Na dzikich wysypiskach jest wszystko

Na dzikich wysypiskach można znaleźć wszystko. Najczęściej gruz fot.: akme / Express-Miejski.pl

Na nielegalnych wysypiskach można znaleźć wszystko – plastikowe butelki, stare ubrania, sprzęt AGD i RTV, meble wszelkiego typu, dokumenty, części starych samochodów, odpady fabryczne, a także gruz. Koszty likwidacji składowisk są wysokie. Kary za nielegalne wyrzucanie śmieci także, ale jak udowodnić komuś, że to właśnie jego odpadki?

Urzędnikom problem dzikich wysypisk śmieci jest bardzo dobrze znany i to nie od dziś. Z paskudnym nawykiem części społeczeństwa próbowano walczyć na różne sposoby.

W Bardzie firma odbierająca śmieci w ramach selektywnej zbiórki odpadów odbiera używany i zepsuty sprzęt AGD/RTV. Podobna akcja organizowana jest regularnie w Ząbkowicach Śląskich. Urzędnicy liczą także na zmiany idące wraz z nową ustawą śmieciową. Marne jednak szanse na to, że zmieni ona niechlubne zwyczaje mieszkańców. Pomimo tego, że każdy będzie płacił za odbiór śmieci, to znajdą się tacy, którzy choćby z przyzwyczajenia będą kontynuować „brudny” proceder. Najprościej jest  złapać „szkodnika” na gorącym uczynku. Można też przeprowadzić małe dochodzenie i spróbować namierzyć winnego na podstawie choćby porzuconego paragonu.

- Jeśli o mnie chodzi, to reaguję głównie, gdy do sytuacji powstawania dzikiego wysypiska dochodzi na terenie naszej gminy i mam podejrzenie, że robią to mieszkańcy - mówi Jan Bajtek, wójt gminy Ciepłowody. - Zatem, gdy trafiam na takie nielegalne śmietniska, to poświęcam swój czas i zaczynam szukać jakiegokolwiek śladu, który by mnie doprowadził do jego twórców. Chyba trzy lub czterokrotnie udało mi się znaleźć osobę odpowiedzialną za powstanie małego śmietnika – czy to na podstawie faktury, potwierdzenia zapłaty, czy rachunku. Nie kończyło się to sprawą skierowaną do sądu, tylko mandatem karnym wystawionym przez policję oraz natychmiastowym posprzątaniem miejsca przez sprawcę.

Ludzie jednak niechętnie informują odpowiednie służby o procederze nielegalnego wyrzucania odpadów.

- Od początku roku mieliśmy dwa, trzy zgłoszenia dotyczące nielegalnego wywozu śmieci. Ludzie powinni dzwonić do nas, apelowaliśmy o to nie raz – komentuje Ryszard Sobala, komendant ząbkowickiej straży miejskiej. - Na pewno tych aktów jest mniej niż w ubiegłych latach. Te, które ujawniamy, są efektem monitorowania tych miejsc. Staramy się tam jeździć, sprawdzać. Czasami zdarza się znaleźć jakieś charakterystyczne rzeczy – kwity ze sklepu, rachunki, zeszyty szkolne lub inny dokument, który wskazuje nam sprawcę. Na tej podstawie go namierzamy. Jeśli chodzi o Głowackiego w Ząbkowicach Śląskich to monitorujemy to składowisko prawie codziennie, ale tam namierzenie kogokolwiek jest bardzo trudne.

Dzikie wysypiska śmieci w różnych częściach powiatu

Dzikie wysypiska śmieci powstają zazwyczaj na obrzeżach lasów, w małych kompleksach drzew na terenach polnych, w zakrzaczonych, zacienionych nieckach na obszarach miejskich – wszędzie tam, gdzie nikt nie patrzy, gdy ktoś wyrzuca zbędne rzeczy, a dojazd do tych miejsc jest w miarę dogodny. Tak jest wzdłuż brzegów Nysy Kłodzkiej. Innym przykładem może być wysypisko przy ulicy Strzelińskiej w Ząbkowicach Śląskich. Strażnicy miejscy mówią o jeszcze jednym miejscu, gdzie notorycznie pojawiały się góry śmieci.

- Na Osiedlu Pallotyńskim przy ogródkach działkowych jest taki wąwóz, gdzie ludzie wyrzucali różne rzeczy – mówi Ryszard Sobala. - Zdarzały się tam stare meble, artykuły gospodarstwa domowego, części samochodów, a zatem wszystko, co nie może się zmieścić do pojemnika na śmieci bądź należy dodatkowo zapłacić za wywiezienie takich śmieci. W poprzednich latach kilkukrotnie porządkowaliśmy ten teren. Dwukrotnie też złapaliśmy śmiecących.

Maksymalna kara pieniężna za nielegalne pozbywanie się śmieci wynosi do 500 zł. Jeśli sprawa trafi do sądu, winny zaśmiecania krajobrazu może otrzymać mandat do 5000 zł.

akme / Express-Miejski.pl