Unia zbiła lidera, Orzeł pokonał MKP Wołów. Piast zatrzymany w Kamieńcu Ząbkowickim, Skałki ograły Zdrój. W czołówce A-klasy coraz większy ścisk. Sparta zagra o lidera.
Lider zatrzymany w Bardzie
Unia Bardo pokonała na własnym boisku 3:1 (2:0) lidera rozgrywek z Gaci. Dla przyjezdnych była to dopiero druga porażka w tym sezonie, zaś podopieczni Tomasza Zielińskiego po dwóch wygranych z rzędu na dobre zadomowili się w środkowej części tabeli.
Gospodarze do meczu przystąpili bez Tomasza Robaka - najskuteczniejszego strzelca zespołu. W obozie gości gwiazdą był Janusz Gancarczyk, który ma za sobą kilkadziesiąt występów na boiskach ekstraklasy. To on jako pierwszy dał gościom sygnał do ataku, dwukrotnie uderzając na bramkę Piotra Gembary. Oba strzały były jednak niecelne. Później gracze z Gaci celowniki mieli nastawione lepiej i choć uderzali celnie to ich próby nie robiły wrażenia na bramkarzu Piotrze Gembarze, który był jednym z bohaterów bardzian w tej rywalizacji. Kolejnymi zostali Paweł Świerzawski, Damian Okrojek i Kamil Olejarnik, którzy wpisywali się na listę strzelców. Świerzawski do siatki trafił już w 22. minucie, wykorzystując zamieszanie pod bramką Gąsiorowskiego, a przed przerwą wynik rywalizacji podwyższył Okrojek i na przerwę Unia schodziła z dwubramkową zaliczką.
Po zmianie stron przewagę osiagnęli goście, ale wciąż nie mogli znaleźć recepty na broniącego jak w transie Gembarę. Co więcej, stracili trzeciego gola. Błąd defensora Foto-Higieny wykorzystał Olejarnik i zdobył kolejną bramkę dla Unii. Wynik rywalizacji na kwadrans przed końcem meczu ustalił Iegor Tarnov, który pokonał Gembarę z rzutu karnego podyktowanego za faul Świerzawskiego.
Foto-Higiena mimo porażki utrzymała pozycję lidera, majac cztery oczka przewagi nad Sokołem Marcinkowice i Śląskiem II Wrocław. Unia jest ósma. W ostatniej kolejce rundy jesiennej bardzianie zagrają z Karoliną Jaworzyna Śląska. W przypadku wygranej mogą awansować nawet na piąte miejsce.
Przełamanie Orła z nerwówką w tle
Po trzech porażkach z rzędu przełamał się ząbkowicki Orzeł. Biało-niebiescy pokonali na własnym boisku MKP Wołów wynikiem 3:0 (1:0), choć do końca trzymali swoich kibiców w niepewności. Gospodarze drugiego i trzeciego gola zdobyli dopiero w końcowych fragmentach gry, a wcześniej zmarnowali mnóstwo klarowych okazji.
Gracze Tomasza Masłowskiego mecz rozpoczęli udanie. Szybko przejęli inicjatywę i udokumentowali ją bramką. W ósmej minucie z rzutu rożnego dośrodkował Maciej Rakoczy, futbolówka minęła wszystkich zawodników oraz bramkarza i wpadła do siatki przy dalszym słupku. Do przerwy ząbkowiczanie mogli, a nawet powinni prowadzić wyżej, raz blisko szczęścia był Dawid Kuriata, a stuprocentowych sytuacji nie wykorzystali Remigiusz Kowerko, który w sytuacji sam na sam z bramkarzem posłał futbolówkę nad bramką i Maciej Michalski, którego uderzenie intuicyjnie obronił golkiper z Wołowa. Kowerko tuż przed przerwą zdołał trafić do siatki po błyskawicznej kontrze ząbkowiczan, ale arbiter gola nie uznał, wskazując pozycję spaloną atakującego biało-niebieskich. Goście pod bramką Konrada Krakowskiego pojawiali się nieco rzadziej, ale też mieli swoje okazje. Bo złym wybiciu golkipera ząbkowiczan mogło być 1:1, lecz napastnik z Wołowa nie skorzystał z prezentu i w sytuacji sam na sam uderzył obok bramki.
W drugich 45. minutach kibice na emocje narzekać nie mogli. Orzeł, mimo korzystnego wyniku, poszedł z rywalem na wymianę ciosów i futbolówka znajdowała się raz pod jedną, raz pod drugą bramką. Klarowniejsze sytuacje do strzelenia drugiego gola mieli miejscowi, ale Kuriata będąc pięć metrów przed bramką i mając na linii bramkowej tylko obrońcę gości trafił wprost w niego, Kowerko uderzył z kilku metrów tuż nad bramką, a Seweryn Ślepecki nie wykorzystał rzutu karnego podyktowanego za faul na Rakoczym. Pod drugą bramką dwukrotnie świetnymi paradami popisywał się 17-letni Krakowski, w obu przypadkach parując na rzut rożny futbolówkę zmierzającą do bramki.
Orzeł zwycięstwo w meczu zapewnił sobie dopiero w ostatnich minutach gry. Najpierw bramkarza gości pokonał Ślepecki, który zrehabilitował się za niewykorzystany rzut karny, a trzecim trafieniem niezwykłej urody popisał się Szymon Radziszewski. Obrońca Orła uderzył z pierwszej piłki zza pola karnego, ściągając pajęczynę z okienka bramki MKP. Po tej wygranej ząbkowiczanie utrzymali w tabeli siódmą lokatę, wołowianie są na miejscu czternastym. W ostatniej kolejce rundy biało-niebiescy zagrają na wyjeździe z ostatnią Pogonią Oleśnica.
- Ważne zwycięstwo, które pozwoliło nam przełamać złą passę trzech meczów bez zdobyczy punktowej. Mecz powinniśmy rozstrzygnąć na swoją korzyść znacznie wcześniej. Stworzyliśmy sobie mnóstwo okazji, ale szwankowała skuteczność, przez co praktycznie do końca spotkania musieliśmy drżeć o wynik. Teraz czeka nas mecz w Oleśnicy, gdzie także jedziemy po zwycięstwo, by pozytywnym akcentem zakończyć rundę jesienną – powiedział Tomasz Masłowski, trener Orła.
Zamek zatrzymał lidera
Po dwóch porażkach z niżej notowanymi rywalami przełamał się kamieniecki Zamek. Podopieczni Arkadiusza Albrechta zdobyli punkt z liderem rozgrywek – Piastem Nowa Ruda.
Wynik rywalizacji został ustalony już po 45. minutach, a w zasadzie w ostatnich pięciu minutach tej odsłony gry. Najpierw do siatki noworudzian trafił Arkadiusz Majewski, a zaraz po nim, w ostatniej akcji pierwszej połowy do remisu doprowadził Artur Osicki skutecznie egzekwując rzut karny.
W drugich 45. minutach optyczną przewagę miał Piast, ale piłkarze Zamku nastawieni na defensywę umiejętnie odpierali ataki lidera. - Przez cały mecz byliśmy zespołem zdyscyplinowanym taktycznie i to był klucz do odniesienia korzystnego rezultatu, za jaki można uznać podział punktów z liderem - mówił po spotkaniu trener Arkadiusz Albrecht. W końcówce jego podopiecznym dopisało szczęście. W doliczonym czasie gry kilkukrotnie pod bramką Gawdonowicza było gorąco, ale defensorzy Zamku cało wyszli z opresji i nie dali sobie strzelić drugiej bramki.
