Express-Miejski.pl

Polonia wlała nadzieję w serca Spartan, Cis zepchnął Tarnovię. Unia Złoty Stok w strefie spadkowej

Zamek Kamieniec Ząbkowicki nie zdołał postraszyć lidera z Kłodzka. Gracze Arkadiusza Albrechta przegrali z Nysą 0:5 (0:2) i opuszczali boisko pomiędzy świętującymi awans do wyższej klasy rozgrywkowej gospodarzami

Zamek Kamieniec Ząbkowicki nie zdołał postraszyć lidera z Kłodzka. Gracze Arkadiusza Albrechta przegrali z Nysą 0:5 (0:2) i opuszczali boisko pomiędzy świętującymi awans do wyższej klasy rozgrywkowej gospodarzami fot.: Dawid Broniszewski / nysa.klodzko.pl

Unia Bardo walczy o podium w IV lidze. Unia Złoty Stok zawitała do strefy spadkowej. W Stolcu szampany nadal nie wystrzeliły, a Cis przyklepał spadek Tarnovii.

Unia o podium, Orzeł o prestiż

Bardzianie pokonali w Świdnicy miejscową Polonię/Stal 2:0 (1:0) i awansowali na trzecie miejsce w tabeli. Aby je utrzymać bez oglądania się na innych podopieczni Tomasza Zielińskiego muszą wygrać w ostatniej kolejce z GKS Kobierzyce. W innym przypadku będzie liczył się też wynik czwartego MKP Wołów, który ustępuje bardzianom tylko gorszym bilansem bezpośrednich spotkań. Unia ma też teoretyczne szanse na zajęcie drugiego miejsca w tabeli, ale do tego oprócz wygranej z Kobierzycami potrzebna jest porażka świdnickiej Polonii/Stali z Orłem Sadowice.

W minioną sobotę unici znów zagrali dobry mecz. – Dłużej utrzymywaliśmy się przy piłce, byliśmy zespołem lepszym i zasłużenie triumfowaliśmy – mówił po spotkaniu Marcin Gerlach, zdobywca drugiego gola dla bardzian. Wcześniej na prowadzenie Unię wyprowadził Mirosław Włodarczyk, który w pierwszej połowie nie zmarnował okazji sam na sam z Bartłomiejem Kotem i trafił do sieci.

Gospodarze przy wyniku 0:1 mieli swoje okazje na remis. Najlepszej nie wykorzystał Wojciech Szuba, który zmarnował rzut karny. Dobrą interwencją popisał się Piotr Gembara. Wcześniej do jego siatki trafił natomiast Myrta, ale asystent sędziego głównego wskazał pozycję spaloną napastnika Polonii/Stali i gola nie uznał. Zwycięstwo bardzian na około kwadrans przed końcem spotkania przypieczętował Marcin Gerlach.

Od kilku kolejek już tylko o prestiż grają piłkarze ząbkowickiego Orła. Po dwóch porażkach z rzędu Orzeł odniósł wygraną, pokonując beniaminka z Jaworzyny Śląskiej. Ząbkowiczanie od 25. minuty prowadzili po rzucie karnym, a tuż przed końcem rywalizacji podwyższyli wynik po celnym uderzeniu Karola Zalewskiego. Podopieczni Tomasza Masłowskiego do końca meczu zadbali jednak o emocje. Po drugim golu w szeregi graczy Orła wkradło się rozluźnienie, co wykorzystali goście i zdobyli kontaktowe trafienie. Pomimo doliczonych czterech minut ekipa z Jaworzyny Śląskiej nie zdołała doprowadzić jednak do wyrównania.

- Uważam, że Orzeł był zespołem lepszym w tym spotkaniu zarówno pod względem motorycznym i taktycznym. W pierwszej połowie zawodnicy poradzili sobie z bardzo niską obroną przeciwnika, a druga to typowa wymiana ciosów, z której moi gracze wyszli zwycięsko i zasłużenie zainkasowali trzy punkty - podsumował boiskowe wydarzenia trener Tomasz Masłowski.

