Express-Miejski.pl

Czytelnia Expressu-Miejskiego. Alice Munro „Widok z Castle Rock”

Czytelnia Expressu Miejskiego

Czytelnia Expressu Miejskiego fot.: Express-Miejski.pl

Zobacz wszystkie zdjęcia w galerii

Stowarzyszenie Bibliotekarzy Polskich w Ząbkowicach Śląskich nawiązało współpracę z portalem Express-Miejski. Tak zrodził się cotygodniowy cykl zatytułowany Czytelnia Expressu - Miejskiego, gdzie bibliotekarze polecają najciekawsze pozycje literackie, po które może sięgnąć każdy użytkownik portalu. Książki opatrzone są komentarzami osób mających już lekturę za sobą. Podana jest także informacja, w których bibliotekach na naszym terenie są one dostępne. W dzisiejszej odsłonie interesującą lekturę na długie mroźne wieczory poleca Elżbieta M. Horowska.

Kto czyta - żyje wielokrotnie /Józef Czechowicz/

Bohaterka dzisiejszego odcinka to pisarka kanadyjska. Druga obok Margaret Atwood pretendentka do literackiego Nobla dla literatury kraju liścia klonu. Zasłynęła jako mistrzyni krótkich form, opowiadań i tak jest promowana książka „Widok z Castle Rock”. Protoplastami Alice Munro byli mieszkańcy okolic tytułowego regionu w Szkocji. Po tych kilku uwagach już można się domyślić, że książka jest formą opowieści biograficznej. Opowieści właśnie a nie beletryzowaną biografią.

Pisarka dotarła do śladów swoich przodków najpierw w Szkocji, później w różnych miejscach w Kanadzie. Rodzina Laidlawów ma udokumentowany rodowód sięgający początków XVIII w. W Polsce podobną genealogią mogą się poszczycić tylko rodziny herbowe. Ci, którzy w pocie i znoju pracowali na herbowych nie zasługiwali na zapisy historyczne. Nie mają więc tak starych korzeni, pamiątek rodzinnych. Ba, nagrobków na cmentarzach. Niejaką zazdrością napawa fakt, że w rodzinnej miejscowości ostał się nagrobek Willa Lidlawa, zwanego Phaupem, prostego pasterza, człowieka z ludu! Jaką siłę demokracji miała ówczesna Anglia, państwo szanujące prawa obywatelskie? W tym prawo do godnego pochówku. Fakt, oprócz prostego pochodzenia protoplasta autorki miał przedziwną właściwość zwaną czynnikiem brandy i tym zapisał się w kronikach. Wyrosły na  czynniku brandy liczne legendy, które przeszły nawet do oficjalnej literatury szkockiej.

W innej opowieści A. Munro nawiązuje do doktryny religijnej Thomasa Bostona, prezbiterianina. Może wbrew mojemu tylko mniemaniu, kościół prezbiteriański tamtej epoki był równie groźny i restrykcyjny, jak panosząca się na kontynencie kontrreformacja i inkwizycja, jej waleczny oręż.

Do Nowego Świata rodzinę Laidlawów wyprawił niejaki Janus. Uczynił to zresztą w słusznym już wieku, tak, że niedługo cieszył się (o ile tak było) życiem w XIX-wiecznej Kanadzie. Czytając „Widok z Castle Rock” warto na bieżąco szkicować sobie drzewo genealogiczne Laidlawów. Łatwiej będzie uporządkować wszystkich bohaterów poszczególnych opowieści. Tym bardziej, że w kolejnych pokoleniach imiona powtarzały się.

W kolejnych partiach książki autorka przechodzi do przeszłości swojej najbliższej rodziny, bliższej współczesności. Przy czym, kiedy pisze o czasach swojego dzieciństwa, młodości, to – jak zaznaczyłam wcześniej – nie tworzy autobiografii. Wokół autorki zawsze toczyło się życie, życie innych. I ono jest kanwą tych opowieści. Co było dla mnie dużym zaskoczeniem to spokojna, wyprana z emocji ocena nierówności społecznych. Mimo, że rzecz dzieje się w środowisku tzw. zwykłych ludzi, dostrzega się podziały na tych z „górnej półki” i innych.

Opowieści zebrane w tomie „Widok z Castle Rock” będą bardzo interesującą, a nawet inspirującą lekturą dla tych, którzy lubią zanurzyć się w historiach, narracjach zapełnionych wyrazistymi postaciami, którym przytrafiają się może i codzienne sprawy, ale pięknie przedstawione. To jest właśnie cenne w tej książce: niezwykła zwykłość. Drugi pozytyw książki to walory – śmiem powiedzieć – edukacyjne. Prawdopodobnie wszyscy niesiemy za sobą braki w wiedzy historycznej, społecznej. Książka A. Munro jednym odświeży, innym przybliży dzieje Szkocji, odkrywania Ameryki Płn., zaludniania jej przepastnych terytoriów, przechodzenia przez kryzysy gospodarcze. Uświadomi, że po obu stronach oceanu żyją różni ludzie, ale w każdym z nich można znaleźć zakodowaną potrzebę pełni życia. Tylko jednym się to udaje, a inni zaliczają porażki. Czytelniczka, której poleciłam lekturę A.Munro tak wyraziła swoją opinię: „Widok z Castle Rock” nie jest książką, którą czyta się jednym tchem. To utwór, którym czytelnik delektuje się niczym pysznym ciastkiem z delikatnym kremem. To utwór, który pozwala przenieść się  w zupełnie inną epokę i poczuć klimat tamtych czasów”.

Egzemplarze „Widoku z Castle Rock” oferują  Biblioteka Pedagogiczna oraz Biblioteka Publiczna w Brzeźnicy.

Koło Stowarzyszenia Bibliotekarzy Polskich w Ząbkowicach Śl.

0

Dodaj komentarz

Dodając komentarz akceptujesz regulamin forum

KOMENTARZE powiadamiaj mnie o nowych komentarzach

REKLAMA