Express-Miejski.pl

Unia wygrywa, Orzeł remisuje. Zamek lepszy od Karoliny, Sparta i Skałki z wysokimi porażkami

Skałki początku sezonu nie mogą zaliczyć do udanych

Skałki początku sezonu nie mogą zaliczyć do udanych fot.: Marek A. Łuczyński

Bardzianie okazali się lepsi od beniaminka z Goszcza, Orzeł tylko zremisował z Sokołem Wielka Lipa. Sparta przyjęła kubeł zimnej wody, Skałki zamykają tabelę okręgówki.

IV liga: Unia triumfuje w Goszczu

Po 60. minutach gry bardzianie prowadzili w Goszczu 3:0, ale ambitny zespół beniaminka w ostatnich dwóch kwadransach zdołał zmniejszyć straty do jednego gola i w efekcie Unia do końca nie mogła być pewna wygranej. Ostatecznie podopieczni Damiana Okrojka wygrali jednak 3:2 (1:0) i w tym sezonie nie zaznali jeszcze smaku porażki.

Do przerwy Unia prowadziła 1:0. Na listę strzelców wpisał się Kuriata, który wykorzystał dogranie Zielińskiego i ulokował piłkę między słupkami. Po zmianie stron bardzianie szybko zadali dwa kolejne ciosy. Najpierw po dwójkowej akcji Wojtala z Kuriatą ten pierwszy dograł futbolówkę w pole karne, a tam czyhał Raszpla, który dopełnił formalności, a chwilę później wynik rywalizacji podwyższył Dymek, wykorzystując kolejne zagranie Zielińskiego. Gdy wydawało się, że jest „po meczu” arbiter podyktował kontrowersyjny rzut karny dla miejscowych, który na gola zamienił Szczypkowski. Gospodarze uwierzyli, że mogą jeszcze powalczyć o punkt. W końcówce meli m.in. rzut wolny pośredni wykonywany z pola karnego, jednak gola nie zdobyli, ale chwilę później zdołali już po raz drugi pokonać Gembarę. W 90. minucie kontaktowe trafienie zaliczył Dąbrowski i w Goszczu miała miejsce nerwowa końcówka. Bardzianie zdołali jednak utrzymać korzystny wynik i z dalekiego wyjazdu wrócili z kompletem oczek.

Teraz przed Unią ciężkie starcie. W Bardzie zagości Bielawianka, która w tym sezonie jeszcze nie straciła punktów.

IV liga: Orzeł remisuje z Sokołem i traci kapitana

Drugi remis z rzędu zanotowali podopieczni Tomasza Masłowskiego. Tym razem ząbkowiczanie na własnym boisku podzielili się puntkami z Sokołem Wielka Lipa.

Biało-niebiescy od 22. minuty prowadzili 1:0 po bramce Kowerki, który wykorzystał dośrodkowanie z rzutu wolnego Radziszewskiego i strzałem z głowy ulokował futbolówkę w bramce gości. Jak się okazało były to miłe złego początku, bo już kwadrans później groźnej kontuzji doznał kapitan gospodarzy Górski i musiał przedwcześnie opuścić plac gry.

Po zmianie stron to przyjezdni osiągnęli optyczną przewagę i udokumentowali ją golem w 80. minucie. Krakowski musiał wyciągać futbolówkę z sieci po uderzeniu Kierata. Jak się okazało chwilę później, był to ostatni gol w tym spotkaniu, choć w końcowych fragmentach gry to ząbkowiczanie byli bliżsi strzelenia zwycięskiej bramki. Po strzale Piątkowskiego futbolówka trafiła w poprzeczkę, a w 90. minucie gry piłkę meczową miał Grzywiński, ale z biskiej odległości uderzył obok słupka.

Orzeł po dwóch kolejkach ma dwa punkty i zajmuje 12 miejsce. Za tydzień biało-niebiescy udadzą się na ciężki teren do Marcinkowic - Sokół po dwóch kolejkach jest liderem tabeli z kompletem oczek po wygranych nad beniaminkami z Bystrzycy Górnej i Pieszyc

Klasa okręgowa: Złe miłego początki

- Jeśli tylko poprawimy skuteczność to jestem pewny, że zwycięstwa przyjdą - mówił po czwartkowym falstarcie Grzegorz Czachor, trener Zamku Kamieniec Ząbkowicki. Jego podopieczni przegrali wówcza w Lubawce z miejscowym Orłem 1:2 (0:0), choć już do przerwy powinni prowadzić różnicą kilku goli. Mimo, że na poprawę celowników piłkarze Zamku mieli niewiele czasu, to zdołali je jednak ustawić tak jak należy i po dwóch golach Sopucha, a także Gerlacha (nieobecny w czwartek) rozprawili się na własnym boisku z Karoliną Jaworzyna Śląska.

Jako pierwsi prowadzenie objęli jednak goście. Błąd Ścigaja przy wyprowadzeniu piłki skutkował trafieniem Italo. Miejscowi jednak jeszcze przed przerwą zdołali odrobić straty i to z nawiązką. W 14. minucie do remisu doprowadził Gerlach po dograniu Brzózki, a tuż przed przerwą prowadzenie Zamkowi dał Sopuch, umieszczając w siatce odbitą przez bramkarza futbolówkę po uderzeniu Gerlacha.

W 58. minucie na listę strzelców znów wpisał się Sopuch, a wynik batalii na kwadrans przed końcem po indywidualnej akcji ustalił Gerlach. Goście w końcówce meczu mogli zmniejszyć straty, ale dogranie Italo do kolegi z drużyny okazało się za mocne i ostatecznie piłka nie wpadła do bramki Sadowskiego. Zamek po wygranej 4:1 (2:1) wskoczył w tabeli na siódme miejsce. 

- Zagraliśmy podobny mecz do tego w Lubawce z jedną, ale zasadniczą różnicą, byliśmy skuteczni. Dużo dała nam obecność Gerlacha, dobry mecz zagrał też Sopuch. Wciąż jeszcze nie mam do dyspozycji optymalnego zestawienia, znów brakowało nam podstawowych obrońców w osobach Bieruta i Kolasy, ale poradziliśmy sobie bez nich i po nieudanym początku mam nadzieję, że wkraczamy na zwycięską ścieżkę - podsumował trener Grzegorz Czachor. Za tydzień ekipę z Kamieńca Ząbkowickiego czeka wyjazd do Nowic.

Klasa okręgowa: Rozbite Skałki

Po ubiegłorocznym kiepskim sezonie w tym Skałki znów miały powalczyć o coś więcej aniżeli spokojne utrzymanie. Mówiło się o miejscu w górnej części tabeli, niektórzy nawet ambitnie celowali w miejsca w ścisłej czołówce. Niewykluczone, że tak będzie, wszak minęły dopiero dwie kolejki, ale powiedzieć, że Skałki notują falstart to jak nie powiedzieć nic. Dwa mecze, zero punktów i jedenaście bramek straconych - nie tak wyobrażali sobie powrót do gry o ligowe punkty podopieczni trenera Tomasza Piątkowskiego.

Stolczanie do Kudowy-Zdroju pojechali bez kilku podstawowych graczy. Między słupkami pod nieobecność Kota pojawił się Piotrowski, a w składzie Skałek brakowało tez m.in. GalikaIwanickiegoSatanowskiego, Idziego czy Kupca. Trener miał do dyspozycji zaledwie jednego zawodnika rezerwowego, ale słaba frekwencja nie usprawiedliwia wysokiej porażki Skałek, tym bardziej, że Włókniarz także dysponował w niedzielę dwunastoosobową kadrą.

Gospodarze prowadzili od 14. minuty po trafieniu Tomczaka. Pomocnik Włókniarza uderzył z okolic linii pola karnego i wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Do szatni kudowianie schodzili z dwubramkową zaliczką. Tuż przed przerwą Piotrowskiego pokonał jeden z braci Myrdaczy.

W drugich 45 minutach Skałki przejęły inicjatywę i w 55. minucie zdobyły gola kontaktowego. Jego autorem był Stanny, który sfinalizował akcję Farona. Od tego momentu goście poszli za ciosem i stworzyli sobie kilka okazji do wyrównania. Dwukrotnie Włókniarz przed stratą bramki ratowała poprzeczka. W końcówce, kiedy stolczanie rzucili już wszystko na jedną kartę i większą ilością zawodników ruszyli do ataku, nadziali się na dwie kontry. Obie sfinalizował Luis Sena i ustalił wynik rywalizacji na 4:1 (2:0).

- Trudno próbować odbić się od dna jadąc na mecz w 12 osób. Po pierwszym meczu wypadł nam że składu Galik (złamana ręka) i Satanowski (uraz stopy). Ci, którzy grali dali z siebie tyle na ile było ich stać, choć trzeba otwarcie powiedzieć, że niektórych ta liga przerasta. Wynik spotkania nie oddaje tego jak ten mecz przebiegał. Zabrakło nam niewiele, aby wywieźć z Kudowy-Zdroju przynajmnej punkt. Trzykrotnie nasze strzały lądowały na poprzeczce bramki gospodarzy, a gole na 3:1 i 4:1 gospodarze zdobyli po kontrach w ostatnich minutach - powiedział po meczu szkoleniowiec Skałek. Teraz stolczan czeka pojedynek z Nysą Kłodzko. - Przed nami ciężki sprawdzian, ale najpierw rozmowy z zawodnikami nieobecnymi w Kudowie-Zdroju i treningi, by jak najlepiej przygotować się do kolejnego pojedynku - dodał Piątkowski.

Klasa okręgowa: Sinusoida Sparty

Po czwartkowej wygranej 7:2 (4:1) ze Skałkami Stolec piłkarze Grzegorza Bartkiewicza otwierali tabelę klasy okręgowej. Po dwóch kolejkach znajdują się jednak w jej środkowej części. To efekt porażki, której ziębiczanie doznali w sobotę przeciwko Granitowi Roztoka. Sparta przegrała 2:7 (1:2), choć przez większą część meczu grała w przewadze jednego zawodnika.

Gospodarze z Roztoki spotkanie rozpoczęli z wysokiego „C”, bowiem już w trzeciej minucie objęli prowadzenie. Z biegiem czasu do głosu zaczęli dochodzić ziębiczanie, ale i miejscowi nie pozostawali dłużni i regularnie odwiedzali pole karne Łosia w poszukiwaniu drugiego gola. Kluczowa akcja dla losów meczu rozegrała się w 35. minucie, kiedy to ręką zmierzającą do bramki futbolówkę wybił gracze Granitu i nie dość, że ujrzał czerwoną kartkę, to w dodatku sprokurował rzut karny. Z jedenastu metrów nie pomylił się Trepka i wydawało się, że grający w przewadze ziębiczanie pójdą za ciosem. Nic jednak z tych rzeczy. Jeszcze przed przerwą roztoczanie wyszli na prowadzenie, a chwilę po zmianie stron dorzucili trzeciego gola.

Gra gości w przewadze nie przynosiła żadnego efektu. Nie będzie też nadużyciem stwierdzenie, że gracze z Ziębic paradoksalnie lepiej prezentowali się w momencie, gdy w zepole rywali na boisku przebywało jedenastu zawodników. W 60. minucie grający już blisko 30 minut w osłabieniu, ale bardzo zmotywowany zespół Granitu zdobył gola numer cztery, a w ciągu kolejnego kwadransu roztoczanie jeszcze trzykrotnie zmuszali Łosia do kapitulacji. Rozmiary porażki ziębiczan zmniejszył Trepka w końcówce pojedynku i ustalił wynik batalii na 7:2 dla miejscowych.

