Express-Miejski.pl

Piłkarska Wielka Sobota: Czerwono w Bardzie, Orzeł na farcie [VIDEO]

Unia Bardo 2:0 (1:0) Polonia Trzebnica

Unia Bardo 2:0 (1:0) Polonia Trzebnica fot.: Karol Fester

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

Wielka Sobota okazała się szczęśliwą dla czterech zespołów z powiatu ząbkowickiego występujących na boiskach czwartej ligi i klasy okręgowej.

Solidarnie swoje mecze wygrały zespoły Unii Bardo, Orła Ząbkowice Śląskie, Zamka Kamieniec Ząbkowicki oraz Skałek Stolec. Wszystkie ekipy też plasują się w górnych połówkach tabel swoich lig. Rozgrywki niższych klas rozgrywkowych ruszą w najbliższy weekend.

IV liga: Rehabilitacja bardzian

Po zeszłotygodniowej porażce w Goszczu bardzka Unia do meczu z Polonią Trzebnica przystępowała żądna punktów. Podopieczni Tomasza Zielińskiego wygrali 2:0 (1:0) i udanie zainaugurowali rundę wiosenną przed własną publicznością.

Mecz dla Unii rozpoczął się nie najlepiej. W około 20. minucie gry za dyskusje z arbitrem z boiska wyrzucony został Mirosław Włodarczyk i gospodarze zmuszeni byli grać w osłabieniu. Po chwili jednak siły się wyrównały. Przed polem karnym trzebniczan faulowany był wychodzący na czystą pozycję Kamil Olejarnik i arbiter po raz drugi w meczu sięgnął po czerwony kartonik. Tym razem pokazał go graczowi gości - Piotrowi Czarneckiemu.

Gdy wydawało się, że do przerwy kibice goli nie ujrzą, w 44. minucie ręką we własnym polu karnym zagrał defensor Polonii i arbiter wskazał na rzut karny. Do piłki podszedł Krzysztof Czachor i choć bramkarz trzebniczan wyczuł jego intencję, to ostatecznie nie zdołał obronić uderzenia. Unici do szatni schodzili więc z jednobramkową zaliczką.

Po zmianie stron okazji do zdobycia gola było jak na lekarstwo. Jedną z nich na gola zdołali zamienić bardzianie. W sytuacji sam na sam z bramkarzem Polonii znalazł się Daniel Chęciński i swojej okazji nie zmarnował, ustalając wynik meczu. Unia po siedemnastu kolejkach z 27 punktami zajmuje szóste miejsce, Polonia z sześcioma mniej jest dwunasta. W najbliższy weekend bardzianie zagrają z drugą drużyną Śląska Wrocław, który zajmuje trzecie miejsce.

IV liga: Orzeł wygrał przegrany mecz

Gdy w 89. minucie Alex Fatyanov trafiał z najbliższej odległości do siatki Seweryna Derbisza i wyprowadzał Nysę Kłodzko na prowadzenie, wydawało się, że Orzeł rundę wiosenną zacznie od falstartu. Biało-niebiescy w dwóch pierwszych kolejkach rundy rewanżowej pauzowali ze względu na zły stan boisk kolejno w Wałbrzychu i Ząbkowicach Śląskich. W Kłodzku zagrali więc po raz pierwszy od kilku miesięcy o ligowe punkty i mieli mnóstwo szczęścia. Szalę zwycięstwa na swoją korzyść przechylili w doliczonym czasie gry.

Od 10. minuty Orzeł przegrywał. Po jednej z kontr i błędach obrońców piłka trafiła pod nogi Jacka Cebulskiego, a ten popisał się świetnym uderzeniem z okolic 16. metra i wyprowadził kłodzczan na prowadzenie. Radość pomocnika Nysy była tym większa, że jeszcze w poprzednim sezonie bronił on biało-niebieskich barw. Po chwili Nysa mogła, a nawet powinna prowadzić różnicą co najmniej dwóch goli. Raz w doskonałej sytuacji nie trafił Adam Bońkowski, raz świetnie interweniował Derbisz, a raz odrobiny szczęścia brakło Cebulskiemu.

Orzeł, choć miał przewagę w posiadaniu piłki, to pod bramką Nysy największe zagrożenie stwarzał po stałych fragmentach gry. Po jednym z nich bliski zdobycia gola był Dawid Kuriata, ale jego strzał obronił bramkarz miejscowych.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Orzeł dłużej utrzymywał się przy piłce, Nysa skupiała się głównie na konratakach. Podopieczni Tomasza Masłowskiego mimo optycznej przewagi do 75 minuty mieli zaledwie dwie bramkowe sytuacje. O gola mógł pokusić się Kuriata, jednak raz fatalnie spudłował, a w drugim przypadku jego świetne uderzenie z powietrza jeszcze lepiej na rzut rożny sparował Rosiak. Prawdziwe emocje rozpoczęły się dopiero w ostatnim kwadransie. Najpierw po akcji prawą stroną do wyrównania doprowadził rezerwowy Tomasz Piątkowski, a następnie obie ekipy poszły na wymianę ciosów w poszukiwaniu zwycięskiego trafienia. Wydawało się, że cel osiągnęli miejscowi, kiedy składną akcję kłodzczan wykończył Fatyanov i w 89. minucie ponownie dał Nysie prowadzenie. Odpowiedź Orła była jednak szybka i zabójcza. Minutę później po stałym fragmencie gry i zgraniu piłki głową przez Górskiego do siatki gospodarzy z bliska trafił Konrad Maciak i ponownie był remis, a w drugiej minucie doliczonego czasu gry w polu karnym padł Piątkowski. Arbiter wskazał na wapno, a z jedenastu metrów nie pomylił się Górski i zapewnił Orłowi trzy punkty, ustalając wynik rywalizacji na 3:2 (0:1).

Biało-niebiescy zajmują w tabeli piąte miejsce, Nysa spadła na jedenastą lokatę. Obie drużyny dzielą w klasyfikacji ledwie cztery oczka. Ząbkowiczanie mają jednak rozegrany jeden mecz mniej. W następnej kolejce biało-niebiescy zagrają na własny boisku z Polonią Trzebnica.

- Pokazaliśmy charakter i że gramy do końca. Mieliśmy dziś sporo szczęścia, ale w piłce ono też jest potrzebne i jak mówi piłkarskie porzekadło, sprzyja lepszym - podsumował krótko boiskowe wydarzenia trener Tomasz Masłowski.

MKS Nysa Kłodzko 2:3 (1:0) Orzeł Ząbkowice Śląskie (TV KŁODZKA, autor: Andrzej Wahaczyk):

Klasa okręgowa: Udany debiut Siewruka. Skałki zgasiły Iskrę

Zimą doszło w Skałkach do zmiany trenera. Z przyczyn osobistych zrezygnował z tej funkcji Tomasz Starczynowski, a w jego miejsce zatrudniono Wojciecha Siewruka. Debiut nowego szkoleniowca na ławce trenerskiej Skałek wypadł obiecująco - stolczanie pokonali 4:2 (2:1) trzynastą Iskrę Jaszkowa Dolna i z 29 punktami zajmują wysoką, piątą pozycję.

Gospodarze do przerwy prowadzili 2:1 po dwóch trafieniach Piotra Kupca kolejno w 21. i 28. minucie gry. W międzyczasie gola dla Iskry zdobył Marcin Wiśniewski, niefortunnie pakując futbolówkę do własnej bramki. Po zmianie stron Skałki szybko podwyższyły rezultat gry, a gola na 3:1 zdobył wracający do Skałek po półrocznym wypożyczeniu Bartosz Zalot. W 71. minucie debiutanckiego gola dla gospodarzy zdobył jeszcze Paweł Dudzic (ostatnio Sparta Paczków) i wówczas jasnym stało się, że Skałki odniosą pewne zwycięstwo. Rozmiary porażki Iskry zmniejszył około dziesięć minut przed końcem rywalizacji Adam Gwiżdż.

Express-Miejski.pl: Okazały debiut. 3 pkt i pewne zwycięstwo. Lepszego startu trener nie mógł sobie chyba wymarzyć?

Wojciech Siewruk: Dokładnie tak. Naszym celem było odniesienie pewnego zwycięstwa i udany start. Zadanie zostało zrealizowane w stu procentach, z czego bardzo się cieszę. Cały zespół zostawił serce na boisku i każdemu z osobna za to dziękuję.

Express-Miejski.pl: W barwach Skałek można było ujrzeć dwie nowe twarze. Od rundy wiosennej zespół ze Stolca wzmocnili Marek Galik i Paweł Dudzic. Jak zaprezentowali się nowi zawodnicy?

Wojciech Siewruk: Obaj pokazali się z bardzo dobre strony. Paweł swój debiut okrasił golem, a Marek wniósł sporo jakości do naszego zespołu. Dodatkowo zwiększyła się też rywalizacja, a to także mnie cieszy.

W najbliższy weekend Skałki zagrają w Stroniu Śląskim z wyżej notowanym Kryształem. Wiosną stolczanie pokonali Kryształ 2:1, lecz goście przez znaczną część spotkania grali w osłabieniu. - Do Stronia Śląskiego jedziemy po trzy punkty. Mamy silny zespół i w każdym meczu gramy o zwycięstwo - ambitnie deklaruje trener Skałek.

Klasa okręgowa: Zamek lepszy od Zdroju

Od wygranej przygodę z rundą wiosenną rozpoczęli również piłkarza Zamka Kamieniec Ząbkowicki. Podopieczni Arkadiusza Albrechta ograli na własnym boisku Zdrój Jedlinę-Zdrój 2:0 (0:0) i przeskoczyli swojego rywala w tabeli.

W składzie Zamka znalazło się kilka niespodzianek. Mecz na ławce rozpoczęli chociażby Kamil Sienkiewicz i Mateusz Chołuj, a od pierwszej minuty na boisku przebywało trzech młodzieżowców, w tym Damian Miśkiewicz sprowadzony z Unii Złoty Stok. - Przy ustalaniu składu priorytetem było danie szansy gry od początku tym, którzy odbyli najwięcej jednostek treningowych. Z ligi nie spadniemy, na awans nie mamy szans, więc podjąłem decyzję, aby w pewien sposób nagrodzić tych, którzy w miarę regularnie pojawiali się na zajęciach - tłumaczył Arkadiusz Albrecht.

Po kilku latach do Kamieńca Ząbkowickiego powrócił też Piotr Satanowski, który po przygodzie w Skałkach Stolec i Iskrze Jaszkowa Dolna ponownie będzie grał przy Złotostockiej. Satanowski na boisku spędził 90. minut, lecz nie zdołał wpisać się na listę strzelców. To uczynili Kamil Sienkiewicz i Arkadiusz Majewski. Ten pierwszy w 55. minucie wykorzystał dobre dogranie Chołuja ze stałego fragmentu gry i trafił do siatki, a Majewski ustalił wynik rywalizacji już w doliczonym czasie spotkania, wykańczając indywidualną akcję.

- Nie był to mecz ładny dla oka. Zły stan murawy i padający deszcz uniemożliwiały konstruowanie składnych akcji, a w poczynaniach obu zespołów było mnóstwo przypadku. W niektórych momentach miałem wrażenie, że to bardziej mecz futbolu amerykańskiego niż piłki nożnej. Cieszy jednak, że zawodnicy pokazali charakter i po typowym meczu walki w trudnych warunkach zdołali odnieść zwycięstwo - podsumował trener Zamku.

W następnej kolejce podopieczni Albrechta udadzą się do Żarowa, gdzie zagrają z wyżej notowanymi Zjednoczonymi. Po tej kolejce Zamek jest w tabeli ósmy i zamyka górną część stawki.

ms. / em24.pl

6

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA