Orzeł rzutem na taśmę wywalczył trzy punkty, Unia pewnie ograła kandydata do awansu. Zamek lepszy w derbach od Sparty, Skałki z dotkliwą porażką. W A-klasie bez sensacji.
IV liga: Kapitan Maciejewski uratował Orła przed kompromitacją
Do 75. minuty meczu ząbkowicki Orzeł prowadził z Pogonią Pieszyce 3:0 i wydawało się, że kontrfoluje boiskowe wydarzenia. Kiedy jednak w ciągu dziesięciu minut ząbkowiczanie dali sobie strzelić trzy gole, kibice nie szczędzili im słów krytyki. Goście najpierw za sprawą aktywnego Jasińskiego zdobyli dwa gole, a później wojnę nerwów z Derbiszem wygrał Stańko pewnie egzekwując rzut karny w 85. minucie meczu. Goście z udanej pogoni cieszyli się jednak chwilę, bo do domu ostatecznie i tak wrócili bez punktów. Ich katem okazał się Maciejewski, który w doliczonym czasie gry pokonał Rzepskiego i zapewnił Orłowi trzy punkty.
Do przerwy ząbkowiczanie posiadali optyczną przewagę i zasłużenie schodzili do szatni prowadząc jedną bramką. Tę w 28. minucie batalii zdobył Kowerko po dograniu z bocznego sektora boiska przez Bohajczuka. Goście poza kilkoma wypadami pod pole karne Derbisza, ograniczali się raczej do defensywy, licząc na kontry. Te jednak dobrze rozbijali obrońcy Orła i wydawało się, że podopieczni Tomasza Masłowskiego mają mecz pod kontrolą.
Tym bardziej, że zaraz po przerwie drugiego gola dla Orła zdobył Kuśnierz, a w 66. minucie ponownie wpisał się on na listę strzelców po kolejnej asyście Bohajczuka. Po zdobyciu trzeciej bramki w szeregi gospodarzy wkradło się rozluźnienie, a ambitni pieszyczanie zdobyli gola kontaktowego za sprawą Jasińskiego i złapali wiatr w żagle. Chwilę później ten sam zawodnik trafił do bramki Derbisza po raz drugi, a następnie zdołał wywalczyć rzut karny, który na gola zamienił Stańko i z trzybramkowej przewagi Orła nie pozostało już nic. Ostatnie pięć minut rywalizacji to istna wymiana ciosów - jedni i drudzy poszukiwali zwycięskiego gola. W doliczonym czasie gry bohaterem ząbkowiczan został kapitan Maciejewski, który wykorzystał wycofaną piłkę przez Grzywińskiego i plasowanym strzałem przy słupku dał Orłowi trzy punkty.
- Prowadząc 3:0 zabrało nam koncentracji i boiskowego wyrachowania. Mając trzy gole przewagi przestaliśmy realizować założenia, zaczęliśmy popełniać proste błędy i rozdawaliśmy prezenty, z których rywale skorzystali - mówił po meczu Seweryn Derbisz, bramkarz Orła, który w ciągu dziesięciu minut musiał skapitulować tylko raz mniej niż w ciągu trzech ostatnich ligowych potyczek.
Orzeł dzięki wygranej awansował w tabeli na dziewiąte miejsce. Biało-niebiescy mają na swoim koncie osiem oczek. Za tydzień gracze trenera Masłowskiego zagrają we Wrocławiu. Ich rywalem będzie trzeci w tabeli Piast Żerniki.
IV liga: Niespodzianka w Bardzie. Unia pokonała Polonię/Stal
Po dwóch porażkach z rzędu miłą niespodziankę swoim kibicom sprawili piłkarze Unii Bardo, którzy pokonali na własnym boisku 3:0 (1:0) Polonię/Stal Świdnica. Goście nie wykorzystali tym samym szansy na awans na pozycję lidera. Unia po sześciu kolejkach z ośmioma oczkami plasuje się na dziesiątym miejscu.
Początkowo w poczynaniach obu zespołów było sporo nerwowości. Jako pierwsi zaatakowali świdniczanie, ale uderzenie Sowy obronił dobrze dysponowany tego dnia Gembara. Unia odpowiedziała pięć minut później i była to odpowiedź najlepsza z możliwych. W 22. minucie gry zagranie Zielińskiego wykorzystał Łaszczewski i wyprowadził bardzian na prowadzenie. Taki też wynik utrzymał się do przerwy. Optyczną przewagę posiadali goście, ale nie wynikało z niej wiele, zaś bardzianie chwilę po pierwszym golu, po raz drugi trafili do siatki, ale arbiter odgwizdał pozycję spaloną Dymka i bramki nie uznał.
Po zmianie stron Unia szybko zdobyła drugie trafienie. Na listę strzelców wpisał się Zieliński. Ambitni świdniczanie nie załamali się jednak stratą drugiego gola i szukali kontaktowego trafienia. Tego powinni zdobyć w około 70. minucie pojedynku, jednak Szuba nie zdołał z rzutu karnego pokonać Gembary. Golkiper Unii rozgrywający naprawdę dobre zawody wyczuł intencję strzelca i swoją interwencją dodał zespołowi jeszcze większej pewności siebie. Gdy w 75. minucie Skowronek zdobył trzecią bramkę dla bardzian pewnym stało się, że Unia nie wypuści zwycięstwa z rąk i zainkasuje komplet punktów. Tak też się stało. W końcówce świdniczanie zdobyli co prawda gola, ale arbiter trafienia nie uznał, dopatrując się pozycji spalonej, a po uderzeniu z dystansu Sowy bardzian od straty bramki uchroniła poprzeczka.
Unia po wygranej odskoczyła od strefy spadkowej i z ośmioma oczkami plasuje się na dziesiątej pozycji. Teraz bardzian czeka pojedynek z ostatnią w tabeli Polonią Trzebnica, która w tym sezonie jeszcze nie wygrała.
Klasa okręgowa: Skałki znów rozbite
Trzy gole Satanowskiego z końcówki meczu uchroniły Skałki przed całkowitym pogromem w Lądku-Zdroju. Niemniej jednak gracze Tomasza Piątkowskiego nie mogli schodzić z boiska usatysfakcjonowani. Przegrali na boisku beniaminka aż 3:7 (0:4), a po 70. minutach przegrywali juz nawet różnicą siedmiu trafień.
Na wyjazd stolczanie udali się w bardzo osłabionym składzie. Zabrakło m.in. Kupca, Kupczaka, Kota, Krupińskiego, Kijaka i Farona. Eksperymentalne zestawienie przygotowane przez szkoleniowca Piątkowskiego nie przyniosło jednak zamierzonych efektów. Jego podopieczni już po osiemnastu minutach przegrywali 0:2. Dwukrotnie do siatki Piotrowskiego trafił Poświstajło, najpierw po dość przypadkowo otrzymanej piłce, chwilę później po skutecznie egzekwowanym rzucie karnym. Do szatni Skałki schodziły przy wyniku 0:4, a po zmianie stron wciąż byli regularnie punktowani przez beniaminka. Gdyby nie trzy gole w końcówce autorstwa Satanowskiego, to brutalny pogrom byłby faktem, a tak...stolczanom chociaż częściowo udało się uniknąć kompomitacji.
- Powtórzyła się sytuacja z Kudowy-Zdroju, gdzie zabrakło kilku kluczowych zawodników. Dodatkowo zabrakło woli walki i zaangażowania. To niemiłe zaskoczenie patrząc na niedawne spotkani w naszym wykonaniu z Zamkiem i Orłem - powiedział po meczu Tomasz Piątkowski, trener Skałek.
To drugi mecz w tym sezonie, w którym Skałki straciły aż siedem goli. Po sześciu kolejkach podopieczni trenera Piątkowskiego mają najwięcej bramek straconych w lidze. Pod względem strzelonych zajmują natomiast trzecie miejsce. W ostatecznym rozrachunku w tabeli daje to trzynastą pozycję w gronie szesnastu ekip. Za tydzień okazja do kolejnej juz rehabilitacji - stolczanie zagrają u siebie z beniaminkiem z Makowic.
Klasa okręgowa: Derby dla Zamku
Sparta gromi Skałki, Skałki gromią Zamek, Zamek pewnie pokonuje Spartę. W spotkaniach derbowych na boiskach klasy okręgowej w tym sezonie wszystkie zespoły solidarnie raz wygrywały i raz przegrywały. Świadczyć może to o tym, że derbowe rywalizacje rządzą się swoimi prawami i wskazywanie w nich zdecydowanego faworyta, to trochę jak wróżenie z fusów.
