Express-Miejski.pl

Orzeł wygrał bez gry. Porażki Unii Bardo i okręgowiczów. Skałki blisko awansu

Cis Brzeźnica 2:2 (1:0) Henrykowianka Henryków

Cis Brzeźnica 2:2 (1:0) Henrykowianka Henryków fot.: em24.pl

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

Unia przegrała po raz drugi w rundzie, Orzeł zapunktował bez gry. Porażki okręgowiczów. Skałki i Sparta wygrywają, Tarnovia w coraz trudniejszej sytuacji.

Niespodziewana porażka Unii

Biało-niebiescy doznali drugiej porażki w rundzie. Podopieczni Tomasza Zielińskiego okazali się słabsi od wciąż walczącego o utrzymanie Sokoła Wielka Lipa i przegrali 1:3 (1:1).

Gospodarze prowadzenie objęli w 30. minucie pojedynku po trafieniu Adama Andrusiaka. Chwilę później był już jednak remis po rzucie karnym egzekwowanym przez Krzysztofa Czachora, a jeszcze przed przerwą goście mogli prowadzić, jednak arbiter nie uznał bramki dla bardzian, wskazując pozycję spaloną.

Wydawało się, że po przerwie unici pójdą za ciosem i odwrócą losy spotkania. W 54. minucie to piłkarze Sokoła wykorzystali jednak świetną okazję na ponowne prowadzenie. Choć Piotr Gembara zdołał obronić rzut karny i dobitkę to przy drugiej był już bez szans i niżej notowany Sokół znów prowadził. Ostatni kwadrans gospodarze grali w osłabieniu po drugiej żółtej i w konsekwencji czerwonej kartce dla Kamila Suppana. Kiedy kibice gospodarzy z niepokojem patrzyli na zegarek i myśleli o tym, żeby mecz się już skończył, gola dającego im dwa trafienia przewagi zdobył Mateusz Musiał i ustalił wynik rywalizacji na 3:1 dla Sokoła. Gospodarze po tej wygranej utrzymali dziewiątą pozycję i wśród drużyn z dolnej części tabeli mają największe szanse na utrzymanie.

Orzeł nie grał

Orłowi z Ząbkowic Śląskich znów nie dane było zagrać. Podopieczni Tomasza Masłowskiego w weekend zdobyli trzy punkty bez gry po tym jak z przyjazdu na mecz zrezygnował ostatni Orzeł Sadowice. Goście nie mają już szans na utrzymanie. Jako oficjalny powód podali brak możliwości skompletowania składu na mecz.

Dzięki zdobytym trzem punktom Orzeł praktycznie zapewnił sobie utrzymanie w czwartej lidze na trzy kolejki przed końcem sezonu.

Kwadrans nadziei

Do 15. minuty Unia Złoty Stok prowadziła z trzecim w tabeli Górnikiem Boguszów Gorce. Bramkę w ósmej minucie meczu zdobył siedemnastoletni Marcel Kliś po dograniu Mateusza Bienia. Goście szybko jednak doprowadzili do wyrównania. Rzut wolny z okolic 40 metra, piłka po dośrodkowaniu w pole karne przeszła wszystkich zawodników i znalazła drogę do siatki zdezorientowanego Jakuba Andruszko. Górnicy poszli za ciosem i jeszcze przed przerwą zdobyli dwa gole, schodząc do szatni przy stanie 3:1.

- Te dwa trafienia z końcowej części pierwszej połowy zdecydowanie podcięły nam skrzydła. Po raz kolejny graliśmy osłabieni, a wraz z upływem czasu zaczęło nam po prostu brakować sił. W pewnym momencie wyglądało to tak, jakbyśmy czekali już na końcowy gwizdek. Rywale wygrali zasłużenie, ale z drużyn walczących o awans zaprezentowali się najsłabiej - gorzej niż lider z Kłodzka, czy druga drużyna w tabeli z Żarowa - powiedział po meczu Artur Oczkoś, prowadzący ekipę ze Złotego Stoku.

Teraz przed Unią ważny mecz w kontekście utrzymania. Złotostoczanie zagrają w Dusznikach-Zdroju z Pogonią, która ostatni mecz oddała walkowerem ze względu na braki kadrowe.