Nysa rozgromiła Zamek i awansowała do IV ligi

Na kolejkę przed końcem rozgrywek kłodzczanie mogą świętować awans do czwartej ligi. Premiowane awansem miejsce podopieczni Kamila Krzywdy zapewnili sobie w starciu z Zamkiem Kamieniec Ząbkowicki, który nie zawiesił poprzeczki wysoko i był tylko tłem dla dobrze dysponowanej Nysy.

- Trenujemy stanowczo za rzadko, a w zajęciach uczestniczy zbyt mała liczba zawodników. Brakuje nam sił, brakuje mocy, mamy też swoje kłopoty kadrowe i lider w dosadny sposób obnażył nasze słabości. Nysa była zdecydowanie lepszym zespołem, a wynik 5:0 to jeden z niższych wymiarów kary. Naszym celem było utrzymanie, które zapewniliśmy sobie już kilka kolejek temu, ale do każdego meczu podchodzimy z chęcią zwycięstwa. Tak samo było przed starciem z Nysą, ale w starciu z mocnym liderem nie mieliśmy argumentów – podsumował spotkanie trener Zamku Arkadiusz Albrecht.

Jego podopieczni już do przerwy przegrywali 0:2 po trafieniach Tomasza Pierzchalskiego i Kamila Kowalskiego. Ten drugi po zmianie stron dołożył jeszcze jedno trafienie, a Marcina Margasińskiego w końcówce spotkania pokonywali jeszcze Krzysztof Konowalczyk i Daniel Horka. – Gratuluję Nysie awansu do czwartej ligi – dodał szkoleniowiec Zamku.

Unia w strefie spadkowej

Przegrana złotostoczan z drużyną ze Szczawna-Zdroju przy zwycięstwie Piławianki spowodowała, że na kolejkę przed końcem rozgrywek Unia Złoty Stok znalazła się pod kreską. Czy zdoła się utrzymać? O tym zadecyduje ostatnie 90. minut w sezonie.

Do sobotniego meczu obie ekipy przystąpiły w iście wakacyjnych zestawieniach. Goście do Złotego Stoku przyjechali w dziesiątkę, ale mogli sobie na to pozwolić, gdyż zajmują bezpieczną lokatę w środku tabeli i od kilku kolejek nie grają już o nic. Walcząca zaś o pozostanie w lidze Unia także od pierwszej minuty grała w niepełnym zestawieniu. Brakowało im jednego gracza. Dopiero w drugim kwadransie meczu na boisku pojawił się Bartosz Klecko - nominalny bramkarz juniorów, który zagrał w polu. Bramki unitów od pierwszej minuty strzegł natomiast prezes klubu Wojciech Król i już w 24. minucie musiał wyciągać futbolówkę z bramki po golu Patryka Szkudlarka.

Chwilę po zmianie stron MKS dorzucił drugiego gola i odebrał złotostoczanom chęć do gry. Gospodarze zupełnie nie sprawiali wrażenia zespołu, który gra z „nożem na gardle” i dodatkowo korzysta z atutu jednego gracza więcej.  Wydaje się, że złotostoczan już tylko cud może uchronić przed spadkiem. Ich rywalem w ostatniej kolejce będzie solidna Victoria Tuszyn - piąta siła ligi, a porażka w tym meczu będzie oznaczać jedno - zespół, który przed sezonem miał walczyć o awans do czwartej ligi, będzie w przyszłym roku musiał grać na boiskach A-klasy...

Ślęża uporała się z Henrykowianką

Pięć bramek ujrzeli kibice w Ciepłowodach, gdzie Ślęża pokonała wyżej notowaną Henrykowiankę Henryków 3:2 (2:0) i wciąż ma szansę wyprzedzić henrykowian w tabeli. Obie ekipy dzielą w tabeli dwa oczka.

Sam mecz przez większą przewagę toczył się przy prowadzeniu ślężan. W 16 minucie do siatki gości trafił Seweryn Raszpla, a kilka minut później mocne uderzenie Łukasza Łużnego z dystansu i błąd bramkarza wykorzystał Karol Drańczuk. Dwubramkowe prowadzenie ciepłowodzian utrzymywało się aż do 70 minuty gry. Wtedy to długie zagranie w kierunku napastnika Piotra Antkowiaka, z piłką minął się interweniujący na przedpolu Mateusz Łużny i atakującemu Henrykowianki nie pozostało nic innego jak skierować piłkę do bramki. Goście ruszyli za ciosem i w doliczonym czasie gry zdobyli co prawda drugiego gola, ale chwilę wcześniej stracili trzeciego po uderzeniu Kamila Zębali i ostatecznie mecz przegrali. W ekipie przyjezdnych po raz drugi na listę strzelców wpisał się Kamil Antkowiak.

- Zagraliśmy dobre spotkanie. W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze, po przerwie już trochę gorzej, ale reasumując jestem zadowolony z postawy chłopaków. Mamy trzy punkty i realne szanse na zakończenie rozgrywek w najlepszej piątce, co po słabym starcie, jak na beniaminka jest satysfakcjonującym wynikiem. Teraz zostały nam dwa spotkania z niżej notowanymi przeciwnikami – Cisem Brzeźnica i Tarnovią Tarnów. Będą to tylko i wyłącznie gry o prestiż, ale oczywiście postaramy się zdobyć w nich komplet oczek – podsumował Marek Stepnowski, trener Ślęży.

Sparta zbiła Orła i wciąż ma szanse na awans

Pogromem zakończyła się rywalizacja wicelidera z Ziębic z walczącym o utrzymanie Orłem Piława Dolna. Podopieczni Grzegorza Bartkiewicza zaaplikowali rywalom siedem goli i nie stracili żadnego. Strzelanie już w pierwszej minucie rozpoczął Marcin Patrzyk, a festiwal bramkowy zakończył Grzegorz Janowski, aplikując siódme trafienie kilka minut przed końcem meczu.

Spartanie już do przerwy prowadzili 4:0, a oprócz Patrzyka trafiali kolejno: Piotr Kozłowski, Damian Kozłowski oraz Przemysław Palmowski. W drugiej połowie dwa gole dorzucił Jankowski, a jednego Damian Kozłowski.

Sparta, dzięki remisowi Skałek Stolec, ma do lidera tylko trzy oczka straty i lepszy mecz bezpośredni. Wszystko wskazuje zatem, że walka o awans do klasy okręgowej potrwa do ostatniej kolejki.

Remisowe derby

Gdy w 11. minucie nieporozumienie bramkarza ząbkowickiej Polonii Marcina Wolana z jednym z obrońców wykorzystał Łukasz Idzi i wyprowadził Skałki Stolec na prowadzenie, wydawało się, że gospodarze zmierzają po kolejne pewne zwycięstwo. W dotychczasowych spotkaniach, gdy Skałki szybko zdobywały gola to z reguły odnosiły pewne wygrane różnicą kilku goli. Tym razem było jednak inaczej.

- Prowadziliśmy grę i mieliśmy kilka dobrych okazji by podwyższyć wynik meczu. Zawodziła niestety skuteczność – mówił po spotkaniu trener Skałek, Tomasz Starczynowski. Na skuteczność narzekać nie mogli zaś goście. – Rywale mieli dwie dobre okazje do zdobycia gola i jedną z nich wykorzystali - opowiadał Starczynowski. Do siatki Skałek w końcówce spotkania trafił Patryk Stanuch po dograniu Damiana Mikulskiego. - Taka jest piłka. Gratuluję zarówno gościom wywalczenia jednego punktu jak i swoim podopiecznym. Cały czas jesteśmy liderem, dorzucamy do swojego dorobku punktowego jedno oczko i przybliżamy się do upragnionego awansu. Mały kroczkami realizujemy cel, który sobie założyliśmy – dodał szkoleniowiec Skałek.

Z postawy swoich podopiecznych zadowolenia nie krył również trener Polonii Bogumił Sikorski. – To nasz najlepszy mecz pod względem taktycznym w tym sezonie. Znakomicie rozbijaliśmy ataki Skałek i naprawdę pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie na boisku lidera. U chłopców widać było charakter, walkę i zaangażowanie. Szkoda, że taki mecz przyszedł dopiero teraz, a nie kilka tygodni wcześniej. Na pewno jednak podbuduje nas, a części graczy doda wiary w siebie – mówił Sikorski. Trener Polonii podkreślał też dobrą postawę młodych piłkarzy, którzy skończyli już juniorski sezon i wspomogli seniorów w końcówce sezonu. – Kapitalny mecz w środku obrony rozegrał Tomek Mendak. Dobrze zaprezentowali się też inni gracze młodzieżowi, którzy już na stałe dołączyli do pierwszej drużyny. Wiążę z nimi spore nadzieje i wierzę, że w przyszłym sezonie będą pełnoprawnymi graczami seniorów, a nie tylko uzupełnieniem zespołu – dodał trener ząbkowiczan.

Polonia po tym remisie zajmuje czwarte miejsce w tabeli i ma już nikłe szanse na dogonienie punktujących z meczu na mecz Zielonych Łagiewniki. Skałki z 58 oczkami utrzymują pozycję lidera, a przed nimi dwa mecze z ekipami walczącymi o utrzymanie. Najpierw zmierzą się z Orłem Piława Dolna, a później podejmą Koliber Uciechów.

Inter igra z ogniem

Zwycięstwa potrzeba Interowi Ożary by zapewnić sobie utrzymanie w rozgrywkach A-klasy. Zwycięstwa, które do zespołu nie chce przyjść. W środę w zaległym meczu przeciwko ciepłowodzkiej Ślęży Inter prowadził, ale ostatecznie przegrał, tracąc drugiego gola w ostatnim kwadransie gry. Co gorsza, stracił też bramkarza, gdy w końcówce tego pojedynku Wojciech Cwek sfaulował poza polem karnym Seweryna Raszplę i zobaczył czerwony kartonik. W Dobrocinie Inter także miał szanse na punkty. W drugiej połowie nawet prowadził, ale ostatecznie z wyjazdu wrócił na tarczy.

W sobotnim meczu w bramce ekipy z Ożar stanął z konieczności Wojciech Gembara, a do meczu gracze Przemysława Gajka przystąpili w dziesiątkę. Dopiero w około 15. minucie meczu na spotkanie dojechał Dawid Skotniczy i pojawił się na boisku. Już wtedy Inter przegrywał, ale jeszcze przed przerwą do wyrównania po dograniu Damiana Bieńko doprowadził Michał Sztangret.

Po zmianie stron ekipa z Ożar szybko objęła prowadzenie i miała na wyciągnięcie ręki korzystny rezultat. LKS w ciągu trzech minut odwrócił jednak losy rywalizacji o 180 stopni, dwukrotnie pokonując Gembarę. Wraz z upływem czasu nie mający nic do stracenia goście odkryli się i szukali wyrównującego gola. Bramka padła, ale ku uciesze gospodarzy, było to czwarte trafienie dla nich. Jego autorem był 34-letni Emil Paśko.

Inter wciąż zajmuje trzecie miejsce od końca i ma tylko trzy oczka przewagi nad znajdującym się w strefie spadkowej Koliberem Uciechów. Do końca sezonu pozostały dwie kolejki. Inter zagra w nich z Zielonymi Łagiewniki i Spartą Ziębice, zaś Koliber za rywali będzie miał także ziębiczan oraz Skałki Stolec.