- Ten mecz pokazał, że lepiej wychodzi nam rozbijanie ataków rywala i szukanie szansy w kontrach lub po stałych fragmentach, aniżeli prowadzenie gry. Chłopcy zostawili na boisku sporo zdrowia i pokazali charakter, którego czasami u nich brakuje - dodał Albrecht. Na koniec rundy jesiennej jego podopieczni zagrają w Tuszynie z miejscową Victorią. Jeśli Zamek wygra ma szansę awansować nawet na siódme miejsce. W przypadku remisu lub porażki Zamkovia rozgrywki rundy jesiennej zakończy na aktualnym, dziesiątym miejscu. Piast mimo porażki nadal jest liderem. Ma pięć oczek przewagi nad drugimi Zjednoczonymi Żarów, a w ostatniej kolejce zagra z przedostatnią Pogonią z Dusznik-Zdroju.
Skałki lepsze od Zdroju
Na zwycięską ścieżkę wrócił beniaminek ze Stolca, który po trzech meczach bez wygranej pokonał na własnym boisku aspirujący przed sezonem do walki o najwyższe cele Zdrój Jedlinę-Zdrój 2:1 (2:1). Dla piłkarzy Tomasza Starczynowskiego było to siódme ligowe zwycięstwo.
Wynik spotkania został ustalony już w pierwszej odsłonie rywalizacji. Najpierw w pierwszych dziesięciu minutach dwóch dobrych okazji nie wykorzystali jedlinianie, a później tego błędu nie popełnili gracze Skałek, którzy w odstępie siedmiu minut dwukrotnie pokonywali bramkarza przyjezdnych. Najpierw precyzyjnym uderzeniem zza pola karnego popisał się Piotr Kupiec i dał Skałkom prowadzenie, a po chwili drugiego gola dla stolczan zdobył Łukasz Idzi, wykorzystując dobre dogranie Łukasza Głowaka. Goście po stracie dwóch goli przejęli inicjatywę i szybko mogli zdobyć kontaktowego gola, ale dobrze dysponowany w bramce Skałek był Michał Piotrowski. Tuż przed przerwą golkiper Skałek musiał jednak sięgnąć do siatki. W polu karnym stolczan faulował Damian Kijak, a pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Bartosz Chabrowski.
Po zmianie stron kibice goli nie obejrzeli, choć okazji pod obiema bramkami nie brakowało. Skałki, korzystając z ofensywnego ustawienia Zdroju, powinny zdobyć przynajmniej jednego gola, ale były na bakier ze skutecznością i mogły za to słono zapłacić. W doliczonym czasie gry zakotłowało się pod bramką Piotrowskiego, ale ostatecznie defensorzy Skałek zdołali w porę zażegnać niebezpieczeństwo i trzy punkty pozostały w Stolcu. Warto dodać, że od 85. minuty spotkania Zdrój grał w osłabieniu, po tym jak za niesportowe zachowanie z boiska wyrzucony został Mateusz Trojak.
- Wiedzieliśmy, że czeka nas ciężki mecz i tak też było. Małe boisko, na którym grają Skałki daje im sporą przewagę z każdym zespołem. Gdybyśmy wykorzystali swoje okazje w pierwszych dziesięciu minutach byłoby po meczu, a tak zostaliśmy po chwili dwukrotnie skarceni i mimo optycznej przewagi wracamy do Zdroju bez punktów - powiedział po spotkaniu Łukasz Stachowski, kierownik zespołu przyjezdnych.
Ślęża przegrywa ze Spartą
Coraz ciekawiej robi się w A-klasie, gdzie punkty znów zgubił lider z Ciepłowód. Podopieczni Marka Stepnowskiego po ostatnich wysokich zwycięstwach przegrali tym razem na własnym boisku ze Spartą Ziębice 1:2, choć do przerwy prowadzili 1:0.
Do przerwy Ślęża miała optyczną przewagę, którą udokumentowała trafieniem Seweryna Raszpli z 15. minuty gry. Gracz Ślęży zdecydował się na strzał z około 30 metrów i zaskoczył Macieja Łosia. Po chwili Sparta mogła odpowiedzieć, ale w sytuacji sam na sam spudłował Paweł Mazur. Była to najlepsza okazja gości w pierwszych trzech kwadransach pojedynku.
Sporo kontrowersji wywołała też sytuacja z 34. minuty gry, kiedy piłkarze Sparty domagali się rzutu karnego za faul Michała Michalskiego - golkipera Ślęży na skraju pola karnego. Ostatecznie bramkarz gospodarzy otrzymał żółtą kartkę, a Sparta rzut wolny, którego nie zamieniła na gola.
Po przerwie inicjatywę przejęli ziębiczanie, a ich ataki przyniosły efekt w 65. minucie gry. W polu karnym faulowany był Dawid Gwóźdź, a rzut karny na bramkę zamienił Damian Kozłowski. Co więcej, od tego momentu Ślęża grała w dziesiątkę, bo z boiska za drugą żółtą kartkę wyleciał Michalski. Między słupkami bramki Ślęży kolejne kilka minut spędził obrońca Dawid Gołdyn, a ostatnie blisko dwadzieścia Maciej Zając - rezerwowy zawodnik z pola. Od momentu wyrównania obie ekipy rozpoczęły prawdziwą wymianę ciosów w poszukiwaniu zwycięskiego gola. Swoje okazji po stronie gospodarzy mieli Raszpla i Krzysztof Trepka, pod drugą bramką blisko szczęścia byli Jurkowski, Gwóźdź i Mazur, ale w żadnym z tych przypadków piłka nie znajdowała drogi do bramki. Gdy wydawało się, że obie ekipy podzielą się punktami, trójkowa akcja Ziółkowski - Mazur - Gwóźdź została zakończona celnym strzałem tego ostatniego, który po chwili utonął w objęciach kolegów z drużyny.
- Kilka tygodni temu mówiłem, że przed nami mecze, które pokażą nam, gdzie aktualnie się znajdujemy. Dwa z nich wygraliśmy, trzeci został przełożony na najbliższy weekend. Jeżeli odniesiemy zwycięstwo, zimę spędzimy na fotelu lidera. Wygrywając takie mecze jak ze Ślężą, jeszcze bardziej żałuje się zgubionych punktów z rywalami notowanymi w dolnej części tabeli - mówił Damian Kozłowski, pomocnik Sparty.
- Ciężko przegrywa się mecz, tracąc bramkę w ostatniej minucie doliczonego czasu gry. Uważam, że obie ekipy zagrały dobry mecz i stworzyły ciekawe oraz wyrównane widowisko. Pierwsza połowa to nasza przewaga, druga Sparty. Uważam, że remis byłby najbardziej sprawiedliwym wynikiem, jednak piłkarskie rozstrzygnięcia nie zawsze bywają sprawiedliwe. Musimy uznać więc wyższość Sparty i w rundzie rewanżowej pokazać, że jesteśmy najlepszą drużyną w lidze i zasługujemy na awans do klasy okręgowej - powiedział po spotkaniu Marek Stepnowski, trener Ślęży.
Po tej porażce Ślęża nadal zajmuje pierwszą pozycję w tabeli, ale ma jeden mecz więcej niż LKS Gilów i Sparta Ziębice. Te zespoły do ciepłowodzian tracą trzy oczka, a w najbliższy weekend zagrają między sobą zaległy mecz. Drugi jest Inter Ożary ze stratą dwóch punktów, który w tej kolejce pauzował i ma rozegrane wszystkie mecze w rundzie jesiennej.
Bramka Seweryna Raszpli na 1:0 dla Ślęży:
Unia z kolejną victorią
Złotostoczanie odnieśli kolejne zwycięstwo i zaczynają deptać po piętach ekipom ze ścisłej czołówki. Podopieczni Waldemara Tomaszewicza na własnym boisku okazali się lepsi od Wieży Rudnica i wygrali 2:1 (1:0).
