zdołali przedłużyć zwycięskiej serii i doskoczyć do czołówki tabeli, spadając na ósme miejsce. Do czwartego Piasta Nowa Ruda zespół Damiana Okrojka traci trzy punkty. W następnej kolejce Unia zagra na własnym boisku ze znajdującym się w strefie spadkowej Orłem Prusice.
Klasa okręgowa: Skałki bez przełamania
Mecz z beniaminkiem z Lubawki mógł być szansą dla graczy Tomasza Piątkowskiego na przełamanie. Okazało się jednak, że Orzeł nie przypadkowo zajmuje w tabeli pozycję wicelidera. Goście wygrali w Stolcu 6:3 (4:1), a kibice po raz kolejny obejrzeli multum goli.
Skałki przegrywały już od 9 minuty. Bejnarowicz zdecydował się na strzał zza pola karnego, piłka odbiła się od próbującego interweniować Krupińkiego i wpadła do bramki Kota. W 30. minucie było już 2:0 i wydawało się, że podopiecznych Tomasza Piątkowskiego czeka kolejny blamaż. Nadzieję na odrobienie strat w 35. minucie dał jednak Kuranda po uderzeniu zza pola karnego i kibice Skałek z nadzieją patrzyli na kolejne minuty. Na trybunach pojawiły się głosy, że kibice chcą do szatni ujrzeć jeszcze przynajmniej jednego gola dla miejscowych. Ujrzeli nawet dwa. Problem w tym, że oba strzelili goście. W 37. minucie na listę strzelców wpisał się Michnicki, a w 42. minucie kolejny szybki atak Orła wykończył Musiał, który był też autorem bramki numer dwa.
Po przerwie nadzieję na odrobienie strat w serca kibiców Skałek wlał w 48. minucie Satanowski po dośrodkowaniu Galika, ale złudzenia stolczan o korzystnym rezultacie rozwiali w ostatnim kwadransie gry Szyszka i Musiał. Ten pierwszy wykorzystał rzut karny w około 75. minucie gry po faulu Krupińskiego, a ten drugi pokonał Kota precyzyjnym uderzeniem przy słupku z okolic 16 metra. Wynik rywalizacji na 3:6 (1:4) w doliczonym czasie gry ustalił z rzutu karnego Satanowski.
- Po raz kolejny błędy indywidualne ustawiły mecz. Od kilku kolejek zwracamy szczególną uwagę na ten element, ale jak widać nadal bez efektów. To przykre, tym bardziej, że potrafimy kreować sporo sytuacji pod bramką rywala. Myślę, że wpływ na taki stan rzeczy ma presja przed kolejnymi porażkami, z którą nie wszyscy sobie radzą - mówi trener Skałek, który zdaje sobie sprawę, że słabe wyniki osiągane przez zespół mogą spowodować, że już wkrótce w Stolcu zdecydują się na roszadę na ławce trenerskiej. - Dopóki jednak jestem w klubie walczymy na sto procent o kolejne punkty - dodał Piątkowski.
W kolejnej kolejce Skałki zagrają z Karoliną Jaworzyna Śląska, a następnie na własnym boisku zmierzą się z Wenusem Nowice.
Klasa okręgowa: Sparta brutalnie zbita przez Zjednoczonych
Fatalną postawę z meczów wyjazdowych Sparta przeniosła na własne podwórko. Podopieczni Grzegorza Bartkiewicza przegrali aż 0:8 (0:5) z czwartoligowym spadkowiczem z Żarowa.
Od 29. minuty Sparta musiała radzić sobie bez nominalnego bramkarza. Przy wykopie piłki kontuzji doznał Łoś i został przewieziony karetką do szpitala. Wtedy też Sparta straciła gola numer cztery. Wcześniej bramkarz ziębiczan kapitulował już trzy razy. Do 58. minuty w bramce Sparty stał Lebowski, później zastąpił go nominalny bramkarz juniorów - Jakubowski.
Utrata bramkarza to nie był jednak kluczowy moment meczu, bo zarówno przed pechową sytuacją, jak i po niej, stroną dominującą w pojedynku byli Zjednoczeni, a najlepszym tego odzwierciedleniem jest wynik końcowy, który brzmiał 0:8. Na listę strzelców trzykrotnie wpisał się Sajdak, dwa trafienia zanotował Kołodziej, a po razie na listę strzelców wpisali się Iwanicki, Czoch oraz Wojnowski.
Sytuacja w tabeli Sparty nie jest jeszcze zła. Gracze z Ziębic mają 12 punktów i zajmują dziewiąte miejsce. Teraz przed ziębiczanami ciężkie starcia z Orłem Lubawka i Karoliną Jaworzyna Śląska. W przypadku braku punktów w tych rywalizacjach ziębiczanie znów mogą znaleźć się jednak pod kreską, gdyż różnice w dolnej części tabeli są niewielkie - ostatnie w tabeli Skałki tracą do Sparty sześć oczek.
Klasa okręgowa: Trojan wygrał w Kamieńcu Ząbkowickim
Coraz gorzej zaczyna wyglądać w tabeli sytuacja Zamku Kamieniec Ząbkowicki. Trzy tygodnie temu kamieniecką twierdzę zburzyła Nysa Kłodzko, a w miniony weekend Zamek przegrał u siebie 0:3 (0:2) z beniaminkiem z Lądka-Zdroju.
Trojan na mecz przyjechał z zaledwie jednym zawodnikiem rezerowym, który musiał pojawić się na boisku już w pierwszej połowie. To jednak nie przeszkodziło ekipie Kamila Matusika w odniesieniu zwycięstwa. - Znów popełniamy fatalne błędy w defensywie i w efekcie tracimy bramki. Tym razem dwukrotnie przy wyprowadzaniu piłki. Ponadto znów nie wykorzystujemy co najmniej czterech bardzo dobrych okazji do zdobycia gola. No i znów na chwilę przed meczem musimy dokonywać roszad w składzie, bo okazuje się, że zabraknie w kadrze meczowej podstawowego obrońcy - tłumaczy Grzegorz Czachor. Szkoleniowiec Zamku dodaje, że choć sytuacja w tabeli nie jest dobra, to uważa, że jego zespół stać, aby do końca rundy zapunktować nie raz i spędzić zimę w środkowej strefie tabeli. - Musimy przestać popełniać proste błędy i poprawić skuteczność. To dwa najważniejsze elementy. Jeśli chodzi o grę i konstruowanie akcji ofensywnych wygląda to nieźle. W tym zespole jest potencjał na coś więcej niż walkę o utrzymanie i nie dopuszczam do siebie myśli, że będziemy w tym sezonie bronili się przed spadkiem - dodaje Czachor.
Zamek z Trojanem przegrywał od 10. minuty po trafieniu Marcina Poświstajło, który przejął piłkę zagraną przez Sienkiewicza i w sytuacji sam na sam z bramkarzem pokonał Sadowskiego. Wcześniej dwóch bardzo dobrych okazji na zdobycie gola pod drugą bramką nie wykorzystał Burczak. W około 30. minucie beniaminek prowadził już 2:0, a na listę strzelców ponownie wpisał się Poświstajło. Wynik meczu na 3:0 ustalił w 59. minucie Stępień. W międzyczasie dwie dobre sytuacje na zdobycie kontaktowego trafienia dla Zamku miał też Gerlach, ale on również nie potrafił znaleźć recepty na pokonanie Brzezińskiego.
Teraz przed Zamkiem mecz o przysłowiowe sześć punktów. Rywalem przedostatnie Dabro Bau Makowice, które na swoim koncie ma siedem oczek. Zamek z jednym punktem więcej jest miejsce wyżej.
A-klasa, gr. II: Ślęża przełamała złą serię
Ciepłowodzianie zremisowali na trudnym terenie w Piławie Górnej. Miejscowa Piławianka to tegoroczny spadkowicz z klasy okręgowej, więc zdobyty punkt przeciwko rywalowi stawianemu w roli faworyta to dla Ślęży niewątpliwie sukces. Pojedynek zakończył się wynikiem 0:0, choć i jedni i drudzy mieli swoje okazje do zdobycia goli.
Najlepszej dla ciepłowodzian nie wykorzystał Rak, który dopadł do zbyt lekko zagranej piłki przez obrońcę do bramkarza, jednak przy próbie mijania golkipera wypuścił ją sobie za daleko i akcja spaliła na panewce. Piławianka, choć w przeciągu całego meczu była zespołem dominującym, to przez 90. minut nie potrafiła znaleźć recepty na dobrze broniących się graczy Ślęży.
Dla graczy Grzegorza Pierzaka był to trzeci mecz, w którym zapunktowali. Z siedmioma oczkami ciepłowodzanie są jednak w tabeli na przedostatnim miejscu i wszystko wskazuje na to, że w tym sezonie czeka ich walka o utrzymanie. W najbliższy weekend rywalem Ślęży jedenasty STEP Tąpadła/Wiry.
A-klasa: Polonia zabawiła się w św. Mikołaja. Rozdała prezenty i przegrała z beniaminkiem
- Kiedy prowadzisz grę od pierwszej do ostatniej minuty wydaje się, że nierealnym jest strata punktów ze słabiej grającym przeciwnikiem. W naszym przypadku jednak możliwe jest wszystko. Spotkanie obowiązkiem było skończyć już w pierwszej połowie, ale pudłujemy w czterech 100 proc. sytuacjach. Do tego dochodzą dziecinnie proste błędy w defensywie i mamy efekt. Jestem zdenerwowany, bo przy takim układzie w tabeli i możliwości złapania kontaktu z czołówką nie potrafimy skorzystać z okazji - mówi Krzysztof Cupiał, szkoleniowiec Polonii.