Po wysokiej wygranej na inaugurację, Sparta otrzymała zimny prysznic. Na co będzie stać w tym sezonie ekipę Grzegorza Bartkiewicza? Więcej wniosków będzie można wyciągnąć po kilku kolejnych rywalizacjach. Teraz Sparta po dwóch wyjazdowych bataliach zagra w końcu u siebie. Rywalem Włókniarz Kudowa-Zdrój.

A-klasa, gr II: Szalony pościg Unii. Przegrywali 0:4 i zdołali wyrwać punkt

Amatorska piłka widziała wiele rzeczy, jednak taki powrót, jaki w miniony weekend zanotowali piłkarze Unii Złoty Stok przeciwko Zamkowi Gorzanów zdarza się rzadko. Gdy w 55. minucie Dymek trafiał do siatki złotostoczan po raz czwarty wydawało się, że gospodarzy czeka ciężki łomot. W ostatnich dwóch kwadransach podopieczni Waldemara Tomaszewicza wzięli się do odrabiania strat i potrzebowali niewiele ponad 20 minut żeby zniwelować czterobramkową różnicę.

Unia mecz rozpoczęła ze sporym animuszem, ale to pierwsza wizyta gości pod bramką złotostoczan zakończyła się bramką. Kowala pokonał Matusik. Ten sam zawodnik jeszcze przed przerwą po raz drugi wpisał się na listę strzelców popisując się ładnym uderzeniem pod poprzeczkę. Do przerwy przyjezdni prowadzili więc 2:0, ale kibice Unii obserwując boiskowe wydarzenia wierzyli, że ich zespół stać na odrobienie strat. Z takim samym założeniem piłkarze prowadzeni przez Waldemara Tomaszewicza wyszli na drugie 45 minut. Zanim jednak zaczęli straty odrabiać musieli w odstępie chwili dwukrotnie wyciągnąć piłkę z siatki. Najpierw Matusik wykorzystał bardzo ładne prostopadłe podanie i skompletował hat-tricka, a chwilę później strzał Dymka zza pola karnego znalazł drogę do siatki unitów. 

Wówczas nikt o zdrowych zmysłach nie sądził, że w tym meczu Unia może jeszcze zdobyć jakiekolwiek punkty. Piłka po raz kolejny pokazała jednak jak bardzo jest nieprzewidywalna. W około 65. minucie pojedynku sygnał do ataku dał Niziołek, popisując się kapitalnym strzałem w okienko, a chwilę później drugiego gola dorzucił Stwora i w poczynania gości wkradła się nerwowość, tym bardziej, że chwilę wcześniej zmarnowali doskonałą sytuację na strzelenie piątego gola. Unia poszła za ciosem i na siedem minut przed końcem regulaminowego czasu gry dorzuciła bramkę numer trzy, której autorem był Rychter. Zaraz po tym golu z boiska za drugą żółtą kartkę wyleciał Kuta, ale to nie przeszkodziło będącym na fali graczom Tomaszewicza na doprowadzenie do remisu. W doliczonym czasie pojedynku golkipera z Gorzanowa po raz drugi pokonał Stwora, najprzytomniej zachowując się w polu karnym rywali po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.

- Zrobiliśmy coś, co w około 60 minucie gry wydawało się niemożliwe, dlatego chylę czoła przed moją drużyną za determinację i grę do końca. Przeciwnik do łatwych nie należał i grał przyzwoitą piłkę. Zdobyty punkt w tym meczu i w takich okolicznościach bardzo mocno doceniam - powiedział po końcowym gwizdku Tomaszewicz. Teraz jego zespół czeka wyjazd do Polanicy-Zdroju.

A-klasa, gr II: Polonia bez zwycięstwa

Na pewno nie tak wyobrażali sobie start rozgrywek gracze ząbkowickiej Polonii. Podopieczni Krzysztofa Cupiała po przegranej na inaugurację teraz tylko zremisowali w Łagiewnikach z miejscowymi Zielonymi.

Kibice przez 90 minut bramek nie ujrzeli, choć szczególnie w pierwszej połowie to ząbkowiczanie mieli lepsze okazje i powinni schodzić do szatni przy korzystnym wyniku. Najlepsze okazje zmarnowali jednak Damian Madej i Mikulski. Swoją szansę miał też Poręba. Po zmianie stron spotkanie się wyrównało i do głosu zaczęli dochodzić piłkarze Zielonych, którzy choć kilkukrotnie znajdowali się w dobrych sytuacjach, to tylko raz potrafili sfinalizować akcję celnym strzałem. Na posterunku był jednak Gurbała. Pod drugą bramką godna odnotowania była sytuacja Madeja, który jednak z bliskiej odległości nie potrafił ulokować piłki w siatce oraz strzały Lisieckiego - futbolówka po jednym z nich zatrzymała się na rękawicach bramkarza miejcowych, a po drugim na słupku. 

- Zawsze ciężko gra się na boisku w Łagiewnikach. Tego dnia do sukcesu doprowadzić mogły nas waleczność i konsekwencja w grze, pomimo złego stanu murawy. W ciągu 90 minut byliśmy zespołem lepszym, kreującym sobie więcej sytuacji podbramkowych, jednak zawiodła skuteczność. Cieszy czyste konto Daniela, jednak z przodu, mając kilka naprawdę świetnych okazji powinniśmy coś strzelić - podsumował Krzysztof Cupiał. Teraz jego zespół czeka starcie z Deltą Słupice, która w tym sezonie także jeszcze nie zamakowała wygranej.

A-klasa, gr III: Ślęża tłem dla Cukrownika

Bez zmienników udali się do Pszenna piłkarze Ślęży Ciepłowody. W efekcie szybko opadli z sił, a brak możliwości dokonania roszad w składzie na pewno nie ułatwiał ciepłowodzianom nawiązania równej walki z rywalem, który w poprzednim sezonie plasował się w czubie tabeli.

Do przerwy Ślęża przegrywała 0:2 po trafieniach Rosiaka i Mozola kolejno w 25. i 29 minucie pojedynku. Po zmianie stron gospodarze dorzucili jeszcze dwa gole i kontrolowali przebieg rywalizacji. Ślężan stać było tylko na honorowe trafienie, które na około kwadrans przed końcem gry zanotował Cieślik.

Za tydzień ciepłowodzianie zagrają u siebie z Boxmetem Piskorzów, który w tym sezonie jeszcze nie przegrał.

A-klasa, gr III: Zamek II nadal bez punktów

Trudny początek ma beniaminek z Kamieńca Ząbkowickiego. Druga drużyna Zamku, która w tym roku po raz pierwszy w historii gra na boiskach A-klasy w dwóch meczach doznała dwóch porażek - najpierw u siebie przeciwko złotostockiej Unii, a w weekend z Pogonią Duszniki-Zdrój

Do przerwy w uzdrowiskowej miejscowości kibice goli nie oglądali. Pierwszy padł dopiero w 62. minucie. Futbolówkę do własnej bramki skierował Ciborowski. Duszniczanie poszli za ciosem i od 70 do 83. minuty jeszcze trzykrotnie trafiali do bramki Malca. Na 2:0 podwyższył Matecki, a dwa kolejne trafienia były autorstwa Staniszewskiego. Zamek odpowiedział honorowym golem w 88. minucie pojedynku. Na listę strzelców wpisał się Marchewka.

Za tydzień Zamek II zagra u siebie z ATS Wojbórz.

ms. / em24.pl

16

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

  • Unia wygrywa, Orzeł remisuje. Zamek lepszy od Karoliny, Sparta i Skałki z wysokimi porażkami

    2019-08-19 15:53:32

    gość: ~Ryszard

    A tak się w Sparcie cieszyli. Chyba znowu będzie modlitwa o utrzymanie...

