Pielgrzymi przeszli już ponad 120 kilometrów. Wczoraj zatrzymali się na nocleg w Laskowicach koło Olesna. Dziś pobudka była przed 5 rano. Przed nimi kolejny dzień wędrówki i do pokonania 30 kilometrów.
Pani Bogusia wczoraj zrezygnowała i wróciła do domu. Zdrowie nie pomogło dokończyć trasy. Nogi popuchły, a pęcherze cały czas dawały o sobie znać.
- Jest ciężko, wiadomo – mówi Jadzia, która co roku idzie do Częstochowy – Jednak nie ma co się załamywać, trzeba iść dalej – kończy i uśmiecha się.
Pielgrzymi rozbici w Lasowicach są już zmęczeni trudem wędrówki. Rozłożyli namioty, szykują się na wieczorny apel. Jedzą kolację, myją się. Każdy jest wycieńczony. Kryzys pojawia się w połowie.
- Jesteśmy zmęczeni, ale idziemy dalej. Przychodzą chwile zwątpienia, ale je odganiamy od siebie jak muchę – mówi Kasia, która na pielgrzymce jest po raz siódmy – Kiedy wybierałam się po raz pierwszy, mówiłam, że idę tylko raz. Teraz nie wyobrażam sobie, żeby mnie nie było. Biorę urlop i idę.
Księża Paweł i Daniel z przyczepy ciężarówki patrzą na pielgrzymów. Wspierają i rozweselają. Ważna jest atmosfera.
- Mam odciski – mówi ksiądz Paweł – Ale nie poddaje się. Mamy taką maść na odciski. Plastrów u nas dostatek. Nawet wygodne buty nie są w stanie uchronić przed otarciami.
Krzątanina pielgrzymów powoli dobiega końca. O 21 apel, a później każdy rozchodzi się do swoich namiotów i udaje się na spoczynek. Jutro wraz z pierwszymi promieniami słońca trzeba szykować się do dalszej wędrówki.
eMKa/Express-Miejski.pl
REKLAMA
REKLAMA