Jego podopieczni ulegli na własnym boisku beniaminkowi z Marcinowic. Goście prowadzili od 20. minuty 1:0 po rzucie rożnym i błędzie Cupiała strzegącego bramki Polonii, który tak niefortunnie interweniował, że sam wbił sobie piłkę między słupki. Do remisu szybko doprowadził Kaczorowski, jednak na jego trafienie równie szybko odpowiedzieli przyjezdni. I po raz kolejny po błędzie Polonistów. Tym razem przy próbie asekuracji futbolówki poślizgnął się Madej, a sytuacji sam na sam z Cupiałem nie zmarnował Sienkiewicz. Polonia jeszcze przed przerwą ponownie doprowadziła do remisu za sprawą Cisaka, ale ostatnie słowo w tej części gry należało do przyjezdnych. Tuż przed przerwą gola zdobył Lipiński, przejmując zbyt lekko zagraną piłkę przez Rynga do bramkarza i lokując ją w sieci.
Po przerwie goście poszli za ciosem i w 52. minucie świętowali kolejne trafienie. Tym razem na listę strzelców wpisał się Fedorowicz. Niewiele kwadrans później kontaktową bramkę strzałem bezpośrednio z rzutu wolnego zdobył Mikulski i wydawało się, że Polonia może jeszcze w tym meczu przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. Ataki ząbkowiczan przyniosły wymierny skutek w 83. minucie po trafieniu Przemysława Madeja. Remis nie urządzał jednak żadnej ze stron. Polonia rzuciła się do ataku, ale zapomniała o defensywie. Gracze z Marcinowic wyszli z kontrą i zakończyli ją trafieniem rezerwowego Matuszaka, który po chwili utonął w objęciach kolegów.
Polonia po jedenastu kolejkach zajmuje w tabeli 11 miejsce z piętnastoma punktami. LKS Marcinowice dzięki wygranej z Polonią utrzymał czwartą lokatę. Za tydzień ząbkowiczanie zagrają w Wiśniowej z miejscowym LKS, który ma jedno oczko więcej i zajmuje w klasyfikacji ósmą lokatę.
A-klasa, gr. III: Premierowe zwycięstwo rezerw Zamku
Po ubiegłotygodniowym remisie z Polonią Bystrzyca Kłodzka piłkarze drugiej drużyny Zamku Kamieniec Ząbkowicki pojechali do Kudowy-Zdroju na mecz z Czermną po trzy punkty. Swój cel osiągnęli, wygrywając 2:1 po bramce Sopucha i samobójczym trafieniu gracza miejscowych.
Nie był to mecz ładny dla oka. Jako pierwsi prowadzenie objęli gospodarze. Po błędzie Nowakowskiego do bramki Sadowskiego trafił Mierzwa. Z prowadzenia gospodarze cieszyli się ledwie kilka minut. Zamek w 15. minucie doprowadził do remisu. Napastników Zamku wyręczył obrońca Czermnej, który po dośrodkowaniu z rzutu rożnego autorstwa Marchewki skierował piłkę do własnej bramki. Do przerwy 1:1.
Po przerwie wielu okazji do zdobycia goli nie było. Gra toczyła się głównie w środku pola. Wygraną Zamkowi zapewnił golem w około 65. minuty gry Sopuch, który wykorzystał dobre zgranie Kieniuka i nie zmarnował sytuacji sam na sam z golkiperem miejscowych.
Zamek ma na swoim koncie cztery punkty i choć w tabeli zajmuje przedostatnie miejsce to na trzy oczka zbliżył się do plasującej się miejsce wyżej Łomniczanki i na cztery do dwunastej Czermnej. W następnej kolejce Zamek zagra u siebie z ostatnią w tabeli drużyną ze Ścinawki Średniej i jeśli wygra, to zrobi kolejny krok w kierunku utrzymania, choć trzeba pamiętać, że to dopiero pierwsza część sezonu.
A-klasa, gr. III: Unia przegrała w Krosnowicach
Dobre 45. minut nie wystarczyło na zdobycie chociażby punktu w Krosnowicach. Unia przegrała z miejscowymi Orlętami 2:3, choć do przerwy prowadziła 2:1 i nie zdołała podtrzymać zwycięskiej passy.
- Mimo kilku absencji liczyliśmy na zdobycie przynajmniej punktu. Do przerwy byliśmy na dobrej drodze, aby ten cel zrealizować. Graliśmy nieźle, stwarzaliśmy sytuacje i to, że prowadziliśmy do przerwy tylko 2:1, to efekt słabej skuteczności moich zawodników. Gdybyśmy wykorzystali wszystkie stworzone okazje, to do szatni mogliśmy schodzić nawet z kilkubramkową zaliczką - mówił Waldemar Tomaszewicz. Dwukrotnie Unię na prowadzenie wyprowadzał Stwora. Jedynego gola dla Orląt zdobył Wiącek.
- Druga połowa to już zupełnie inny zespół. Graliśmy słabo i niedokładnie. Jedyne co zostało z pierwszej połowy to nasza nieskuteczność. Rywale zaczęli dochodzić do głosu i mając wiedze, że w naszej bramce stoi nominalny obrońca, próbowali zaskoczyć go strzałami z dystansu - relacjonuje trener Unii. W końcu próby Orląt przyniosły efekt, ale nie po uderzeniu z dalszej odległości, a indywidualnej akcji Pławiaka. Chwilę później ten sam zawodnik po raz drugi wpisał się na listę strzelców. Tym razem pokonał Dawida Wójcika już po uderzeniu z około 30. metrów z rzutu wolnego. - Po straconym golu nie mając za wiele do stracenia ruszyliśmy do ataków i mieliśmy kilka okazji by doprowadzić do remisu, ale zawiodło to, co w naszym przypadku zawodzi nadzwyczaj często, a więc skuteczność - podsumował szkoleniowiec złotostoczan.
Unia z trzynastoma punktami po dziesięciu meczach zajmuje w tabeli ósmą pozycję. Szansa na poprawę tej lokaty już w najbliższy weekend. Rywalem trzynasta Łomniczanka.
ms. / em24.pl
Wygrane Orła i Zamku II. Punkt zdobyła też Ślęża. Pozostałe drużyny z porażkami
2019-10-23 08:44:34
gość: ~kibic Polonii
najgorsze miejsce Poloni od lat ... na obecną chwilę
2019-10-23 09:29:58
gość: ~Zainteresowany
@~kibic Polonii
Zgadza się a młody Madej powinien jak najszybciej odwiedzić okulistę, to nie pierwszy mecz który powinien sam wygrać a mamy pudło za pudłem.
2019-10-23 09:53:07
gość: ~tabela
@~Zainteresowany
Strzelając cztery bramki i przegrywając mecz to raczej trzeba mieć pretensje w pierwszej kolejności do obrońców, a nie napastników. Znacznie łatwiej jest wybić piłkę z dala od własnej bramki niż skierować ją do bramki. Polonia ma w meczach u siebie straconych aż 17 goli!!!!!!!!!! wiecej maja tylko nie w pelni sprawni zawodnicy z kamiennika
2019-10-23 11:30:22
gość: ~Zainteresowany
@~tabela
Zgadza się obrona też dziurawa, nie pamięta kiedy tak było słabo w tej formacji, jezeli jednak policzyć ile bramek strzelili obrońcy to daje do myślenia. Opuszczają swoje formacje widząc bezradność napadu.
2019-10-23 10:04:26
gość: ~kibic Polonii
nie ma co zwalać na pojedynczych zawodników
piłka nożna to sport zespołowy, wygrywają wszyscy i tak somo przegrywają
dotrwać do zimy i walczyć na wiosnę w co wierzę mocno
2019-10-23 09:22:06
gość: ~sqs
a co powiesz o stolcu - taki sklad i takie miejsce - to jakis dramat
2019-10-23 13:07:13
gość: ~fan
Przykro czytać, jak nasze drużyny z powiatu regularnie zbierają łomoty, a pieniądze wszędzie ogromne...
2019-10-23 18:55:38
gość: ~Pdg
@~fan
No raczej nie wszędzie bo z tego co wiem to Sparta najbiedniejsza dlatego najwięcej w pizde dostają ostatnio
2019-10-24 09:49:44
gość: ~piłkarz
@~Pdg
Sparta to murowany kandydat do spadku, jak zdobędą w sezonie 20 punktów to i tak będzie dobrze. Mają szczęście, że na początku sezonu grali z zespołami, które jeszcze nie miały pełnych składów i ze słabiutkim Stolcem, który i tak się utrzyma i tak. Zamek zresztą też. Wspomnicie w czerwcu moje słowa
2019-10-24 10:13:17
gość: ~Pdg
ostatnio dodany post
@~piłkarz
No nie sądzę bo w sparcie od poczatku sezonu tez kadry brakuje co tydzien innym skladem graja niech tylko sie pozbeda kontuzji a wtedy moze być u nich dużo lepiej
REKLAMA
REKLAMA