Tarnovia bez szans na sportowe utrzymanie

Mimo wielu wysiłków Tarnovia w przyszłym sezonie zagra w B-klasie. Jedynym ratunkiem dla tarnowian mogą być regulaminowe zmiany i tzw. utrzymanie przy „zielonym stoliku”. Spekuluje się bowiem, że w przypadku spadków z A-klas może dojść do sytuacji, że z rozgrywkami pożegna się tylko jeden zespół lub żaden. To ostatnia nadzieja Tarnovii na pozostanie w lidze. Na boisku, nawet w przypadku dwóch zwycięstw, tarnowianie na utrzymanie szans nie mają.

Tarnowian złudzeń o sportowym utrzymaniu pozbawił Cis Brzeźnica. Podopieczni Wojciecha Dujina mimo, iż przegrywali na boisku rywala 0:2 to odrobili straty i mecz ostatecznie zakończył się podziałem oczek. Gospodarze po 20 minutach wygrywali po trafieniach Mariusza Borysa i Pawła Sidora, ale najpierw kontaktowego gola dla Cisu zdobył Jerzy Gurdak, a na dziesięć minut przed końcem wynik batalii ustalił Jakub Kizik. - Mecz do złudzenia przypominał mecz z Orłem Piława Dolna. Wtedy również zagraliśmy dobrą pierwszą połowę. Po przerwie nasza gra uległa jednak diametralnej zmianie na minus. Do 55. minuty jeszcze wyglądaliśmy całkiem okej, ale im bliżej końca meczu, tym i nasza gra była coraz gorsza. Z Piławą Dolną przewaga z pierwszej połowy wystarczyła do zwycięstwa, z Cisem już nie - mówił trener Waldemar Tomaszewicz. - Do końca będziemy jednak walczyć o zajęcie chociażby przedostatniego miejsca i na pewno dwóch ostatnich gier nie oddamy bez walki - dodaje.

O dwóch odmiennych połowach mówił też Patryk Łuka, pomocnik Cisu. - W pierwszej części gry Tarnovia była zdecydowanie lepsza, po przerwie to my w pełni dominowaliśmy. Udało nam się doprowadzić do remisu, a mogliśmy nawet wygrać to spotkanie. Zabrakło jednak szczęścia. Gospodarze grali ostro i spokojnie mogli kończyć ten mecz w osłabieniu, jednak w mojej ocenie arbitrowi zabrakło odwagi by wyciągnąć czerwone kartki - podsumował 24-latek.

Brak kilku zwycięstw potrzebnych do pozostania w lidze, Tomaszewicz upatrywał przede wszystkim w krótkiej ławce rezerwowych, braku regularnych treningów i braku nominalnego bramkarza. Z Cisem między słupkami bramki Tarnovii 90 minut zaliczył Tomasz Bogaczyński. - Jeśli treningi traktuje się jak zło konieczne to efekty niestety są, jakie są. W tej drużynie są chłopcy, którzy w piłkę grać potrafią, ale samymi chęciami można ugrać tylko tyle, ile ugraliśmy. Huczne zapowiedzi walki o utrzymanie trzeba było poprzeć też kilkumiesięczną ciężką pracą, a tego zabrakło - reasumował Tomaszewicz.

Po tym remisie Tarnovia nadal okupuje miejsce na dole tabeli, Cis jest dziewiąty.

ms. / em24.pl

1

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

  • Polonia wlała nadzieję w serca Spartan, Cis zepchnął Tarnovię. Unia Złoty Stok w strefie spadkowej

    2017-06-19 00:06:52

    gość: ~Romek

    ostatnio dodany post

    Bramki dla Henrykowianki strzelali Marcin Antkowiak, a drugą Patryk Bochenek... Nie ma to jak dobra relacja z meczu ;)
    Pozdrawiam

REKLAMA