- Nie był to łatwy mecz. Pierwsze 10 minut to nasza zdecydowana przewaga, ale szwankowała skuteczność. Później do głosu doszli rywale po indywidualnych błędach naszych obrońców. Na szczęście zdołaliśmy uniknąć straty gola. Niewykorzystane sytuacje przez przeciwnika zemściły się. W około 25. minucie obrońcami Wieży zakręcił Daniel Zabrzeński i dał nam prowadzenie, które zdołaliśmy utrzymać do przerwy - relacjonuje przebieg pierwszej części gry Waldemar Tomaszewicz, trener Unii.
Po zmianie stron gospodarze szukali podwyższenia prowadzenia, zaś Wieża doprowadzenia do remisu. Skuteczniejsi w swoich próbach byli złotostoczanie, a do siatki rudniczan ponownie trafił Zabrzeński. Strata drugiej bramki jeszcze bardziej rozjuszyła piłkarzy Wieży, którzy zaatakowali większą ilością zawodników i na około kwadrans przed końcem zdobyli gola kontaktowego. Wojciecha Króla pokonał Marcin Stachura. - Strata bramki spowodowała, że do końca meczu musieliśmy drżeć o wynik. Tym razem szczęście było jednak po naszej stronie i udało się utrzymać dobry wynik do ostatniego gwizdka sędziego - mówił Tomaszewicz. Jego podopieczni odnieśli szóstą wygraną w sezonie i choć są zespołem, który pod względem strzelonych bramek zajmuje przedostatnie miejsce, to rozgrywki kończą na wysokiej, piątej pozycji, ze sporymi aspiracjami. - Mało strzelamy, ale też mało tracimy jak na standardy tej ligi. Po 12 meczach mamy straconych mniej goli niż lider z Ciepłowód czy trzeci LKS Gilów, który ma jedno spotkanie mniej. Mamy powody do radości, bo nie ma co ukrywać, ta drużyna była budowana na szybko i chaotycznie. Chłopcy w każdym meczu zostawiają jednak serce i choć często gramy bez zawodników rezerwowych, to z meczów wyjazdowych ani razu nie wróciliśmy bez chociażby punktu. To tylko pokazuje ogromne zaangażowanie tej grupy osób, z którą przyszło mi współpracować. Teraz mamy okazję na dłuższy odpoczynek, a wiosną zawalczymy o miejsce na podium - zapowiada trener Unii.
Wyczekiwane punkty Znicza
Po słabych wynikach w końcu zwycięstwo zanotowali gracze z Lubnowa, którzy grali w Kamienniku z najsłabszym w lidze GLKS-em. Lubnowianie już po sześciu minutach prowadzili 3:0, a do przerwy schodzili przy wyniku 7:1. Po zmianie stron goście dorzucili trzy gole, miejscowi także pokusili się o jedno trafienie i ostatecznie spotkanie zakończyło się wynikiem 10:2 dla beniaminka.
Po tej wygranej Znicz wydostał się ze strefy spadkowej. Znalazła się tam za to inna drużyna z gminy - Henrykowianka, która dotychczas jest zdecydowanie największym rozczarowaniem rozgrywek.
Powalczyli w Gilowie, ale punktów nie urwali
Henrykowianka postawiła opór beniaminkowi z Gilowa i choć do końca walczyła chociażby o remis to po raz ósmy w sezonie schodziła z boiska pokonana. Gracze Dawida Warciaka szybko stracili dwa gole i jak się później okazało, była to strata, której nie zdołali zniwelować, przegrywając ostatecznie 1:3 (1:2).
Bohaterem pierwszych 25. minut był Paweł Rak. Napastnik gilowian zdobył dwie bramki, z czego jedną spokojnie można zapisać w kategorii stadiony świata. Napastnik gilowian uderzył z bocznego sektora boiska, zza pola karnego wprost w okienko bramki strzeżonej przez Patryka Pintala. Mimo dwóch bramek przewagi z postawy swoich zawodników nie do końca zadowolny był trener Krzysztof Cupiał. - Patrząc na okazje, które zmarnowaliśmy do przerwy, dwa strzelone gole to zdecydowanie zbyt mało. Znów fatalnie wygląda nasza skuteczność - mówił szkoleniowiec, który miał pretensje do swoich graczy, że mimo ogromnej przewagi prowadzą różnicą tylko jednego gola. W 43 minucie to goście po jednej z kontr zdobyli gola kontaktowego. Jego autorem był Piotr Galik, który wlał nadzieję w serca henrykowian na korzystny wynik.
Te jeszcze bardziej zostały rozbudzone w około 70. minucie gry, kiedy arbiter podyktował dla gości rzut karny. Jedenastki na remis nie wykorzystał jednak Marcin Antkowiak, którego uderzenie obronił Marek Oporski.
Wynik rywalizacji już w doliczonym czasie gry na 3:1 ustalił 17-letni Konrad Słomian, który wykorzystał szybką kontrę swojego zespołu i zdobył bramkę numer trzy. Po tej akcji sędzia zakończył zawody i trzy oczka zostały w Gilowie.
- Kolejne spotkanie, które można było zakończyć już po 45 minutach i tylko nasza nieudolność spowodowała, że do końca spotkania było nerwowo. Nie może być tak, że zdobywamy bramki stadiony świata, a nie potrafimy w najprostszy sposób sfinalizować akcji całej drużyny, nie trafiając z bliska do pustej bramki. Punktem kulminacyjnym spotania była obrona rzutu karnego przez Marka Oporskiego (przy stanie 2:1). Gdyby nie jego dobra interwencja to niewykluczone, że nie wygralibyśmy tego spotkania. Za tydzień mecz ze Spartą Ziębice, jeden z kluczowych jeśli chodzi o układ tabeli po rundzie jesiennej. Na pewno nie jesteśmy na straconej pozycji - podsumował Cupiał.
Polonia grała do końca
O tym, że ząbkowiczanie lubią roztawniać dwubramkową przewagę wiadomo nie od dziś. Udowadniali to w kilku wcześniejszych meczach, dając sobie wyrwać zwycięstwa w końcówkach spotkań. Podobny scenariusz mógł mieć miejsce w meczu z nisko sklasyfikowanym Słowianinem Wolibórz, ale ząbkowiczan przed kolejną stratą punktów zdołał uratować Patryk Stanuch, który dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry strzelił gola na 4:3 (2:1) i dał Polonii komplet oczek.
Ząbkowiczanie od 18. minuty przegrywali po trafieniu Borysa Macioszka, lecz jeszcze przed przerwą zdołali odwrócić losy rywalizacji. W 25. minucie wyrónwnującego gola zdobył Tomasz Cisak, a tuż przed gwizdkiem oznajmiającym półmetek batalii ładnym uderzeniem popisał się Michał Śnieżek i dał Polonii prowadzenie. Gdy w 68. minucie Patryk Stanuch powiększał przewagę ząbkowiczan do dwóch goli wydawało się, że gospodarzy w tym spotkaniu nie spotka nic złego, a jednak. Słowianin po stracie trzeciego gola ruszył do ataków i po chwili zdobył gola numer dwa, a w 87. minucie gry ambitni goście doprowadzili do remisu. Ostatnie słowo w tej batalii należało jednak do graczy Bogumiła Sikorskiego, a konkretnie do Stanucha, który na dwie minuty przed końcem regulaminowego czasu gry poradził sobie z dwoma obrońcami i wpakował piłkę do bramki woliborzan, zapewniając swojej ekipie ważne zwycięstwo w kontekście walki o czołowe lokaty.
Polonia rundę jesienną zakończyła na szóstym miejscu, lecz do lidera z Ciepłowód traci tylko cztery punkty. Słowianin z piętnastoma oczkami zajmuje ósmą pozycję.
ms. / em24.pl
Unia lepsza od lidera, przełamanie Orła. W A-klasie hit dla Sparty
2017-11-15 16:31:44
gość: ~Kibic
Cisza???
2017-11-15 19:54:23
gość: ~Buffon
@~Kibic włosi nie zagrają na mistrzostwach świata proszę o komentarze...he he.
2017-11-15 22:22:12
gość: ~Błazen
Wynik Ślęży to miód na moje serce oby tak dalej!!
2017-11-15 22:26:21
gość: ~Sleza
@~Błazen
zobaczymy na koniec sezonu pajacu
2017-11-16 10:30:19
gość: ~Haha napinka
@~Sleza
Takie cwaniaki mocni w gębie jesteście a co do czego to same leszcze. To Ślęża potrafi gadu gadu a co do czego to każdy zesrany. Przestańcie się ośmieszać i zróbcie to co macie zrobić czyli Awans. A nie napinacie się na Internecie bo trochę śmiesznie. Ale żeby zrobić awans to.musicie ściągnąć napastnika bo Pan Piłkarz Trepka który się podnieca że grał w okręgówce nie nadaje sie jest cienki strzela tylko jak mu Raszpla da na pustaka. Jest dramatyczny zero pożytku z niego!
2017-11-16 07:05:44
gość: ~ggggg
@~Błazen
to tylko ze stolca czy z gowna mogli napisac skad wy jestescie falszywce???
2017-11-16 12:47:21
gość: ~Kibic skalek
Co nas jaka sleza obchodzi? Gracie to gracie i ryje zamknijcie!
2017-11-18 17:34:07
gość: ~maniak
@~Kibic skalek
hahah ale na meczu slezy z ziebicami to w pierszym rzedzie siedzieliscie jhahahah tak was obchodzi
2017-11-16 06:06:28
gość: ~Sparta
No to zobaczymy he he!
2017-11-16 06:42:39
gość: ~menty stoleckie z gowna
powodzenia mendy falszywe
2017-11-16 06:59:09
gość: ~ggggg
Daniel Dybikowski uwazaj hamie zeby ciebie nie walili po łbie!!!!! a twoj kolega wojcik taki kozak ze nawet nie pomogl swoim ziomkom jak wystartowal do nich koles z cieplowod
2017-11-16 08:12:32
gość: ~bbq
@~ggggg
Akurat ja bylem i nie przesadzaj bo tak startowal koles ze na koncu zostal sam i przyjaciul szukal
2017-11-16 08:58:50
gość: ~kibol
@~bbq
to dlaczego kolega nie chciał isc na solowe tylko skakał jak pajac????
2017-11-16 09:54:09
gość: ~bbq
@~kibol
Bo ten gosciu ma troche oleju w glowie i nie bedzie sie szarpal z glabem jakims a tak apropo na mecz sie jedzie kibicowac a nie prac chyba ze ktos ma inne zamiary
2017-11-16 13:57:11
gość: ~Obserwator
@~bbq
Mecz w Ciepłowodach bardzo fajny, jak na poziom tej żenującej A-klasy naprawdę można było zobaczyć kawał dobrej piłki, oczywiście z zachowaniem wszelkich proporcji. Ziębice wygrały ten mecz dzięki charakterowi i szczęściu. No i ten nowy bramkarz Ślęży znów pomógł rywalowi. Niestety to poziom niżej niż Mateusz Łużny
2017-11-16 16:04:09
gość: ~Kibic prawdę powie
Powiem wam tak chcąc nie chcąc poziom teraz w A-klasie jest bardzo słaby to jest B-klasa bardziej niż A-klasa. W cieplowodach są tacy zawodnicy którzy powinni lać każdego ale nie umia sobie poradzić bo tutaj grają dziadki typowi wyjadacze i w cieplowodach wystarczy wyłączyć jednego zawodnika z gry czyli Raszple i ciepłowod nie ma nie oszukujmy się gra opiera się tylko na nim. I tutaj obserwator ma rację musicie zmienić bramkarza bo Michalski może wyszkolony jest bo przeciez z Lechii ale sobie nie radzi z presją i komuś zrobi krzywdę albo sobie. Nie wiem macie zimę sciagnijcie sobie bramkarza nowego albo Łużnego z powrotem bo po tym co wyprawia nowy bramkarz nie jeden mecz wam jeszczw zawali i możecie się pożegnać z awansem a to chyba byłoby najgorsze co może być dla was ponieważ jest takie parcie na awans. Z takimi osobami jakie macie w skladzie + nowy bramkarz i napastnik jeden dobry możecie wejść i naprawdę namieszać w Okręgówce!!
2017-11-17 09:22:07
gość: ~tato
@~Kibic prawdę powie
namieszać to oni mogę w garnku bigosu
2017-11-20 14:51:37
gość: ~hahaha
jechac z tymi pajacami z ciepłowod wielce kozaki napinacze. brawo Sparta ukręciliście rogi tej śleży co maja w herbie. ogirń!!!!
2017-11-20 16:18:41
gość: ~j ebac sparte
@~hahaha
je....bane rumuny ze sparty tak jest tak jest sparta je...bana bedzie!!!!w leb ich walic!!!
2017-11-20 21:19:36
gość: ~spartan
@~j ebac sparte
ty kozojebcu to mordę masz niewyparzana , ciekawe czy chodziarz zastanowiłeś sie nad tym co piszesz . nie wiadomo z kad jestes ani komu kibicujesz ale ogólnie jestes wielkim frajerem
2017-11-20 16:27:35
gość: ~masakra
Znicz Lubnów 3-3 Sparta Ziębice
Znicz Lubnów 0-9 Ślęża Ciepłowody
Słowianin Wolibórz 2-1 Sparta Ziębice
Słowianin Wolibórz 2-7 Ślęża Ciepłowody
Polonia Ząbkowice Śląskie 5-1 Sparta Ziębice
Polonia Ząbkowice Śląskie 2-6 Ślęża Ciepłowody
Sparta Ziębice 1-1 Unia Złoty Stok
Unia Złoty Stok 1-10 Ślęża Ciepłowody
no i co jak sparta wyglada masakra 35 bramek strzelonych i 19 straconych
sleza 62 i 22 stracone wniosek taki sparta nie jest bramkoszczelna jhahahah masakra daleko takim skladem nie zajedziecie rumuny!!
2017-11-20 18:09:03
gość: ~hahahaha
faktycznie ziebice w 4 meczach maja strzelonych 6 bramek straconych 11
sleza strzelonych 32 straconych 5 dobre wyniki to jakim cudem oni sa liderem to chyba tylko te kapiszony z ziebic wiedza... ale to do wiosny
2017-11-20 21:22:44
gość: ~bbq
@~masakra
a czy statystyki sa najważniejsze liczy sie chyba tabela .możecie strzelić 100 bramek a najważniejsze mecze przegracie i pi..zda
2017-11-21 16:59:10
gość: ~www fan pilki
ostatnio dodany post
Czytam i czytam wasze głupie spory...przeciez to dopiero polowa sezonu, i po ostatniej kolejce dopiero wszystko bedzie jasne . Wówczas bedzie mozna z szacunkiem do wszystkich bioracych udzial w rozgrywkach , podyskutowac kto byl lepszy , kto mial wiekszego pilkarskiego farta, tak ba taki fart w rozgywkach tez jest niezbedny. W tym momencie sezonu, jedyne co moze zaskakiwac to widok tabeli i miejsca jakie niektóre druzyny zajmuja po rundzie wiosennej. Ale wszystko jeszcze zapewne sie zmieni, bo wszsytko co najlepsze przed nami. Siema do wiosny!!!
REKLAMA
REKLAMA