Zdrój lepszy od Zamku

W meczu dwóch bardzo dobrze grających wiosną drużyn Zdrój Jedlina-Zdrój okazał się lepszy od kamienieckiego Zamku. Podopieczni Radosława Kwiatkowskiego wciąż mają jeszcze szanse na zajęcie miejsca dającego awans na czwartoligowe boiska.
Zamek na mecz do uzdrowiska pojechali zaledwie w jednenastoosobowym zestawieniu, a już dziesięć minut po rozpoczęciu spotkania przegrywał 0:2.

W 8. minucie Zdrój na prowadzenie wyprowadził Bartłomiej Chabrowski, który dobił uderzenie Dominika Dudka z rzutu karnego. Przy strzale z jedenastu metrów dobrą interwencją popisał się Marcin Margasiński, ale przy dobitce musiał skapitulować. Dwie minuty później było już 2:0. Paweł Zasada dośrodkował piłkę w pole karne wprost na głowę Łukasza Samca, który silnym uderzeniem podwyższył prowadzenie zielono-czerwonych.

Tuż przed końcem pierwszej odsłony doszło do nieprzyjemnej sytuacji. Składający się do strzału Konrad Karkułowski z drużyny Zdroju tak niefortunnie upadł na murawę, że doznał złamania ręki. Na miejsce wezwano karetkę, a podczas oczekiwania na przyjazd służb ratowniczych sędzia zaprosił obie strony do szatni kończąc pierwszą odsłonę spotkania.

W drugiej odsłonie kibice zobaczyli tylko jednego gola. Margasińskiego po raz drugi pokonał Chabrowski, zdobywając 22 gola w sezonie i ustalając wynik rywalizacji. Ostatnie kilkanaście minut Zamek dodatkowo grał w osłabieniu, po tym jak w konsekwencji dwóch żółtych kartek z boiska wyrzucony został Wojciech Bierut.

- Zasłużone zwycięstwo gospodarzy, którzy mieli mecz pod kontrolą i przewyższali nas kulturą gry i organizacją. Byli zespołem lepszym, wygrali sprawiedliwie, a ich wysokie miejsce w tabeli wcale nie jest przypadkowe - ocenił Arkadiusz Albrecht, szkoleniowiec ekipy z Kamieńca Ząbkowickiego. Zamek w tabeli jest ósmy, Zdrój zajmuje czwartą lokatę ze stratą pięciu oczek do miejsca premiowanego awansem.

Skałki blisko awansu

Niewiele brakuje już stoleckim Skałkom do wywalczenia upragnionego awansu na boiska klasy okręgowej. Podopieczni Tomasza Starczynowskiego długo nie mogli sforsować defensywy Harnasia Starczówek, ale ostatecznie wygrali i zachowali pięć oczek przewagi nad Spartą Ziębice. Do końca rozgrywek pozostały cztery kolejki.
Spotkanie między Skałkami a Harnasiem zostało rozegrane ponownie w Stolcu. Tym razem gospodarzem był jednak Harnaś, który poprosił o zmianę miejsca meczu. Piłkarzom ze Starczówka nie przeszkodził fakt, że mecz rozgrywali na boisku rywala i rozpoczęli go od mocnego uderzenia. Już w pierwszych minutach Pawła Kota pokonał Sylwester Kozłowski. Przyjezdni wyglądali na bardzo zmotywowanych i za wszelką cenę chcieli sprawić niespodziankę. Gdy wydawało się, że do przerwy będzie pachniało w Stolcu sporą sensacją do wyrównania w ostatnich minutach pierwszej odsłony doprowadził Dawid Molęda.

W drugich 45. minutach Skałki także długo szukały recepty na ponownie pokonanie Pawła Pukacza. Ta sztuka udała się im dopiero na kwadrans przed końcem meczu, a między słupki skierował futbolówkę Piotr Satanowski. Chwilę po jego trafieniu wynik ustalił rezerwowy Mateusz Kuranda i trzy oczka pozostały w Stolcu.

Skałki, choć odniosły kolejne zwycięstwo, znów nie zachwyciły. – Złapaliśmy zadyszkę, która w zasadzie trwa od początku rundy wiosennej. Nie przypominamy tej drużyny, którą byliśmy jesienią – mówił po meczu kapitan zespołu Paweł Kot. Mimo słabszej dyspozycji stolczanie wciąż jednak regularnie wygrywają i wydaje się, że tylko nagłe fatum może odebrać im awans do wyższej ligi.

Polonia z problemami kadrowymi

Nie miała argumentów ząbkowicka Polonia w starciu z Zielonymi Łagiewniki. - Wciąż zmagamy się ze sporymi problemami kadrowymi, dodatkowo ostatnio na treningu kontuzji doznał Daniel Gurbała i on także najprawdopodobniej w tym sezonie już nie zagra - mówi Piotr Warzocha, prezes klubu. - Tak złej sytuacji kadrowej w naszym zespole nie pamiętam. Jedyne co cieszy, to fakt, że mamy stabilną sytuację w tabeli i nie musimy się martwić o utrzymanie - dodał prezes klubu. Ząbkowiczanie ulegli w Łagiewnikach aż 0:4 (0:2), a wynik w pełni odzwierciedla boiskowe wydarzenia.

Do siatki Gurbały już w piątej minucie trafił Artur Tworożyński. Trzydzieści minut później prowadzenie gospodarzy podwyższył Tomasz Sajan i do przerwy Zieloni prowadzili 2:0. W końcówce meczu ekipa z Łagiewnik dorzuciła kolejne dwa gole i odniosła pewną victorię. - W całym meczu gospodarze byli ekipą zdecydowanie lepszą i wygrali zasłużenie. Tą kadrą, która udała się do Łagiewnik nie mieliśmy argumentów by przeciwstawić się dobrze grającemu przeciwnikowi. Dodatkowo podczas meczu kontuzji doznał Jacek Filipak, za kartki w następnej kolejce będzie pauzował Sebastian Iwasiuta, a do tego doszła kontuzja Daniela Gurbały. Mam naprawdę spory ból głowy z zestawieniem składu na ciężki mecz z wiceliderem z Ziębic - żali się trener Bogumił Sikorski.

Zwycięska Ślęża

Nie miała problemów z odniesieniem zwycięstwa ciepłowodzka Ślęża, która rozprawiła się z przedostatnim Koliberem Uciechów, wygrywając 6:2 (3:1). - Nasze zwycięstwo ani przez chwilę nie było zagrożone. Zagralismy dobre spotkanie, szybko strzeliliśmy bramkę i choć rywale za moment wyrównali to konotrolowaliśmy boiskowe wydarzenia. Gdybyśmy wykorzystali wszystkie sytuacje to wynik mógłby być jeszcze bardziej okazały - powiedział po meczu Marek Stepnowski, trener Ślęży.

Strzelanie dla ślężan w drugiej minucie rozpoczął Seweryn Raszpla. Po chwili do remisu doprowadził jednak Adam Włodek, jednak jeszcze przed przerwą Ślęża zdobyła dwa gole. W około 20. minucie do siatki uciechowian trafił Ochał, a tuż przed przerwą gola dołożył Łukasz Łużny. W drugich 45. minutach Ślęża dorzuciła jeszcze trzy gole - swoje drugie trafienia w meczu zdobyli Raszpla i Ochał, a jedno trafienie było autorstwa Gerlacha. Dla przegranych drugiego gola przy stanie 5:1 zdobył Dawid Kaja.


Sparta nie składa broni

Wicelider z Ziębic pozostaje w grze o awans. Podopieczni Grzegorza Bartkiewicza okazali się lepsi od rywali z Roztocznika, wygrywając 7:2 (4:1). Jako pierwsi gola zdobyli jednak goście, którzy od 15. minuty prowadzili po trafieniu Rafała Koźmińczuka.