  • 2019-08-19 19:19:03

    gość: ~On

    @~Ryszard
    Tak się cieszyli jak każda drużyna po zwycięstwie .Nie wyolbrzymiaj Rysiek

  • 2019-08-19 19:21:46

    gość: ~paku

    Brawo Unia Bardo!!!

  • 2019-08-19 19:45:04

    gość: ~hehe

    wygrywając 7:2 w Stolcu na inaugurację sezonu to ciężko się nie cieszyć nie mając w świadomości jeszcze tego, że to ich jedno z nielicznych zwycięstw w sezonie i spadek - pewnie razem ze skałkami

  • 2019-08-19 20:29:14

    gość: ~fan

    skalki hahahahah chyba trzeba pseudogwiazdom wiecej pieniedzy dac zeby na mecze przychodzili

  • 2019-08-19 20:57:18

    gość: ~gość

    @~fan
    Pijesz do kogoś konkretnie?

  • 2019-08-19 22:34:20

    gość: ~fan

    @~gość
    do każdego kto gra tam za pare stówek hahahaha

  • 2019-08-20 07:19:05

    gość: ~obserwator

    @~fan
    a pisaliscie ze tylko w ciepłowodach graja za kase!!! a ty prosze

  • 2019-08-20 08:58:47

    gość: ~Kibic

    Dominik sprzeda zboże będzie kasa będzie granie. Póki co to Stolec jest w czarnej dup.e :)

  • 2019-08-20 09:25:22

    gość: ~wtajemniczony

    @~Kibic

    Chłopaki byli na weselu. Zobaczymy za kilka kolejek. Mogę się założyć, że Skałki będą w tym sezonie w pierwszej 8, nie ma co wyciągać pochopnych wniosków po dwóch kolejkach. A co do tego, że ktoś ma w Stolcu płacone, to masz trochę kiepskie informację, ale żyj dalej w tej nieświadomości i nakręcaj się, tyle ci zostało.

  • 2019-08-20 10:17:35

    gość: ~kibic

    @~wtajemniczony nie wszyscy byli na weselu ;-)

  • 2019-08-20 14:33:27

    gość: ~KIBIC

    a dlaczego nie było buca Idziego ? :)

  • 2019-08-20 15:57:04

    gość: ~Eder

    W Kamieńcu tez wciskaja wychowankom ciemmote, ze przyjezdni grają za darmo :D

  • 2019-08-21 09:59:14

    gość: ~kkkk

    w bardzie i zabkowicach nie wciskaja ciemnoty i placa dobre pieniadze ale grajki wciskaja ciemnote ze beda sie starac a tak sie staraja ze rok temu orzel spadl a bardo ledwo sie utrzymalo

  • 2019-08-21 10:42:36

    gość: ~KIBIC

    prawda jest taka ze to płacenie w nizszych ligach niszczy zdrową rywalizację, zarzady na wsiach i miasteczkach chcą aby sie w ich miejscowosciach coś działo (działaja społecznie) to jeden z drugim fisiują i czestują kasą pseudo grajków którzy powinni grać dla zdrowia i rozrywki. potem gdy nastepuję "ucieczka" sponsora zespół w którym grali najemnicy ma ogromne kłopoty bo brakuje zawodników, a ci którzy grali wczesniej za darmo przewaznie to mieszkancy miejscowosci, nie chca wracać bo czuja sie oszukani.... przykład Ciepłowody, kolejne będzie Bardo i Stolec.....kwestaia czasu

  • 2019-08-21 12:59:18

    gość: ~rr

    ostatnio dodany post

    @~KIBIC

    niestety pieniadz rzadzi pilka teraz i taka jest prawda nawet w b-klasach niektorzy dostaja po 50 zl za mecz zeby tylko grali maskara jakas kiedys to czlowiek gral w pilke dla przyjemnosci i sie doczekac nie mogl a teraz trzeba sie prosic i zchecac pieniezmi

REKLAMA