Zamek po ubiegłotygodniowej porażce w Stolcu zrehabilitował się na własnym boisku i 3:0 (2:0) pokonał Spartę Ziębice. Na listę strzelców wpisali się Chamerski, Brzózka i Sopuch. Wygrana Zamku mogła być okazalsza, ale rzutu karnego nie wykorzystał Sienkiewicz.
Podopieczni trenera Grzegorza Czachora prowadzenie objęli już w trzeciej minucie rywalizacji. Po zagraniu Sopucha w dobrej sytuacji znalazł się Chamerski, minął obrońcę i umieścił futbolówkę w bramce gości. Chwilę później mogło być 1:1, ale w pojedynku Trepki z Malcem lepszy okazał się golkiper Zamku. W około 20. minucie dobrą okazję na doprowadzenie do wyrównania miał też Nicpoń, ale z bliskiej odległości uderzył wprost w bramkarza miejscowych. Tuż przed przerwą Zamek podwyższył prowadzenie za sprawą Brzózki i do szatni po pierwszych 45. minutach to gospodarze udawali się w lepszych nastrojach.
W drugiej połowie gracze Zamku, mając w pamięci mecz sprzed dwóch tygodni, kiedy roztwonili trzybramkową zaliczkę, do końca konsekwentnie realizowali założenia. W 75. minucie po faulu w polu karnym na Gerlachu tylko dwie dobre interwencje Łosia uchroniły Spartę od straty trzeciego gola. Bramkarz Sparty najpierw obronił rzut karny wykonywany przez Sienkiewicza, a następnie dobitkę. Chwilę później w roli głównej ponownie wystąpił Łoś, odbijając uderzenie Brzózki, ale w 88. minucie bramkarz ziębiczan był już bezradny po dobrej kontrze Zamku, którą wykończył Sopuch i ustalił wynik rywalizacji na 3:0 (2:0).
- Zagraliśmy dobry mecz i można być zadowolonym, tym bardziej, że nadal nie mam do dyspozycji wszystkich zawodników. Martwi trochę nasza skuteczość, bo gdybyśmy wykorzystali wszystkie dogodne okazje to wynik mógłby być wyższy, aczkolwiek trzeba pamiętać, że Sparta przy stanie 1:0 swoje okazje także miała i gdyby je wykorzystała, to mecz mógłby się potoczyć nieco inaczej - mówił po spotkaniu Grzegorz Czachor, trener Zamku.
Choć szkoleniowiec z Kamieńca Ząbkowickiego powiedział o zespole gości kilka ciepłych słów, to jasno trzeba sobie powiedzieć, że po dobrym początku sezonu Sparta znów zaczyna cieniować. Teraz ziębiczanie zagrają u siebie z dobrze spisującym się beniaminkiem z Lądka-Zdroju. Zamek podbudowany zaś derbową wygraną uda się na niełatwy teren do Kudowy-Zdroju. Włókniarz sezon zaczął średnio, ale na własnym boisku punktuje regularnie. W tym sezonie zdołał już u siebie zabrać punkty chociażby liderowi z Kłodzka.
A-klasa, gr. II: Osłabiona Polonia pokonuje Boxmet
Coraz częściej z problemami kadrowymi borykają się piłkarze Polonii. W Piskorzowie zdołali odnieść jednak drugie zwycięstwo w tym sezonie i awansowali w tabeli na ósmą lokatę. Do lidera z Pszenna ząbkowiczanie tracą jednak osiem oczek, co jest stratą sporą, zważając na to, że sezon rozpoczął się dopiero miesiąc temu.
- Po raz kolejny sytuacje prywatne sprawiły, że borykaliśmy się z rotacją w kadrze. Pomimo braku m.in. Mikulskiego i kilku innych zawodników, chłopaki zagrali przyzwoite zawody. Wierzę, że w końcu złapiemy jednak stabilizację kadrową, po której z czystym sumieniem będziemy mogli brać większą odpowiedzialność za to, co dzieje się na boisku. Jestem przekonany, że jeżeli nie będzie ciągłych rotacji to sukcesywnie zaczniemy piąć się w górę tabeli - mówił po spotkaniu trener Krzysztof Cupiał.
Do przerwy ząbkowiczanie prowadzili do przerwy 2:0, po trafieniach Pasternaka z rzutu karnego i Filipaka, który wykorzystał dogranie Lisieckiego. Obie bramki wpadły już w pierwszym kwadransie gry i niejako ułatwiły Polonistom grę w dalszych minutach meczu. Ząbkowiczanie kontrolowali boiskowe wydarzenia i na kwadrans przed końcem gry zdobyli trzecią bramkę. Jej autorem był Moszumański. Wynik na 3:1 dla przyjezdnych ustalił w końcówce meczu Dylewski wykorzystując rzut karny.
W najbliższej kolejce ząbkowiczanie zmierzą się z ostatnim w tabeli zespołem z Kamiennika, który w tym sezonie jeszcze nie zdobył punktów i każdy inny rezultat niż pewne zwycięstwo Polonii będzie niespodzianką.
A-klasa, gr II: Ślęża bez sztycha
Drugi mecz z rzędu przegrali zawodnicy ciepłowodzkiej Ślęży. Nie zdobyli też nawet gola. Tym razem podopieczni Grzegorza Pierzaka wrócili na tarczy z Wierzbnej, przegrywając 0:5 (0:2).
Kluczowy dla losów rywalizacji okazał się fragment od 20 do 25 minuty, kiedy to gospodarze zdobyli dwa gole i swoją przewagę wypracowaną w ciągu kilku minut utrzymali do przerwy. Po zmianie stron Ślęża miała ambitny plan odrobienia strat, ale ten dość szybko spalił na panewce. W 66. minucie z boiska z czerwoną kartką wyleciał Gerlach, a grający w przewadze gospodarze zdobyli jeszcze trzy trafienia. Na domiar złego w końcówce pojedynku czerwoną kartką ukarany został jeszcze Wiśniewski i ciepłowodzianie zmuszeni byli kończyć mecz w dziewięcioosobowym składzie.
Z dwoma wygranymi i czterema porażkami Ślęża spadła w tabeli na trzynastą lokatę. Okazja do poprawy nastrojów już w weekend, choć rywal niełatwy - do Ciepłowód przyjedzie druga drużyna Bielawianki Bielawa, która po sześciu kolejkach zajmuje szóstą lokatę.
A-klasa, gr. III: Unia nie grała
Goście z Szalejowa Dolnego nie dojechali na mecz do Złotego Stoku. W efekcie trzy punkty powędrowały na konto Unii, która po sześciu kolejkach z dziesięcioma oczkami zajmuje w tabeli ósmą pozycję. W najbliższy weekend podopieczni Waldemara Tomaszewicza zagrają z kandydującym do awansu Słowianinem Wolibórz.
A-klasa, gr. III: Zamek II bez przełamania
Zgodnie z przewidywaniami nie było sensacji w Kamieńcu Ząbkowickim, gdzie druga drużyna Zamku podejmowała lidera z Domaszkowa. Goście zaaplikowali beniaminkowi pięć bramek, tracąc przy tym jedną i odnieśli szóste zwycięstwo w sezonie. Śnieżnik od początku sezonu nie stracił jeszcze punktów i przewodzi w ligowej tabeli.
Lider już w czwartej minucie spotkania objął prowadzenie za sprawą Ayinli. Nigeryjczyk wykorzystał zamieszanie w polu karnym i pokonał Ciborowskiego, który z konieczności musiał bronić bramki Zamku w spotkaniu ze Śnieżnikiem. Przed przerwą gości dorzucili jeszcze dwa trafienia, oba autorstwa Brogowskiego. Ten sam zawodnik do bramki Zamku trafiał również po zmianie stron, dorzucając dwa gole kolejno w 53. i 63. minucie gry. Gospodarzy stać było tylko na honorowe trafienie - po zagraniu Nowakowskiego do bramki domaszkowian trafił Kieniuk.
W siódmej kolejce Śnieżnik o podtrzymanie zwycięskiej passy zagra z Zamkiem Gorzanów, a beniaminek z Kamieńca Ząbkowickiego uda się na trudny teren do Międzylesia. Na własnym boisku Sudety nie straciły w tym sezonie jeszcze punktów.
ms. / em24.pl
REKLAMA
REKLAMA