Kluczowe dla losów spotkania był jednak okres gry od 21 do 31 minuty. W ciągu dziesięciu minut Sparta zdobyła cztery gole i już nie dała się podnieść przeciwnikowi. Co prawda zaraz po przerwie ekipa z Roztocznika zdobyła bramkę numer dwa, ale w dalszej części meczu znów trafiali już tylko ziębiczanie - tym razem trzykrotnie. Hat-tricka w spotkaniu skompletował Dawid Gwóźdź, dwa gole zdobył Paweł Mazur, a po jednym Kamil Jurkowski oraz Radosław Korchan.

Warto odnotować, że ziębiczanie mieli na ławce pięciu rezerwowych graczy. Byli to co prawda juniorzy, ale we wcześniejszych meczach z rzadka wspierali oni starszych kolegów. Cała piątka dostała szansę gry w końcowych fragmentach pojedynku.

Ostatnia nadzieja Tarnovii

Osiem punktów do miejsca dającego utrzymanie tracą piłkarze Tarnovii Tarnów. Do końca rozgrywek pozostały cztery kolejki i jeżeli gracze Waldemara Tomaszewicza chcą powalczyć o utrzymanie to muszą zacząć wygrywać. W meczu z Interem Ożary tarnowianie wydarli punkt w doliczonym czasie gry i jeszcze pozostają w grze, ale limit meczu bez zwycięstwa praktycznie już się wyczerpał.

Tarnovia w 50 minucie meczu przegrywała z Interem różnicą dwóch goli po trafieniach Pawła Moszumańskiego z połowy boiska z rzutu wolnego i bramce Michała Sztangreta. Przy obu trafieniach zdecydowanie lepiej mógł zachować się bramkarz gospodarzy Marcin Miarka.

Nadzieję na zdobycz punktową w serca gospodarzy w 70. minucie wlał Dawid Rychter, jednak już w około 80 minucie gry powinno być po meczu. Rzutu karnego nie wykorzystał jednak Paweł Moszumański i wyciągnął pomocną dłoń do tarnowian. Ci z okazanej pomocy skorzystali i w doliczonym czasie gry wywalczyli rzut karny, który z zimną krwią na bramkę zamienił ponownie Rychter.

Obie ekipy przystąpiły do meczu bez zawodników rezerwowych. - Widać, że jesteśmy już w końcowej fazie sezonu. Coraz więcej zespołów ma problem by skompletować skład na mecz, nie mówiąc już o kadrze. Z przebiegu meczu uważam, że remis to sprawiedliwy rezultat, choć goście pewnie mogą czuć niedosyt. Prowadzili różnicą dwóch goli, zmarnowali też rzut karny. Cel, jakim było utrzymanie niestety coraz bardziej się od nas oddala. By go osiągnąć musimy zacząć wygrywać, remisy nas nie urządzają - komentuje Waldemar Tomaszewicz, trener Tarnovii. Mimo remisu, coraz bliżej utrzymania jest Inter Ożary. Podopieczni Przemysława Gajka by nie oglądać się na innych muszą wygrać jeszcze jeden mecz. Okazja do tego już w najbliższą środę. Rywalem Ślęża Ciepłowody. Mecz został przełożony z weekendu.

Walczący Cis

Cis Brzeźnica na własnym boisku podzielił się punktami z Henrykowianką Henryków, remisując 2:2 (1:0). Była to swojego rodzaju niespodzianka, bo obie drużyny okupują miejsca w odmiennych strefach tabeli. Gospodarze zajmują piątą lokatę od końca, goście piątą, ale patrząc od góry klasyfikacji.

Do przerwy miejscowi prowadzili po trafieniu Szymona Swoboniaka. W około 65. minucie gry Henrykowianka wyrównała po trafieniu Marcina Antkowiaka, jednak tuż przed końcem regulaminowego czasu gry to gospodarze znów zdobyli gola i mieli zwycięstwo na wyciągnięcie ręki. Ładnym uderzeniem zza pola karnego popisał się Patryk Łuka. Miejscowi nie zdołali utrzymać zwycięskiego rezultatu do końca gry. W doliczonym czasie Henrykowianka najpierw zdobyła gola, ale arbiter wskazał pozycję spaloną, jednak chwilę później dopięła swego. Wyrównujące trafienie zdobył Mateusz Respekta trafiając z rzutu karnego.

ms. / em24.pl

4

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA