Ząbkowiczanie ulegli Sokołowi Marcinkowice, Unia Bardo mimo dwubramkowego prowadzenia tylko zremisowała z Bielawianką. W klasie okręgowej druga wygrana Sparty Ziębice.
IV liga: Orzeł słabszy od Sokoła
Piłkarze z Marcinkowic nie zaprezentowali niczego nadzwyczajnego, ale to wystarczyło, żeby pewnie pokonać ząbkowickiego Orła. Gospodarze na prowadzenie wyszli w 30. minucie gry po strzale z najbliższej odległości Połomki, a chwilę po zmianie stron rezultat meczu ustalił Kulej uderzeniem z głowy po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Gospodarze przez całą pierwszą połowę posiadali inicjatywę. Orzeł z rzadka gościł pod bramką Sokoła. Godne odnotowania sytuacje to próby Bohajczuka i Radziszewskiego, ale ich lekkie uderzenia lądowały w rękach Janiczaka, a uderzenie zza pola karnego Maciejewskiego golkiper Sokoła sparował na rzut rożny. Znacznie więcej działo się w drugim polu karnym, ale dobrze dysponowany w bramce ząbkowiczan był Derbisz. W 30. minucie gry musiał on jednak skapitulować. To właśnie wtedy dogranie z boku pola karnego przed jego bramkę wykończył z bliskiej odległości Połomka. Wcześniej dwie dobre okazje miał Rokicki, ale w obu górą był bramkarz Orła.
Drugie 45. minut podopieczni Tomasza Masłowskiego rozpoczęli z wysokiego „C” i zamknęli graczy Sokoła na własnej połowie. W 55. minucie miejscowi zanotowali jednak pierwszy w tej połowie wypad pod pole karne Orła, wywalczyli rzut rożny i zdobyli po nim kolejnego gola. Na listę strzelców wpisał się Kulej i jak się później okazało, ustalił końcowy wynik rywalizacji. Wraz z upływem czasu miejscowi mogli, a w niektórych sytuacjach nawet powinni zdobyć jeszcze przynajmniej dwie, trzy bramki, ale w polu karnym ząbkowiczan pudłowali na potęgę. Orzeł poza kilkoma próbami dograń z bocznych sektorów boiska i sporą ilością rzutów rożnych, z których finalnie nic nie wynikło, nie zagroził poważnie bramce Janiczaka.
Zespół z Ząbkowic Śląskich po trzech meczach jest bez zwycięstwa i zajmuje w tabeli trzynastą lokatę. Sokół z kompletem punktów jest samodzielnym liderem. Teraz biało-niebiescy zagrają na własnym boisku z mającą aspiracje do awansu Polonią/Stalą Świdnica.
IV liga: Unia zatrzymuje Bielawiankę, choć...
piłkarze z Barda schodzili z boiska z dużym niedosytem. Do przerwy prowadzili 2:0, by ostatecznie zremisować 2:2, a w końcówce meczu nie wykorzystać rzutu karnego.
Samo spotkanie od pierwszej do ostatniej minuty było ciekawe. Wicelider z Bielawy wysoko zawiesił poprzeczkę Unii, ale gospodarze wcale nie odstawali od bielawian, a nawet więcej, w pierwszej połowie byli skuteczniejsi i zasłużenie prowadzili. Oba gole dla Unii zdobył Dawid Kuriata - najpierw w 7. minucie wykorzystał dogranie Zielińskiego i pokonał Malca, a chwilę później trafił do siatki Bielawianki po otrzymaniu futbolówki z autu. Do przerwy kibice więcej goli nie obejrzeli, ale to nie oznacza, że było nudno. Na boisku działo się naprawdę sporo, a futbolówka co rusz znajdowała się w okolicach pola karnego to jednych, to drugich.
Drugie 45 minut idealnie rozpoczęło się dla przyjezdnych. Juz w 49. minucie po zagraniu ręką arbiter podyktował rzut karny dla Bielawianki, który wykorzystał Bońkowski, a po kilku minutach było już 2:2 po bramce Cegiełki i mecz niejako rozpoczął się od nowa. Żadnej z ekip nie urządzał remis i obie dążyły do strzelenia trzeciego gola, co też powodwało, że kibice nie mogli narzekać na nudę. Wydaje się, że goręcej było pod bramką Bielawianki, szczególnie w końcówce, kiedy goście grali już w dziesiątkę po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartce dla Mateusza Kuriaty. W 90. minucie przed fantastyczną okazją na danie Unii zwycięstwa stanął Zieliński, ale nie wykorzystał on rzutu karnego. Jego intencje wyczuł Malec i zdołał obronić jedenastkę. Po końcowym gwizdku w obu ekipach widać było niedosyt, choć z przebiegu meczu trzeba przyznać, że zdobyte oczko bardziej powinno zadowalać bielawian aniżeli zespół z Barda.
W następnej kolejce Unia zagra u siebie z Sokołem Wielka Lipa, który w tym sezonie, podobnie jak bardzianie, jeszcze nie przegrał.
Klasa okręgowa: Sparta z drugim zwycięstwem
Ziębiczanie pokonali na własnym boisku 2:1 (1:0) Włókniarz Kudowa-Zdrój i notują całkiem niezły start. Podopieczni Grzegorza Bartkiewicza mają na swoim koncie sześć oczek i po trzech kolejkach zajmują w tabeli szóstą pozycję.
Zawodnicy Sparty nie rozpoczęli meczu dobrze. Już w pierwszych minutach mogli przegrywać, gdyby nie dobra interwencja Łosia po uderzeniu Pawła Myrdacza. Włókniarz w pierwszych minutach sprawiał wrażenie bardziej poukładanego zespołu. W około 15. minucie dobrą akcją odpowiedzieli jednak gospodarze. Indywidualny rajd Gwoździa powinien lepiej wykończyć Trepka, ale na posterunku był Turkowicz strzegący bramki przyjezdnych. Przez niemal cała pierwszą połowę optyczną przewagę mieli goście, ale klarowną sytuację stworzyli sobie dopiero w 43. minucie gry. Zanim do tego doszło już przegrywali. Chwilę wcześniej Turkowicza pokonał Palmowski. Z prowadzenia ziębiczanie mogli cieszyć się ledwie chwilę, ale tuż przed przerwą na wyżyny swoich umiejętności znów wspiął się Łoś, broniąc sytuację sam na sam z Pawłem Myrdaczem.
Po zmianie stron kudowianie ruszyli do zmasowanych ataków i zepchnęli Spartę do defensywy. Przyjezdni w 60. minucie pojedynku dopięli swego i w końcu znaleźli sposób na dobrze dysponowanego Łosia. Konkretnie uczynił to Paweł Myrdacz, który wykorzystał dogranie Tomczaka i po chwili utonął w objęciach kolegów. Po bramce dającej remis goście ruszyli za ciosem, ale Sparta nie pozostawała dłużna. Obie ekipy szukały zwycięskiego trafienia. Tym razem szczęście uśmiechnęło się do miejscowych. W 88. minucie pojedynku dośrodkowanie Trepki wykorzystał Jurkowski i w ekipie Sparty zapanowała ogromna radość. W końcówce goście zaatakowali niemal całym sezpołem, ale to ziębiczanie po kontrze mieli najlepszą okazję. Swojego drugiego gola w meczu mógł zdobyć Trepka, lecz przegrał pojedynek sam na sam z bramkarzem Włókniarza. Ostatecznie Sparta korzystny wynik utrzymała do ostatniego gwizdka i odniosła drugi triumf w tym sezonie.
W następnej kolejce Spartę czeka starcie w Kłodzku z miejscową Nysą. Podopieczni Arkadiusza Albrechta nie stracili jeszcze punktów w tym sezonie.
Klasa okręgowa: Skałki bez przełamania
Nie było niespodzianki w Stolcu, gdzie miejscowe Skałki podejmowały Nysę Kłodzko. Goście zwyciężyli 3:0 (2:0) i od pierwszej kolejki dają jasny sygnał, że w tym sezonie interesuje ich tylko gra o najwyższe cele. Podopieczni Tomasza Piątkowskiego jeżeli chcą w tym sezonie myśleć jeszcze o czymś więcej niż walce o utrzymanie, muszą zacząć punktować. Najlepsza okazja do tego będzie już w czwartej kolejce przeciwko Victorii Tuszyn, która w tym sezonie także nie zdobyła jeszcze punktów.
- Zasłużona wygrana Nysy, która wypunktowała nas jak przysłowiowy bokser - mówił po spotkaniu Tomasz Piątkowski, trener Skałek. Stolczanie już do przerwy przegrywali różnicą dwóch goli po trafieniach Kowalskiego i Tracza, a w końcówce spotkania ten pierwszy strzelił drugiego gola i ustalił wynik rywalizacji. - W grze swojego zespołu widzę jednak poprawę i z optymizmem patrzę na kolejne spotkania - dodawał Piątkowski. Oby wypowiedź trenera stolczan była dobrym zwiastunem, bo po trzech kolejkach Skałki zamykają tabelę klasy okręgowej.
Klasa okręgowa: Zamek rzutem na taśmę ratuje punkt
Przez 70. minut kibice w Nowicach goli nie oglądali. Gdy jednak wpadł pierwszy, to kolejne padały średnio co pięć minut. Po emocjonującej końcówce ostatecznie zwycięzcy nie było, choć to goście powinni schodzić z boiska w lepszych nastrojach - grali na wyjeździe, dwukrotnie przegrywali, ale do Kamieńca Ząbkowickiego wracają z punktem.
Po bezbramkowych pierwszych 45 minutach trudno było wskazać kto jest w tym meczu zespołem lepszym. Spotkanie miało raczej wyrównany przebieg, choć kto wie, jak potoczyłyby się losy meczu, gdyby arbiter odgwizdał, ewidentny zdaniem graczy i trenera Zamku, rzut karny.
- Rzadko oceniam postawę sędziów. Wiem, że niektóre sprawy interpretują oni inaczej niż trenerzy, czy zawodnicy, ale w Nowicach dwukrotnie należały nam się rzuty karne - jeden w pierwszej połowie, a drugi po zmianie stron jeszcze przy stanie 0:0. Były to klarowne sytuacje, jednak nie wiedzieć czemu gwizdek arbitra milczał. Dziwili się nie tylko moi zawodnicy, ale też rywali i kibice - mówił Grzegorz Czachor, trener Zamku.
W drugiej połowie gra obu ekip także nie uległa zmianie. Niby to Zamek dłużej utrzymywał się przy piłce, ale konkretniejsi w swoich próbach byli gospodarze. To oni też pierwsi objęli prowadzenie. Dobre zagranie Laty wykorzystał Filipow i pokonał wychodzącego z bramki Sadowskiego. Zamek odpowiedział dziesięć minut później po kontrowersyjnym rzucie karnym, który na bramkę zamienił Sienkiewicz. - Wydaje się, że w tej sytuacji arbiter niejako oddał nam to, co zabrał wcześniej. Jeżeli wcześniej nie podyktował dwóch rzutów karnych, to w tej sytuacji tym bardziej nie miał prawa tego zrobić, a to uczynił - ocenił sytuację trener Zamku.
Goście ruszyli do ataku w poszukiwaniu zwycieskięgo trafienia, ale szybko zostali skarceni. Zespół z Nowic na ponowne prowadzenie wyprowadził Polański. Gdy wydawało się, że podopieczni trenera Czachora znów wrócą do domu bez punktów, cenny punkt Zamkowi uratował rezerwowy Deryło. Wykorzystał on dośrodkowanie Sienkiewicza i strzałem z głowy ulokował piłkę między słupkami bramki Wenusa, ustalając tym samym wynik rywalizacji na 2:2 (0:0).
- Mimo straty punktów jestem zadowolony z postawy zespołu, zaangażowania i walki do ostatnich minut. Determinacja dała nam punkt, który wywalczony na trudnym terenie trzeba szanować - dodał trener Zamku. W następnej kolejce do Kamieńca Ząbkowickiego przyjedzie solidny Grom Witków.
A-klasa, gr II: Przełamanie Ślęży. Ciepłowodzianie pokonali Boxmet
W końcu! Ślęża przystąpiła do meczu w optymalnym składzie, a co więcej, zespół zaprezentował się nareszcie tak, jakby życzyli sobie tego kibice. Efektem tego była pewna wygrana z wyżej notowanym rywalem z Piskorzowa, który przed tą kolejką miał na swoim koncie cztery oczka.
Do przerwy Ślęża prowadziła 2:0 po bramkach zdobytych już w pierwszym kwadransie meczu. Najpierw do siatki przyjezdnych trafił Rak, wykańczając zespołową akcję drużyny, a chwilę później drugiego gola dołożył Zębala popisując się ładnym uderzeniem zza pola karnego. Ślęża przeważała i do przerwy mogła prowadzić wyżej, dobre okazje miał m.in. Rak, a po strzale Parcheniaka gości od straty gola uchroniła poprzeczka.
W 51. minucie prowadzenie Ślęży podwyższył Wiśniewski, trafiając do bramki Boxmetu bezpośrednio z rzutu wolnego i wydawało się, że kolejne gole dla ciepłowodzian będą kwestią czasu. W około 60. minucie to jednak rywale odpowiedzieli honorowym trafieniem - Sararę z rzutu karnego pokonał Dylewski. Wynik rywalizacji na 4:1 tuż przed końcem spotkania ustalił Rak po dośrodkowaniu z bocznego sektora boiska.
Po tej wygranej Ślęża awansowała w tabeli na 13 miejsce, a o kolejne punkty powalczy za tydzień w Kamienniku, który w tym sezonie jeden mecz oddał walkowerem, a pozostałe dwa przegrał 0:7. Każdy inny wynik niż zwycięstwo ślężan w tym spotkaniu będzie niespodzianką.
A-klasa, gr II: Polonia z upragnionym zwycięstwem
Do trzeciej kolejki ząbkowiczanie musieli czekać na odniesienie pierwszego zwycięstwa w aktualnym sezonie. Podopieczni Krzysztofa Cupiała pokonali na własnym boisku Deltę Słupice 2:1 (1:1), choć zwycięstwo wcale nie przyszło im łatwo.
Od 29. minuty gospodarze przegrywali po golu Zachilskiego. Zawodnik Delty wykorzystał zamieszanie w polu karnym po dośrodkowaniu z rzutu wolnego i ulokował fubolówkę w bramce Polonii. Poloniści jeszcze przed przerwą zdołali jednak wyrównać za sprawą Filipiaka. Asystą przy golu popisał się Damian Madej. Do przerwy 1:1.
Po zmianie stron gospodarze poszli za ciosem i od 58. minuty prowadzili. Rzut karny na gola zamienił Przemysław Madej. Wcześniej czerwoną kartkę obejrzał Kaczmarczyk, który ręką wybił piłkę zmierzającą do bramki. - Grając w przewdze powinniśmy zdobyć kolejne gole i spokojnie dowieźć zwycięstwo do końcowego gwizdka. Tak się jednak nie stało i do ostatnich minut musieliśmy drżeć o wynik. Cieszą trzy punkty, ale styl w jakim je wywalczyliśmy pozostawia sporo do życzenia - podsumował trener Krzysztof Cupiał.
Za tydzień jego zespół zagra na wyjeździe z Kłosem Lutomia, tegorocznym beniaminkiem.
A-klasa, gr III: Dobry start złotostoczan
Siedem punktów w trzech meczach to rezultat, który przed sezonem piłkarze Unii Złoty Stok wydaje się, że braliby w ciemno. W trzeciej kolejce podopieczni Waldemara Tomaszewicza rozprawili się na wyjeździe z KS Polanicą-Zdrój, wygrywając 4:2 (2:1).
Na pierwszego gola w meczu kibice musieli czekać dwa kwadranse. Wówczas to Unia swoją niewielką, ale przewagę zdołała udokumentować bramką. Zabrzeński zakręcił obrońcami gospodarzy, dograł piłkę do lepiej ustawionego Stwory, a ten tylko dopełnił formalności. Gospodarze szybko jednak wyrównali. Po kontrze strzegącego bramki złotostoczan Króla pokonał Moździerz. Unia kolejnym golem odpowiedziała niemal natychmiast. Niziołek dośrodkował piłkę w pole karne z rzutu wolnego, a tam do siatki polaniczan skierował ją Szafarski i do przerwy złotostoczanie prowadzili 2:1.
Po przerwie to gospodarze zaatakowali z większym animuszem, częściej i w większej liczbie pojawiając się w okolicach pola karnego Unii. Ich przewaga została udokumentowana golem, ale paradoksalnie znów po kontrze. Króla pokonał Domagała. Z remisu gracze z uzdrowiska cieszyli się dosłownie chwilę, bo już niepełna pięć minut później po raz kolejny musieli wyciągać piłkę z siatki. Na listę strzelców znów wpisał się Stwora. Gospodarze znów ruszyli do zmasowanych ataków, ale do końca meczu nie zdołali już pokonać Króla. Co więcej, od 80. minuty grali w dziesiątkę po czerwonej kartce dla Kowalskiego, który domagał się od arbitra podyktowania rzutu karnego za zagranie ręką w polu karnym unitów. Jego roszczenia były jednak tak agresywne, że arbiter postanowił usunąć go z boiska. Złotostoczanie grę w przewadze wykorzystali w najlepszy z możliwych sposobów i już w doliczonym czasie gry zdobyli gola numer cztery autorstwa Niziołka. Ten sam gracz już chwilę wcześniej mógł trafić do siatki, ale w podobnej sytuacji nieczysto trafił w piłkę i spudłował.
- Pomimo że nie zagraliśmy dobrze, udało nam się wywieźć trzy punkty. Dochodziliśmy do sytuacji, zdobyliśmy cztery gole, ale i tak uważam, że nadal nasza skuteczność jest do poprawy - skwitował Waldemar Tomaszewicz. Dodał także, iż spory udział w zwycięstwie jego zespołu miał po raz kolejny dobrze dysponowany bramkarz Król. - Teraz przed nami dwa trudne mecze - z aktualnym liderem i wiceliderem. To one dadzą nam odpowiedź, gdzie tak naprawdę się znajdujemy i na co stać nasz zespół - mówi trener unitów. Spotkanie z liderem z Domaszkowa zaplanowano na 31 sierpnia o godz. 17 w Złotym Stoku.
A-klasa, gr III: Zamek II wciąż bez punktów
Trudny początek ma druga drużyna z Kamieńca Ząbkowickiego. Beniaminek po awansie do A-klasy nie zdobył jeszcze punktu i okupuje przedostatnią pozycję w tabeli.
Tym razem Zamek uległ w Wojborzu miejscowemu ATS-owi 0:2 (0:1). Gospodarze wykorzystali indywidualne błędy przyjezdnych i dopisali do swojego dorobku trzy punkty. Bramkę na 1:0 ATS zdobył już w 9. minucie po błędzie Malca. Golkiper Zamku źle interweniował na przedpolu, nabił napastnika z Wojborza, a ten dopadł do odbitej futbolówki i ulokował ją w pustej bramce. Więcej goli kibice do przerwy nie ujrzeli. Okazji bramkowych też było jak na lekarstwo.
Po przerwie ATS szybko podwyższył prowadzenie. Nieudaną pułapkę ofsajdową defensywy Zamku wykorzystał Piękoś, który wykończył sytuację sam na sam i ustalił wynik spotkania. Była to 60 minuta gry. Graczom Zamku nie można było odmówić ambicji. Goście do końcowego gwizdka próbowali zdobyć przynajmniej honorowe trafienie. Aktywny był Mieszkalski i Nowak, w drugiej połowie swojego gola szukał też doświadczony Deryło, ale ostatecznie żadnemu z nich nie udało się trafić do bramki Kielocha i po 90. minutach to gospodarze opuszczali boisko w lepszych nastrojach.
Za tydzień do Kamieńca Ząbkowickiego przybędzie Zamek Gorzanów. Zespół ten w tym sezonie jeszcze nie wygrał i z jednym punktem zajmuje w tabeli trzynaste miejsce. Czy piłkarze z ul. Złotostockiej w końcu zapunktują i wskoczą na właściwe tory?
ms. / em24.pl
Orzeł bez zwycięstwa, Unia remisuje. Zamek ratuje punkt w Nowicach, Skałki bez przełamania
2019-08-27 17:02:08
gość: ~Kts
Myślę że sparta taki start brała by w ciemno przed sezonem awans pewnie Nysa a orzeł do spadku raczej już w tym sezonie im nie Pomorze sprata i skałki raczej też do spadku nie mają za bardzo ludzi pzdro
2019-08-27 19:47:42
gość: ~Emce
@~Kts
Pisz co chcesz a sparta i tak zostanie na dłużej w Lo niż ci sie wydaję
2019-08-27 22:02:40
gość: ~Kts
@~Emce
Bo ja mam nadzieję że zostanie tak samo chciałbym by skałki Oatqly czy kamieniec i orzeł też bo to nasze tereny ale jakoś słabo to widze
2019-08-27 17:17:18
gość: ~KK
SPARTA tak trzymać.
2019-08-27 17:38:09
gość: ~Jac
@~KK
Orzel dalej z odpadami gra i placi za amatorke zal zarzad do dymisji
2019-08-28 08:56:00
gość: ~Kibic
Skałki "piękny" start.... aje spokojnie Dominik właśnie dostał kasę za zboże więc zaczniecie cis grać, bo teraz to patologia nie gra...
2019-08-28 10:38:16
gość: ~haha
@~Kibic
Żal dup. ściska:)
2019-08-28 21:32:05
gość: ~Alfa
Jak puchary?
2019-08-28 22:14:51
gość: ~Kibic był na meczu
@~Alfa
Pytanie trzeba by zadać kopaczom z Orła... Wstyd wstyd... Szacunek dla chłopaków z Polonii za walkę i ambicje.... A ta cała niby "drużynę" Orła powinni rozgonic w piz.... du
2019-08-31 20:58:05
gość: ~PeBe
ostatnio dodany post
Chyba skończyły się klubowe pieniądze w Zamku dla zawodników i nie mają motywacji do grania :/
REKLAMA
REKLAMA