Ks. Krzysztof Faron na co dzień służy w parafii pw. św. Jadwigi w Ząbkowicach Śląskich. Uczy też w szkołach w gminie Stoszowice, a w wolnych chwilach oddaje się nietypowej jak dla księdza pasji fot.: mat. prasowe
Do Ząbkowic Śląskich przybył blisko pół roku temu z Walimia. Przywiózł ze sobą pasję i wiarę, że dzięki swojemu zamiłowaniu może dotrzeć tam, gdzie Boga nie ma.
Mowa o księdzu Krzysztofie Faronie - wikarym, który od kilku miesięcy posługuje w parafii św. Jadwigi w Ząbkowicach Śląskich. Oprócz obowiązków stricte kapłańskich uczy także w szkole w Grodziszczu i Stoszowicach. Niemalże każdego dnia znajduje też czas na pielęgnowanie swojej pasji, jaką jest trójbój siłowy. Na swoim koncie ma już medale podczas najbardziej prestiżowych imprez w kraju - Pucharu Polski i Mistrzostw Polski. Do niego należy także rekord Polski w „martwym ciągu” w kategorii do 74 kg.
Swoje powołanie od Boga poczuł bardzo szybko, bo już w piątej klasie szkoły podstawowej. Wtedy nie myślał jeszcze o sportach siłowych. Tę pasję odkrył dopiero kilka lat później, kiedy utwierdzał się w przekonaniu, że zostanie księdzem. - To tak jak pragnienie bycia lekarzem czy aktorem. To się czuje. Po raz pierwszy to uczucie zaczęło towarzyszyć mi w wieku dwunastu lat, a przez kolejne kilka sprawdzałem, czy się do tego nadaję i czy rzeczywiście podążam odpowiednią ścieżką - mówi o swoich początkach ks. Krzysztof Faron.
Chęć zostania księdzem i jednoczesne zamiłowanie do sportów siłowych wymagało sporej dyscypliny szczególnie w seminarium. - To był okres, kiedy miałem swoje zwątpienia. Z zostania księdzem rezygnować nie chciałem - te kilka lat od momentu otrzymania powołania aż do ukończenia szkoły średniej utwierdziły mnie w przekonaniu, że podążam właściwą drogą. Jeżeli miałem z czegoś rezygnować to ze sportu. Irytował brak czasu na treningi, brak możliwości regularnych posiłków, brak ułożonej diety, która w życiu każdego sportowca jest bardzo ważna - opowiada. Nie poddał się. Po ukończeniu sześcioletniego seminarium oprócz obowiązków duszpasterskich potrafił tak wygospodarować czas, aby regularnie ćwiczyć. - Bywały dni, że czas na siłownię znajdowałem dopiero w godzinach wieczornych. Kilkukrotnie treningi zaczynałem, gdy na zegarze wskazówki zbliżały się do godz. 22. Jeżeli jednak robisz coś z pasją to możesz pokonać całodniowe zmęczenie i przed snem znaleźć czas na trening - tłumaczy. Po osiągnięciu zadowalającej formy ksiądz Faron zaczął regularnie startować w zawodach. Od trzech lat ma trenera. Sam również ukończył kursy m.in. trenera personalnego czy z zakresu dietetyki. Teraz zdobytą wiedzą chętnie dzieli się z innymi.
Ksiądz Krzysztof odkąd przybył do Ząbkowic Śląskich trenuje w siłowni przy ul. Kamienieckiej. Pomieszczenie udostępnił mu burmistrz Marcin Orzeszek. Sprzęt przywiózł ze sobą. W zagospodarowaniu miejsca do treningów pomogli przyjaciele oraz ministranci. Trenuje kilka razy w tygodniu. Czasem sam, czasem z kilkoma innymi miłośnikami, którym rozpisuje nawet treningi i przygotowuje diety. Do siłowni wraz z nim uczęszcza m.in. pan Roman Pinkowski, który jest przekonany, że to dzięki ks. Krzysztofowi znalazł motywacje do ćwiczeń. - Ci, którzy przychodzą na siłownię mają w tym swój cel. Mam żonę i trójkę dzieci i wiem, że muszę znaleźć czas na trening. Jestem tu cztery razy w tygodniu i realizuje swój plan treningowy ułożony przez księdza - opowiada w przerwie między ćwiczeniami.
- Jeśli służy się ludziom, trzeba być autentycznym. W kościele służę ludziom poprzez przekazywanie Słowa Bożego, a w siłowni układam innym treningi czy diety i służę pomocą przede wszystkim w zakresie sportu. Od sportu też mogę zacząć rozmowę z drugim człowiekiem. A dopiero potem rozmawiać z nim o Panu Bogu, bo jak jest na odwrót, to wiele osób się zamyka - stwierdza wikary ząbkowickiej parafii.
W siłowni ksiądz Faron nie inicjuje tematów związanych z kościołem i Bogiem. Jak twierdzi, chce być jak misjonarz, który nie mówi o Bogu, ale żyje tak, aby inni chcieli o tego Boga zapytać. Wie, że każdy człowiek musi mieć swój moment. Nie oczekuje cudów, że po paru spotkaniach na siłowni ludzie nagle zaczną chodzić do kościoła. Powoli rozbudza w nich wiarę. - Robię to co lubię. Sport nauczył mnie bardzo wiele - cierpliwości i wytrwałości. Walki ze swoimi lękami i słabościami. A jeżeli przez swoją pasję uda mi się dotrzeć do innych i spotkać ich z Bogiem to będzie to dla mnie fajna nagroda - kończy ks. Krzysztof.
Krzysztof Faron - Dzień z życia Księdza Trójboisty:
ms. / em24.pl
Przez sport do Boga [VIDEO]
2018-03-30 13:49:10
gość: ~takitam
"Do Ząbkowic Śląskich przybył blisko pół roku temu z Walimia. Przywiózł ze sobą pasję i wiarę, że dzięki swojemu zamiłowaniu może dotrzeć tam, gdzie Boga nie ma. "
.... a gdzież to boga nie ma miły księżulu ?
Czy aby nie trąbicie z ambon, że BÓG JEST WSZĘDZIE ?
"Oprócz obowiązków stricte kapłańskich uczy także w szkole w Grodziszczu i Stoszowicach."
Nie wiem czego uczy, ale jeśli tzw. religii, to nie uczy, tylko mówi o gusłach.
Nauka, to coś innego niż wiara.
"Ksiądz Krzysztof odkąd przybył do Ząbkowic Śląskich trenuje w siłowni przy ul. Kamienieckiej. Pomieszczenie udostępnił mu burmistrz Marcin Orzeszek."
No patrzcie państwo jaki ten burmistrz wspaniałomyślny .... UDOSTĘPNIŁ, czyli oddał za darmo coś za co inni (nie księża) już muszą płacić.
No OK, miałoby to sens gdyby ten ksiądz robił coś nadzwyczajnego, nie wiem, leczył przez dotyk, wskrzeszał zmarłych, rozdawał pieniądze potrzebującym, opiekował się nieuleczalnie chorymi, załatwiał ciekawą i dobrze płatną pracę, pomagał dzieciom w nauce ?
Nic z tych rzeczy.
On po prostu sobie ćwiczy, bo jak sam twierdzi, cyt:"- Robię to co lubię."
Miliony ludzi na całym świecie robi to co lubi, ale zdecydowana większość z nich płaci za swoje przyjemności.
Czy ów ksiądz, kiedykolwiek miał okazję zapoznać się z terminem HEDONIZM ?
Pytam, bo jak nic do niego pasuje.
Poza tym, panie burmistrzu, ja też mam pasję, czyli lubię się nawalić od czasu do czasu w miłym towarzystwie (takie hobby).
Czy mogę liczyć na udostępnienie pomieszczenia ?
Obiecuję, że zgłaszająca się młodzież, może liczyć na "szkolenie" w zakresie kulturalnego spożywania alkoholu, ale musi przynieść ze sobą "pomoce naukowe", bo nie wiem czy starczy dla wszystkich.
Dodam, że znowu zacytuję księdza:
"jeżeli przez swoją pasję uda mi się dotrzeć do innych i spotkać ich z Bogiem to będzie to dla mnie fajna nagroda"
Przy czym zapewniam, iż w/w pasja czasami mocno "przybliża do boga", że o apokaliptycznych wizjach nie wspomnę.
2018-03-30 15:18:34
gość: ~Leniuszek
ostatnio dodany post
Proszę o hamak od burmistrza , bo " moje hobbi , jak się nic nie robbi ".
REKLAMA
REKLAMA